Znajdź nas na

FAKTY

„Był to park niezwykły – symbol otaczających go kamienic”!

„Nie ma już w naszym Osiedlu parku widzianego przed laty oczyma hutniczych rodzin. Tu bowiem wychowało się kilka pokoleń „Klimkiewiczowa”. Był to park niezwykły – symbol otaczających go kamienic. Ściągało to mnóstwo ludzi. Latem trudno było znaleźć wolną ławeczkę” – pisał w „Klimkiewiczowie w moich wspomnieniach” Wacław Włostowski. Dziś z parku, urządzonego w latach międzywojennych, który opisywał, pozostało niewiele. Nie ma już bramy w stylu zakopiańskim z dwoma pomieszczeniami na kasy, nie ma drewnianego ogrodzenia, nie ma muszli koncertowej, kortów tenisowych, nie ma podestu z poręczami służącymi do tańca, nie ma też altanek i gwaru…

fot. Marzena Gołębiowska/naOSTRO.info

Dzisiejszy „Park Fabryczny” założony został na początku lat 20-tych XX wieku i znajdował się na terenie dawnej osady fabrycznej „Klimkiewiczów”. Jego lokalizacją i budową, a później także zagospodarowaniem zajęli się dwaj inżynierowie: Stefan Jarkowski oraz Witold Gierdziejewski. Jego otwarcie nastąpiło wiosną 1923 roku. Nie mogło zabraknąć koncertu orkiestry dętej straży pożarnej. 

– Najdłużej pracującym w parku ogrodnikiem był mój ojciec Stanisław (do 1941 roku), W latach dwudziestych ogrodnikami także byli: Jan Szwajkowski, Stanisław Loranty, Józef Woźnicki, jan Strugański oraz dozorca Antoni Bielecki – pisał w  „Klimkiewiczowie w moich wspomnieniach” Wacław Włostowski.

Park był czysty i schludny. O jego czystość, oprócz zarządcy dbali także użytkownicy. Otwierano go o 6.00, zamykano o 22.00. Wszyscy opuszczali jego teren na sygnał dzwonka zarządcy. Zabronione było chodzenie po trawnikach, jazda na rowerach,  motorach i jazda konna.  

fot. Marzena Gołębiowska/naOSTRO.info

Jak podczas spaceru „Barbórkowego” wyjaśniała Monika Bryła-Mazurkiewicz, prezes Centrum Krajoznawczo-Historycznego imienia profesora Mieczysława Radwana w Ostrowcu Świętokrzyskim drzewka do parku sprowadzane były z lasów niekłańskich. Z tych samych lasów przywożono również topole do obsadzenia stadionu KSZO. Park tonął w kwiatach.

Górną część parku zagospodarowano dla miłośników aktywnego wypoczynku: gier i zabaw, dolną dla ceniących spokój i ciszę – mieszkańców. Tam wypocząć można było w cieniu zieleni. 

– Panowała tu zazwyczaj cisza i spokój. Jedynie gwarniej było przy obu betonowych kortach  tenisowych. Cały park, ogrodzony drewnianymi sztachetami, tonął w kwiatach rosnących na rabatach i klombach. Kunszt ogrodnika był widoczny na każdym kroku. Wyodrębniono także miejsce zabaw dla dzieci – pisał Wacław Włostowski.

Do parku prowadziła brama wjazdowa (centralne wejście od strony ulicy Romualda Traugutta), wybudowana w stylu zakopiańskim z pomieszczeniami na kasy. Drugie wejście zaś znajdowało się od strony ulicy Tadeusza Kościuszki. 

W centrum parku znajdowała się muszla koncertowa. Przed nią stały ławki, a obok podest z poręczami. Służył nie tylko do tańca, ale także do organizowanych pokazowych walk pięściarzy. W czasie letnich miesięcy koncertowała tam orkiestra dęta Zakładów Ostrowieckich pod batutą Wincentego Walaska. 

fot. Marzena Gołębiowska/naOSTRO.info

– Ten blisko czterdziestoosobowy zespół przygrywał do słuchu i tańca podczas świątecznych kiermaszy. W pierwszym rzędzie po lewej ręce kapelmistrza zawsze siedzieli znakomici trębacze – Wacław Lisowski i Czesław Budulski. W orkiestrze tej grało wówczas wielu mieszkańców Osiedla m.in.: Jan Krzesimowski, Józef Nowak, Józef Gawlikowski,  Stanisław Podleśko, Teodor Sobczuk, Bolesław Piwnik, Stefan Łępicz,  Marian Wiśnios. Była to dobrowolna orkiestra, która w latach dwudziestych i trzydziestych zajmowała czołowe lokaty na imprezach krajowych w Gdyni, Warszawie i Krakowie. Niemal przed każdym kiermaszem, wieloletni strażak Jan Powaga, wygrywał na hejnałówce pobudki. Także w czasie pożaru w okolicach Ostrowca, wzywał do alarmu członków ochotniczej straży zamieszkałych w Kamienicach – wspominał Wacław Włostowski. 

W porze wieczorowej odbywały się walki zapaśnicze z  udziałem „Czarnej Maski” (zapaśnika w masce na twarzy, którym był Antoni Burian) i pięciu lub sześciu innych zapaśników.

– Te walki były rodzynkiem programu parkowej zabawy. Wówczas to sztachety trzeszczały w parkowym ogrodzeniu. Ci co nie mieli grosza przy duszy wchodzili przez parkan lub jego dziurami. Nie pomagała interwencja organizatorów – pisał Wacław Włostowski.

W parku znajdowały się także altanki, z których korzystano także podczas kiermaszu. A te były świetnie zorganizowane. Nie brakowało bufetu z gorącymi potrawami, były serpentyny i konfetti, pomieszczenia na fanty loteryjne, kiosk ze słodyczami, książkami i upominkami. Na loterii można było wygrać szklanki zespodkiem, porcelanowe wazy, czy figurki z porcelany. Wszystkie losy były wygrane i kosztowału 50 groszy.  

Loterię z losami  doskonale pamięta Ryszard Partyka, mieszkaniec Klimkiewiczowa, który dzielnicę swojego dzieciństwa odwiedził podczas spaceru krajoznawczo-historycznego, jaki odbył się 4 grudnia.  

– W parku była scena, odbywały się dni hutnika,  uroczystości z okazji świąt państwowych, przyjeżdżali przedstawiciele zakładów porcelany z Ćmielowa. Kupowało się los i  można było wygrać nagrody. Raz udało mi się wygrać piękną porcelanową popielniczkę z góralem i owcami. Mam ją do dziś. Nawet, gdy później przeniosłem się na Osiedle Słoneczne, to dzień w dzień szedłem na piechotę do pracy właśnie tutaj, do starego zakładu – mówił Ryszard Partyka. 

fot. Marzena Gołębiowska/naOSTRO.info

W parku nie brakowało atrakcji dla dzieci.  

 – Były także cztery łódki – huśtawki, nad którymi dozór sprawował Jan Podgórski, mieszkaniec kamienic. Za dwadzieścia groszy można było huśtać się dziesięć minut. Po upływie czasu hamulec zgrzytał pod łódką. Stał też olbrzym – manekin, obrazujący popiersie starego strażaka. W jego wypchaną trocinami głowę uderzali pięścią najsilniejsi panowie, aż do odpowiedniego kąta odchylenia. Tu można było wygrać upominek, duże piwo, no i oczywiście zdobyć sławę „Herkulesa” – czytamy w „Klimkiewiczowie w moich wspomnieniach”.

W czasie kiermaszu odbywały się także występy kuglarzy, przebierańców i komediantów. Był też słup z czterema linami. Jedną nogę owijano pętlą i odbijano się od ziemi. Odbywały się też biegi w workach, wędka szczęścia i przeciąganie liny.

Mnóstwo było spacerowiczów i zakochanych par. Starsze osoby przesiadywały na ławeczkach, plotkowały, rozmawiały, wymieniały poglądy. 

Wieczorem zaś pojawiało się kino objazdowe Pana Michallo, które wyświetlało nieme filmy.

fot. Marzena Gołębiowska/naOSTRO.info

Specjalnie dla potrzeb kina Zakłady Ostrowieckie wybudowały na środku parku drewnianą kabinę, do której wchodziło się po drabinie . Zawieszano ekran przy muszli koncertowej. Stroną techniczną przy projekcji filmów zajmowała się ekipa pana Michallo. Ten pan z inicjatywą był na tyle przezorny, że stosował zasłony płócienne od strony kamienicy nr 7, bowiem z okien domów i klatek schodowych, oglądały  filmy całe rodziny wraz z sąsiadami mieszkającymi od podwórka. W czasie wyświetlania filmów, od strony ławek dawał się słyszeć głośny szept. To dzieci i wnuki czytały długie teksty swym rodzicom i dziadkom, którzy nie potrafili biegle czytać – wspominał Wacław Włostowski.

Po takim seansie park był doprowadzany do porządku. 

Park tętnił życiem również w okresie zimowym. Dzieci lepiły bałwany, zjeżdżały na sankach lub workach z górek. W parku urządzano także lodowisko. 

fot. Marzena Gołębiowska/naOSTRO.info

– Ogrodnik przygotowywał obwałowanie, a straż ogniowa wylewała wodę.  Lód był jak „szklanka”. Nie było wówczas łyżew do jazdy figurowej . Tylko synowie urzędników, inżynierów, majstrów, mieli łyżwy z butami lub mocowania do blaszek. Najczęściej dzieci robotników jeździły na jednej łyżwie. Zimowe imprezy rozrywkowe z tańcami na lodzie i orkiestrą dętą organizowano na lodowisku stawów fabrycznych. Te imprezy były bezpieczne, bowiem lód na stawach był bardzo  gruby, dokonywano nawet jego wyrębu na zapotrzebowanie Browaru Saskiego.Przeręble stosowano także dla ryb –  pisał Wacław Włostowski.

Monika Bryła-Mazurkiewicz przypomina, że w XIX wieku w parku miał powstać Pałac Fraenkla. 

– Ten pomysł nie został zrealizowany, a pałac wybudowano ostateczne w Częstocicach. W miejscu, w którym miał stać pałac urządzono teren rekreacyjny. Nie ma altanek, nie zostało nic z kortów tenisowych – mówi prezes Centrum.

O dewastacji parku pisał już Wacław Włostowski. 

fot. Marzena Gołębiowska/naOSTRO.info

– Co z tego paru pozostało? Parę drzew, ławki przy scenie i gra w karty przez emerytów i rencistów – podtrzymujących tradycję naszych ojców i dziadków. Coraz mniej mieszkańców przychodzi do parku. Mniej także widzi się bawiących dzieci. Jeszcze przez kilka lat po II Wojnie Światowej park fabryczny służył hutnikom, jako miejsce wypoczynku i rekreacji. Następowała jego dewastacja. Administracja huty zdjęła z siebie  obowiązek zajmowania się parkiem. Nawet w większe święta nic się tu nie dzieje. Bar „Parkowy” i jego zewnętrzne zaplecze przysłonił wszystkie uroki naszego parku. Codzienne widoki „podchmielonych” piwoszy, tych starszych i młodszych, odstraszają mieszkańców nawet tylko przechodzących przez park. Dawniej, bardzo dawno, był to park. Dziś pozostała ruina, zarośnięta trawą – czytamy we wspomnieniach Wacława Włostowskiego.  

Dołącz do dyskusji

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama

Connect

Previous Next
Close
Test Caption
Test Description goes like this