„3 lutego 1368 roku biskup krakowski Florian w przywileju dla Pęsława z Rzęczycy, wieś Nietulisko nazwał swoją wsią; było tu 8 łanów kmiecych, ogród z polami, 4 karczmy z polami. Na rzece świślinie był młyn” – czytamy w monografii Kunowa, napisanej przez księdza Aleksandra Bastrzykowskiego.
W 1578 roku w Nietulisku Duże było 16 osadników, 8 łanów, 3 ogrodników z polami, 2 komorników i 2 komorników bez bydła. Do końca XVIII wieku Nietulisko Duże wchodziło w skład dóbr duchownych, jednak uchwałą Sejmu Czteroletniego w lipcu 1789 roku stało się własnością skarbu państwa.
– Sama nazwa wsi początkowo była nieco inna – Mietulisko Duże, choć można znaleźć i nazwę Mietelisko Dużo, czy Mietelicko Duże. Nazwa Nietulisko, ma najprawdopodobniej swój początek w ukształtowaniu terenu naszej miejscowości. Mamy tutaj taką nieckę. Często goście, którzy nas odwiedzają pytają, czy przeszła u nas burza, bo gdzieś obok wiatr pozrywał dachy, albo mocno grzmiało. Pogoda nas oszczędza. Inna z opowieści mówi, że nazwa Nietulisko wzięła się od miejsca, w którym nie można się utulić, zaznać spokoju. Nieopodal wsi znajdował się bowiem cmentarz jeszcze z epoki żelaza – wyjaśnia Henryk Jabłoński, sołtys Nietuliska Dużego.
Dziś miejscowość jest słynna głównie dzięki monumentalnym ruinom osadzonym wzdłuż drogi krajowej nr 9. Nie ma dnia, żeby przy pozostałościach po dawnej walcowni nie zatrzymywali się turyści. Do 1870 istniała gmina Nietulisko, natomiast do 1998 roku Nietulisko Duże znajdowało się na terenie województwa kieleckiego w powiecie opatowskim.
– Budynek, w którym znajduje się szkoła, był kiedyś budynkiem dyrekcji walcowni. W XIX wieku decyzją Stanisława Staszica zaczęto jej budowę. Fachowców ściągano także ze Starachowic – wyjaśnia Henryk Jabłoński.
Dodaje, że budynek szkoły ze sporą świetlicą znajdował się po drugiej stronie DK 9. Dziś oprócz wspomnień i paru cegieł nic już z niego nie zostało. Łącznie powstałe przy walcowni osiedle liczyło 36 domów robotniczych. 4 domy majstrów, 1 dla urzędników, oraz budynek koszar robotniczych. Domy były parterowe, zbudowane z kamienia, kryte dachem dwuspadowym.
– W budynku szkoły były ogromne sale i świetlica. Moja mama tam chodziła, skończyła 6 klas szkoły podstawowej. Niestety później wybuchła wojna, chcąc nie chcąc musiała przerwać edukację. Opowiadała jednak, że w niedziele organizowane były spotkania, wieczory taneczne. Przed wojną tuż przy drodze był też park, w którym stały ławeczki, gdzie spotykali się mieszkańcy. Już nie ma takich osób, które by to pamiętały. Część mieszkańców nie chce udostępniać zdjęć. Przed 1900 rokiem kwitło tu życie towarzyskie. Jeden z kolegów opowiedziała mi, że jego babcia chodziła tu do szkoły. Tu odbywały się imprezy. Teraz domy, które należały kiedyś do kadry pracowniczej wciąż służą mieszkańcom, jako mieszkania socjalne – tłumaczy Henryk Jabłoński.
Podkreśla, że wkrótce do rozbiórki pójdzie też budynek dawne masarni, usytuowany w bezpośrednim sąsiedztwie Drogi Krajowe nr 9.
Dziś po walcowni pozostały ruiny.
– Gdy burmistrzem został Lech Łodej zaczął pomału dbać o te tereny. Udało się też przejąć je przez gminę. Odsłonięto fundamenty dawnych zabudowań. Wraz z radnym Piotrem Rakoczym, pomagałem wówczas przy tych pracach. Wszystko było zarośnięte. Zrobiłem zdjęcie, wrzuciłem je w internet i skontaktował się ze mną pan Waldemar Bożeńko, który przyjechał do babci Olesińskiej. Od 1981 roku mieszka w Strasburgu. Znał te tereny. Powiedział mi, abym założył Historię Nietuliska Dużego. Podesłał mi trochę zdjęć.Trochę fotografii udostępnili mi mieszkańcy, albo byli mieszkańcy. Jest duże zainteresowanie historią naszego Nietuliska, dlatego fanpage, który prowadzę cieszy się sporą popularnością – wyjaśnia sołtys. .
Przyznaje, że w swojej kolekcji ma szczególne zdjęcie, aktorów, uczniów szkoły podstawowe w Nietulisku Dużym, którzy w 1957 roku wystawili przedstawienie „Szewczyk Dratewka”.
– Część z nich to staruszkowie. Niektórzy poumierali. Na zdjęciu jest król, szewc, królowa, parę tych osób rozpoznałem. Pan, który mi je przekazał, Zenon Raban, grał szewca, pomimo upływu 70 lat pamięta swoją rolę. W dłoniach trzymał młotek i buty. Króla grał Tadeusz Olszewski, doktora – Zygmunt Olszewski, damę dworu – Marysia Wąchocka. Na zdjęciu rozpoznałem też panią Urszulę Krześniak i Wandę Chmielewską – wylicza Henryk Jabłoński.
Stanisław Staszic będąc dyrektorem Wydziału Przemysłu i Kunsztów Królestwa Kongresowego opracował plan budowy państwowego przedsiębiorstwa górniczego, przemysłu żelaza i materiałów budowlanych. Do jego realizacji znakomicie nadawała się zasobna w surowce mineralne i lasy ziemia świętokrzyska. Ten obszar stał się miejscem realizacji gospodarczych planów Staszica – powstało Staropolskie Zagłębie Przemysłowe. W latach 1816-1824 rozpoczęto realizację planu uprzemysłowienia doliny rzeki Kamiennej.
Dzięki podjętymi przez Stanisława Staszica działaniom nastąpiła rozbudowa fabryk żelaznych w Królestwie Polskim. Prace na rzece Kamiennej, zlecił książę Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki. Tak powstało Nietulisko Fabryczne, część wsi, która swoją nieformalną nazwę zachowała do dziś. Kompleks zaprojektował Karol Knake.
– Z budynków, które pozostały rzucają się w oczy te, które służyły za stajnie. A to między innymi przez łaciński napis, umieszczony tuż nad wejściem jednego z nich. A brzmi on: AUSPICIIS AUGUSTISS: NICOLAI I/ IMPER: TOT: RUSS. REC. POL./ VICARIO REGNI CELSISS/ JOANNE PRINC; VARSAVA/ PRAEFECTO MENSAE PUBL. POLONIAE/ FODINAS ADMINISTRANTES A MDCCCXLII – mówi sołtys.
Wśród zabudowań znaleźć można było: zbiornik wodny, kanał i budynek walcowni, osiedle mieszkaniowe oraz zabudowania fabryczne. Zbudowane z kamienia obiekty zakładu posiadały staranną architekturę o klasycystycznej formie. Wyposażenie walcowni stanowiły: dwa ciągi walcarek, nożyce do cięcia blach, tokarnia. Było ono napędzane, jedną z pierwszych w Królestwie Polskim turbin wodnych i wielkiego śródsiębiernego koła wodnego.
– Zakład zatrudniał 150 osób i wyrabiał 4800 ton żelaza walcowego rocznie. Produkcję w walcowni przerwała powódź, która miała miejsce w 1903 roku. Najpierw zniszczyła zalew w Brodach, a następnie odcięła walcownię w Nietulisku Dużym od zasilania. Zamknięcie obiektu nastąpiło w 1905 roku, tworząc z niego muzeum techniki na świeżym powietrzu – przypomina Henryk Jabłoński.
W miejscu, w którym znajdowała się czasza stawu w latach 60-tych hodowano karpie, stawem opiekowało się Kółko Rolnicze.
– Co roku letnią porą robili zawody. Wszystko to miało miejsce w latach 60-tych. Pamiętam, że zawsze była taka przyczepa, a na niej siedziały panie z Koła Gospodyń Wiejskich, żony strażaków, czy członków kółka rolniczego, które sprzedawały kiełbasę i „półlitrówki”. Na trawie tworzono taki parkiet do tańca. Płaciło się od kawałka. Działo się naprawdę dużo, a i ludzie byli jacyś inni – wspomina sołtys.
Dodaje, że od starszych mieszkańców wsi słyszał, że na kamiennych słupach walcowni w paliły się pochodnie. Wewnątrz walcowni była też portiernia z bramą, przez którą przechodzili pracownicy. Budynek portierni zachował się do dziś.
Jak zapewnił nas Lech Łodej, burmistrz miasta i gminy Kunów to co przyciąga turystów do Nietuliska Dużego to ruiny walcowni.
– Kiedyś były własnością Skarbu Państwa. Częścią tych terenów zarządzał powiat, resztą – gmina. Ciężko było wówczas dojść do porozumienia. Trzeba czasu, żeby miejsce to doprowadzić do porządku, ale w 2018 roku dokonaliśmy procedury komunalizacyjną. Była u nas pani konserwator, podpowiedziała, żeby zrobić muzeum na świeżym powietrzu. Mamy obiecane środki na ekspertyzę techniczną jednego z budynków. Za chwile bedziemy robić projekt całości. Planów na ekspozycję ruin mamy dużo: pomosty, punkty widokowe, alejki, oświetlenie – wylicza burmistrz.
Przy moście na Świślinie, nieopodal ruin znaleźć można przydrożną kapliczkę.
– Opiekują się nią Eulalia Kowalska, Eliza Wosik,pani Dębowska i pani Urszula Pasternak. Dbają o świeże kwiaty i porządek. Kapliczkę sądząc po napisie na niej postawiła rodzina Piwników – tłumaczy sołtys.
Jednym z najcenniejszych zabytków całego nieistniejącego już dziś zakładu był układ wodny, który go zasilał: kanały i system zasilania zbiornika. Na uwagę zasługuje jaz ulgi, którym kiedyś płynęła Świślina.
– Ta woda szła tędy, Świśliną i napędzała turbiny. Woda dopływała tam z dwóch stron – tłumaczy Henryk Jabłoński.
Przy kościele stoi pomnik Jana Nepomucena, który w tym miejscu znajdował się od zawsze. Mieszkańców miał m.in chronić przed powodzią.
– Obok znajdowały się pola uprawne. Należały do małżeństwa – państwa Mazurów, którzy oddali te tereny w latach 90-tych pod kościół. Najpierw powstała plebania, później kościół. Teraz dba o niego proboszcz, ksiądz Wiesław Słowiński. Wcześniej, gdy nie było kościoła, chodziliśmy do Kunowa. To właśnie w Kunowie miałem pierwszą komunię – wspomina sołtys.
W Nietulisku Górnym, zwanym żartobliwie przez mieszkańców Gubałówką, mieszka z kolei Zbigniew Fudalej, którego dziadek – Paweł Fudalej do wojska zaciągnął się w wieku 18 lat, pomimo, że rekrutowali od 21 roku życia.
– Dziadek był odważnym człowiekiem. Poszedł 80 kilometrów, za Lwowem służył, w Stanisławowie na Kresach. Pułk mojego dziadka był dany na zagładę. Ich zadaniem było wszczęcie potyczki. Mieli w plecaku tylko tyle amunicji i żywności, ile się tam zmieściło. Dziadek opowiadał mi, że gdy został zesłany do obozu koło Murmańska, znaleźli mięso, które pozostawiło po sobie wojsko Napoleońskie. Mięso było głęboko zakopane w ziemi jeszcze przez wojska Napoleona w drodze do Moskwy. Ukryte jako zapasy. Dziadek opowiadał, że głód był straszny, warunki nieludzkie, udało się im jednak odnaleźć i odkopać to mięso. Wciąż nadawało się do jedzenia. Dziadek zasłużył na pamięć. Nie jeden by się poddał, nie dał rady, a on przeżył – opowiada Zbigniew Fudalej pokazując portret dziadka i babci z 1923 roku.
Henryk Jabłoński przypomina, że Nietulisko Duże, Nietulisko Małe, Kunów, a także Doły Biskupie to było małe zagłębie kamieniarskie.
– Dużo było tu samouków. Każdy po pracy wracał do domu i dłubał w kamieniu. Tak powstawały rzeźby i kapliczki – wyjaśnia sołtys.
Jedną z nich, otuloną łanami zbóż ciężko dziś znaleźć.
– Ten pomnik wystawił Stanisław Fulianty na cześć Panu Bogu w 1905 roku. Dziś miejsce to jest ogrodzone, pełne kwiatów. O kapliczkę dba Barbara Chmielewska i rodzina Łodejów. Historia tej kapliczki też jest ciekawa pan Fulianty pracował w kamieniołomach u Kotkowskiego. Tutaj miał swój dom, z którego dziś pozostały same ruiny. Jednak żył w trudnych czasach. Umierały mu dzieci. Dziś nie wiem już, czy była to jakaś epidemia, czy rodzinę po prostu nękały choroby. Wziął jednak kawałek kamienia, wyrzeźbił go i postawił ten pomnik. Zaraza odeszła, rodzina zaczęła cieszyć się dobrym zdrowiem – opowiada Henryk Jabłoński.
Przypomina, że sołtysem jest od marca 2015 roku. Zdobył wówczas 100 głosów, a jego konkurentka – 50.
W Nietulisku Dużym działa również Koło Gospodyń Wiejskich „Kalina” z prezesem Teresą Wykrotą, funkcjonuje Ochotnicza Straż Pożar, a także od 16 lat Stowarzyszenie „Nad Świśliną”, którego prezesem jest Agnieszka Świerta.
– Nietulisko Duże to dla nas przede wszystkim nasz dom. Mamy tu ciszę, spokój, wiele pięknych miejsc i zakątków. Wychowałem się tutaj i nie wyobrażam sobie, że mógłbym mieszkać w innym miejscu – podsumowuje sołtys i apeluje do wszystkich, którzy w swoich rodzinnych zbiorach mogą mieć zdjęcia sprzed lat, na których ktoś zatrzymał w kadrze historię miejscowości i jej mieszkańców, aby skontaktowali się z nim przez Facebooka – Historia Nietuliska Dużego.
Galeria foto: Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info