– W tym roku zaczynamy troszeczkę inaczej, ponieważ zawsze zaczynaliśmy od spacerku po Ostrowcu Św., mojego rodzinnego miasta. Pokazywać będziemy malutkie miejscowości, które znaleźć można w okolicach Ostrowca Świętokrzyskiego. Żeby do nich dotrzeć trzeba zjechać z tych głównych tras, głównych dróg i zapewniam, że te miejscowości państwa zachwycą. Zauroczą swoim położeniem, zabytkami, historią. Dzisiaj jesteśmy w Gromadzicach, miejscowości, która może zachwycić każdego. Miejscowość jest przepięknie położona w dolinie, nad rzeką Kamionką, stąd rozciągają się też przepiękne widoki na Pasmo Jeleniowskie. Mamy tutaj wszystko o czym tylko możemy marzyć: tropy dinozaurów, zabytki archeologiczne, czy te należące do dziedzictwa materialnego, choć z nich zachowało się już dziś niewiele. Mamy bardzo ciekawy kościółek z interesującą historią, która nie tylko zachwyca, ale i na jej bazie mógłby powstać scenariusz do filmu. To tutaj znajduje się budynek po dawnym młynie, a także mnóstwo obiektów sakralnych. Jest tu sielsko, anielsko, po prostu uroczo – tak pierwszy z cyklu spacerków krajoznawczo-historycznych rozpoczęła Monika Bryła-Mazurkiewicz, prezes Centrum Krajoznawczo-Historycznego w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Tereny Gromadzić były zasiedlane chętnie już w minionych epokach. Prowadzone badania archeologiczne ujawniły kilkanaście stanowisk. Osadnictwo pojawiło się tu we wczesnych fazach neolitu wraz z przybyciem wczesnorolniczej kultury lendzielskiej. Co ciekawe na terenie Gromadzić odnaleziono pochodzący z II wieku naszej ery, denar cesarza Trajana. Osadnictwo wczesnośredniowieczne potwierdzają natomiast znaleziska ceramiki z tego okresu. Lessowe wąwozy w rejonie miejscowości kryją ślady zauropodów, tyreoforów i teropodów.
– Jeżeli chodzi o historię pisaną, miejscowość na pewno istniała już w średniowieczu. Wzmianki o niej pojawiają się w materiale źródłowym już w XIV wieku. Pierwszym znanym właścicielem Gromadzić był Tomko z Gromadzic, o którym wzmiankę mamy w 1369 roku. Później w 1402 roku zapiski mówią o Boguszu, w 1415 roku doszło do pewnej transakcji, część wsi zostaje sprzedana przez Dobiechnę, wdowę po Stanisławie z Gromadzic – Mikołajowi z Goździelina za 80 grzywien. W XV wieku było co najmniej 7 właścicieli wsi, wszyscy pieczętowali się herbem Wieniawa – mówiła Monika-Bryła Mazurkiewicz, prezes Centrum Krajoznawczo-Historycznego imienia profesora Mieczysława Radwana w Ostrowcu Św.
W miejscowości działał wówczas młyn, a wieś przynależała do parafii w Szewnie. W XVIII wieku wieś słynęła z wyroby garnków. Według spisu kościelnego z 1787 roku we wsi mieszkało 213 osób, w tym 211 katolików (75 mężczyzn, 79 kobiet, 47 dzieci do 7 roku życia, 10 dzieci od 7 roku życia, a także 2 Żydów (kobieta i mężczyzna). Według austriackiego spisu wojskowego w 1808 roku Gromadzice miały 24 domów, 39 izb, 175 mieszkańców. W roku 1921 już 48 domów i 320 mieszkańców.
– Będąc w Gromadzicach nie sposób nie odwiedzić usytuowanego na zbiegu ulic Rżuchowskiej i Jacentowskiej, tuż przy zjeździe z głównej drogi, w pobliżu rzeki Kamionki, kościółka pod wezwaniem Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus. Gromadzice pod względem religijnym były, jak to określał ksiądz Marcin Popiel bardzo zaniedbane i zapuszczone. Niewiele mieszkańców uczęszczało na niedzielne Msze Święte do kościoła parafialnego w Szewnie. W 1946 roku było to około od 5 do 10 osób. Po zakończeniu działań wojennych księża z parafii szewieńskiej, otoczyli opieką tutejszych mieszkańców – wyjaśniała Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Osobą, która przybywała do Gromadzic, aby nauczać religii był ksiądz Marcin Popiel. Poświęcał całe dnie na rozmowę z mieszkańcami, odwiedzał chorych, składał wizyty rodzicom swych uczniów. Często udzielał im też pomocy materialnej. Za zgodą kierownika szkoły, w jej przedsionku odprawiał Msze Święte. Uczestniczyło w nich od 60 do 100 osób.
– W tej sytuacji ksiądz powziął myśl, aby w Gromadzicach regularnie odprawiać nabożeństwa. Na ten cel upatrzył sobie drewniany obiekt kryty strzechą, w którym do końca wojny mieściła się szkoła. Od tego czasu budynek stał pusty i zaniedbany. Ksiądz Marcin Popiel postanowił podjąć się remontu. W 1949 roku powstała kaplica, w której rozpoczęto odprawianie Mszy Świętych. Rok później nabożeństwa w Gromadzicach odprawiane były dwa razy w tygodniu. Niestety z biegiem czasu budynek zaczął grozić zawaleniem. Zaczęto poszukiwać innego obiektu, w którym można by w bezpieczny sposób odprawiać msze św. Wtedy ksiądz Popiel postanowił zaadaptować na kaplice podworski spichlerz. Szkic przebudowy spichlerza na kościół przygotował Tadeusz Rekwirowicz – przypomina Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Niestety budowa szła z trudem. Nie było na nią zbyt wielu środków, poza tym niektórzy mieszkańcy, pod osłoną nocy, rozkradali zakupiony materiał. Gdy wydawało się, że budowa zostanie ukończona do Gromadzic przyjechali przedstawiciele władz, którzy nakazali wstrzymać prace. Brakowało jedynie szyb w oknach i papy na dachu. Ksiądz Marcin Popiel otrzymał zakaz nauczania religii, musiał zapłacić także 2500 zł grzywny.
– Jednak ksiądz Popiel nie zamierzał się poddawać. Postanowił wybudować nową kaplicę, a ponieważ władze odmawiały wydania zezwolenia na budowę, musiał użyć sprytu. Postanowił wykorzystać do tego dotychczasowy obiekt sakralny. W tej sytuacji powrócono do dawnej kaplicy. W latach 70-tych obiekt wymagał prac naprawczych. Wykonano je systemem gospodarczym, bez nadzoru kierownictwa technicznego. Nadzorował je ksiądz Stanisław Szczerek. Dokonano wymiany ścian drewnianych na murowane – przypominała Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Gromadzicka świątynia jest budowlą niewielką. Powstała jako kaplica filialna, zapewne tymczasowa. Budynek jest jednonawowy, podłużny, stosunkowo niski. Jedyną ozdobę jego bryły stanowią pinakle na obu szczytach i wieżyczka z iglicą. Wnętrze kościoła, choć z pozoru niepozorne ma także ciekawą historię.
– Z ciekawszego wyposażenia, jakie możemy znaleźć w kościele, to stacje drogi krzyżowej, które są taką naszą perełką. Wykonywał je artysta krakowski, który zrobił 6 pierwszych stacji. Niestety brakło pieniążków na jej dokończenie i resztę wykonał artysta z Miłkowa. Wprawne oko wypatrzy różnice. To już nie jest tak precyzyjne wykonanie, jak w przypadku tych pierwszych. W kościele nie było też chóru, więc go wykonaliśmy. O godzinie 12.00 w niedzielę śpiewa na nim schola, ponieważ nie mamy organisty. Mamy też drewnianą chrzcielnicę na 1050 rocznicę chrztu Polski przez artystę z Ostrowca Św. W 2007 roku artysta z Tarnobrzega – Stanisław Dudka namalował obraz patronki parafii, św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Najprawdopodobniej powstał na obrusie zdjętym ze stołu. Kościół choć z zewnątrz może nie ma wyglądu, każdy kto do niego zajrzy mówi, że ma swój klimat – dopowiedział ksiądz Janusz Obłój.
Tuż przy kościele znajduje się krzyż z metalowych rurek, posadowiony na kamiennym postumencie.
– Na krzyżu odczytać możemy napis: „Błogosław nam Boże. 28 lipca 1906 rok.” Krzyż pierwotnie stał w zachodniej części Gromadzic, na terenie osiedla Zagaje. W latach 50-tych został przeniesiony w miejscu, w którym stoi do dziś – wyjaśniała Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Ciekawym i przyciągającym uwagę obiektem jest też budynek plebanii, zlokalizowany kilkadziesiąt metrów od kościoła. Skryty wśród drzew parterowy drewniany domek, pokryty jest dwuspadowym dachem.
Na skrzyżowaniu ulic Szewieńskiej i Rżuchowskiej stoi natomiast kaplica datowana na przełom XIX i XX wieku. Kaplica jest obiektem murowanym, wolnostojącym, parterowym. Postawiono ją najprawdopodobniej z kamienia łupano-ciosanego zespojonego zaprawą wapienną.
– W środku nie ma już nic z wyposażenia. W latach 50-tych znajdował się w niej feretron, późnobarokowy obraz Chrystusa ze św. Piotrem datowany na XVIII wiek oraz drewniane lichtarze. Kaplica nie była konsekrowana. W szczycie kaplicy znajdował się kiedyś obraz Matki Boże Częstochowskiej. Nie ma też dzwonu, który został przeniesiony przez księdza Popiela do kościółka – wyjaśniała Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Gromadzice słyną też z ilości i piękna przydrożnych krzyży i figurek. Niezwykła jest jednak wykonana w drugiej połowie XVIII wieku figura Świętego Jana Nepomucena, uszkodzona podczas burzy, a znajdująca się dziś na prywatnej posesji.
– Nie wiadomo kiedy i przez kogo została postawiona rzeźba. Reprezentuje styl późnego baroku. Najprawdopodobniej mogła zostać wykonana przez kamieniarzy z Kunowa. Fundatorami mogli być natomiast właściciele wsi. Rzeźba stoi w pobliżu rzeki, aby chronić mieszkańców przed powodziami i zalewami. Święty przedstawiony w pełnej postaci, ubrany jest w sutannę, zapinaną na guziki, komżę, wykończoną koronką i pelerynę. Na głowie, która podczas burzy odpadła od rzeźby ma biret z czterema skrzydełkami. W jednej ręce trzyma krzyż z Jezusem, w drugiej gałązkę palmy – opowiadała Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Niewiele zachowało się natomiast po gromadzickim zespole podworskim, który strawił pożar w 1859 roku. Ówczesny właściciel posiadłości Juliusz Kaczkowski za pieniądze, które wypłacono mu w ramach odszkodowania odbudował obiekty, ale w innym miejscu niż pierwotnie, na niżej położonym terenie.
– Po wojnie dwór przeznaczony został na potrzeby oświaty. Mieściła się w nim szkoła podstawowa, z czasem w jednym z pomieszczeń urządzono sklep. W budynku funkcjonowało także przedszkole, a w pewnym okresie również zlewnia. W latach 50-tych dwór rozebrano, a w jego miejsce postawiono nowy budynek szkolny. W 1999 roku szkoła została zlikwidowana, dziś mieszczą się w nim lokale socjalne – przypomina prezes Centrum.
Obiekt o którym dziś przypomina nam jedynie „Katalog zabytków sztuki” i kilka zachowanych piwnic, fundamentów, czy zabudowań gospodarczych był parterowy, wzniesiony na planie prostokąta, drewniano-murowany. Fasadą zwrócony był na Pasmo Jeleniowskie. W salonie i sąsiadującym z nim – pokoju, znajdowały się kamienne, klasycystyczne kominiki. Liczył 22 metry długości i 19 metrów szerokości. Stał w otoczeniu 1,5 ha parku.
– Jestem zachwycona frekwencją. Dzisiaj przy tej pogodzie, gdy jest upał, mamy wielu chętnych do poznawania historii i wędrowania z nami. Oznacza to, że historia potrafi być atrakcyjna, a forma którą proponujemy jest przez ludzi dobrze przyjmowana. Myślę, że wiele osób po tym spacerku odwiedzi te okolice indywidualnie, może o różnych porach roku. Mam nadzieję, że to dzisiejsze spotkanie będzie dobrym prognostykiem na przyszłość – podsumowuje Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Galeria fot. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info