Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich proklamowany został w 1995 roku, na 28. Sesji Konferencji Generalnej UNESCO. Historycznie, idea święta książki ma swój początek w Katalonii i sięga roku 1930. Data obchodów związana jest z rocznicą urodzin lub śmierci kilku wielkich pisarzy: Williama Szekspira, Miguela de Cervantesa, Maurice’a Druona i Vladimira Nabokova. Zgodnie z polską ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych, przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Innymi słowy to dziedzina chroniąca więź twórcy z utworem: książką, filmem, stroną internetową płytą, czy rzeźbą. Wchodząc do czyjegoś mieszkania nie wyniesiemy mebli, nie ważne jak bardzo by się nam podobały. Podobnie z cudzą myślą intelektualną. Ona również podlega ochronie. O braku poszanowania praw autorskich przekonała się Monika Bryła-Mazurkiewicz, ostrowczanka, prezes Centrum Krajoznawczo-Historycznego imienia profesora Mieczysława Radwana w Ostrowcu Świętokrzyskim, historyk i regionalista.
– Jestem osobą piszącą publikującą, ale też osobą, która przeszła proces o naruszenie praw autorskich, który zakończył się na szczęście dla mnie pozytywnie. Wygrałam proces karny i jestem również już po zakończeniu procesu cywilnego – mówi Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Dodaje, że w jej przypadku naruszenie praw autorskich polegało na kradzieży całej książki (8 rozdziałów wraz ze wstępem i zakończeniem). Dodatkowo została ona zniekształcona poprzez zmianę tytułu i dodanie materiałów ikonograficznych, tabeli, indeksów, recenzji, które nie miały nic wspólnego z treścią książki.
– To była walka prawdę, o pracę i szacunek dla pracy, ale również o prawo. Była bardzo trudna z uwagi przede wszystkim na tę drugą stronę. Pierwszym krokiem było oczywiście przedsądowe wezwanie do zaniechania naruszania praw autorskich, które zostało absolutnie zlekceważone, wręcz byłam straszona. Nie było innej możliwości, jak tylko złożenie zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. To bardzo ciężka droga i bardzo trudna. Dlatego, że żyjemy niestety w kraju, w którym ciągle jeszcze prawa autorskie są nieszanowane, nierespektowane i do tych spraw podchodzi się z dużym lekceważeniem, aczkolwiek mamy bardzo dobre przepisy, które chronią twórców – wyjaśnia Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Ubolewa jednak, że z drugiej strony, respektowanie tego prawa, egzekwowanie go, jest bardzo trudną i ciężką drogą. Na szczęście jest coraz więcej procesów o naruszenie praw autorskich. Coraz częściej autorzy: osoby piszące, fotografujące, tworzące filmy, strony internetowe, muzykę, zaczynają walczyć o swoją pracę.
– To praca ciężka, wyczerpująca praca, w którą wkłada się często całego siebie. W przypadku książek są to myśli twórcze, które są po prostu kradzione. W moim przypadku plagiatorem okazał się polityk, bardzo wpływowy, który wykorzystywał swoją pozycję do różnego typu złośliwości. Daje to bardzo wiele do myślenia – podkreśla Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Zaznacza, że często, gdy dochodzi do tego typu przestępstwa wie o nim bardzo wiele osób. Tak było i w jej przypadku.
– W moim przypadku to nie była rzecz tajemna, że ja taką książkę piszę. Wiedziało o tym lokalne otoczenie i była „całkowita zmowa milczenia”. Miałam duże problemy, żeby uzyskać książkę, która była efektem działalności, którą mogę już nazwać przestępczą. Nietypowe było też zachowanie świadków, którzy mijali się z prawdą i, mieli amnezję, opowiadali, że cierpią na problemy z pamięcią z powodu przejścia koronawirusa. Pomimo że były dowody rzeczowe. Miałam udokumentowany cały proces twórczy. Miałem złożone bruliony, korespondencję mailową, poświadczenie, że zbierałam materiały, zabezpieczone komputery, aparaty fotograficzne – dodaje Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Dodaje, że cieszy się, że prawda wygrała natomiast jest jej przykro, że środowisko nie poczyniło głębszych refleksji.
– W normalnym, cywilizowanym świecie tego typu przestępstwa są bardzo piętnowane. Osoby, które się takiego przestępstwa dopuszczą muszą liczyć się z ostracyzmem towarzyskim, natomiast w Ostrowcu Św. i jego okolicach, osoba, która dokonała plagiatu w dalszym ciągu funkcjonuje w sferze publicznej, kandydowała do Sejmiku, ubiega się o środki na Stowarzyszenie, dostaje takie środki. Interweniowałam w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Świętokrzyskiego, który współfinansował to wydawnictwo. Urząd nie poczynił refleksji i z tego co wiem nie podjął żadnych działań – mówi Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Dodaje, że osoba, która dokonała plagiatu jej książki otrzymała karę finansową. Zarówno w procesie karnym jak i cywilnym (proces cywilny zakończył się ugodą), do tego musi opublikować przeprosiny i wycofać książki z bibliotek.
– Niestety tylko z bibliotek. Mówię niestety, ponieważ książka była wydana w nakładzie 500 egzemplarzy. Tak naprawdę możemy wycofać z bibliotek około 20-20 egzemplarzy. Pozostałe znajdują się w rękach prywatnych. W dalszym ciągu książka ta krążyć będzie w przestrzeni publicznej. Pomimo wygranego procesu, który trwał kilka lat, książka mogła być cytowana, ktoś może się na nią powołać, czy może korzystać z niej poza granicami Polski. Wiele osób może być nawet nieświadomych jaką książkę posiada – podkreśla.
Zauważa, że wciąż zbyt mało mówi się na temat prawa autorskiego i praw pokrewnych.
– Mówi się bardzo mało. Mało tego, te osoby, które o tym mówią, tak jak to było w moim przypadku, często biorą w tym udział. Jedną z takich osób jest pani pracująca w jednej z bibliotek w Ostrowcu Św., która bardzo często wypowiada się na temat czytelnictwa. Na sali rozpraw dowiedziałam się, że wzięła pieniądze za opracowanie mojej książki, zanim ona jeszcze powstała. Druga pani, związana z kształceniem w Ostrowcu Św. robiła recenzję mojej książki, która niestety jest nie na temat. Żadna z tych pań nigdy nie powiedziała słowa przepraszam – mówi Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Podkreśla jednak, że warto walczyć, nawet jeśli wszyscy są przeciwko.
– Jeśli człowiek nie szanuje swojej pracy, to tak naprawdę nie szanuje siebie. A nie ma ważniejszej rzeczy niż szacunek do samego siebie – podsumowuje.