Jerzy Tyburski urodził się w 1964 roku w Lubaczowie. Jego obrazy powstają w pracowni, znajdującej się w jednej z kamienic na poddaszu przy Rynku Wielkim w Zamościu.
– Wydaje mi się, że prawdziwy warsztat artysta nosi z sobą w głowie. Ja jeżdżę z tym warsztatem w różne miejsca, te obrazy pojawiają się niespodziewanie, na rogu ulicy, w rozmowie z drugim człowiekiem. Lubię się bawić znaczeniami. Inspiruje się także starymi mistrzami. Uważam, że ta erudycja i wiedza mi nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie. Ostatnio bardzo ciągnie mnie w kierunku realizmu magicznego i surrealizmu – mówił podczas wernisażu wystawy artysta.

– Coraz częściej ostatnimi czasy wracam też w wyobraźni do raju dzieciństwa. Urodziłem się w małej miejscowości niedaleko, wówczas polsko-radzieckiej granicy, na Podkarpaciu. Ostatnio bardzo dużo podróżuję w wyobraźni po tej miejscowości, odtwarzam każdy szczegół, odwiedzam także moją rodzimą miejscowość, odwiedzam każde miejsce, które znam, z którym się tam związałem i właśnie był to dla mnie raj dzieciństwa. Mieszkaliśmy przy ulicy Kolejowej. Jak wychodziłem do szkoły po prawej stronie był sklep żelazny, był tam sprzedawca pan w niebieskim fartuchu, który ważył gwoździe. Po lewej stronie w drewnianej chacie mieszkała najlepsza krawcowa, tam chodziłem z mamą mierzyć spodnie. Natomiast na wprost tej chałupy, znajdowała się kuźnia z gorącym paleniskiem. A za tą kuźnią było niesamowite, mroczne miejsce, pełne wielkich drzew z wielką ilością macew żydowskich. Dalej od tego Kirkutu było „Kino Gwiazda” i właśnie tytułem wystawy nawiązuję do tego kina. To było moje pierwsze niesamowite przeżycie z kinem, z takim oknem na wyobraźnię i świat. Oglądałem tam mnóstwo filmów. Były tam drewniane krzesła, które trzeszczały w miarę jak wzrastały emocje – tłumaczył Jerzy Tyburski.

Swoją przygodę z malarstwem rozpoczął bardzo wcześnie, bo już w… przedszkolu.
– Kiedyś widziałem taki satyryczny rysunek, chyba Mleczki. Narysował takiego małego chłopczyka z pędzlem. Rysunek był bardzo dwuznaczny, jednak utkwił w mej pamięci. Przypominam sobie, tak trochę żartobliwie, jak mój kolega w przedszkolu nie mógł dokończyć rysunku kwiatków i poprosił mnie, abym mu pomógł. To były takie trochę pół żartem, pół serio początki, pierwsze epizody – śmieje się Jerzy Tyburski, któremu nie brakuje dystansu do świata.

Później przyszły mroczne czasy i ciężkie tematy w malarstwie. Pełno w nich symboliki, metafor.
– Pierwsze obrazy, które namalowałem świadomie, to były obrazy mroczne, bardzo symboliczne. Jednym z nich był „Teatr życia”. Ciągle czułem się pod presją, egzaminy, studia, zaliczenia semestrów. Tematycznie był to teatr. Taki też był mój obraz, przedstawiał człowieka tańczącego, wykonującego ewolucje, oświetlonego reflektorami. To były takie mroczne próby. Namalowałem też Polonię rozdartą pomiędzy cztery żywioły: wodę, ogień, powietrze i ziemię. Można powiedzieć, że byłem wizjonerem tego, co się dzisiaj na naszych oczach dzieje, a przecież tworzyłem ten obraz na studiach. Ta Polonia była ciągnięta przez takiego rozjuszonego konia, przed nią były te cztery żywioły, jako duchy. Polonia jako Nike z Samotraki – wspomina Jerzy Tyburski.

Jak przyznaje, teraz jest zdecydowanie bardziej wesoły, wyraża to także w swojej twórczości. Potrafi patrzeć na świat ironicznie.
– Dużo w moich obrazach odniesień do zwierząt. Ludzie są czasem, jak zwierzęta, ale jestem dla nich bardzo łaskawy. Bardzo lubię ludzi. Dużo jest ciepła w tych obrazach, groteski, ironii, ale i takiej melancholii – dodaje artysta.
Najważniejszym obrazem jest dla niego portret matki, zatytułowany po prostu „Matka” – olej na płótnie 90×60 z 2018 roku, który także możemy oglądać w ostrowieckim BWA.
– Najważniejszy jest dla mnie właśnie ten portret matki. Mama umierała trzy lata. Miała taki wstrząs organizmu, że lekarze jej nie odratowali. Leżała przez prawie trzy lata przykuta do łóżka, a my się nią zajmowaliśmy. Na tym obrazie jest właśnie ona. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. To jest taki zapis jej odchodzenia. Zostają tylko te stare dłonie matki, te matczyne ręce tak ważne dla syna – mówił Jerzy Tyburski.

Prace Jerzego Tyburskiego, znajdują się w zbiorach: BWA-Galeria Zamojska, Galeria ZPAP w Lublinie, Muzeum Miasta Wrocław, Muzeum Kresów w Lubaczowie oraz w kolekcjach prywatnych w kraju i za granicą.

