– Jestem zachwycona frekwencją i zachwycona odbiorem uczestników. Na nasze spacery przychodzą, przyjeżdżają na rowerach, czy samochodami osoby zainteresowane. Mamy stałych bywalców naszych wędrówek, ale i takich, którzy przyszli posłuchać po raz pierwszy i już zadeklarowali, że zostaną z nami na stałe. Wiele osób podczas ostatniego spacerku w po kościele w Szewnie powiedziało nam, że chce poznawać okolice powiatu ostrowieckiego. Bardzo mnie to cieszy. Trasa nie była dziś męcząca, a pogoda bardzo nam sprzyjała. Zobaczyliśmy wszystkie te najważniejsze historyczne miejsca w Mychowie. Było trochę legend. Była też historia miłosna. No i nie zabrakło zabytków, a ma się czym Mychów pochwalić. To miejscowość położona na uboczu, żeby tu dotrzeć trzeba skręcić z głównej drogi na Kielce, ale rzeczywiście choć miejscowość jest mała, działa się tu wielka historia. Z miejscowością związane są znamienite rody. Zawsze zachęcam do odwiedzania takich malutkich miejscowości, bo one tchną historią – mówiła po spacerze Monika Bryła-Mazurkiewicz, prezes Centrum Krajoznawczo-Historycznego imienia profesora Mieczysława Radwana w Ostrowcu Św.
W Mychowie znajdują się i zabytki archeologiczne, i zabytki kultury materialnej: kościół, krzyże, kapliczki. Tutaj znajdowała się huta, stąd pochodzi Ignacy Humnicki – sędzia pokoju okręgu szydłowieckiego, pisarz, autor dramatu „Żółkiewski pod Cecorą”, „Edypa”, czy „Haman i Estera”, z miejscowością związany był także błogosławiony ksiądz Antoni Rewera.
Skąd się wzięła nazwa wsi?
Po raz pierwszy nazwa wsi pojawia się w 1326 r. w dokumentach kościelnych, o wsi w pierwszej połowie XIX wieku pisał Kazimierz Stronczyński, nazywając ją „jednym z najrozkoszniejszych miejsc kraju naszego”.
– To się nie zmieniło. Miejscowość jest przepięknie położona, ale również ma fantastyczną historię, która zaczyna się w czasach najdawniejszych. Ślady działalności człowieka pojawiły się tutaj dość wcześnie. Warunki bardzo korzystne, bo ziemie były bardzo urodzajne, w pobliżu rzeka, no i lasy. Prowadzone były tu także badania archeologiczne i wiemy, że na terenach tych odkryto liczne ślady osadnictwa związanego z produkcją hutniczą w okresie wpływów rzymskich. Podczas badań archeologicznych jednego ze stanowisk przeprowadzonych w 1962 r. odsłonięto osadę wraz z piecowiskiem. Poza piecami odkryto tam jamę gospodarczą, kilka palenisk, a także interesujące zabytki, m.in. narzędzia żelazne: nóż i punktach – mówiła Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Najbardziej charakterystycznym obiektem, o którym wspominał Kazimierz Sroczyński to relikty średniowiecznej rezydencji obronnej rodu Rawiczów.
Gród jest prawdopodobnie naturalnie ukształtowanym kopcem w formie ściętego stożka, otoczonego reliktami fosy. W 1973 r. przeprowadzono tu badania archeologiczne. W ich trakcie pozyskano liczne zabytki – ceramikę, gwoździe, ostrogę oraz grot bełtu kuszy. Całe założenie datowane jest na XIII–XIV w. W trakcie inwentaryzacji obiektu w połowie XIX w. stwierdzono, że budynki rezydencji zostały rozebrane w XVIII w., a pozyskany materiał wykorzystany do budowy miejscowego kościoła. Według lokalnych przekazów, jeszcze w początkach XX w. wybierano pozostałości kamiennych fundamentów do celów budowlanych. Fundatorem rezydencji był najprawdopodobniej kasztelan krakowski Warsz, zmarły w 1282 r. lub jego syn Prędota (Prandota), piastujący na początku XIV w. urząd kasztelana sandomierskiego, a następnie krakowskiego.
Na początku XIX wieku dobra stają się własnością rodziny Niemojewskich. Według austriackiego spisu wojskowego w 1808 r. posiadał 30 domów, 71 izb, 171 mieszkańców. W 1827 r. miał 24 domy i 139 mieszkańców. W 1870 r. w Mychowie było, 18 domów, 147 mieszkańców, w innej części Mychowa 42 morgi ziemi włościańskiej i 2 domy. W latach 80. XIX w. Mychów wieś i folwark znajdowały się w powiecie opatowskim, gminie Częstocice, parafii Mychów, w odległości 22 wiorst od Opatowa. Posiadał kościół parafialny murowany z XVIII w., kopalnie rudy żelaznej. W 1907 r. wieś składała się 30 budynków drewnianych, 1 murowanego, zasiedlało ją 496 mieszkańców (257 mężczyzn, 239 kobiet). W czasie spisu powszechnego w 1921 r. wieś Mychów (Mnichów) posiadała 74 domy i 544 mieszkańców, wszyscy podali narodowość polską i wiarę katolicką z wyjątkiem 7 Żydów (podali także narodowość żydowską).
Dwa kościoły parafialne
– Ksiądz Jan Długosz wspomina jedynie o istnieniu we wsi kościoła parafialnego. Nie podaje ani jego wezwania, ani rodzaju materiału, z którego został postawiony. Ponadto dowiadujemy się, że kościół miał własne pola i łąki. Otrzymywał dziesięcinę snopową i konopną z łanów kmiecych, z ogrodów i z posiadłości rycerskiej. I to właśnie ten kościół wznosił się na zboczu wzgórza, u stóp którego stoi obecna świątynia. Był zlokalizowany obok plebanii, po jej zachodniej stronie. Miejsce to można bez problemu zlokalizować. Upamiętnia je kamienny krzyż na postumencie, zbudowany z piaskowca w 1888 r. – wyjaśnia Monika Bryła-Mazurkiewicz i dodaje, że z materiałów źródłowych wynika, że został ufundowany w 1230 r. przez biskupa krakowskiego Wisława. Kościół pod wezwaniem początkowo Świętej Katarzyny i Jana Ewangelisty, później już tylko Świętej Katarzyny Dziewicy i Męczennicy, był obiektem drewnianym, posiadał zakrystię z boku prezbiterium.
– Na początku XVIII w. kościół mychowski był bardzo zniszczony. Konstrukcja zbutwiała, a ściany groziły zawaleniem. W 1745 r. częściowo odnowiono kościół, ale zapewne były to jedynie prace remontowe o charakterze zachowawczym i nie miały one charakteru całościowej restauracji obiektu – dodaje prezes Centrum.
Nowa świątynia stanęła w 1772 r. Swoją cegiełkę do budowy dołożyła Zofia Bidzińska, ówczesna dziedziczka Mychowa. Na miejsce budowy nowego kościoła wybrano miejsce u podnóża góry, na której stał dotychczasowy kościół. 24 sierpnia 1788 r. świątynia została konsekrowana pod wezwaniem św. Barbary Panny Męczenniczki.
– Na początku XX w. kościół mychowski wymagał gruntownego remontu, zwłaszcza jego dach. W maju 1920 r. przystąpiono do robót, które wykonywali sami parafianie. Późną jesienią 1921 r., kiedy roboty była już na ukończeniu wybuchł pożar. Strawił on niemal całą budowlę. Pozostały jedynie popękane ściany oraz nietknięta zakrystia. Udało się uratować także tabernakulum, które wyniósł z płonącego kościoła organista, Tomasz Pankowski. Spaliły się ołtarze, ambona, chrzcielnica, feretrony, ławki i inne rzeczy. Z telegramu wysłanego 21 listopada 1921 r. przez ks. Kasperskiego do Kurii wynika, że pożar miał miejsce 15 listopada 1921 r. Przyczyną pożaru był najprawdopodobniej papieros rzucony na strychu przez któregoś z dozorców – wyjaśnia Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Prace budowlane wokół spalonego kościoła prowadzono w szybkim tempie. Do stanu używalności został on doprowadzony na odpust św. Barbary w 1922 r. Do schyłku lat 50-tych nie prowadzono w kościele większych prac remontowych. Taki stan trwał do 1959 r. Wówczas odrestaurowano kościół wewnątrz i zewnątrz. W latach 1973-1977 pod kierunkiem proboszcza ks. Stanisława Dadeja (SCJ) dokonano gruntownej odnowy kościoła. Uporządkowano teren wokół kościoła. Przeprowadzono prace zabezpieczające mury przed szkodliwym działaniem wilgoci.
W 1993 r. odnowiono elewację kościoła. Od momentu objęcia parafii przez ks. Zdzisława Bieleckiego, tj. od 1996 r. odmalowano zakrystię, pomalowano kościół wewnątrz, odnowiono wszystkie ołtarze, w których wykonano nowe złocenia, zakupiono ławki, a w 2009 r. sprawiono nowy dach na świątyni.
Obraz na zasuwie
– Ołtarz główny zwany wielkim został zbudowany w 1929 r. przez Władysława Krzywickiego z Radomia. Posiada cztery kolumny, pomiędzy którymi po bokach są nisze na figury. W centralnym punkcie ołtarza wielkiego znajduje się wysuwany obraz św. Barbary – patronki parafii, namalowany przez Mariana Brzezickiego z Radomia. Jest on prezentowany w okresie Adwentu, Wielkiego Postu, podczas ważnych uroczystości. Za obrazem, znajduje się nisza, w której stoi figura Najświętszej Maryi Panny – Niepokalane Poczęcie. U góry widnieje Duch Św. w obłokach i promieniach. Poniżej niszy znajduje się tabernakulum, a po bokach są ustawiane pozłacane figurki aniołów – tłumaczy prezes Centrum.
Pod kaplicą od strony południowej rozpościera się krypta sklepiona kolebką. Znajdują się w niej szczątki 12 osób: 3 kapłanów, 7 osób świeckich i 2 dzieci. Spośród pochowanych tu księży są: ks. Stefan Kasperski i ks. Karol Kaczmarski. Osoby świeckie, to zmarli z rodziny Ośniałowskich.
Na wieży kościelnej umieszczony jest dzwon, pochodzący z lat 50. W 1924 r. gospodarze Kolonii Mychów zakupili w Ostrowcu u Zdzisława Zabłockiego sygnaturkę, którą ofiarowali na rzecz kościoła. Jeszcze w tymże samym roku została ona konsekrowana otrzymując imię „Barbara”. W 1958 r. ks. Tadeusz Podkowa zakupił ze składek parafian duży dzwon. Jego konsekracji dokonał w lipcu 1964 r. biskup Piotr Gołębiowski. Nadał mu imię „Barbara Tadeusz”. Na dzwonie tym widnieje napis: „A 1958 D”.
– Wokół kościoła rozpościera się cmentarz kościelny na planie nieregularnego wieloboku, kształtem zbliżony do owalu. Pomiędzy wejściem głównym, a wejściem bocznym, południowym, stoi kamienny nagrobek. Ma on postać krzyża na postumencie, opatrzonego z dwóch stron napisami. Krzyż ten pierwotnie stał na wprost wejścia do kościoła. W 1973 r. podczas porządkowania terenu wraz ze szczątkami został przeniesiony nieco w bok, pod mur okalający kościół. Również w narożniku południowo-zachodnim, lecz nieco bliżej bocznej bramy, wnosi się krzyż misyjny. Są do niego przytwierdzone trzy tabliczki. Jedna z nich upamiętnia sześciu żołnierzy AK i WiN zamordowanych 8 września 1945 r. przez UB w Kielcach w wąwozie koło Żurawki. Dwie pozostałe tabliczki przytwierdzone do krzyża, o mniejszych rozmiarach, stanowią świadectwo odbytych w parafii mychowskiej misji – mówi prezes Centrum.
Dobry Jezu, miły Panie, Przez Twe na krzyżu skonanie, Odpuść winy i karanie, Daj mi wieczne spoczywanie…
Na trasie sobotniego spaceru znalazł się także cmentarz grzebalny w Mychowie. W jego centralnym punkcie stoi krzyż misyjny postawiony w 2006 r. Najstarszym zachowanym pomnikiem jest kamienny nagrobek z 1860 r., w postaci postumentu, niegdyś zwieńczonego kamiennym krzyżem z Jezusem. Posiada napisy umieszczone z dwóch stronach. Na czołowej stronie postumentu czytamy: „Ten Krzyż postawili / Bartłomiej i Franciszka / Jedlikowscy / dla uczczenia pamięci / ukochanego Ojca Macieja Jedlikowskiego urodzo nego dnia 15-o Września 1781-o / a zmarłego dnia 1-o Gru /dnia 1859r. proszą o we /stchnienie do Boga. / dnia 6-o Czerwca / 1860r.”. Po przeciwnej stronie widnieje napis: „D.O.M / Dobry Jezu, miły Panie / Przez Twe na krzyżu skonanie / Odpuść winy i karanie, / Daj mi wieczne spoczywanie”.
Krzyż na Wzgórzu Kościelnym
Na wzgórzu, na którym znajdował się pierwszy mychowski kościół dziś stoi krzyż, który postawili parafianie z inicjatywy ks. Eustachego Nowakowskiego, w dowód wdzięczności Bogu za nowy kościół, w setną rocznicę jego konsekracji, a więc w 1888. Krzyż ten jest więc pamiątką po dawnej świątyni pod wezwaniem Świętej Katarzyny.
Legendy mychowskie…
W Mychowie nie brakuje legend, związanych z miejscowością. Jedną z nich jest ta o skórzanym moście, prowadzącym z zamku do kościoła, który stał na wzgórzu, po przeciwnej stronie drogi (w miejscu gdzie obecnie znajduje się kamienny krzyż ufundowany w 1888 r.). W górze zamkowej miał znajdować się także tunel wykopany ręką ludzką na wysokość człowieka. Tunel ten podchodził do góry i miał połączenie z zamkiem. W końcu lat 30. XX w. był już krótszy, ponieważ łamano tutaj kamień na szosę w miejscu, gdzie się zaczynał.
– Według ustnych przekazów mieszkańców Mychowa na Górze Zamkowej stała w przeszłości kapliczka. Posiadała dwuspadowy dach, pokryty gontem, wsparty na podporach. W kapliczce miał znajdować się krzyż i figura Matki Bożej, zdaniem jednych, lub dwie figury – Pana Jezusa z podniesioną ręką i Matki Bożej, zdaniem innych. Obiekt stał podobno do 1914 r. Kiedy teren, na którym wznosiła się zakupił jakiś Żyd, okoliczni mieszkańcy rozebrali ją, uznając, że nie wypada, aby stała na polu Żyda – mówiła Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Z miejscowością związana jest także historia miłosna z porwaniem w tle
– 18 stycznia 1412 r. w Krakowie wuj Elżbiety Warszówny Tomek Kalski dziedzic Prawęcina wystąpił przeciw Rafałowi z Mychowa o to, że porwał do swego dworu jego pasierbicę i zażądał okupu w wysokości 200 grzywien. Za porwanie w celach małżeńskich groziła kara wydziedziczenia dziewczyny, ale tylko w tym przypadku gdy porywaczem oraz przyszłym małżonkiem była jedna i ta sama osoba. Po poślubieniu Gniewosza Elżbieta domagała się od stryja wydania należnych jej dóbr dziedzicznych należących się jej z tytułu spadku, a które on przez pewien czas posiadał. Wbrew dotychczasowemu prawu zwyczajowemu, małżeństwa nie unieważniono. Na początku 1412 r. przed sądem ziemskim w Krakowie toczył się proces o uprowadzenie i poślubienie przez Gniewosza z Dalewic Elżbiety, bratanicy Rafała z Mychowa. Wszystko wskazuje, że porwanie odbyło się za jej zgodą, bowiem w 1412 r. sąd oddalił skargę Rafała na Kalskiego o jej porwanie i szkodę 2.000 grzywien, a Elżbieta, już jako żona Gniewosza, uzyskała sądownie od Rafała dobra ojcowskie przy mediacji wojewodów – wyjaśnia prezes Centrum.
Nie był to jednak udany związek, ponieważ para pozostała bezdzietna. Gniewosz zaczął cierpieć na chorobę umysłową, w wyniku której robił krzywdę fizyczną sobie i otoczeniu. W 1428 roku Elżbieta doprowadziła do unieważnienia związku, wkrótce potem wyszła ponownie za mąż za Jana Gniewosza z Oleksowa.
Czarne łabędzie
Sobotni spacer zakończył się na terenie minii zoo, prowadzonego przez osobę prywatną.
– Ten ostatni punkt naszej wycieczki chyba wszystkich bardzo poruszył, a to ze względu na zwierzęta, które mogliśmy odwiedzić. Są i króliki, i kózki, baranki, lamy, daniele, kaczki, gęsi, kury, gołębie i czarne łabędzie. Myślę, że nie każdy miał szanse zobaczyć czarne łabędzie na żywo. Tutaj się to udało. W planach mamy już kolejne spacery. Tym razem to nie ja będę prowadzącą, ale chcielibyśmy przybliżyć uczestnikom naszych spacerów kunowski kościół i sam Kunów, a także dziś dzielnice Ostrowca Św., a kiedyś osobne miejscowości: Denków i Częstocice. Będzie też wycieczka autokarowa po najpiękniejszych zakątkach naszego powiatu, ale na razie nie chciałabym zdradzać szczegółów – podsumowuje Monika Bryła-Mazurkiewicz, prezes Centrum, która w zamian za dawkę wiedzy, jaką podzieliła się z uczestnikami sobotniej wędrówki, otrzymała gromkie brawa.