– Ja chciałbym tutaj od strony pacjenta odnośnie funkcjonowania szpitala i tutaj zacytuję przykład z życia. W miesiącu czerwcu bieżącego roku pacjent przyjęty do szpitala, chirurgia, na zaplanowaną operację przepukliny. Pacjent w dniu przyjęcia przekazuje kartę leczenia szpitalnego z Kielc, z których wynika, że ma rozrusznik serca oraz, że jest po przebytym udarze. Jest przygotowywany do operacji, która ma się odbyć dnia następnego. Jest już w drodze na salę operacyjną, gdzie lekarz informuje że operacja zostaje przesunięta na okres za minimum trzy lub cztery miesiące ze względu na przebyty udar. Pacjent zwraca się do lekarza z zapytaniem: „to dlaczego przyjęto mnie do szpitala?” Dostaje skierowanie na miesiąc październik bieżącego roku, gdzie w październiku zostaje przyjęty na oddział chirurgii. Przekazuje na oddziale dokumentację medyczną o przebytych chorobach. Zostaje wykonana operacja przepukliny, a pacjent po krótkim pobycie zostaje wypisany do domu. W drugim dniu pobytu w domu dostaje krwotoku w miejscu operowanym. Zostaje wezwana karetka pogotowia, miejscowa pielęgniarka nie jest w stanie zatamować krwotoku. Okres przebywania i leczenie w szpitalu – chirurgia – trwało około miesiąca – mówił Mirosław Rogoziński.
Dodał, że pacjent uskarżał się na pojawiającą się w kale krew. Dostał zlecenie na kolonoskopię.
– Wykonujący kolonoskopię lekarz z nerwami w obecności pacjenta mówi przez telefon za jakie pieniądze on pracuje i dlaczego skierowano mu tego pacjenta. Przerywa badanie, nie dokonuje żadnego opisu badania. Zdziwiona zachowaniem lekarza jest pielęgniarka. Pacjent zostaje wypisany ze szpitala, w karcie informacyjnej nie ma wzmianki o wyżej wymienionym badaniu. Dostaje jedynie skierowanie na ponowne badanie kolonoskopi na miesiąc grudzień bieżącego roku. Uważam, że takie sytuacje należy upubliczniać. Ja już swego czasu upubliczniłem naganne zachowanie personelu medycznego szpitala, było to w przypadku pacjentki, której podałem nazwisko. Za co podaliście mnie państwo do prokuratury, bo miałem naruszyć RODO, mając stosowne pełnomocnictwo. Myślę, że sprawując pieczę nad szpitalem podejmie pani starosta wszelkie działania, aby pacjentów nie traktowano jak intruzów. Myślę, również, że w innym przypadku należałoby rozważyć rezygnację z zajmowanego stanowiska starosty wzorem starosty powiatu starachowickiego, które miało miejsce w ubiegłym tygodniu – dodał Mirosław Rogoziński.
Tomasz Kopiec, dyrektor naczelny Zespołu Opieki Zdrowotnej w Ostrowcu Świętokrzyskim podkreśla, że w czasie, gdy doszło do opisanej przez radnego sytuacji, nie był dyrektorem szpitala, jednak … serdecznie współczuje pacjentowi.
– (…) bo to jest niezmiernie istotne, żeby pochylać się nad problemem zdrowotnym każdego i zarówno z mieszkańców, i osób które trafiają do szpitali w całej Polsce. Jesteśmy świadomi myślę tego, jak dramatyczne są te wskaźniki, statystyki, to, że covid spowodował zatrzymanie przyjmowania pacjentów planowych w ubiegłych falach, to się przełożyło na wzmożone przyjmowanie później pacjentów planowych, pacjentów przez SOR. Myślę, że na to się nakłada, znaczy mogę się domyślać, a ponieważ działam przy rzeczniku praw pacjenta, w związku z tym mam okazję spotykać się tam z różnymi środowiskami pacjenckimi, to faktycznie to dotyka wielu problemów, to znaczy w wielu miejscach w Polsce spotykamy się jako pacjenci z tymi samymi problemami. Ale to też trzeba myślę rozważyć za każdym razem, bo takich dramatów w Polsce jest jest myślę wiele. Ale na to się przekłada również to, w jaki sposób dociążyliśmy w tej chwili, aktualnie system ochrony zdrowia. Wszyscy są po prostu bardzo zmęczeni. Pacjenci, dlatego że nie udzielono im pomocy, lekarze dlatego że czasami pracowali ponad miarę. Niestety ja apeluję od kiedy jestem, a już podejmuję właściwie co tydzień kiedy mamy mamy spotkanie na radzie ordynatorów, na radzie kierowników, oto aby z uwagą podchodzić do informacji, którą kierujemy przede wszystkim do rodzin. Znaczy ja nie mam wpływu na to, żeby ludzi uczyć dobrego wychowania i dobrych manier. Od tego się powinno zacząć. Prawda od komunikowania rodzinom, które są często w dramatycznych sytuacjach, kiedy pacjent trafia na SOR, często jest nieprzytomny i rodzina chce uzyskać informacje i my tej informacji nie możemy jako rodzina uzyskać, no to prawda, pojawia się frustracja. Ja sam, ponieważ mój telefon pojawia się tam gdzieś w internecie w związku z tym często odpowiadam smsami. Sam indywidualnie prosiłem już kilka razy kierowników, o to aby informacje rodzinom udzielano, nawet wypisywano pacjenta, który przebywał u nas na naszym oddziale, czy żebym zlecał dodatkowe badanie. Tak się dzieje Nie za każdym razem jestem w stanie w ciągu tego miesiąca zainterweniować, ale faktycznie to jest problem. Tylko prosze pamiętać, że dzisiaj nie jest to często zła wola, bo każdy z nas jest człowiekiem. Oczekujemy tego , żeby lekarze byli też profesjonalistami, ale nie chcąc ich tłumaczyć, ale dzisiaj widzę, jak wygląda sytuacja na SORze. Ona jest trochę soczewką tego w jakich czasach żyjemy. Ci ludzie pracują ponad miarę i nie ma ich kim zastąpić, bo ja bardzo bym chciał, żeby lekarze pracowali krócej i pracowali w systemie dyżuru 24 godzinnego. Wyobraźmy sobie, że ten pacjent trafi w 23 czy 22 godzinie dyżuru, po dyżurze, na którym było 40 pacjentów w tym momencie przyjętych na SOR, każdy wymagał jakiejś interwencji, a ten lekarz jest tam w jednego albo dwóch muszą to wszystko zabezpieczyć, nie śpiąc. Nie chcę usprawiedliwiać podaję tylko przykład – mówił Tomasz Kopiec, dodając, że lekarze są poddawani ciągłej presji. Podkreślał, że broni swoich pracowników, bo widzi jak wygląda dziś praca w szpitalu.
Tłumaczył, że w ramach nowelizacji „Ustawy o jakości w ochronie zdrowia” wzmocniona będzie rola osoby, odpowiedzialnej za relacja z pacjentami, którzy właśnie do niej kierować mogą wnioski i skargi.
– Tylko ja choć chciałbym bardzo upomnieć pana doktora, to proszę pamiętać, że jeśli dzisiaj dwóch moich doktorów chirurgów złoży mi wypowiedzenia, bo nie spodoba im się formuła, w której, oczywiście mówię w cudzysłowie chirurgów, ponieważ odnoszę się do tego przykładu, ale oczywiście jest to jest jakby oderwane od rzeczywistości, do moich współpracujących ze szpitalem lekarzy, bo pracują w różnej formule, to mogę się liczyć z tym, że jutro nie będzie miał kto leczyć. Jesteśmy zakładnikami trochę tej trudnej sytuacji, w której się znaleźliśmy i tej, która powoduje, że, a daliśmy proszę pamiętać, ja się odniosę na chwilę do tego, daliśmy ogłoszenia. Jestem na takiej grupie, na której jest zgłoszonych 20 000 lekarzy. Daliśmy ogłoszenia dotyczące tego, żeby zatrudnić lekarzy anestezjologów, lekarzy do oddziału covidowego i nie pojawiło się nawet pytanie dotyczące stawki, po której której mogliby do nas przyjść. Ani jedno pytanie, ogłoszenie wisi od tygodnia. Nikt nie chce przyjść do nas do pracy. Więc, to nie jest, znaczy z jednej strony chciałby , rozwiązać ten problem, dać świeżą krew do oddziałów, wspomóc trochę lekarzy, z drugiej strony na obecną sytuację, jako kierownik szpitala mogę powiedzieć, nie mam takich zgłoszeń. Nie mam chętnych, którzy są w stanie przyjść. Ubolewam nad tym. Również dlatego, kiedy chciałem zatrudnić, podjąć współpracę z jednym z lekarzy, który pracuje w sąsiednim szpitalu – anestezjolog, on mi powiedział: u państwa trzeba pracować, więc nie za tą samą stawkę, którą ma w tamtym szpitalu, to się nie kalkuluje. ja tutaj po prostu muszę pracować – tłumaczył Tomasz Kopiec.
Marzena Dębniak, starosta ostrowiecki, zapytała natomiast, czego oczekuje od niej radny. Nie zna bowiem sytuacji, nie wie czy rodzina pacjenta wystosowała skargę. Sposób wystąpienia radnego nazwała widowiskowym. Dodała że podpisuje się pod słowami dyrektora o aktualniej sytuacji na rynku pracy.
Czy pacjenci ostrowieckiego szpitala mogą czuć się zatem bezpieczni?