Latem ochłody szukamy nad zbiornikami wodnymi. Całe rodziny odpoczywają nad jeziorami, kąpieliskami, zalewami, czy nad morzem. Wystarczy chwila nieuwagi, aby nasze uczące się dopiero chodzić dziecko przewróciło się twarzą do wody, by na pełne morze wciągnęła nas nieprzewidziana fala lub zapadło się pod nami podłoże. Życie mamy tylko jedno – nie warto tracić go z własnej głupoty i brawury.
Tylko w czerwcu w Polsce utonęło ponad 100 osób. Jak przypomina Dawid Spadło, większość utonięć, bo aż 95 procent spowodowana jest przez alkohol. Reszta to brawura i przecenianie naszych umiejętności. Doliczyć do tego trzeba także korzystanie ze zbiorników na całej ich długości, a nie w miejscach do tego przeznaczonych.
– Zdarzają się też udary, gdy ludzie wchodzą nieprzygotowani do wody, rozgrzani, prosto z plaży. Toną także osoby starsze. Zdarza się, że taki starszy pan wejdzie do wody i już niestety z niej nie wyjdzie. Czasami ciężko określić przyczynę utonięcia, czy to z braku sił, czy może z powodu złego stanu zdrowia. Topią się też dzieci niedopilnowane przez rodziców. Gdzieś na kocyku, z dala od jeziora rodzice żartują, piją piwo, a dziecko przewraca się w płytkiej wodzie, zachłyśnie się nią i po wszystkim – tłumaczy Dawid Spadło.
Topią się nawet Ci najlepsi pływacy.
– Ciężko określić i zmierzyć tak naprawdę kim jest dobry pływak. Nawet takim, którym wydawało się, że są naprawdę świetni, zdarzały się sytuacje niebezpieczne, na pograniczu życia i śmierci. Topią się nawet najlepsi. Samokrytyka i nieprzecenianie swoich umiejętności to podstawa. A jeżeli chodzi o kąpiel w morzu, to dochodzą do tego jeszcze warunki pogodowe. I nawet najlepszy pływak z żywiołem nie wygra – dodaje ratownik.
Dlatego tak ważne jest przestrzegania zasad, jak chociażby respektowanie czerwonej flagi, która informuje nas, abyśmy nie wchodzili do wody. To samo po alkoholu. Kąpmy się w miejscach do tego wyznaczonych.
Człowiek tonie bowiem w ciszy, bez fajerwerków, machania rękami, wyskakiwania nad wodę, jak w hollywoodzkich filmach.
– Człowiek tonie w ciszy, gdzieś pomiędzy innymi kąpiącymi się ludźmi. Często to, że się topi wywołuje w nim poczucie wstydu, że brakuje mu umiejętności wśród innych. Pozycja osoby tonącej nie jest taka, jak pokazują filmy. Człowiek nie wyskakuje z wody do połowy. Osoba, która się topi łapie powietrze i ma praktycznie całą twarz zanurzoną w wodzie, do końca stara się łapać powietrze ustami i nosem. Taka osoba, tonąca wśród innych na kąpielisku jest praktycznie nie do zauważenia – przypomina Dawid Spadło.
Czasu na ratunek nie ma też zbyt wiele. Wszystko zależy od tego ile ta osoba, tak naprawdę walczy o swoje życie. Po trzech minutach zachodzą bowiem negatywne i największe zmiany w mózgu. Do tych trzech minut mamy naprawdę duże szansę na uratowanie takiego człowieka. Powyżej tego czasu te szanse drastycznie spadają z każdą sekundą. Dlatego reakcja musi być szybka.
– Są przypadki kiedy uda się uratować osobę nawet po 40 minutach, ale są to wyjątki spowodowane chociażby bardzo niską temperaturą wody – dodaje ratownik.
Nie potrafimy pływać, lepiej nie wchodźmy do głębokiej wody. Do naszej nieciekawej sytuacji dochodzi także panika.
– Każdy ma inną pływalność. Są osoby, które nie potrafią pływać, a unoszą się na wodzie i inni którzy idą pod wodę jak kamień. Nie wchodzimy do wody, gdy nie potrafimy pływać, mierzmy siły na zamiary. Nie próbujmy igrać z losem, nie sprawdzajmy siebie – przypomina Dawid Spadło.
Gdy mamy umiejętności pływackie, a złapał nas skurcz warto położyć się na wodzie, rozluźnić i poczekać aż minie. Nie próbujmy płynąc na siłę, bo skurcz będzie narastał.
– Ale to też jest sztuka i trzeba mieć ogromne umiejętności bo zazwyczaj w takich sytuacjach pojawia się panika. A to pierwszy krok do naszej zguby. Gdy widzimy tonąca osobę, a potrafimy pływać, najlepiej zanim pobiegniemy jej na ratunek wziąć ze sobą jakiś przedmiot, cokolwiek np. patyk. Musimy też ocenić w jakiej odległości od nas jest tonący i czy sami damy radę do niego dopłynąć i mu pomóc. I wtedy próbować zholować go do brzegu, ale nie znając tych technik holowniczych będzie nam bardzo trudno – tłumaczy Dawid Spadło.
Dodaje, że ratownictwo jest bardzo trudna rzeczą, a bez odpowiedniego sprzętu jest trudno wyciągnąć osobę z wody. Osoby tonące mają bowiem podwyższony poziom adrenaliny i większa siłę.
– Jeżeli podpłyniemy do takiej osoby nie znając technik holowania to ta osoba złapie nas i zacznie wciągać pod wodę. Są przypadki, o czym często słyszymy z mediów, że topią się po trzy, cztery osoby, które rzuciły się na pomoc. Osoby tonące rzucają się na podpływających ratowników i nie puszczają. To jest bardzo niebezpieczne dla osoby tonącej i dla samego ratownika. Tonący chwyta się brzytwy, często ludzie, którzy spieszą na ratunek giną w wodzie wraz z tymi, których chcieli uratować – dodaje ratownik.
W swojej dziesięcioletniej karierze z wody wyciągnął około 20 osób. Ale jak podkreśla, o tym czy ratownik jest dobry, nie decyduje liczba uratowanych osób, tylko liczba przewidzianych zagrożeń, których udało się uniknąć.
– Dobry ratownik to ten, który nie musi wchodzić do wody, a ten który jest dobrym obserwatorem. Miałem taki przypadek, że zauważyłem małą dziewczynkę, która weszła do wody. Jej mama na chwilę odeszła od niej, poszła na kocyk, przynieść jakąś zabawkę. To dziecko ledwie chodziło. Zaobserwowałem to i zszedłem niżej do wody, żeby móc jak najszybciej zareagować. Nie minęła chwila dziewczynka przewróciła się twarzą do wody. Gdybym tego nie zauważył, a mama wróciłabym powiedzmy za minutę, to wtedy musiałbym reanimować to dziecko. Dlatego dobry ratownik to taki, który potrafi przewidzieć takie sytuacje – podsumowuje.
Przestrzega także przed popularnym wśród młodych (ale nie tylko) skakaniem „na główkę”.
– Możemy tak skakać tylko w miejscach do tego przeznaczonych, z przygotowanymi skoczniami i dobrze przygotowanym dnem. I przede na kąpieliskach do tego przystosowanych, na których pozwala na to regulamin. Absolutnie nie skaczmy tam, gdzie nie znamy miejsca. Bezpieczna nie jest także kąpiel w rzekach z uwagi na prądy wody i różne miejsca, gdzie są wiry, które mogą nas wciągnąć – podsumowuje Dawid Spadło.
Zdarzało się, że z wody wyciągał także topielców. Było pięć takich przypadków w jego karierze.
Przypomina także sytuację, jaka spotkała go podczas wyciągania z wody pijanego mężczyzny na zbiorniku w Brodach.
– Miałem taką, o ile można tak powiedzieć, zabawną sytuację. Pijany wędkarz wypadł z łódki, która się przewróciła. Podpłynąłem do niego i mówię żeby puścił łódkę, bo musimy płynąć do brzegu. A on do mnie, że bez łódki nie płynie. Byłem podpięty do linki asekuracyjnej więc pokazałem kolegom ręką, żeby mnie ściągali i tak płynęliśmy z łódką do brzegu – śmieje się.
Nie bójmy się reanimować człowieka!
– Pierwszą rzeczą, jaką wykonujemy jest sprawdzenie oddechu i pulsu. Jeśli nie oddycha, to zawiadamiamy służby. Kolejna rzecz, to jest 5 oddechów i później 30 uciśnięć i dwa oddechy w przypadku dziecka ta proporcja wygląda inaczej: dwa oddechy na 15 uciśnięć. Nie bójmy się pomagać. Teraz nawet odchodzi się od wdechów dla samego uciskania. Wystarczy to do wymiany tlenu we krwi. Prowadzimy uciskanie do momentu przyjazdu służb, przywrócenia pulsu i oddechu albo do wyczerpania ratownika. Bo tak też się zdarza niestety. Dlatego zapobiegajmy, aby później nie rozpaczać, że rok wcześniej był ktoś z nami, a dziś już go nie ma – podsumowuje.