Jak przypomina Maciej Ślusarczyk z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach, w internecie nikt nie jest anonimowy, a znalezienie sprawcy fałszywych alarmów bombowych, to tylko kwestia czasu. Zajmują się tym policjanci z Wydziału do Walki z Cyberprzestępczością w Kielcach, a także funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego.
Po serii fałszywych alarmów bombowych w Urzędzie Skarbowym w Ostrowcu Świętokrzyskim, jakie zaczęły się 21 stycznia tego roku i powtarzały się średnio co tydzień (28 stycznia, 5 luty, 26 luty), a następnie takiego samego alarmu w ostrowieckich galeriach handlowych z 27 lutego i 26 kwietnia, znów w Urzędzie Skarbowym, mieszkańcy zaczęli pytać nas w jaki sposób Policja walczy z tego typu przestępstwami. Zapytaliśmy u źródła.
– Co jakiś czas, trafiają najczęściej drogą mailową wiadomości, często są to różnego rodzaju biura, urzędy i tego typu obiekty, z informacją, że w tym konkretnym budynku podłożony jest ładunek wybuchowy, który prawdopodobnie będzie zdetonowany o jakiejś konkretnej godzinie. Przede wszystkim, jako policjanci sprawdzamy taki obiekt pod kątem pirotechnicznym, czyli musimy sprawdzić, czy faktycznie nie ma gdzieś tej bomby podłożonej w postaci paczki, czy innego podejrzanego pakunku. Tutaj jest szereg czynności, łącznie z monitoringami, przeglądamy wszystko, sprawdzamy wszelkimi możliwymi sposobami – tłumaczy Maciej Ślusarczyk.
Przypomina, że jeżeli chodzi o ewakuację budynku, w którym zachodzi podejrzenie o podłożeniu ładunku wybuchowego, policjanci nie podejmują decyzji o jego ewakuacji, bądź jej braku. Uprawniony do tego jest zawsze zarządca budynku.
– Poza tym pierwszym etapem, czyli sprawdzeniem pirotechnicznym, następuje drugi etap, czyli wszelkie nasze prace i działania, które zmierzają do tego, żeby takiego sprawcę ujawnić, czy wykryć. I tutaj zjawisko tego fałszywego alarmowania dotyczy nie tylko naszego województwa, czy Ostrowca Świętokrzyskiego, ale praktycznie całej Polski. Prace prowadzone są w centrali, dlatego też koordynuje tę sprawę Centralne Biuro Śledcze – przypomina Maciej Ślusarczyk.
Policjanci zajmujący się cyberprzestępczością, monitorują sprawę dosyć mocno. Na polu tym prowadzone są różnego rodzaju zatrzymania i jak podkreśla oficer prasowy, policja może też mówić o dużych sukcesach. Niestety dla dobra śledztwa nie może zdradzić szczegółów. Dodaje natomiast, że bardzo ciężko określić, ile trwa takie postępowanie.
– Czasami jest tak, że przychodzi jedna wiadomość, czasami takich wiadomości pojawia się kilkanaście. Pojawia się pytanie, czy są to różne osoby, czy może jedna osoba za tym stoi, być może mamy do czynienia z wiadomościami, które są rozsyłane automatycznie. Tak ten scenariusz może wyglądać – przypomina oficer prasowy.
Przyznaje także, że trudnym zagadnieniem są konsekwencje prawne grożące tego typu sprawcy. Wszystko zależy od skali zjawiska.
– W przypadku kiedy do jakiegoś małego budynku przychodzi taka wiadomość, a zarządca budynku traktuje ją jako mało wiarygodną i nie zarządza ewakuacji, koszty związane z tą operacją są mniejsze, niż w przypadku, gdy mamy do czynienia z budynkiem typu urząd, czy szpital, gdzie jest decyzja o ewakuacji większej ilości osób. Wiadomo, że koszty tej operacji są dużo, dużo większe. Nie mamy też pewności, że ktoś podczas takiej ewakuacji nie ucierpi w jakiś sposób. Spectrum tych możliwości sprawia, że trudno jest też określić karę – podsumowuje Maciej Ślusarczyk.
Jak przeczytać możemy w art. 224a Kodeksu karnego: „Kto wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach lub stwarza sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia, czym wywołuje czynność instytucji użyteczności publicznej lub organu ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia mającą na celu uchylenie zagrożenia, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.”
O tym czy sprawca ostrowieckich alarmów bombowych został już namierzony, będziemy informować na bieżąco.