– Kadrówka to marsz trasą, którą przemierzyła Pierwsza Kompania Kadrowa Strzelców Józefa Piłsudskiego w 1914 roku. Tak się stało, że ta historyczna trasa wiodąca z krakowskich Oleandrów do Kielc jest przemierzana co roku, w tym samym terminie. Jest to kontynuacja marszu, który przed wojną był kiedyś trzydniową imprezą sportowo-obronną. Przed wojną zorganizowano kilkanaście marszów, które połączone były z zawodami strzeleckimi, konkurencjami rozgrywanymi „na czas”. Wszystko po to, aby uczcić pamięć o tych blisko 150 żołnierzach, którzy wyselekcjonowani zostali do tego pierwszego rajdu na ziemie zaboru rosyjskiego. W podkrakowskich Michałowicach przekroczyli kordon graniczny. Z zaboru austriackiego przeszli do zaboru rosyjskiego. I tak zaczął się ich szlak bojowy na froncie I Wojny Światowej. Środowiska niepodległościowe wskrzesiły ten marsz w latach 80-tych. W tym roku zakończył się 43 marsz po wojnie – tłumaczy Dariusz Kaszuba, ostrowiecki historyk, radny Rady Miasta Ostrowca Świętokrzyskiego.
Dodaje, że dziś marsze odbywają się w zupełnie innej strukturze. Zdarzały się przypadki, że milicja i służby bezpieczeństwa porywały uczestników marszów. Wiele lat komendantem marszu był komendant Związku Strzeleckiego – Jan Józef Kasprzyk, obecnie szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Aktualnie komendantem marszu jest Dionizy Krawczyński ze Stowarzyszenia Jodła w Kielcach.
Dariusz Kaszuba podkreśla, że charakter przedwojenny marszu jest wciąż pielęgnowana nie tylko przez organizację zawodów strzeleckich, ale również dzięki przemarszom drużynowym, z których każda otrzymuje mapę trasy do pokonania. Odcinki są różne i liczą od 20 do 30 km dziennie. Bagaże, a także namioty przewożone są zaś samochodami transportowymi wojska. Trasa do łatwych nie należy. Wiedzie bowiem polnymi lub leśnymi drogami. Uczestnicy Marszu mają jednak zapewnioną opiekę medyczną.
– Marsz trwa siedem dni. Trasa jest ta sama, ale oczywiście nie wolno poruszać się wzdłuż drogi ekspresowej ze względu na kwestie bezpieczeństwa. Zachowano kilka elementów tradycyjnych, związanych z przedwojennym charakterem marszu. Są zawody strzeleckie z wiatrówek w Słomnikach, jest zdobywanie odznaki za trzy kolejne przejścia. Moja ma numer 253, a w tym roku padły już nadania do 1200 bodajże. Tych odznak w kraju już troszeczkę jest. Za 10 przejść można otrzymać kolejne wyróżnienie w postaci pamiątkowego medalu, a za 25 lat jest szabla z imienną dedykacją, którą otrzymałem w tym roku – wyjaśnia Dariusz Kaszuba.
Dodaje, że jego przygoda z Kadrówką, podobnie jak ministra Jana Józefa Kasprzyka rozpoczęła się 30 lat temu, w roku 1993. Przyznaje, że nie mógł uczestniczyć we wszystkich marszach z racji chociażby kontuzji.
– Przez te 30 lat, kiedy byłem pierwszy raz na Kadrówce, uczestniczyłem w marszu 28 razy, z czego 25 razy to były pełne uczestnictwa, 3 na niepełnej trasie. W tym roku otrzymałem tę najważniejszą pamiątkę z marszu imienną szablę i prezydencki Medal 100-lecia Odzyskania Niepodległości – mówi Dariusz Kaszuba.
Podczas marszu, który nazywany jest często patriotyczną pielgrzymką nie brakuje akcentów nawiązujących do historii Polski. W tym roku uczestnicy marszu odwiedzili dworek w Goszycach, goszczono ich w Michałowicach, odsłaniali pamiątkową tablicę w Szewcach, byli na grobie gospodarzy w Szewcach, którzy w czasach komunistycznych przyjmowali uczestników Kadrówki, czy na grobie powstańców styczniowych.
– Każde miasteczko, czy każda z wsi, przez które przechodzimy stara się nas ugościć. W tym roku Kadrówka upłynęła nam pod znakiem deszczu. Mundury praktycznie nie schły. Od 5 sierpnia, praktycznie do samego końca – padało z mniejszymi lub większymi przerwami. Pogodę wynagrodził nam biwak w Chojnach nad Nidą. Tam ku naszemu zaskoczeniu nie padało – mówi historyk.
Tłumaczy, że co roku liczba uczestników jest stała. Kadrówka liczy ok. 300-350 uczestników. Są też młode osoby, które niosą przesłanie Kadrówki dalej. A jej przesłaniem jest to, że: „bez 6 sierpnia nie byłoby 11 listopada”. Nie brakuje gości z zagranicy.
– Kadrówka, to różny ciężar gatunkowy wieku ludzkiego. W tym roku najmłodsza była Nikola z Krakowa, córka małżeństwa Strzeleckiego. Dziewczynka ma 5 lat i trasę przeszła ze swoim tatą. Najstarszy był z kolei pan Jan z Kopalni „Wujek”, który ma 84 lata. Co roku przyjeżdża też grupa uczestników z Chojnic, która w tym roku wspomagana była przez dwóch czworonogów – tłumaczy Dariusz Kaszuba, który zapewnia że jeśli pozwoli na to zdrowie i okoliczności z Kadrówką wyruszy również za rok.