Premier był pytany na konferencji prasowej w Warszawie, czy wobec postępującej liczby zakażeń rozważane jest wprowadzenie stanu wyjątkowego lub klęski żywiołowej, szczególnie jeśli wprowadzone obostrzenia nie przyniosą rezultatu.
„Wszystko dla dobra obywateli, wszystko, by ratować sytuację w służbie zdrowia. Nie wykluczamy żadnego scenariusza, jeśli po dwóch, trzech tygodniach miałoby być jeszcze gorzej” – odpowiedział premier.
Premiera spytano też, czy we wrocławskim szpitalu tymczasowym zostanie zlecona kontrola, w związku m.in. z doniesieniami o nieprawidłowościach dotyczących m.in. zakupu łóżek i informacjami o zakupie starych i zużytych łóżek zamiast nowych.
Szef rządu odpowiedział, że ratowanie życia obywateli wiąże się z podejmowaniem decyzji „szybko i zdecydowanie”. Zaznaczył, że są to decyzje, które w czasach spokojnych byłoby podejmowane odmiennie. „Dlatego szukając wszelkiego sprzętu po całym świecie: lekarstw, szczepionek, podejmujemy decyzje po prostu według naszej najlepszej wiedzy w danym momencie. Jeżeli tworzymy szpitale tymczasowe, szpitale rezerwowe, to musimy zakupić bardzo dużą ilość sprzętu” – mówił.
Dodał, że dochodziła do niego informacja, że „najwęższym gardłem” była trudność z zakupem rurek, którymi doprowadzany jest tlen do stanowisk tlenowych oraz z pełną dostępnością respiratorów. „A więc w takiej sytuacji, gdy lasy płoną, nie czas żałować róż. Mamy bardzo trudną sytuację epidemiczną. Ja dziękuję bardzo wszystkim wojewodom i wszystkim, którzy się przyczynili do tego, że wbrew kpinom, także niektórych stacji telewizyjnych, kpinom po stronie opozycji, żartów z tych szpitali tymczasowych, dzisiaj one ratują życie” – powiedział premier. Ocenił, że ich utworzenie było dobrym krokiem. (PAP) wni/ mok/