Nie do końca wiadomo, czemu miały służyć, wprowadzone do porządku obrad podczas sesji, jaka odbyła się 30 września, oświadczenia radnych reprezentujących Przełom Bałtowski. Radni jak na spowiedzi tłumaczyli, że mają prawo do pracy, że są wolnymi ludźmi, a ostatecznie, że sami, albo poprzez członków rodzin powiązani są z jednym z bałtowskich przedsiębiorców. Czy jednak metoda powszechnie stosowana przez radnych z Przełomu Bałtowskiego, aby zakrzyczeć wszystkich tych, którzy mają od nich odmienne zdanie jest drogą, która nie zaprowadzi ich na manowce? Dlaczego czują się zaszczuci, szykanowani, zmuszeni do składania oświadczeń i stawiają się w roli ofiar, skoro ich oświadczenia majątkowe są jawne, a sprawowane przez nich funkcje, czynią z nich osoby publiczne?
Nie zabrakło także peanów pochwalnych na cześć jednego z bałtowskich pracodawców. Czy dezorganizująca prace Rady Gminy w Bałtowie pikieta przed urzędem gminy, a także tragikomedia z oświadczeniami radnych z Przełomu Bałtowskiego, nie okażą się przysłowiowym gwoździem do trumny w zbliżającym się referendum o rozwiązanie rady gminy w Bałtowie dla radnych, będących w opozycji do wójta Huberta Żądło? Poniżej przedstawiamy kilka wybranych przez nas oświadczeń radnych Przełomu Bałtowskiego, reszta znajduje się na nagraniu z sesji, dostępnym pod linkiem poniżej i stanowić może pewnego rodzaju przykład, w jaki sposób nie powinien funkcjonować samorząd gminny.
https://www.youtube.com/watch?v=lStvDKNzWps
– Ja Cezar Stępniewski, oświadczam, iż jestem wolnym człowiekiem, od nikogo nieuzależnionym, nie działającym na niczyje polecenie, czy w czyichś interesach. Bulwersującym jest fakt, że publiczne media zarzucają mi to, że moja żona pracuje jako przewodnik po Parku Jurajskim. Przede wszystkim jest pracownikiem gminy, gdzie na stanowisku kierowniczym pracując, gdzie za około pól etatu zarabia 1000 zł miesięcznie, a jako przewodnik dorabia do tak niskich poborów pracując w weekendy. Jak można odmawiać komuś prawo do pracy, do lepszego życia, sugerując, że jeżeli się pracuje u tego konkretnego pracodawcy, to trzeba być od niego od razu zależnym. Nasuwa się tylko jedna myśl. Polityczne działania, żeby wszystkich wymienionych w artykule skompromitować w oczach mieszkańców gminy rzekomymi powiązaniami. A przecież wszyscy wiedzą, że ten konkretny pracodawca zatrudnia również ludzi, którzy nie są mu przychylni, a jednak daje pracę, a przez to utrzymanie ich rodzin. Jeszcze raz powtarzam, jestem wolnym człowiekiem od nikogo niezależnym, a to co robię, robię w zgodzie z własnym sumieniem, bo wierzę, że kierunek w jakim zmierza nasza gmina jest jak najbardziej słuszny – deklamował Cezary Stępniewski.
Po nim głos zabrała Barbara Lichota, wiceprzewodnicząca rady, która odniosła się do słów wypowiedzianych przez Henryka Cichockiego na temat prywatnych i zawodowych powiązań z jednym z bałtowskich przedsiębiorców. Namawiała radnych, których sama określiła mianem „bez powiązań” do wspierania przedsiębiorców takich jak Piotr Lichota.
– Drodzy państwo jestem dumna, że jestem żoną jednego z największych przedsiębiorców w naszej gminie. Żoną człowieka, dzięki któremu Bałtów jest znany w całej Polsce i nie tylko. Człowieka, który dostrzegł naturalny potencjał krajobrazowo-historyczny i wykorzystał go do promocji Bałtowa oraz spowodował, że problem bezrobocia w naszej gminie nie istnieje. Uważam, ze nawet radni bez powiązań powinni wspierać takie osoby. Dla mnie jest to niezrozumiałe, że radni jak sami piszą w oświadczeniu: Mając na uwadze przyszłość gminy Bałtów, jako odpowiedzialni mieszkańcy mogą tak postrzegać przedsiębiorców, działających na terenie gminy. Wasze działania, wynikają nie z troski lecz z zawiści i zazdrości. Przykro mi, że postrzegacie mnie państwo tylko przez pryzmat żony przedsiębiorcy. Przez 22 lata pracowałam jako nauczyciel w Publicznej Szkole Podstawowej w Okole. W momencie likwidacji szkoły w Pętkowicach, już jako radna zrezygnowałam z pracy, aby uratować jeden etat. Nie musiałam tego robić, bo zdobyłam już awans nauczyciela dyplomowanego oraz chroniła mnie karta nauczyciela. Jednak posiadam takie cechy jak empatia i wrażliwość. Panie Cichocki, podaje pan nieprawdziwe informacje do mediów. Obecnie d trzech lat właścicielem Bałtowskiego Kompleksu Turystycznego jest na syna i brata męża. Ja od 2006 roku mm podpisaną z mężem intercyzę i prowadzę własną działalność gospodarczą od 2011 roku – podsumowała Barbara Lichota.
Głos zabrała także Teresa Piórkowska, która przyznała, że jej córki pracują u Jerzego Gierczaka, a zięć związany jest pracą zawodową z jednym z przedsiębiorców.
– Ja Teresa Piórkowska oświadczam, ze moje córki Renata i Agnieszka u pana Gierczaka pracują od 2005 roku. Moja kadencja w radzie gminy jest od 2010 roku. Dopiero wtedy poznałam bardziej pana Jerzego Gierczaka, któremu bardzo dziękuję za zaangażowanie,zatrudnienie moich dzieci, które nie kradną pieniędzy, mają na utrzymanie swoje i swoich dzieci i nie korzystają z innych instytucji, jak dotychczas. Ci, którzy pisali te powiązania, zapomnieli o swoich bliskich, którzy pracowali u przedsiębiorców, może również ich rodziny, a teraz pracują w urzędzie gminy, a jeszcze zapomniano o moim zięciu, że pracuje u przedsiębiorcy – przyznała w swoim oświadczeniu Teresa Piórkowska.
Padało także wiele haseł ze strony radnych Przełomu Bałtowskiego, jak te, że powinno się umieć oddzielić działania samorządowe od tych związanych z rodziną czy kościołem. Pojawiały się też deklaracje, że rzeczywiście osoby z najbliższego otoczenia radnych pracują w Bałtowskim Kompleksie Turystycznym.
– Startując na radną wsi Maksymilianów w pierwszej kadencji byłam sołtysem wsi i osobą bezrobotną. Mieszkańcy mnie wybrali. W czasie jej trwania podjęłam prace w cukierni u pana Lichoty, w której pracuję do dnia dzisiejszego. Startowałam do drugiej kadencji rady, też zostałam wybrana przez mieszkańców. Dlatego nie rozumiem dlaczego w ostatnim czasie fakt ten zaczął przeszkadzać pewnym osobom. Mieszkańcy doskonale wiedzieli, że pracuję u pana Lichoty, czego nigdy nie ukrywałam i nie przeszkadzało im to w oddaniu na mnie głosu podczas wyborów. Bycie radną nie dyskwalifikuje mnie w tym, by spełniać się zawodowo i pracować. Jeżeli przeszkadza to panu wójtowi i jego wyborcom, że pracuję u pana Lichoty, to czekam na konkretną ofertę pracy od pana wójta, którą chętnie rozpatrzę. Według mnie liczy się dobro mieszkańców i wsi, a nie zaglądanie do mojego życia prywatnego i roztrząsanie tego, kto jest moim pracodawcą. Pracować może każdy, radny też – napisała w swoim oświadczeniu Edyta Bidzińska.
Jerzy Gierczak natomiast zaoferował wszystkim uczestnikom i sesji podróż przez historię swojego życia.
– Szanowni państwo, przyszło mi się zmierzyć z bardzo trudnym tematem. Otóż widzę, że członkowie grupy referendalnej, jak i koledzy z Klubu Przyjazna Gmina oczekują ode mnie przynajmniej przeprosin. Przepraszam, że ponad 30 lat temu śmiałem się ożenić z mieszkanką Bałtowa i tu zamieszkań. Przepraszam, że tak byłem wychowany, iż tylko praca kształtuje człowieka , daje mu poczucie godności i środki do życia. Przepraszam, że chciało mi się pracować, otwierać z żoną sklep, wstawać o 4 rano, kłaść się o 24. Bo takie były długie początki mojej drogi w Bałtowie. Przepraszam, że poznałem pana Piotra Lichotę, który zaszczepił we mnie nadzieję, że może być lepiej, że razem mieszkańcy mogą coś zmienić. Uwierzyłem mu jak bratu. Dzisiaj po około 20 latach tej znajomości dziękuję Bogu, że stanął na moje drodze, na drodze nas wszystkich, mieszkańców naszej pięknej gminy. Przepraszam, że kilkanaście lat temu moja wiara w przyszłość Bałtowa była tak wielka, iż często przy ogromnych oporach mojej żony i jej płaczu, postanowiłem zaciągać kredyty na zakup spalonej piekarni, sklepu i byłej Modrzewianki po zlikwidowanym GS-ie. Przepraszam, ze trochę zmieniły wygląd i obraz naszego Bałtowa. Przepraszam, ze odważyłem się zatrudniać w tych obiektach, tylko mieszkańców naszej gminy, dając im pierwszeństwo w znalezieniu pracy. Przypominam, ze bezrobocie w tamtych czasach na naszym terenie wynosiło ponad 30 procent. Za to wszystko bardzo przepraszam w imieniu swoim, jak i swojej żony – czytał z kartki Jerzy Gierczak, który przepraszał za ironiczny ton swojego oświadczenia. – Czy dziś etos pracy, poszanowanie drugiego człowieka to tylko pusta fraza – pytał Jerzy Gierczak.
Słuchając oświadczeń radnych Przełomu Bałtowskiego i cytując monolog z filmu „Dzień świra” trudno nie odnieść wrażenia, że: „Moja jest tylko racja, i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza!”
I.D.A.
8 października, 2019 at 15:30
Wygląda to na reżyserowane przedstawienie.
Brzmi jak …. braterstwo krwi (?) Jak z Coppoli. I smutne i śmieszne , ale też niebezpieczne dla demokracji.
Mieszkańcy w referendum będą mieć szansę na uzdrowienie tej patologicznej sytuacji.
Do tego potrzeba odwagi i uczciwości. Tylko tyle i aż tyle.
Felice123
9 października, 2019 at 05:15
Dodałabym do przedostatniego zdania, że – wiary.
Trzeba nam wiary ( tak małej, jak ziarenko gorczycy), by potransformacyjnym patologiom powiedzieć dość (jak tej biblijnej górze – przesuń się, czy morwie- przesadź się). Dalej już Bóg prowadzi. Oczywiście działa on w ludziach i przez ludzi.