Adam Karolik wyjaśnia, że szpital ma całą listę lekarzy ze Wschodu chętnych do pracy u nas. Problemem są procedury, które bardzo się przeciągają.
– Natomiast to wszystko idzie dosyć kulawo, ale nie z naszej winy, bo nam zależy, aby tych lekarzy jak najszybciej zatrudnić. Po prostu procedury, zwłaszcza w Ministerstwie Zdrowia, ale też i w innych instytucjach, są niedotrzymywane. Według ustawy te wszystkie procedury powinny być skracane do kilku dni. W praktyce trwa to miesiące – wyjaśnia.
Po kilku miesiącach starań pierwszy lekarz z Ukrainy już w poniedziałek zagości w ostrowieckim szpitalu.
– Ta pierwsza osoba będzie takim przełomowym momentem, że teraz te zgody będą się już posypywały. Mamy w zapasie przybycie kolejnych dwóch anestezjologów, mamy również lekarzy radiologów z Ukrainy chętnych do pracy, lekarzy internistów, pulmonologów, lekarza neonatologa. Liczymy na to, że tutaj ten rynek pracy dla mnie, jako dla dyrektora szpitala będzie wielkim ułatwieniem, bo do tej pory borykaliśmy się z olbrzymimi brakami kadrowymi – wyjaśnia Adam Karolik.
Dodaje, że doktor anestezjolog znalazła zatrudnienie za pośrednictwem firmy, która pomaga w zatrudnieniu lekarzy ze Wschodu. Firma ta zajęła się też sprawami mieszkaniowymi. jednak jak zapewnia dyrektor, gdyby taki lekarz zgłosił się i potrzebował pomocy, szpital, miasto, czy powiat deklarują pomoc.
Wyjaśnia także, że są to lekarze bardzo doświadczeni, z wieloletnią praktyką, także co ważne – mówią w języku polskim. Przez pierwsze trzy miesiące muszą jednak pracować pod nadzorem lekarzy z Polski.
– To nie są młodzi lekarzy. To są lekarze, którzy mają wieloletni staż pracy. Bardzo często są to lekarze, którzy w swoich szpitalach pełnili stanowiska odpowiedzialne, stanowiska kierownicze, niejednokrotnie oddziałów szpitalnych. Także po trzymiesięcznym okresie pracy pod nadzorem, chociażby po to, żeby poznać procedury obsługi sprzętu, dokumentacji medycznej, taki lekarz uzyskuje prawo do samodzielnego wykonywania zawodu na terenie Polski – tłumaczy Adam Karolik.
Wyjaśnia, że do szpitala spłynęły i spływają oferty z Ukrainy, Białorusi, a nawet z Federacji Rosyjskiej. Wszystkie te oferty przyjmowane są na tych samych zasadach.
– Z wieloma osobami rozmawialiśmy przez łącza internetowe. Ja sam brałem udział w większości tych rozmów, jeżeli miałem czas. Sposób komunikowania się tych osób albo jest bardzo dobry, albo co najmniej poprawny. Ja nie miałem problemów z komunikowaniem się w języku polskim. Część z tych osób ma korzenie polskie, niektóre osoby mają Kartę Polaka, inni mają czysto ukraińską narodowość i pochodzenie – podsumowuje dyrektor.