Dziś kunowski azyl funkcjonuje jak dobrze naoliwiona maszyna. Na terenie Zakładu Gospodarki Komunalno-Mieszkaniowej w Kunowie znajduje się 9 zamkniętych, wyremontowanych kojców dla psów, a także osobne pomieszczenie dla kotów. Teren wybiegu jest ogrodzony i zabezpieczony. Jednak nie zawsze było tak dobrze.
– W miejscu, w którym dziś przebywają zwierzęta zrobiliśmy masę porządków, ponieważ poprzednia władza pozostawiła po sobie tragiczne warunki. Gdy robiliśmy porządek za siatką znaleźliśmy mnóstwo śmieci. Było ich tak dużo, że sięgały ponad siatkę. Wyciągnęliśmy stare worki, puszki, szkła. To wszystko robiliśmy wspólnie z dziećmi, pomagającymi nam w formie wolontariatu – wyjaśnia Joanna Kosiarska, prezes Kunowskiego Stowarzyszenia Pomocy Zwierzętom „Podaj Łapę”.
Samo Stowarzyszenie powstało zaś, jak to w życiu bywa, z potrzeby serca.
– Kiedyś, spacerując ulicami Kunowa zobaczyłam bezdomnego kota. Zadzwoniłam do urzędu gminy, ale pan, który ze mną rozmawiał powiedział mi wówczas, że kotami się nie zajmują. Po perypetiach udało się jednak umieścić kota w azylu. Później pojawiła się obawa, że ze względu na zmianę prawa może nie być już takich miejsc, jak kunowski azyl. Ponieważ już wtedy pomagaliśmy z dużą grupą wolontariuszy, nie mogliśmy na to pozwolić. Tak zrodził się pomysł utworzenia Kunowskiego Stowarzyszenia Pomocy Zwierzętom „Podaj łapę” – tłumaczy Joanna Kosiarska.
Stowarzyszenie działa już od czterech lat, choć wcześniej grupa wolontariuszy pomagała nieformalnie.
Małgorzata Rowińska, pracownik Zakładu Gospodarki Komunalno-Mieszkaniowej w Kunowie dogląda bezdomne zwierzęta, a także gotuje im ciepłe posiłki.
– Wcześniej, zanim pani Asia postanowiła zaangażować się w pomoc bezdomnym zwierzętom, w Kunowie było dużo piesków i kotów, które włóczyły się po ulicach. To było widać. Były chore, słabe, niedożywione. W miejscu, w którym aktualnie przebywają zwierzęta, wcześniej była gminna przechowalnia. Straszne słowo, prawda? Zwierzęta miały być tu przywiezione tylko na chwile, a potem przechodzić do profesjonalnych schronisk. Asia postanowiła jednak szukać im domów bezpośrednio z tego miejsca. To był strzał w dziesiątkę – tłumaczy Małgorzata Rowińska.
Dodaje, że od momentu, gdy powstał azyl, prowadzi zeszyt, w którym zapisuje statystyki.
– Od momentu powstania naszego azylu „gościliśmy” 300 zwierząt. W tej liczbie mieszczą się zwierzęta ranne lub takie, które zginęły w wypadkach komunikacyjnych. Jest to ok. 10 proc tej liczby. Kolejne 10 procent to zwierzęta, które uciekły właścicielom i znalazły się u nas, a potem wróciły do swoich domów. Zdecydowana większość znalazła jednak swoje nowe, szczęśliwe domy – wyjaśnia Małgorzata Rowińska.
Ze statystyk wynika także, że ludzie chętniej adoptują psy, niż koty. W momencie, gdy odwiedziliśmy kunowski azyl (28 stycznia) na adopcję czekało 5 kotów i 15 psów. Tym ostatnim zdecydowanie łatwiej znaleźć nowego właściciela.
– Psy są bardziej widoczne, gdy są bezdomne. Jest szybsza reakcja mieszkańców. Koty sobie radzą, ale te malutkie, gdy są wyrzucane przy drogach, nie mają szans na przeżycie – dodaje Małgorzata Rowińska.
A Joanna Kosiarska dodaje:
– Ludzie chętniej adoptują psy niż koty. Koty w Polsce są wciąż źle kojarzone. Zwłaszcza koty o czarnym umaszczeniu. Jest dużo zabobonów na ich temat. O ile zdarzy się, że rudy kotek znajduje szybko dom, te czarne długo czekają na adopcję. Nie rozumiem tego, ponieważ sama mam dwa psy i koty właśnie z azylu. Koty są mało kłopotliwe. Gdy są dwa zajmują się same sobą. Zarówno koty, jak i psy są dobre dla rodzin z dziećmi. Po pierwsze minimalizujemy ryzyko wystąpienia alergii u dziecka, po drugie takie zwierzaki uczą odpowiedzialności, a i dzieci, które mają czworonożnych podopiecznych, lepiej się rozwijają – tłumaczy Joanna Kosiarska.
Najwięcej porzuconych zwierząt do azylu trafia w sezonie letnim. W ubiegłym roku było ich blisko 30.
– Przed wakacjami, w czasie wakacji, gdy wiosną rodzą się małe pieski i kotki, często kończą w przydrożnych rowach, gdzie giną z głodu, pragnienia lub pod kołami samochodów. Są wśród nich nietrafione prezenty dla dzieci. Właściciele porzucają też stare i chore zwierzęta, którymi nie chcą się już zajmować – podkreśla Małgorzata Rowińska.
Zwierzęta z kunowskiego azylu jeżdżą nie tylko w całą Polskę, ale i za granicę m.in. do Anglii.
– Wychodzę z założenia, że jeżeli pies ma być na podwórku, mieć pełną miskę, to zawsze taki dom jest lepszy niż kojec, gdzie doświadcza spacerów raz na jakiś czas i brakuje mu ludzkiej miłości. Są zwierzęta o różnych charakterach. Sama mam psa, który nie lubi siedzieć w domu. Po pięciu minutach w domu wyje, że chce na dwór. Wszystko zależy od tego, jakiego psa szukamy. Zawsze jest umowa adopcyjna. Zazwyczaj robimy też wizyty przedadopcyjne. Umowa zapewnia pieskom wszystko, co konieczne: sterylizację, odrobaczenie, szczepienia – zapewnia Joanna Kosiarska.
Są takie zwierzęta, które Małgorzacie Rowińskiej i Katarzynie Kosiarskiej szczególnie utkwiły w pamięci.
– Najbardziej te zwierzęta, które były bardzo chore i doświadczone przez los, a mimo to znalazły domy i udało się je wyleczyć. Był taki piesek, który trafił do nas rok temu w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia. Był niewidomy, a do tego ktoś przywiązał go w lesie do drzewa. Był z nami rok, znalazł wspaniały dom na Śląsku. Wabił się Puszek. Dziś mieszka w bloku i radzi sobie świetnie. Ludzie, którzy adoptowali nasze pieski wysyłają nam zdjęcia, filmiki, wysyłają paczki z karmą – mówi Małgorzata Rowińska.
Przyznaje, że sama mam w domu 10 kotów i 6 piesków. Wszystkie są w typie nieadopcyjnym, sprawiały bowiem kłopoty.
– Nie każdy nadaje się na właściciela psa czy kota. Ludzie najpierw biorą zwierzęta, potem je oddają. A pies i kot to nie rzecz czy mebel. To żyjąca istota. warto najpierw pomyśleć, zanim zdecydujemy się na taki krok, jak posiadanie zwierzaka – przypomina.
Joanna Kosiarska z sentymentem wspomina psa Kojota.
– Był bardzo charakterny. Tylko ja mogłam do niego podejść i zrobić z nim dosłownie wszystko. Nikogo innego nie chciał do siebie dopuścić. Dziś ma swój prawdziwy dom, jest szczęśliwy. Sama także mam zwierzęta z azylu. Mam dwa psy i dwa koty – wyjaśnia.
Także Kani i Rudolf, które stróżują dziś na terenie zakładu, mają za sobą smutną przeszłość. Kani została znaleziona w kanale samochodowym, przywiązana sznurkiem, bez możliwości ruchu. Misiu, dziewięcioletni pies w typie owczarka niemieckiego do azylu trafił z Miłkowskiej Karczmy.
– Był bardzo nieufny, były problemy żeby go złapać. Wycofywał się do lasu. Mieszkańcy wystawili mu budę i udało się go wraz z tą budą przywieźć. Dziś czeka na nowy dom. Jest bardzo łagodnym psem, ale wciąż nieufnym – tłumaczy Małgorzata Rowińska.
Joanna Kosiarska podkreśla, że Stowarzyszenie nie tylko pomaga bezdomnym zwierzętom, ale także uczy odpowiedzialności.
– Dzieci, które przychodzą nam pomagać, bardzo dorosły. Wśród znalezionych przez nas zwierząt są też przypadki ciężkie. Czasami trzeba podjąć trudne decyzje. One o tym wiedzą. nauczyły się, że świat nie jest tylko czarno-biały. Czasami nie można zrobić już nic innego, jak tylko ulżyć takiemu schorowanemu zwierzakowi. Nasi podopieczni znajdują też domy, więc nas opuszczają. Na początku te rozstania były trudne. Teraz młodzież już się do tego przyzwyczaiła. To uczy odpowiedzialności i dorosłości – wyjaśnia prezes Stowarzyszenia.
Za zaangażowanie i pomoc dziękuje: Kamili Mikos, Roksanie Jastrzębskiej, Filipowi Bombińskiemu, Eliaszowi Tuźnik, Patrykowi Rynio, Mateuszowi Michalskiemu, Dominice Lenartowicz, a także Małgorzacie Budzisz. Dodaje, że warto dać szansę psu lub kotu z azylu i je adoptować, ponieważ zwierzęta potrafią się odwdzięczyć.
– Pieski, które mamy często są po przejściach, do szczęścia wystarczy im ciepły kąt, miska z jedzeniem i miłość właściciela. Mamy dorosłe psy, które mają już ukształtowane charaktery. Oczywiście zawsze można nad takim pieskiem popracować. To takie dawanie drugiego życia tym zwierzętom, a także satysfakcja, że dało się im dom – podsumowuje Joanna Kosiarska.
Współpracę z Joanną Kosiarską ceni Lech Łodej, burmistrz miasta i gminy Kunów.
– Przez czas zarządzania tym azylem przez Joannę Kosiarską zorganizowanych było tyle adopcji dla zwierząt, że gdyby gmina miała oddać te zwierzęta do schroniska musiałaby zapłacić 300 tysięcy złotych. Psy i koty znalazły swój dom, opiekunów, a przede wszystkim bezpieczeństwo. Przy okazji azylu rozwinął się nam pięknie wolontariat – podkreśla Lech Łodej.
Pomóc azylowi można na różne sposoby: poprzez wolontariat – wyprowadzanie zwierząt, pomoc w sprzątaniu boksów, udostępnianie ważne są ogłoszeń adopcyjnych, dzięki którym pieski mogą znaleźć nowy dom, przywożąc: kasze, makarony, ryż, karmę mokrą i suchą, a także wpłacając środki na konto Stowarzyszenia.
Kunowskie Stowarzyszenie Pomocy Zwierzętom “Podaj Łapę”: Bank Pekao S.A. nr konta: 69 1240 1385 1111 0010 7459 1201 KRS: 0000687627.
Zdjęcia zwierzęta, które czekają na nowego właściciela zamieszczane są na stronie Stowarzyszenia. Od poniedziałku do piątku, w godzinach od 7.00 do 15.00 można je obejrzeć bezpośrednio na terenie Zakładu Gospodarki Komunalno-Mieszkaniowej w Kunowie.
– Pamiętajmy jednak, że adopcja to odpowiedzialna decyzja na długie lata. Zanim ją podejmiemy – przemyślmy sprawę – przypomina Małgorzata Rowińska.
O Stowarzyszeniu pisaliśmy także tutaj: