Ponad godzinę trwał, zorganizowany w ramach Kunowskich Zaduszek Muzycznych koncert Andrzeja Sikorowskiego, jego córki Mai i zespołu, złożonego z wybitnych artystów polskiej sceny muzycznej: Gertrudy Szymańskiej (instrumenty perkusyjne), Jacka Królika (gitara akustyczna) i Tomasza Kupca (kontrabas).
– Kunowskie Zaduszki muzyczne to już nasza lokalna tradycja. W przeszłości gościliśmy zespół „Golden Life”, zespół „Ornette”, Wojciecha Waglewskiego, Adama Struga, czy Włodka Pawlika. Zresztą gwiazdy nas chyba lubią, bo na Dniach Kunowa wystąpiła kiedyś „Kobranocka” – jedna z legend polskiej sceny muzycznej. Zaduszki od samego początku cieszą sporym zainteresowaniem ze strony naszych mieszkańców, ale nie tylko z naszego zaproszenia korzystają także mieszkańcy ościennych gmin, czy powiatów – mówi Lech Łodej, burmistrz miasta i gminy w Kunowie.
A muzyczne świętowanie zaczęło się czternaście lat temu, kiedy to Urszula i Mirosław Radomscy, Paweł Cieślik i Wojciech Socha postanowili zorganizować koncert, na którym swoje umiejętności, zaprezentowaliby lokalni muzycy.
– Pamiętam, gdy Paweł Cieślik przyszedł do nas do domu i zaczęliśmy rozmawiać o muzykach kunowskich. O tym, że muzycy kunowscy to nie tylko folklor, to nie tylko orkiestra, czy muzycy grający na weselach, ale także, że każdy z muzyków z tego regionu uprawia inne gatunki i style muzyczne – wspomina Mirosław Radomski, prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kunowskiej, współorganizator wydarzenia.
Dodaje, że Kunowskie Zaduszkami Muzycznymi celują w wyższą kulturę muzyczną
– To jest już nasza tradycja, to jest spełnienie oczekiwań mieszkańców. Cieszę się, że jako gmina możemy wspierać tego typu wydarzenia kulturalne, podnosząc poprzeczkę coraz wyżej. Zapraszani przez nas muzycy, to nie są przypadkowe osoby, tylko artyści na najwyższym poziomie. Koncerty, organizowane w ramach zaduszek to odskocznia, która pozwala na złapanie oddechu po całym tygodniu pracy. Stare powiedzenie mówi bowiem, że „muzyka łagodzi obyczaje”, a tego nam na pewno teraz, w tych trudnych czasach potrzeba – podkreśla Lech Łodej.
Tłumaczy, że wybór Andrzeja Sikorowskiego z Zespołem, jako gwiazdy tegorocznych Zaduszek był jego pomysłem. Nie ma bowiem osób które nie kojarzyłyby utworów muzyka z Krakowa, związanego z grupą „Pod Budą”.
Andrzej Sikorowski po raz pierwszy gościł w Kunowie.
– Pierwszy raz gościmy w Kunowie, choć już w tylu miejscach byliśmy, że nigdy nie umiem stwierdzić tego na sto procent. Występowaliśmy w okolicznych miejscowościach, teraz przyszła pora na Kunów. Nie miałem jeszcze czasu na zwiedzanie, ponieważ przyjechaliśmy niedawno w bardzo brzydkiej pogodzie, być może uda się to kolejnym razem. Poznałem pana burmistrza, który jest zresztą fanem muzyki, bo sam grywa, więc zna się na rzeczy – mówił tuż przed koncertem Andrzej Sikorowski.
Kunowska publiczność mogła posłuchać najbardziej znanych utworów artysty, jak: „Ale to już było”, Bardzo smutna piosenka retro”, „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa”, czy „Na całość”, choć pojawiły się także utwory, które d 2012 roku wykonuje z córką Mają.
– Dokonuje zawsze wyboru kilkunastu piosenek, ponieważ tych piosenek dużo napisałem. Będę się starała zagrać takie utwory, które ludzie pamiętają., albo znają. Będą nowsze kawałki. Maja zaśpiewa po grecku, więc będzie taki „egzotyczny” akcent tego naszego śpiewania. Ona śpiewa w języku swojej mamy. Mam nadzieję, że wszyscy coś dla siebie znajdą – tłumaczył Andrzej Sikorowski.
Podkreślał, że muzykowanie z córką jest dla niego wielką przyjemnością, ale i kontynuacją jego pasji.
– Przyjemnie śpiewa się z córką, Daje to świadomość, że ktoś jest kontynuatorem tego, co robię. Mam świadomość, że spędziłem na estradzie tak wiele lat, więc wcześniej czy później będę się musiał z tą estradą się pożegnać. Maja będzie tego przedłużeniem – podsumowuje muzyk.
Galeria fot. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info