Śladami „Źródła Wieprzka” i dzwonów zatopionych w jeziorze! Waśniów to miejsce pełne legend!
Waśniów, do 1869 miasto, dziś urokliwe sołectwo położone na trasie do Nowej Słupi i Kielc. To tutaj znajduje się piękny, zabytkowy kościół pod wezwaniem Świętych Apostołów Piotra Pawła, jeden ze starszych cmentarzy w powiecie ostrowieckim, założony w 1801 roku. Pochowanych jest tam wielu właścicieli okolicznych dóbr, których nagrobki zachowały się do dziś. Waśniów to także miejsce pełne legend. O kilku z nich opowiedzieli nam mieszkańcy tej malowniczo ukształtowanej miejscowości.
Źrodło Wiprzka w Waśniowie podobno nigdy nie wysycha
fot. Marzena Gołębiowska/naOSTRO.info
– Darmo to Zoil mówi zazdrościwy, Iżeby Waśniów nasz miał być waśniwy. Gorzałka waśni, gdy we łbie zamąci, To wtenczas z musu szwagier szwagra trąci – tak o Waśniowie pisał Wespazjan Kochowski, poeta z czasów baroku, mieszkający w nieistniejącym folwarku Gaj. Okazuje się, że kłótnie mieszkańców Waśniowa sprowadziły na nich kiedyś poważne nieszczęście. Legendę przypomina Katarzyna Majewska, mieszkanka Waśniowa i uczestnik Chóru „Con Anima”, który w ubiegła niedzielę (26 czerwca) obchodził swój jubileusz.
– Istnieje taka legenda o nasze miejscowości. Mieszkańcy Waśniowa żyli zgodnie, gdy była taka potrzeba, to sobie pomagali. Kościelne dzwony, zawieszone w starym drewnianym kościele biły z radością. Niestety pewnego dnia stosunki między sąsiadami zaczęły się psuć, mieszkańcy często się kłócili, nawet o drobne sprawy. Także i dźwięk dzwonów z czasem zaczął się zmieniać. Były stłumione i smutne. Któregoś dnia Waśniów nawiedziła burza.. Pioruny raz po raz uderzały w waśniowskie budynki, wzniecając pożar. Od pioruna spłonął również drewniany kościółek. Nie dało się go uratować. Pozostały po nim jedynie dzwony. Mieszkańcy Waśniowa złożyli ofiarę na odbudowę kościoła. Pomagali też przy jego budowie. Powstał kościół murowany, a obok niego dzwonnica, na której zawieszono dzwony ze starego kościółka. Minęło kilka tygodni, a dzwony zniknęły z dzwonnicy. Nikt nie wiedział, co się z nimi stało. Któregoś dnia ktoś je usłyszał, okazało się, że biją w wodzie, niektórzy twierdzą, że w odmętach naszego jeziora, inni, że w miejscu, gdzie stał stary kościół. Mieszkańcy dowiedzieli się już, że to przez ich spory i kłótnie dzwony nie chciały dla nich bić – legendę przypomina Katarzyna Majewska.
Przyznaje, że tajemniczych waśniewskich dzwonów sama nigdy nie słyszała. Nie obserwuje też aż tak dużych waśni i kłótni między ludźmi.
– Mieszkańcy są tu fajni. Tu się urodziłam, tu mieszkam, tu żyję, tu śpiewam w chórze. Waśniów to piękna miejscowość, którą warto odwiedzić, zwłaszcza podczas letnich wakacji – dodaje.
Inną legendę o „Źródle Wieprzka” (Źródło Wiprzka) opowiada inny mieszkaniec Waśniowa, Marian Gryszka. To niezwykłe miejsce, znajduje się na samym końcu ulicy Zielonej w Waśniowie, w miejscu, gdzie asfalt przechodzi w polną drogę, o tej porze obsypaną makami i chabrami.
– Nie jest tak, jak niektórzy z naszych starszych mieszkańców twierdzą, że Waśniów wziął swoją nazwę od waśni, czyli kłótni. Bardzo dawno temu, tam, gdzie dziś jest „Studnia Wieprzka” lub nazywana przez nas „Studnia Wipszka”, był kościół. Tę studnię według legendy wyryły wieprzki. Zaczęły kopać, a w miejscu, z którego kopały wytrysnęło źródełko.. Bije tam do dziś, nawet podczas upałów. To źródełko do lat 60-tych zaopatrywało cały Waśniów w wodę. Ludzie nabierali wodę wiadrami i z różnych części gminy, przynosili do domu. Za tą studnią, są dziś piękne łąki, kiedyś, dawno temu stał tam drewniany kościół. Ludzie obrazili jednak Pana Boga, który zesłała na nich trzęsienie ziemi. Kościół się zapadł i zatonął w odmętach podziemnego jeziora. Do dzisiaj w „Boże Ciało” słychać tam dzwony. Kto nie wierzy niech posłucha. Jako najstarszy z Heńków waśniowskich, gwarantuję, że będzie je słychać – zapewnia Marian Gryszka.
Historię łabędzia, który znajduje się w herbie Waśniowa opowiada z kolei Krzysztof Gajewski, wójt gminy Waśniów.
– Po pożarze, po najazdach tatarskich nasza miejscowość była bardzo zniszczona. Jedyną żywa istotą, którą w niej zastali, był okryty żałobą, czarny łabędź pływający po czerwonych wodach stawu. Stąd wziąć się miał herb naszej miejscowości. Łabędź jest w nim jednak biały, nie czarny. Oczywiście to wszystko legenda, ale ona również buduje klimat naszej miejscowości – podsumowuje Krzysztof Gajewski.