Barbara Majdak: Ćwiczymy nie tylko dla siebie, ale dla innych! [FOTO]
150 strażaków, 27 samochodów ratowniczo-gaśniczych, a także służby współdziałające brały udział w dzisiejszych (czwartek, 16 września) ćwiczeniach na terenie Nadleśnictwa Zwierzyniec. Strażacy „walczyli” nie tylko z pożarem, ale ćwiczyli koordynację z innymi służbami, sprawdzali różne możliwości dojazdu do miejsca akcji, włącznie z ewakuacją poszkodowanych. Grupa ratownictwa chemicznego ćwiczyła zaś neutralizację wcześniej zidentyfikowanej niebezpiecznej substancji. – Tego typu ćwiczenia mają zawsze sens, ponieważ nie ma czegoś takiego, jak dwie jednakowe akcje. Zawsze coś się może wydarzyć, z czym człowiek wcześniej nie miał do czynienia. Trzeba być otwartym na to co się dzieje. Modyfikować pewne założenia, przewidzieć sytuację, jak może się rozwinąć i odpowiednio się na to przygotować – wyjaśnia brygadier Robert Sobczyk, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Nr 1 w Ostrowcu Św., która brała udział w ćwiczeniach.
– Dzisiaj ćwiczymy nasze umiejętności podczas „pożaru lasu” i przygotowujemy się do przyszłego sezonu palności, który mamy z końcówką lata. Pożary lasów były, są i niestety będą. Na terenie Polski jest to około 7 000 zdarzeń rocznie. Jest się do czego przygotowywać – wyjaśnia Barbara Majdak, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Ostrowcu Św.
Dodaje, że 150 strażaków ćwiczy dzisiaj nie tylko jak skutecznie ugasić pożar, ale w grę wchodzi także koordynacja z innymi służbami ratunkowymi, które są na miejscu.
– Ćwiczymy z Lasami Państwowymi, bez nich opanować skutecznie takie zdarzenie, byłoby dość trudno. Strażacy będa ropzonawali możliwości zaopatrzenia wodnego, dlatego, że dostarczenie środka gaśniczego do takiego pożaru, jest zazwyczaj wyzwaniem. Sprawdzą też różne drogi dojazdu, nie tylko oficjalne drogi pożarowe, które znamy, ale również inne możliwości transportu ludzi i sprzętu. Oprócz pożarów lasu mamy także dodatkowe epizody – podkreśla Barbara Majdak.
Na miejscu działała także grupa ratownictwa chemicznego, która na celu miała identyfikację substancji niebezpiecznej oraz przepompowanie jej do zbiorników tak, aby nie stwarzała dalszego zagrożenia.
– Ćwiczymy nie tylko dla siebie, ale dla innych – zapewnia Barbara Majdak.
Informuje, że na terenie powiatu ostrowieckiego w tym roku było 11 pożarów lasu. Może wydawać się, że to „mało” ale w Biebrzańskim Parku Narodowy w ciągu tylko jednego pożaru spłonęło 5 tysięcy hektarów.
– Jedenaście, to być może mała liczba, ale gdybyśmy tego nie opanowali, moglibyśmy mieć do czynienia z pożarami wielohektarowy. W leśnictwie Zwierzyniec jest tylko 50 ha, ale wszystkie lasy na terenie powiatu ostrowieckiego, to powierzchnia nadleśnictwa ok. 13 000 ha lasów. Jest się do czego przygotowywać, jest po co ćwiczyć – wyjaśnia Barbara Majdak.
Wyjaśnia, że strażacy przyjeżdżając na teren działań, zabezpieczają go, poszukując osób poszkodowanych. Priorytetem jest bowiem rozpoznanie miejsca pod kątem osób poszkodowanych i osób do ewentualnej ewakuacji.
– Strażacy nie skupiają się zatem tylko na tym jednym miejscu pożaru, ale również rozpoznają cały teren działań – dodaje.
– Ćwiczenia mają zawsze sens, ponieważ nie ma czegoś takiego, jak dwie jednakowe akcje. Zawsze coś się może wydarzyć, z czym człowiek wcześniej nie miał do czynienia, Trzeba być otwartym na to co się dzieje. Modyfikować pewne swoje założenia, przewidzieć sytuację, jak może się rozwinąć i odpowiednio się na to przygotować, w miarę oczywiście swoich możliwości i wyobraźni – wyjaśnia brygadier Robert Sobczyk, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1 w Ostrowcu Św.
Dodaje, że w przypadku ćwiczeń, takich jak te dzisiejsze, strażacy otrzymują informację o zdarzeniu i muszę reagować, nie znając wcześniej scenariusza akcji.
– Na miejscu są koledzy z sąsiednich komend, w tym przypadku kolega z Opatowa, który ma za zadanie oceniać, w jaki sposób my, jako jednostka reagujemy, czy działamy zgodnie z procedurami, czy działamy prawidłowo. Także, gdybyśmy znali scenariusz wcześnie, to byłaby „pokazówka”, nie ćwiczenia. W tej chwili mamy takie założenie, że pali się nam las, front pożaru jest na ok. 200 metrach, rozwinęliśmy dwie linie gaśnicze, ściągnęliśmy dodatkowe siły i środki, ponieważ pierwsza informacja była taka, że ktoś prawdopodobnie biegacz, zauważył dym w lesie. Nie wiedzieliśmy jaka powierzchnia, ani jakie miejsce objęte są pożarem. Musieliśmy oszacować wielkość, siły i środki. Okazało się, że pierwszy rzut, który został wysłany, by według mojej oceny niewystarczający. Zadysponowano dodatkowe siły i środki. W tej chwili próbujemy opanować pożar, jeśli nie uda się nam opanować go w lesie, to spróbujemy zatrzymać go na dojeździe, na piaszczystej drodze – wyjaśnia Robert Sobczyk.
Młodszy kapitan Konrad Majdak z jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 w Ostrowcu Świętokrzyskim wyjaśnia, że działania grupy ratownictwa chemicznego polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia, uszczelnieniu zbiornika o pojemności 1000 litrów, a następnie przepompowaniu substancji do innych zbiorników.
– Akcje chemiczne nigdy nie są szybkimi akcjami, to zawsze trwa. To co się miało stać, już się niestety stało. Teraz trzeba tylko zniwelować i usunąć zagrożenie – podsumowuje Konrad Majdak.
Przebiegowi akcji przyglądał się st. kpt. Sebastian Saramański, rozjemca pierwszego epizodu
– Jeśli będą nieprawidłowości, na podsumowaniu ćwiczeń zostaną przeze mnie i głównego rozjemcę, przedstawione. Idziemy w kierunku, żeby te błędy, które ewentualnie pojawiłyby się podczas ćwiczeń, zostały wyeliminowane w przypadku prawdziwej akcji. Na razie wszystko jest w porządku. Błędów nie ma – podkreśla