To najbardziej kolorowy i najlepiej oświetlony dom w powiecie ostrowieckim, a być może nawet w całym województwie. Blisko 30 tysięcy kolorowych lampek i światełek w różnych kolorach, zamienia przydomowy ogród i dom Jerzego Trojanowskiego w niezwykłe miejsce, jak z krainy dziecięcych baśni. A zaczęło się… od dachu. Początkowo jego dom niczym nie wyróżniał się od innych, prosty, zbudowany z cegły, usytuowany w miejscu, w którym kiedyś znajdował się kamieniołom, w którym obrabiano kamienie do młyna.
– Całe życie marzyłem, żeby mieszkać w bajkowym domu, tym bardziej, że moja posesja znajduje się na wzniesieniu. Taką mam bowiem duszę – romantyka. W latach 80-tych pomalowałem dach na niebiesko. I tak się właśnie zaczęło. To były smutne czasy, wszędzie szarzyzna. Sklepy puściuteńkie Nigdzie nie było można dostać kolorowych farb. . Wszystko jak do pomalowania. Nawet po papier toaletowy trzeba było się wystać i to też nie był częsty towar. Jak rzucili go do sklepów, to później wszyscy wracali z okęconymi wokół ramion, czy szyi, „koralami z papieru”. Jak w komedii Barei – wyjaśnia Jerzy Trojanowski.
I tak krok po kroku dom zaczął zmieniać się w opowieść z dziecięcych baśni.
Malunki to dzieło jednej z pracownic Jerzego Trojanowskiego – Moniki.
– To bardzo zdolna dziewczyna. To ona przekuła w obrazy umieszczone na elewacji, moje wyobrażenia. Chciałem, żeby to były sceny, jak z dziecięcych książeczek. Dlatego na ścianie frontowej znajdziemy sarenkę, księcia, który wręcza księżniczce serce. motyle, kwiaty – tłumaczy Jerzy Trojanowski.
Dziś jego baśniowy dom wyróżnia się i w dzień, i w nocy. Na Walentynki podświetlany jest w motywy serduszek.
– Początkowo były też balony. Dowiązywałem je do każdej lampy, później robiłem malunki, dziś da już serduszka. Stelaże do nich wykonał kowal a następnie przyczepiliśmy do nich węże świetlne – mówi Jerzy Trojanowski.
Pierwsze światełka na Boże Narodzenie pojawiły się ponad 20 lat temu.
– Wtedy licznik energii chodził jak szalony. Wywalało non stop korki. Żarówek było sporo, jednak 1000 żarówek to było 1000 Wat. Jak było 20 tysięcy żarówek to była już makabra. Dziś jest inna technologia, żarówki w różnych kolorach, mniejsze, większe, jednak wszystkie ledowe – przypomina mieszkaniec Dołów Biskupich.
W sumie kolorowy domek w pełni sezonu świątecznego oświetla 30 tysięcy żarówek. Dekorowane są wszystkie drzewka, słupy, a także elewacja domu. W nocy tworzy to niezwykły spektakl ze światłami w roli głównej. Dekorowanie ogrodu trzem osobom zajmuje półtora tygodnia, a miesięczna opłata za prąd, to około 1000 zł.
– Teraz, gdy robię to sam, zajmuje mi to więcej czasu. Ale gdy tylko mam czas popołudniami, to spędzam go na dekorowaniu domu i dokładaniu nowych światełek. Zdarzają się też awarie. Światełka nie lubią deszczowej pogody. Co chwilę coś strzela, albo się przepala. Czasami jest tak, że w grudniu pada bez przerwy przez tydzień. Teraz wszystkie światełka foliujemy, żeby ta woda tak szybko do nich nie przenikała – tłumaczy.
Jerzy Trojanowski mówi, że przejechał Polskę wzdłuż i wszerz, ale tak oświetlonego domu, jak ten jego, nigdzie nie widział.
– Robię to dla własnej satysfakcji, ale też daje innym radość. W sezonie przedświątecznym przed moim domem zatrzymuje się mnóstwo aut. Ludzie przychodzą, pytają czy mogą nagrać filmik, zrobić zdjęcia. Czasami jest tyle osób, że nie mogę wyjechać samochodem z garażu, jak na wielkim weselu. Na całej wsi nie ma wolnego miejsca, ale to miłe, gdy ludzie przychodzą i mówią, że im się podoba. Ten dom jest moim spełnionym marzeniem – podsumowuje Jerzy Trojanowski i zapewnia, że nie zamierza ustać w dekorowaniu domu, pomysłów mu nie brakuje.
Foto: Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info