Większość osób, jakie w środę, 29 września, zgromadziły się na uroczystym odsłonięciu pomnika – rzeźby z piaskowca, przedstawiającej dawną Fabrykę Tektury „Witulin” w Dołach Biskupich, pamięta jeszcze, gdy zakład dobrze prosperował.
– Niedawno sąsiad przypomniał mi, że 31 października 1991 roku nasza fabryka zakończyła działalność. Większość osób w niej pracujących odeszła na zasiłki przedemerytalne. Mój tato pracował tu przez 45 lat. Pełno było sadzy. Czasami to osobom tam pracującym widać było tylko gałki oczne. Wszystko inne było czarne – śmieje się Elżbieta Miernikiewicz, sołtys Dołów Biskupich.
Dodaje, że gdy fabryka funkcjonowała, Witulin był „malutkim miasteczkiem”.
– Była tu szkoła, sklep, klub, przyjmował lekarz, działało przedszkole. To było takie malutkie miasteczko. Odbywały się tu zawody. W Klubie organizowano imprezy, dyskoteki. Muzyka grała po całej okolicy. Witold Nowakowski uczył tańca. Zakład dbał o ten teren, dbał o most, mieszkania. Każdy jeden zakątek był wykorzystany – dodaje sołtys Dołów Biskupich.
Dziś w miejscu dawnego zakładu stoi prywatna elektrownia, choć część budynków po dawnym Witulinie jeszcze się zachowała.
– Właściciel przyjeżdża raz na jakiś czas. Był jednak zachwycony rzeźbą i tym jak wygląda skwer Mój tato pracowała w tym zakładzie. Często mijałam fabrykę, pracowaliśmy bowiem na polu, które znajduje się niedaleko tych zabudowań. Najczęściej zbieraliśmy siano. Jako młoda dziewczyna zawsze się krępowałam przechodząc obok Witulina. Szliśmy zmęczeni po pracy w polu, a tam na ławeczkach, często opalając się na słońcu, odpoczywali pracownicy fabryki – mówi Maria Pająk, przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich w Dołach Biskupich, a także radna Rady Miejskiej w Kunowie.
Dodaje, że rzeźba autorstwa Władysława Gałki, jaka powstała z inicjatywy Stowarzyszenia Witulin nad Świśliną jest przekazem dla przyszłych pokoleń.
– W tej chwili jeszcze jesteśmy my, którzy pamiętamy, ale co z naszymi dziećmi, czy wnukami? Trzeba zadbać o to, żeby kolejne pokolenia pamiętały, że była fabryka i że świetnie funkcjonowała. Nasza historia to powód do dumy – zapewnia Maria Pająk. Dodaje, że w fabryce tektury pracowali mieszkańcy z całej okolicy: Kałkowa, Prawęcina, Nietuliska Dużego. Powódź sprawiła, że wszystko „wymarło”.
Maria Pająk wyjaśnia, że w sezonie letnim przez Doły Biskupie przejeżdża mnóstwo wycieczek. Turyści pytają o ruiny „Witulina”, a także jaka jest ich historia.
W fabryce pracował Stefan Wykrota, ojciec Haliny Nowakowskiej, która pochodzi z Dołów Biskupich.
– Mój tato był brygadzistą, ponieważ mieszkałam blisko fabryki, chodziliśmy tutaj, do Witulina do klubu przyfabrycznego na różne imprezy. Fabryka organizowała zabawy, paczki dla dzieci. Klub prowadzili słynni na cały rejon państwo Piwnikowie. To tutaj funkcjonowało pierwsze kino, pierwsza orkiestra. W całej okolicy tego nie było. Ludzie tutaj ściągali ze wszystkich stron, przyjeżdżała młodzież. Było bardzo fajnie. Doły Biskupie „żyły”, a potem przyszła powódź i marazm. Dzięki paniom z Koła Gospodyń Wiejskich w Dołach Biskupich, Stowarzyszeniu Witulin nad Świśliną, pani Marii Pająk, która jest radną, znowu coś dobrego się u nas dzieje – mówi Halina Nowakowska.
Podkreśla, że rzeźba bardzo się jej podoba, oddaje atmosferę i wygląd fabryki. Osobiście zna też wykonawcę postumentu.
– Z Władziem chodziliśmy do podstawówki w Dołach Biskupich. To jest taka podwójna duma, że się ma tak zdolnego kolegę – podkreśla.
W Fabryce Tektury „Witulin” pracował także ojciec Adolfa Jabłońskiego, mieszkańca Zagajów, części Kotarszyna w gminie Waśniów.
– Mój tato pracował tutaj przez 10 lat. To było w późnych latach 50-tych lub na początku lat 60-tych. Dla mnie „Witulin” to była taka oaza innego świata. Uczyłem się bowiem czytać i pisać przy lampie naftowej, a tutaj był prąd, świeciło się światło, funkcjonował klub książki. Pamiętam pierwszy autobus, który pojawił się w tych rejonach, to była „12” z Ostrowca Św. do Dołów Biskupich. Zawsze miałem sentyment do tego miejsca, pozostał mi do dziś – wspomina Adolf Jabłoński.
Dodaje, że to właśnie w „Witulinie” był pierwszy telewizor.
– My z Zagajów przychodziliśmy z kolegami, aby obejrzeć „Krzyżaków”. Później odbywały się też potańcówki, zabawy, rozgrywaliśmy mecze w rejonie składowiska tektury. Pamiętam wycie zakładowych syren, które informowały o przerwie śniadaniowej, czy zakończeniu dniówki. Ich dźwięk słyszałem na Zagajach, w domu rodzinnym – tłumaczy.
Paweł Gawron, prezes Stowarzyszenia Witulin nad Świśliną w Dołach Biskupich przypomina, że rzeźba, która stanęła na skwerze przy rzece Świślinie, to kolejny krok, aby przypominać o tradycji i historii miejscowości.
– Fajnie, że się to wpisuje w nasza historię kamieniarską. Doły Biskupie słynęły kiedyś z kamienia, mieliśmy kamieniołomy. Myślę, że nasza historia jest pod tym względem bogata i cieszę się, że pan Władysław podjął temat, że udało mu się wykonać tę piękną rzeźbę, którą dziś możemy zaprezentować mieszkańcom, ale i przyjezdnym, czy turystom – mówi Paweł Gawron.
Dodaje, że było to duże wyzwanie logistyczne. Rzeźba waży bowiem blisko 2 tony. Przetransportowanie jej i ustawienie zajęło około trzy godziny.
– Dla nas, amatorów, było to duże wyzwanie. Na szczęście mogliśmy liczyć na pomoc doświadczonych osób. Warto robić takie rzeczy, przypominać o naszej historii, która w niektórych miejscach jest zapomniana. Nasza miejscowość odgrywała kiedyś znaczącą rolę, powódź zniszczyła potencjał, jaki drzemał w Dołach Biskupich. Fabryki nie da się już odbudować, ale możemy sprawić, że pamięć o niej nie zaginie – tłumaczy Paweł Gawron.
Dumny z lokalnej społeczności jest Lech Łodej, burmistrz miasta i gminy w Kunowie, który pamięta jeszcze „czasy świetności” fabryki.
– Jestem zadowolony i szczęśliwy, że mieszkańcy Dołów Biskupich, a na ich czele radna Maria Pająk, Paweł Gawron, Ochotnicza Straż Pożarna, Koło Gospodyń Wiejskich mają zapał do pracy, a z niego powstają takie piękne rzeczy. Doły Biskupie przodują w ilości inicjatyw organizowanych na terenie gminy. Najpierw powstała biblioteka, później izba pamięci, tablice historyczne, szlak rowerowy, a teraz ta piękna rzeźba, której autorem jest pan Władysław Gałka, nasza duma. Mieszkańcy pamiętają fabrykę tektury. Wiele rodzin znalazło w nie zatrudnienie. Sam byłem tutaj na kontroli przeciwpożarowej na początku lat 80-tych. Mile to wspominam, nie każdy miał to szczęście, żeby odwiedzić funkcjonujący jeszcze zakład – wyjaśnia Lech Łodej.
Tajemnicę powstawania rzeźby zdradza natomiast Władysław Gałka.
– Praca nad rzeźbą trwała około trzech miesięcy. Początki były trudne. Nie było wiadomo, jak się za nią wziąć. Kamień jest trudny do obrabiania. Nie poddawałam się jednak. Tylko powoli, stopniowo uzyskiwałem efekt, który dziś widać. Opierałem się na starych zdjęciach i tym, co zostało mi w pamięci. Tak powstała wyrzeźbiona: brama wjazdowa z łukiem i napisem Fabryka Tektury „Witulin”, lampa oświetleniowa, beczka z wodą i wiadrem odwróconym do góry dnem, portiernia, wejście główne do zakładu, z dwoma okienkami. Portiernia podzielona była na dwie części, w jednej z nich znajdowała się motopompa przeciwpożarowa. Na terenie zakładu znajdował się też sklep, który prowadziła Samopomoc Chłopska w Kunowie. W tym sklepie pracowała m.in. moja małżonka . Wyrzeźbiłem wysoką halę z dwoma oknami prostokątnymi i jednym z łukiem ozdobnym. Na kolejnym budynku znajdowała się syrena fabryczna, która ogłaszała ważne wydarzenia. Dalej stały budynki magazynowe na wyroby gotowe, obok komin – ozdoba fabryki – wyjaśnia Władysław Gałka.
W imieniu posła Andrzeja Kryja mieszkańcom inicjatywy pogratulował jego asystent – Krzysztof Wojtachnio.
– Chciałbym pogratulować realizacji kolejnej inicjatywy. Tablice informacyjne, izba, to wszystko świadczy o państwa szacunku do tej ziemi i jej historii. szacunku, którego w żaden sposób nie można wycenić – mówił Krzysztof Wojtachnio.
W uroczystości oprócz mieszkańców, turystów, przyjezdnych gości uczestniczyli m.in. Piotr Rakoczy, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Kunowie oraz ksiądz Dariusz Sidor, proboszcz parafii w Nietulisku Dużym.
Galeria foto. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info