To właśnie dzięki Henrykowi Jabłońskiemu, sołtysowi Nietuliska Dużego, udało się nam odnaleźć tajemniczy pomnik. Ukryty wśród drzew, znajduje się tuż obok zniszczonych przez powódź w 2011 roku, zabudowań pofabrycznych. Podań na temat pomnika jest mnóstwo, tak jak wielu jest mieszkańców Dołów Biskupich i sąsiednich miejscowości. Na monumencie na próżno szukać podpisów, czy dat.
– Jest owiany tajemnicą. Jaka jest jego historia tego już dziś ze stuprocentową pewnością powiedzieć nikt nie jest w stanie – wyjaśnia Paweł Gawron, prezes Stowarzyszenia Witulin nad Świśliną w Dołach Biskupich.
Podkreśla, że odwiedza go wielu mieszkańcy Dołów Biskupich. Modlą się, część z nich zapala znicze, inni przynoszą kwiaty.
– Jedna z legend mówi, że młody Witold, gdy odwiedził Witulin, wpadł do kanału, został odratowany, jego rodzice chcieli podziękować Bogu, że został uratowany, że nie utonął, postawili więc taką figurę, taki monumentalny krzyż na tym terenie – tłumaczy Paweł Gawron.
Maria Pająk, radna z Dołów Biskupich i prezes KGW w tej miejscowości dodaje, że w żadnych źródłach nie znalazła informacji, potwierdzających przyjazd Witold Gombrowicz do Witulina.
Dodaje, że to tylko jedna z wielu legend, jakie krążą po miejscowości. Jaka jest prawda? Tego nikt nie wie.
– Słyszałem też taką wersję, że rodzina Kotkowskich, która tutaj mieszkała, a konkretnie dziadkowie Witolda Gombrowicza, tworząc fabrykę, gdy przejęli te tereny, postawili pomnik, ponieważ w miejscu, gdzie powstała fabryka tektury straszyły złe duchy. Chcąc odpędzić te duchy, które nękały mieszkańców zabudowań, należących niegdyś do fabryki i jej właścicieli, postawili krzyż, który miał obronić ich przed złymi demonami – dodaje.
Nie zachowały się żadne zapisane historie. Te opowiadane z pokolenia na pokolenie uległy zniekształceniu i przekoloryzowaniu.
Zupełnie inną historię przytacza Henryk Jabłoński.
– Dziadek Witolda Gombrowicza posiadał te tereny. Niestety przez kraj przetaczała się wówczas pandemia. Zaczęły umierać dzieci, a z jego gospodarstwa ginęły różne rzeczy, także zwierzęta gospodarskie. Były wtedy takie zabobony, że wyprowadził pełną furę gnoju i wyrzucił ją przed posiadłością, żeby odstraszyć diabła. Dodatkowo postawił krzyż, który dziś widzimy. Bez imion, bez dat, bez napisów. Pomnik zachował się do dziś i trzeba przyznać, że robi niesamowite wrażenie, a przy okazji przyciąga turystów skuszonych dawnymi zabudowaniami po Witulinie – podsumowuje Henryk Jabłoński.