Gdy przygotowywaliśmy ten materiał równolegle trwały pożary traw przy ulicach Leśnej, Samsonowicza, Chrzanowskiego, w Grójcu, Szwarszowicach i Ćmielowie.
– Kiedyś pożary traw były gównie związane z prowadzeniem gospodarki gruntowej, „pielęgnacją gleby”, jeśli można to tak nazwać, było to po prostu wypalanie nawierzchni. Teraz rolnicy tego nie robią, bo zmienił się system uprawy rolnej. Ktoś, kto wypala pozostałości roślinne traci automatycznie dopłaty unijne. Tego nie da się ukryć – mówi st. kpt. mgr inż. Barbara Majdak, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Ostrowcu Świętokrzyskim.
W 2018 r. ostrowieccy strażacy z poświęceniem gasili aż 154 pożary traw, których przyczyną były głównie celowe podpalenia.
– Tendencja się odwróciła. Na terenach wiejskich praktycznie nie ma pożarów, pojawiają się natomiast na terenach miejskich, czy nieużytkach. Mamy podejrzenia, bo ciężko jest złapać kogoś na gorącym uczynku, ale z naszych obserwacji wynika, że przyczyną większości pożarów jest młodzież. Dlaczego? To jest właśnie dobre pytanie. Ciężko nam jest to zrozumieć – mówi Barbara Majdak.
Koszt wyjazdu jednego samochodu ciężkiego podczas jednej godziny akcji to ok. 500 zł. Do tego dochodzi jeszcze praca i poświęcenie strażaków. A Ci z takich akcji nie zawsze wychodzą cali. Tak było w 2012 roku w Chlewisku. Strażacy gasili pożar traw w pobliżu zabudowań i domów mieszkalnych. Ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Jak to bywa w przypadku takich akcji, mnóstwo było dymu. 25-letniemu strażak, starający się uratować za wszelką cenę domy mieszkańców, zapłacił za to najwyższą cenę doznał ciężkich poparzeń dróg oddechowych i ciała. Lekarzom nie udało się go uratować.
– Nie mamy do dyspozycji nieograniczonej ilości sił i środków. Przy trawie, przy takim bezsensownym pożarze, możemy nie wyjechać do wypadku, czy pożaru mieszkania – tłumaczy oficer prasowy KP PSP Ostrowiec Świętokrzyski.
Dwa lata temu ostrowieccy strażacy mieli do czynienia z taką sytuacją. Podczas, gdy walczyli z pożarem traw, na ulicy Siennieńskiej doszło do wypadku samochodowego. Mundurowi musieli przedysponować swoje siły z pożaru traw, właśnie do tego wypadku.
– Nie był to na szczęście tragiczny wypadek samochodowy, ale gdyby tak było? – pyta Barbara Majdak.
W Ostrowcu Św. są takie miejsca, które szczególnie „upodobali” sobie podpalacze. Są to: osiedle Pułanki, ulica Samsonowicza, ulica Rzeczki, a w tym roku także ulica Mostowa. Do pożarów dochodzi najczęściej podczas weekendów, a w tygodniu – popołudniami.
– Pożar traw jest niebezpieczny przede wszystkim dla samego podpalającego, nie wiadomo, czy wiatr nie zmieni nagle kierunku. Jak wejdzie w środek trawy może nie zdążyć uciec. Należy pamiętać, że po zimie trawy są wysuszone i palą się bardzo szybko. Prędkość rozprzestrzeniania się pożaru może wynosić ponad 20 km/h (szybki bieg to prawie 20 km/h, szybka jazda na rowerze to około 30 km/h). W rozprzestrzenianiu ognia pomaga także wiatr. W przypadku dużej jego prędkości i gwałtownej zmiany kierunku, pożary bardzo często wymykają się spod kontroli i przenoszą na pobliskie lasy i zabudowania. Niejednokrotnie w takich pożarach ludzie tracą dobytek całego życia. Występuje również bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi oraz zwierząt – ostrzega oficer prasowy.
Czy jest jakiś skuteczny sposób walki z podpalaczami?
Ostrowieccy strażacy stawiają przede wszystkim na edukację młodego pokolenia. Organizują pogadanki w szkołach, przedszkolach, nagłaśniają apele w mediach, na swoim portalu internetowym, czy prowadzą akcje ulotkowe.
Niestety podpalacze wciąż są w Polsce bezkarni. Ciężko udowodnić im winę, jednak gdy już do tego dojdzie za zwykłe wykroczenie grozi do 500 zł grzywny, natomiast, gdy w wyniku pożaru zostanie uszkodzone mienie, to są to już kary rzędu kilku tysięcy. Ważna jest także reakcja otoczenia. Ludzie widzą często podpalaczy, jednak nie reagują.
Jak zauważa Barbara Majdak, ciekawostką jest to, że takie pożary traw mają miejsce tylko w Polsce, w Unii Europejskiej takie problemy nie występują.