– Od początku ubiegłego roku odbierałem telefony, czy prowadziłem rozmowy z mieszkańcami Miłkowskiej Karczmy na temat tego nieprzyjemnego zapachu. Liczyliśmy, że w jakiś sposób ten zapach nie będzie aż tak uciążliwy, ale wciąż pojawiały się sygnały od zaniepokojonych mieszkańców. Przede wszystkim zastanawialiśmy się, czy wdychany przez nas zapach nie jest niebezpieczny – tłumaczył Marek Bilski w sierpniu ubiegłego roku.
Wtedy to po raz pierwszy publicznie poruszył problem nieprzyjemnego zapachu, jaki wydobywał się z wysypiska. Później zorganizował jeszcze dwa zebrania w budynku po byłej szkole podstawowej w Miłkowskiej Karczmie, w których oprócz mieszkańców uczestniczyli przedstawiciele Lasów Państwowych, władze gminy Kunów, na której to terenie znajduje się składowisko odpadów, a także przedstawiciele ZUO „Janik”. Po spotkaniu, jakie miało miejsce we wrześniu 2019 roku Lech Łodej, burmistrz Kunowa wysłał pismo do Świętokrzyskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Kielcach z prośbą o przeprowadzenie kontroli na terenie Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów „Janik” Sp. z.o.o. w zakresie emisji odorów do otoczenia. Pisma z prośba o interwencję i kontrolę składowiska do WIOŚ-u pisał także radny powiatowy Marek Bilski.
Dziś wiemy już, że kontrola wysypiska się odbyła, a ZUO „Janik” , jak czytamy w piśmie z 18 grudnia 2019 roku, skierowanym do Marka Bilskiego od Witolda Bruzdy, Świętokrzyskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska, celem wyeliminowania uciążliwośc,i podjął szereg działań naprawczych, jakie są realizowane na innych tego typu obiektach.
– Jako podmiot publiczny powiedzieliśmy wówczas (podczas zebrania w Miłkowskiej Karczmie przyp. red.) , że jesteśmy gotowi do przyjęcia każdej kontroli, która dotyczy takich zakładów jak nasz. Kontrola się odbyła, była niezapowiedziana, więc my nie wiedzieliśmy kiedy będzie. Moglibyśmy się tylko tego spodziewać. Dotyczyła całokształtu działalności związanej z nasza firmą, zarówno procesów, które tam się odbywają, jak i przepisów związanych z ochroną środowiska. Wnioski z tej kontroli są takie, że spółka nasza działa prawidłowo i nie stwierdzono żadnych uchybień, które by wskazywały, że coś robimy nie tak – wyjaśnia Marek Nowak, prezes Zarządu ZUO „Janik”.
Podkreśla, że jako podmiot publiczny, kontrolowany przez 8 gmin musi działać zgodnie z prawem i spełniać obietnice, które składa.
– Na tym zebraniu powiedziałem, że to co możemy zrobić, zrobimy. I to jest właśnie podział kwatery na kilka sektorów i będziemy składować na ¼, a ostatecznie zdecydowaliśmy, że jeszcze na mniejszej powierzchni będziemy składować, czyli ⅙ . Wygląda to tak, że ⅚ kwatery przysypanych jest ziemią i nie emituje wtedy tego odoru, a ⅙ musi nam służyć do składowania i tam składujemy odpady, natomiast przesypujemy je wapnem, żeby unieszkodliwić, zabić bakterie beztlenowe, które są odpowiedzialne za produkcję tych bezwonnych gazów. Robiliśmy od razu przez wynajętą firmę spryskiwanie tego obszaru ⅙ składowiska, po to, żeby nie unosiły się te odory do góry i obiecaliśmy także, że założymy drugi stopień filtracji na wyjściu z hali biologicznego przetwarzania odpadów i to zrobiliśmy – wylicza Marek Nowak.
Biofiltr to kontener z umieszczonym w środku materiałem biologicznym, przez który z hali wychodzi przefiltrowane powietrze.
– Mieliśmy też jeden biofiltr, a ponieważ okazało się, że po wyjściu z tego biofiltra jeszcze jakieś zapachy są, to zdecydowaliśmy się postawić drugi i na wyjściu tego drugiego umieściliśmy dodatkowo filtr węglowy z węgla aktywnego. I teraz już tych odorów nie ma z tej hali. Kolejna sprawa, którą obiecaliśmy, to założenie filtrów z węgla aktywnego na wylotach ośmiu studni odgazowujących, co też uczyniliśmy – dodaje prezes ZUO „Janik”.
Gazy, które powstają na dole składowiska są kierowane przez studnie odgazowujące do atmosfery, co jest źródłem nieprzyjemnego zapachu. W przypadku ZUO „Janik” udało się ten nieprzyjemny zapach ograniczyć.
– Na spotkaniu obiecaliśmy także, że zrobimy system odgazowania. Jego montaż był w planach od samego początku. Mieliśmy go zrobić na początku tego roku. Przyspieszyliśmy jednak prace. Dziś wiadomo, że mamy już pozwolenie na budowę, ale musi się ono uprawomocnić, dopiero później możemy przystąpić do pracy – tłumaczy Marek Nowak, który zapewnia, że budowa systemu nie zajmie dużo czasu, ponieważ nie jest to duża inwestycja. Gaz, który teraz przez studnie uchodzi do atmosfery, zostanie zassany do rurociągów.
– Sądzimy, że wtedy położy to kres całkowicie tej uciążliwości – dodaje.
ZUO Janik chce wykorzystać pozyskany gaz do produkcji energii elektrycznej na potrzeby zakładu.
Na terenie składowiska zamontowano także automatyczną stację zraszającą – dezodoryzującą.
– Zakupiliśmy betonowe słupy. Jest ich 15 i umieściliśmy je na około składowiska. Na nich zainstalowany jest wąż z tworzywa z dyszami. W rogu składowiska umiejscowiona jest też stacja mieszania i sprężania czynnika dezodoryzyjącego. Wygląda to tak, że z wodą mieszamy czynnik, który ma określony zapach, aby był przyjemny dla nosa. Kilka razy w ciągu minuty następuje zamgławianie atmosfery. Kropelki mgiełki absorbują gaz, który idzie do góry, ostatecznie opada on na składowisko po to, żeby nie rozprzestrzeniał się nieprzyjemny zapach – tłumaczy Marek Nowak. W przypadku tego typu instalacji można wykorzystać zarówno czynnik neutralizujący nieprzyjemny zapach, jak i dezodoryzujący.
Dodaje także, że działania zostały podjęte dopiero w momencie, gdy o fakcie nieprzyjemnych zapachów zaczęli informować Spółkę mieszkańcy, choć wiele z czynności, które podjęli znajdowało się w planach zakładu, jak np. budowa instalacji odgazowującej. Podkreśla, że aktualnie nie ma sygnałów o tym, aby mieszkańcy Miłkowskiej Karczmy borykali się z nieprzyjemnym zapachem.
Jak zapewnił Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w Kielcach do spółki skierowane zostało zarządzenie pokontrolne, w którym zobowiązana została ona do zwiększenia nadzoru nad eksploatacją instalacji oraz podejmowania dalszych działań mających na celu ograniczenie emisji odorów.
Rękę na pulsie trzymał będzie także Marek Bilski, który zapewnia, że jego interwencje są wynikiem troski o lokalną społeczność, a także zdrowie i życie mieszkańców.
DO
14 stycznia, 2020 at 21:05
Karczma Miłkowska od paru lat stale się rozrasta – głównie w stronę wysypiska. Przybywa dużo nowych mieszkańców , głównie ludzie z miasta którym pewnie i muczenie krów by przeszkadzało.
Drugą sprawą jest to że dla wójta i rady gminy Kunów od dawna znany był fakt istnienia wysypiska i w związku z tym w terenach na które oddziałuje wysypisko, w tym przypadku zapach można było sporządzić plan zagospodarowania przestrzennego który nie pozwalał by się osiedlać na tych terenach.