Szef PiS apelował o udział w wyborach. „Potrzebujemy waszego poparcia, po raz kolejny” – podkreślił. „Trzeba iść do wyborów, nawet jeżeli się ma jakieś pretensje, to na chwilę trzeba o nich zapomnieć i iść do wyborów, bo każdy inny wybór, to w gruncie rzeczy wybór jednego człowieka, to jest wybór (szefa PO) Donalda Tuska. To jest powrót Donalda Tuska i jego praktyk” – powiedział.
„Oni mieli poziom życia Polaków – powiedzmy sobie – w takim samym poważaniu, jak Polskę wschodnią” – wskazywał, dodając, że Donald Tusk był „królem bezrobocia”.
„Zapomnijmy o tych innych rzekomych alternatywach, bo ich tak naprawdę nie ma. Jest jedna dobra alternatywa dla Polski, to jest – przy wszystkich naszych niedociągnięciach, bo my ich nie ukrywamy, i naszych słabościach – to jest Prawo i Sprawiedliwość” – mówił prezes PiS. „I jestem przekonany, że 15 października wielka część Polaków to zrozumie i zwyciężymy” – podkreślił.
Kaczyński spotkał się w sobotę z mieszkańcami Sokołowa Podlaskiego (woj. mazowieckie). Spotkanie rozpoczęło się od odśpiewania hymnu Polski.
Prezes PiS mówił na spotkaniu, że wybory 15 października będą „szczególne, bo ich stawka jest szczególna”. „Niektórzy – w tym ja – porównują je z wyborami 1989 roku i tak jest” – dodał. Kaczyński podkreślił, że 15 października obywatele podejmą decyzję „odnoszącą się w całym tego słowa znaczeniu do naszej przyszłości, do odpowiedzi na pytanie, jaka ona będzie”.
„I tu, kiedy chcemy to ocenić, najważniejsze dla tej oceny – tak mi się przynajmniej wydaje – (…) są czyny, nie słowa. Bo mówić można wszystko. Można opowiadać najróżniejsze historie, można białe nazywać czarnym i czarne białym, ale jeśli chodzi o czyny, o to, co się rzeczywiście zrobiło, to tu oszukiwać nieporównanie trudniej” – podkreślił Kaczyński.
Kaczyński wskazywał, że – gdy porównamy 8 lat rządów PiS i wcześniejsze 8 lat rządów PO-PSL – to „wydaje się, że wynik tego porównania – (…) jeśli chodzi o czyny, wyniki – jest zupełnie oczywisty”.
Prezes PiS wskazywał, że Polska jest obecnie „coraz bogatsza, coraz piękniejsza, coraz bardziej zasobna”. „My tę ogromną różnicę, przepaść między Polską lokalną a Polską wielkich miast, zasypujemy. Jeżeli nam powierzycie władzę na dalsze lata, to będziemy potrafili ją całkowicie zlikwidować. Ludzie mieszkający w Polsce lokalnej, czyli większość Polaków, będzie miała pod każdym względem takie same warunki życia, jak ci, którzy mieszkają w wielkich miastach” – zapowiedział prezes PiS.
Prezes PiS mówił również o tym, że nasza praworządność jest „dziś często deptana”. „Przez kogo? Przez sądy, przez te sądy, które są tak bronione. To one sobie po prostu bardzo często kpią z oczywistych faktów, kpią sobie właśnie z praworządności. My to zmienimy” – podkreślił. „My to zmienimy, tym razem nikt nas nie zatrzyma. Zmienimy to” – zadeklarował.
„Polska w końcu będzie taka, jak trzeba, nie biedniejsza od państw zachodniej Europy, a w czasem – daj Boże – bogatsza” – oświadczył.
Kaczyński nawiązał też w wystąpieniu do tego, że PO – jak mówił – „chwali się” dziś, że PiS przegrało proces wyborczy za podanie nieprawdziwej informacji, że za rządów PO-PSL bezrobocie w skali kraju sięgnęło 15 proc. i musi podawać precyzyjnie, że było to 14,4 proc. „Ale, jeśli to bezrobocie było w skali kraju właśnie na tym poziomie, to pamiętajcie państwo, że w 230 powiatach na 384 ono było 15-procentowe albo wyższe. Że, krótko mówiąc, w tych 15 procentach jest bardzo dużo prawdy” – stwierdził prezes PiS.
Wicepremier zaznaczył, że dostęp do pracy i stały dochód to podstawa bezpieczeństwa ekonomicznego. Podkreślał, że doszło do wzrostu stawki godzinowej oraz płacy minimalnej. „Tutaj między nimi a nami jest przepaść. Przepaść dalece przekraczająca poziom rozwoju gospodarczego w ciągu ostatnich ośmiu lat” – zaznaczył Kaczyński.
Kaczyński podkreślał również w wystąpieniu, że „rzeczą podstawową” jest w dzisiejszej Europie i świecie bezpieczeństwo militarne. Wskazywał, że za granicą Polski trwa wojna, „a na granicy coś w rodzaju wojny, tylko tzw. wojny hybrydowej”. Podkreślił również, że zagrożeniem dla nas są również przebywający na Białorusi wagnerowcy, z którymi – jak mówił – nie wiadomo, co stanie się po „prawdopodobnej, prawie właściwie już pewnej” śmierci lidera grupy Jewgienija Prigożyna.
Prezes PiS mówił, że nie należy wierzyć tym, którzy dziś deklarują, że chcą zbroić Polskę, ale kłamią. „Kłamstwo to jest fundament ich całej propagandy, to jest fundament całej ich opowieści o Polsce. Oni nieustannie kłamią i to w sposób niesłychanie bezczelny, w ciągu jednego dnia potrafią zmienić zdanie – raz to, raz to. Nie można im wierzyć, to jest sprawa wiarygodności – w polityce, w demokracji, podstawowa. Bo tam, gdzie się kłamie, gdzie się okłamuje wyborców, gdzie się mówi co innego, a potem co innego się robi, tam tak naprawdę demokracji nie ma” – powiedział.
Kaczyński mówił również o stosunku przeciwników politycznych PiS do Rosji. Przypomniał w tym kontekście, że prezydent Lech Kaczyński już w 2008 roku w Tbilisi mówił o tym, że „Rosjanie uważają, że wszystkie narody wokół nich mieszkające, powinny im podlegać”. Jak wskazywał, już wtedy były dowody, że Rosja jest państwem agresywnym. Podkreślił, że dzisiejsi przeciwnicy polityczni PiS wówczas nie wyciągnęli z tego wniosków. „Zaczęli zmniejszać naszą armię, ograniczać jej obecność w różnych częściach Polski, ale w szczególności na Wschodzie i zaczęła obowiązywać doktryna, (…) że Polska powinna być broniona, gdyby została atakowana ze Wschodu, na linii Wisły” – powiedział, dodając, że oznaczałoby to, że „ogromna część terytorium naszego kraju i bardzo poważna część ludności naszego kraju byłaby po prostu wydana Rosjanom”.
Mówił również o tym, że „mieliśmy wtedy taką bardzo poważną okazję do wzmocnienia naszej obecności w NATO”, w którym byliśmy wówczas – jak wskazywał – na pozycji „drugiej kategorii”. Przypomniał w tym kontekście Akt Stanowiący między NATO a Rosją z 1997 roku mówiący o tym, że „tutaj nie może być stałych baz, instalacji wojskowych, oczywiście nie ma mowy o broni nuklearnej”, czyli – że Polska jest w Sojuszu, ale „na takiej słabej pozycji”.
Kaczyński podkreślił, że „pojawiła się szansa, by to zostało złamane”. „Te bazy amerykańskie, które miały zawierać w sobie ten element wojskowy, czysto wojskowy, czyli wyrzutnie antyrakietowe, te najdalszego zasięgu, najpotężniejsze. I co zrobił rząd (Donalda) Tuska? W tej sprawie nasze rządy toczyły rozmowy i wydawało się, że to może być sfinalizowane” – powiedział, dodając, że za finalizacją opowiadał się również ówczesny prezydent Lech Kaczyński. „A Donald Tusk i jego koledzy byli przeciw, jak się okazało, chociaż początkowo mówili co innego. I skończyło się na tym, że (…) całe przedsięwzięcie zostało odrzucone, a było to przedsięwzięcie, które w ogromnej mierze zwiększałoby nasze bezpieczeństwo” – powiedział Kaczyński, dodając, że „napięło to” stosunki polsko-amerykańskie.
„Krótko mówiąc, mieliśmy tu do czynienia z działaniem przeciwko bezpieczeństwu Polski, takim realnym, konkretnym działaniem przeciwko bezpieczeństwu Polski” – ocenił.(PAP)
Autorzy: Sylwia Dąbkowska-Pożyczka, Luiza Łuniewska
sdd/ lui/ drag/