Panel „Biznes w trakcie pandemii” zgromadził osoby zarządzające firmami z branż: energetycznej, motoryzacyjnej, specjalistów związanych z sektorem nowoczesnych usług biznesowych, medycznym i samorządowym. Gościem panelu był również Jerzy Woźniak, wiceprezydent Katowic. Rozmawiano przede wszystkim o tym, w jaki sposób różne podmioty gospodarcze, samorządowe czy związane z szeroko pojęta branżą medyczną poradziły sobie w dobie pandemii koronawirusa.
– Doświadczenie z czasów pandemii było nam potrzebne do rozwoju, zwiększenia możliwości przepustowości. Śląsk nie będzie już musiał wozić badanego materiału biologicznego po całej Polsce. Jesteśmy w stanie wykonać do 6 tysięcy testów na koronawirusa na dobę – mówiła Anna Bednarska-Czerwińska, wiceprezes Gyncentrum.
Podkreśliła, że dzięki doświadczeniu pozyskanemu w ciągu ostatnich kilku miesięcy, udało się udoskonalić działanie laboratoriów. – Aby było możliwe wydanie wyników w jak najkrótszym czasie, potrzebne jest wdrożenie odpowiednich procedur zarządczych, informatyzacja, automatyzacja procesów. I to, co uważam za szczególnie ważne – diagnosta musi być dostępny na miejscu 24 godziny na dobę, oczywiście w systemie zmianowym – stwierdziła Bednarska-Czerwińska.
Tylko taki specjalista jest w stanie zadecydować, że określony wynik może zostać wydany. Wynik musi być, bowiem jasny: dodatni, ujemny czy nierozstrzygający. Z tym ostatnim mamy do czynienia, gdy pacjent już zdrowieje albo właśnie zaczyna chorować. Kiedy nie jest to jasne, badanie powtarza się po 48 godzinach.
– Nie możemy myśleć kategoriami, że epidemia spowodowała rozwinięcie się firmy. Nasze laboratorium istnieje 10 lat i specjalizuje się w diagnostyce genetycznej. Dostosowaliśmy się do sytuacji – mówiła Bednarska-Czerwińska. – W tej chwili, poprzez otworzenie mobilnych punktów w Katowicach, Sosnowcu, Bielsku, Częstochowie, możemy pobierać materiał od pacjentów na miejscu. Mamy też swoje wymazobusy i możemy sami podjeżdżać do pacjentów na kwarantannie i pobierać próbki – uzupełniła.
O swoich doświadczeniach mówili też przedstawiciele innych branż. Andrzej Kopak, dyrektor generalny Opel Manufacturing Poland opowiadał, jak fabryki samochodów Opla zostały zamknięte na trzy miesiące i za wszelką cenę starano się zachować wszystkie miejsca pracy, nawet wśród ludzi, którzy jeszcze przed pandemią mieli odejść z pracy.
Z kolei Robert Perkowski, wiceprezes PGNiG, spółki zajmującej się m.in. wydobyciem i sprzedażą gazu stwierdził, że jego firma wyszła obronna ręką z koronakryzysu. – W swojej działalności nie zauważyliśmy spadku sprzedaży, co nie znaczy, że się tego nie baliśmy. I że nie stanęliśmy tak jak inni przed dylematem, jak zachować produkcję, bo wiedzieliśmy, że musimy zapewnić bezpieczeństwo energetyczne Polakom – mówił Perkowski.
Podkreślił jednocześnie, że koronawirus wyjątkowo delikatnie obszedł się z firmą, którą zarządza. – Nie było jakiejś szczególnej fali zachorowań ani w naszej firmie, ani w spółkach córkach – powiedział.
O firmach z sektora usług biznesowych (m.in. centra usług wspólnych, ośrodki outsourcingu procesów biznesowych, outsourcingu IT) mówił Paweł Panczyj, dyrektor zarządzający ABSL (Związek Liderów Sektora Usług Biznesowych). Wiele z nich odczuło ogromne zapotrzebowanie na specjalistów i w dobie pandemii zatrudniało po 100 osób miesięcznie.
Inne nie radziły sobie tak dobrze, zwłaszcza te związane z outsourcingiem usług księgowych z branży automotive czy AGD. Dochodziło do zwolnień. Panczyj podkreślił jednak, że w ogólnym rozrachunku 52 proc. firm utrzymało zatrudnienie i nadal zatrudnia. – W Polsce 88 proc. firm z naszego obszaru miało w swoim DNA prace zdalną. W związku z tym średni czas przerzucenia działalności całej firmy online wyniósł 3,2 dnia – mówił.
Źródło informacji: Centrum Prasowe PAP