Dzień Samorządu Terytorialnego to polskie święto, obchodzone corocznie 27 maja, uchwalone przez Sejm RP w 2000 roku. Upamiętnia pierwsze wybory samorządowe z 27 maja 1990 roku. Z tej okazji tuż przed wczorajszą (27 maja) sesją Rady Miejskiej w Kunowie życzenia wszystkim samorządowcom, radnym, sołtysom złożyli Lech Łodej, burmistrz miasta i gminy w Kunowie, a także Piotr Bek, przewodniczący rady miejskiej.
– Chcę podziękować za trud i pracę, jaką wkładacie w rozwój naszych miejscowości. Opiekujecie się bardzo dobrze mieszkańcami w waszych sołectwach. Za to jestem wam bardzo wdzięczny. Oby sił wystarczyło wam na dalsze lata ciężkiej pracy, bo jesteście wiele lat sołtysami, znacie potrzeby mieszkańców, znacie każdego mieszkańca osobiście – mówił Lech Łodej, życząc dużo zdrowia, spokoju, satysfakcji z pracy samorządowca i wręczając na ręce Izabeli Surowiec, sołtysa Małego Jodła i Stanisława Dziułki, sołtysa Bukowia, symboliczną wiązankę kwiatów.
Burmistrz podkreślał także, że w życiu każdego samorządowca ważna jest cierpliwość. Mieszkańcy mają bowiem prawo do wątpliwości.
– Praca sołtysa to misja. To nie jest praca zarobkowa, bo wielkich profitów z tego nie ma. To jest oddanie serca danej miejscowości i ich mieszkańcom. Aby nie zabrakło wam zdrowia i siły do dalszej pracy. Kontynuujmy te nasze dobre działania – podkreślił Lech Łodej.
Izabela Surowiec, od 11 lat sołtys Małego Jodła, w gminie Kunów podkreśla, że współpraca na linii sołtys – gmina jest bardzo owocna.
– Druga kadencja burmistrza zaowocowała remontami i pracami na terenie, nie tylko naszej miejscowości, ale i całej gminy. Małymi krokami idziemy do przodu i likwidujemy krok po kroku zaległości, jakie narastały przez lata. Zmiany widać na drogach, w oświacie, w polityce senioralnej, dbałości o młodzież i dzieci. Uważam, że jako gmina idziemy w bardzo dobrym kierunku. Nareszcie coś się dzieje. Myślę, że wszyscy jesteśmy z tego dumni i zadowoleni. Braki na pewno jeszcze są, ale jest na to jedno lekarstwo – cierpliwość – mówi Izabela Surowiec.
Podkreśla, że najtrudniejsze w pracy sołtysa są wymagania, stawiane przez mieszkańców.
– Jesteśmy na tej „pierwszej linii frontu”. Naszym zadaniem jest wysłuchanie każdego mieszkańca, a także dobra współpraca z radnymi z naszych okręgów. Znam wszystkich mieszkańców. Najprzyjemniejsza z kolei w mojej pracy jest satysfakcja z tego, gdy uda się pomyślnie rozwiązać problemy, z którym przychodzą do niej mieszkańcy. Uśmiech drugiego człowieka, jego radość, chęć do pomagania przy zmianie wizerunku miejscowości, to wszystko jest motorem do naszych dalszych działań. Jednoczymy się, spotykamy , rozmawiamy i współpracujemy – podsumowuje sołtys.