Mikołaj nie zapomniał o dzieciach z gminy Ćmielów. W tym roku w gminie z porcelanowym miastem gościł aż dwa dni. Wczoraj (niedziela, 4 grudnia) na sali gimnastycznej Publicznej Szkoły Podstawowej nr 1 w Ćmielowie bawiły się całe rodziny.
– Wczoraj (sobota przyp. red.) Mikołaj objeżdżał gminę Ćmielów. Odwiedzał wszystkich mieszkańców, zapraszając tych najmłodszych na dzisiejsze wydarzenie. Wielką tajemnicą pozostawało czym przyjedzie. Tym razem był to nowo zakupiony samochód strażacki dla OSP z Ćmielowa, którym druhowie dzielnie wozili gościa z Laponii. Zastanawia się czym za rok przyjedzie do dzieci z gminy Ćmielów, a może tym razem przyleci. Poprosiłam o pomoc dzieci z naszych szkół i przedszkola, żeby namalowały lub napisały list do Mikołaja, w którym zasugerują mu środek transportu, którym mógłby odwiedzić je za rok. Takie listy i prace będę zbierać do końca grudnia. Można je zostawić w szkole lub w sekretariacie Urzędu Miasta i Gminy w Ćmielowie. Mnie się już pomysły wyczerpały. Potrzebuję pomocy najmłodszych, bo to one najlepiej znają Mikołaja – mówi Joanna Suska, burmistrz Ćmielowa.
Dodaje, że jest pozytywnie zaskoczona olbrzymim odzewem całych rodzin które przyjęły zaproszenie na Gminne Mikołajki.
– Frekwencja jest olbrzymia. Cieszę się, że jest takie zainteresowanie wydarzeniem. Święta tuż tuż. Ta wspólna zabawa wprowadza nas w właśnie w klimat zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. Myślę, że podczas dzisiejszej zabawy każdy może znaleźć coś dla siebie. Usłyszałam dziś wiele razy pytanie jakie mam życzenie w związku z Mikołajkami. Dziś mam tylko jedno pragnienie, żeby już był węgiel w gminie Ćmielów. To może takie zwyczajne, ale bardzo ważne życzenie. Priorytety się zmieniają, bo i sytuacja się zmienia Wiem, że gdy będzie węgiel, pojawi się uśmiech również na twarzach tych starszych mieszkańców – mówi Joanna Suska.
Wspomina, że jako dziecko zawsze czekała na Świętego Mikołaja.
– Pamiętam przede wszystkim prezenty, bo to dla mnie, jako małej dziewczynki było najważniejsze. Zawsze sobie wyobrażałam, co mogę dostać. Dopiero potem dowiedziałam się, że trzeba do Mikołaja napisać list i wtedy przynosi ten wymarzony prezent. Polecam wszystkim dzieciom, aby pisały listy do Mikołaja. Takim najbardziej wymarzonym prezentem jaki dostałam był drewniany do dla lalek – wyjaśnia burmistrz Ćmielowa.
Niedzielne wydarzenie prowadziła grupa eventowa, ale organizacja dwudniowych Mikołajek, to efekt współpracy wielu podmiotów: szkół, domu kultury, pracowników ośrodka pomocy społecznej, czy urzędu. Dzięki temu na dzieci czekało mnóstwo atrakcji: wata cukrowa, popcorn, zimowe malowanie, malowanie gipsy, zimowe mydełka, malowanie piaskiem, zimowa zumba, czy dmuchana zjeżdżalnia.
– Mikołaj nie zapomina o gminie Ćmielów. Co roku ją odwiedza. W tym roku chcieliśmy nieco inaczej obdarować nasze dzieci. Postawiliśmy na wspólną integrację. Chcieliśmy poprawić ich relacje z rówieśnikami. Ten prezent Mikołajkowy to takie spotkanie międzypokoleniowe, bawią się bowiem dzieci w różnym wieku – tłumaczy Joanna Borkowska, dyrektor OPS-u w Ćmielowie.
Wioletta Rogala-Mazur, dyrektor Domu Kultury imienia Witolda Gombrowicza w Ćmielowie podkreśla, że dzieci z niecierpliwością czekały na przyjazd Mikołaja. Podczas jego sobotniego objazdu po gminie, wręczały mu rysunki, padło również wiele ciepłych słów.
Z Gminnych Mikołajek cieszy się Kinga.
– Bardzo mi się tutaj podoba. Robiłam już mydełka i malowałam piaskiem, a teraz czekam na Świętego Mikołaja – mówiła Kinga.
Dyrektor ćmielowskiego domu kultury wspomina z kolei, że w dzieciństwie bała się Mikołaja.
– Pamiętam, że pewnego razu przyniósł mi taką kaczkę z plastiku. Do dziś czuję ten zapach. Kaczka była bardzo ładna, ale gdy go zobaczyłam Mikołaja, zaczęłam płakać. Czekałam, żeby wyszedł. Miałam wtedy może z pięć lat. Po latach dowiedziała się, że za Mikołaja, przebrał się wtedy mój wujek, który mieszkał piętro niżej. Potem było już inaczej. Gdy odkryliśmy z bratem, że to rodzice podkładają nam prezenty pod poduszkę, przed 6 grudnia poszukiwaliśmy wszystkie szafy. Rodzice prezenty chowali do najwyższej szafki w pokoju gościnnym. W pewnym momencie, od tego naszego ciągłego zaglądania, chciała spaść, to było niebezpieczne – wyjaśnia Wioletta Rogala-Mazur.
Nieco inne wspomnienia ma Joanna Borkowska.
– Moja mama wpadała na troszeczkę inne pomysły. Podrzucała nam prezenty z 5 na 6 grudnia pod poduszkę. Pewnego razu obudziłam się z gumiaczkami, o których marzyłam, pod poduszką. Były żółte, a pod spodem miały takie odciski pięciu palców i stopy. Też pachniały plastikiem. To były trudne czasy – podsumowuje Joanna Borkowska.