W czwartek, 21 maja w Chocimowie zorganizowane zostało spotkanie robocze z Anną Żak, Świętokrzyskim Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków w Kielcach. Gmina przygotowujemy się bowiem do gruntownej renowacji dworku.
Jak zapewnia Lech Łodej, burmistrz miasta i gminy Kunów, w tym roku gmina chce przeznaczyć na ten cel ponad 200 tysięcy złotych. A Dwór Ośniałowskich wart jest zachodu. Każdy, kto choć raz odwiedził przylegający do dworku zabytkowy park podworski wie, że czas się tam zatrzymał.
To jeden z nielicznych obiektów w naszym regionie, związanych z takimi nazwiskami jak: Popiel, Gombrowicz, Ośniałowski, czy Jasieński. Piętrowy budynek o powierzchni 600 metrów kwadratowych, znajduje się na działce stanowiącej zabytkowy zespół dworsko-parkowy o powierzchni 2,32 ha. Park ma kształt medalionu, na jego terenie rośnie 55 drzew parkowych oraz 53 alejowe. Wśród nich piękne lipy oraz dwupniowy wiąz syberyjski. Tuż obok dworku stoi figura Matki Boskiej z 1890 roku.
„Wystarczy się przez okno wychylić/ aby się upić wiosną/ dalą złoto-niebieską w tej chwili/ by w szumy lip wrosnąć. W oczach bzów liliowe pióropusze/trawa cała szmaragdowym tuszem zalana,muzyka pszczół w drzewach/ trznadlów, zięb i sikorek, dzwoni, brzęczy, śpiewa” – pisał w wierszu Marian Ośniałowski, przez mieszkańców Chocimowa nazywany po prostu Rysiem.
I choć od tego czasu minęło ponad pół wieku wydaje się, jakby nic się nie zmieniło.
– My po to tu jesteśmy, żeby kultywować tę tradycję, która tutaj była jest i będzie. Przez te wszystkie lata udało się nam odtworzyć wiele obrzędów, zwyczajów, organizujemy także Festiwal rękodzieła artystycznego. Jestem wtedy dumna, że słowa Jana Pawła II, które stały się także mottem naszego Stowarzyszenia, zesłała nam chyba Opatrzność – „Twórzcie kulturę wsi, w której obok nowych wymiarów jakie niosą czasy, pozostanie jak u dobrego gospodarza – miejsce na rzeczy dawne, uświęcone tradycją potwierdzone przez prawdę wieków.” – wspomina Barbara Domagała, prezes Stowarzyszenia Rozwoju Wsi Chocimów. To właśnie z inicjatywy Stowarzyszenia w 2009 roku powstało Chocimowskie Centrum „Pod lipami”.
W zbudowanym w 1868 roku dworku zachował się m.in oryginalny kominek, a także oryginalne drzwi. Najstarsi mieszkańcy pamiętają czasy jego świetności, gdy znajdował się w posiadaniu rodziny Ośniałowskich. Jak przeczytać można we wspomnieniach, zebranych przez Krzysztofa Tomaszewskiego:„ Dom chocimowski, zbudowany przez Antoniego Popiela, od którego dziadek Mieczysław kupił Chocimów, był solidny i starannie wykończony, ale umeblowany sztywno i niedbale. Ogół mebli został jeszcze po Popielach. W salonie meble z gruszkowego drzewa, malowane na mahoń. Fotografie w ramkach symetrycznie porozstawiane i od lat te same. Jedyny obraz nad kominkiem, bitwa pod Pangerolą, przedstawiający rannego Andrzeja Ośniałowskiego, dziadka Wujka, który przeszedł całą kampanię napoleońską. W jadalni portret tegoż Andrzeja w granatowo-żółtym mundurze. W dole obrazu plakietka, na której wyryto nazwy wszystkich bitew, w których brał udział. Poza tym duże drzewo genealogiczne rodziny Ośniałowskich. W innych pokojach były zupełnie nagie ściany. Nie było też żadnych dywanów i firanek. Od czasu do czasu ogrodnik przynosił z oranżerii kwitnące prymulki czy chryzantemy; stały w żardinierach i usuwano je dopiero wtedy, kiedy stawały się uschniętymi badylami. O bieliznę pościelową dbała niby panna służąca, ale nie kontrolowana robiła to niedbale. Pamiętam, jak nocując w Chocimowie w jednym z pokoi na piętrze, zaśmiewałyśmy się z Danusią, bo u podpinek na kołdry nie było ani jednego guzika. Ciocia Inusia starała się dyrygować służbą. Nie miała jednak żadnego doświadczenia i jej starania ograniczały się głównie do tego, że pilnowała wydawania produktów na obiad (…) W domu chocimowskim nie było kanalizacji i lokatorzy pierwszego piętra brali wodę do mycia z dużej balii, napełnianej przez pokojówkę. Od czasu do czasu rozległa się wielki łoskot, to Ciocia Inusia zrzucała balię ze schodów, żeby przypomnieć pokojówce, że trzeba ją napełnić.”
Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Chocimów wraz z prezesem – Barbarą Domagałą, inicjatorką wydarzenia, przy wsparciu Ksawerego Jasieńskiego, siostrzeńca poety Rysia, oraz jego rodziny sprawiło, że zmarły śmiercią samobójczą w 1966 roku Marian Ośniałowski, symbolicznie powrócił do domu, z którego w 1942 roku Niemcy wysiedlili całą rodzinę i przejęli majątek. Do czasu zakończenia wojny w dworku mieścił się posterunek żandarmerii.
– Marian Ośniałowski, na którego wszyscy mówili Ryś, to taki dobry duch tego miejsca. Zapytałam kiedyś skąd się wziął ten Ryś, skoro miał na imię Marian? Podobno tak właśnie zdrabniali jego imię mieszkańcy. Wszyscy go bardzo lubili, był bardzo wrażliwy. Ludzie zapamiętali go jak chodził lasami, polami, ścieżkami i pisał cudowne wiersze. On bardzo pokochał to miejsce, z którego później wygnali go okupanci. Udało się nam nawiązać kontakt z rodziną Ośniałowskich. Chciałam zrobić wszystko, aby pamięć o Rysiu nie zaginęła. W marcu 2007 roku napisałam do Ksawerego Jasieńskiego. Odpisał bardzo szybko. To było dla mnie bardzo wzruszające, bo napisał wówczas, że siedzi nad pamiątkami Rysia i zrobi wszystko, aby pamięć o nim nie zaginęła. Udało się nam zebrać środki na tablicę pamiątkową. 1 września 2007 roku park znowu zapełnił się ludźmi. Dowiedziałam się, że rodzina i potomkowie Ośniałowskich, rozsiani po całej Polsce, po raz pierwszy mogli się spotkać – wspomina ze wzruszeniem Barbara Domagała.
I tak do dworku, dzięki życzliwości krewnych Mariana Ośniałowskiego, trafiła oryginalna maszyna, na której w Paryżu pisał swoje wiersze i listy poeta, rękopisy, a także fotografie i pamiątki rodzinne. Mieszkańcy opowiadają także o duchu, który nawiedza dwór. Po tym, jak utworzona została w nim szkoła, nauczyciele słyszeli trzaskanie drzwi, skrzypienie podłóg, a także płacz dziecka, który starsi mieszkańcy wiążą z tragiczną śmiercią jednego z potomków rodziny Ośniałowskich.
Jednak za czasów świetności chocimowskiego dworku o duchach nie było mowy.
„ Prawdziwe życie towarzyskie zaczynało się dopiero wieczorem. Zawsze pełno było i gości przyjezdnych.W lecie były koleżanki Rózi z Rabki. Ryś mało się udzielał. Zamyślony, zawsze trochę nieobecny, robił wrażenie zatopionego w jakimś własnym świecie, dalekim od rzeczywistości. Sam wygląd jakoś go wyróżniał. Duże szaro-zielone oczy. Włosy jasne, jakby trochę srebrnawe i smutny wyraz twarzy. Ciocia, zajęta niby rozmową, nie spuszczała z niego wzroku. Zrobiłaby wszystko, żeby mu dogodzić” – pisze w zebranych przez siebie wspomnieniach, Krzysztof Tomaszewski.
– Te eksponaty, które otrzymaliśmy są unikatowe. Dzięki nowemu projektowi, w którym uczestniczymy chciałbym, żeby ta Gminna Izba Regionalna imienia Mariana Ośniałowskiego była otwarta dla mieszkańców. Chciałabym, żeby udało się skatalogować te rzeczy, które mamy. W dworku tuż po wojnie znajdowała się też ochronka dla dzieci. Przebywało tutaj około 50 dzieci. W 1945 roku przez Chocimów przeszła olbrzymia wichura, która powyrywała część lip. Tuż obok dworku znajdował się też budynek gospodarczy, a w nim stadnina i stolarnia – wylicza Barbara Domagała. Przyznaje, że pokochała to miejsce. Choć kilka lat temu bała się, że dworek zostanie sprzedany w prywatne ręce. Na szczęście tak się nie stało.
– Chciałabym, żeby do tego domku wróciło życie. Cieszę się, gdy organizujemy tu wydarzenia, patrzę wtedy jak piękne przyjaźnie się zawiązują. Dzieją się wtedy niesamowite rzeczy. Mam nadzieję, że uda się nam stworzyć tu miejsce, które przyciągnie mieszkańców, miłośników poezji i strudzonych wędrowców, którzy tak jak kiedyś Marian Ośniałowski zechcą złapać chwilę oddechu pod szumiącymi lipami – podsumowuje Barbara Domagała.
„Będziemy chodzić alejami,
Przedwiośnie zaśpiewa piosenki,
sikorkami, trznadlami, ziębami
w żółtym słońcu, w powietrzu miękkim,
Będziemy żyli…”
(Przedwiośnie – M. Ośniałowski)
Galeria foto: Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info
.