Redakcja: Pierwsza osiedlowa spartakiada sportowo-rekreacyjna Rosochy – pamiętasz?
Sebastian Chadała: Pierwsza? Na pewno w niej uczestniczyłem. Ale z ręką na sercu mogę powiedzieć – nie pamiętam. Nigdy nie zapomnę naszego starego boiska, tzw. „sachary”. Ileż to ciekawych meczy tam rozegraliśmy. Ileż spektakularnych bramek strzeliłem. Ach … młodość.
R: Jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem?
S.Ch.:Przygoda, ze sportem? W latach 90-tych każdy był sportowcem. Spędzaliśmy całe dnie na dworze, biegając, skacząc i kopiąc na okrągło. Jeżeli chodzi o piłkę nożną to moja przygoda zaczęła się na bramce. Przychodziłem popatrzeć, jak grają starsi i jak im brakowało zawodnika, to stawałem na bramce. Z czasem okazało się, że jestem lepszy i mogę śmiało grać z nimi w polu. Tak to się chyba zaczęło.
R: Jaki jest Twój największy sportowy sukces?
S.Ch.: Sportowy sukces … wygrany mecz? Wygrany turniej? Strzelona bramka? Czy to są sukcesy? Nie, moim największym sportowym sukcesem jest to, że mogę robić to co kocham. W latach ubiegłych była to gra w piłkę z fantastycznymi kolegami. Teraz jest to trenowanie młodych adeptów piłki nożnej.
R: Jak to się stało, że jesteś trenerem przyszłych gwiazd piłki nożnej?
S.Ch.: Kocham pracę z dziećmi. Czy są to maleńkie szkrabiki, czy też kilkunastoletni zawodnicy. Dzieci są fantastyczne, takie prawdziwe. Przebywanie z nimi i trenowanie sprawia mi frajdę. Zaczynałem od pracy w szkole, jako nauczyciel Wychowania Fizycznego. Po skończeniu kursu UEFA B postanowiłem spróbować swoich sił w tym zawodzie. I tak to już czwarty rok trwa.
R: Jakie są główne umiejętności potrzebne trenerowi do pracy na najwyższym poziomie?
S.Ch.: Moim zdaniem trener musi znać metodykę nauczania danej dyscypliny, teorię szkolenia oraz mieć pedagogiczne podejście do zawodnika. I przede wszystkim cechować się cierpliwością, gdyż praca z dziećmi nie należy do łatwych, a wyniki nie pojawiają się od razu. Trener musi zdobyć ich sympatię, zaufanie ale … nie dać sobie wejść na głowę.
R: Trener – zawód czy pasja?
S.Ch.: Zdecydowanie pasja. I tak to traktuje. Oprócz treningów pracuję na etacie. Tak więc do 14.00 praca, popołudniami pasja.
R: Największe sukcesy jakie osiągnąłeś ze swoimi zawodnikami?
S.Ch.:Myślę, że największe sukcesy są ciągle przede mną. Myślę, że do sukcesów mogę zaliczyć na pewno trzecie miejsce w Turnieju z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku na szczeblu Wojewódzkim. Moim sukcesem jest również najlepsza ósemka Województwa Świętokrzyskiego. No dobrze, już przestaje się chwalić i wracam do rzeczywistości.
R: W jakim stanie jest według Ciebie piłka nożna w naszym mieście?
S.Ch.: Tutaj mogę się wypowiadać tylko o dziecięcej piłce nożnej. Myślę, że stoi naprawdę na wysokim poziomie. W Ostrowcu działa prężnie kilka Akademii piłkarskich, poziom jest wyrównany i to bardzo dobrze. Mam takie marzenie, żeby z tych wszystkich szkółek i Akademii stworzyć jedną ekipę i zagrać w jakimś naprawdę silnym turnieju. Myślę, że szanse na zwycięstwo byłby naprawdę duże.
R: Co jest największym zagrożeniem dla rozwoju piłki nożnej wśród najmłodszych?
S.Ch.: Zagrożeń w postaci braku infrastruktury lub fachowej kadry nie widzę. Są Orliki, boiska wielofunkcyjne, zimą – hala. Wszystko to, czego my nie mieliśmy. Dzieciaków w najmłodszych grupach jest bardzo dużo. Chętnie trenują, jeżdżą na turnieje, grają w lidze. Ilu z nich zostanie nowymi Lewandowskimi czy Piątkami? Tego nie wiem, mam nadzieje, że gra w piłkę będzie sprawiała im tak wiele radości jak mnie.
R: Czy widzisz przyszłe gwiazdy w składach swoich drużyn?
S.Ch.: Oczywiście, że tak. Nie będę sypał nazwiskami, nie chcę nikogo faworyzować, na razie niech chłopaki trenują. Myślę, że za kilka lat otworzę gazetę, a tam będzie zdjęcie i wywiad z moim byłym podopiecznym. I będę czytał z uśmiechem na ustach.
R: Spędzasz dużo czasu ze swoimi zawodnikami. Co oprócz umiejętności piłkarskich przekazujesz swoim podopiecznym?
S.Ch.: To prawda, oprócz treningów są turnieje, obozy, gdzie spędzamy ze sobą dużo czasu. Zdarza mi się mieć wiele rozmów i pytań nie zawsze związanych z piłką nożną. Jestem ich wychowawcą, także zawodnicy często mówią mi o swoich problemach, próbujemy razem je rozwiązać. Bardzo lubię takie rozmowy, dzieciaki muszą czuć, że mają się do kogo zwrócić i „wygadać”. Nie zawsze to są problemy, czasami chcą się czymś pochwalić. Może to być piątka z „matmy” czy szóstka z „WFu”. I takie moje Credo, które zawsze powtarzam, zawsze postępuj Fair i szanuj drugiego człowieka.
R: O czym marzy trener Sebastian Chadała?
S.Ch.: Dobrze, że powiedziałeś „trener” bo od razu pomyślałem o szóstce w totolotku. Ale tak serio, to marzę, żeby to, co robię, jak najdłużej sprawiało mi przyjemność i oby po skończonych zajęciach wszyscy, łącznie ze mną, schodzili do szatni z uśmiechem na ustach.
R: Kto jest Twoim wzorem trenera?
S.Ch.: Sir Alex Ferguson, zdecydowanie. Choć bardzo podoba mi się to co robi Jurgen Kloop. Więc niechaj będzie ich dwóch.
R: Jesteś surowym wymagającym trenerem, czy zawodnicy czują przed tobą respekt?
S.Ch.: Nie do mnie to pytanie. Na najbliższym treningu zapytam i przekażę odpowiedź. Według mnie zawodnicy powinni czuć szacunek, niekoniecznie respekt.
R: Dziękuję za rozmowę.
S.Ch.: Dziękuję.