– Na ogół o Nietulisku Dużym mówimy od czasów, gdy Stanisław Staszic zaczął tworzyć koncepcję utworzenia Staropolskiego Okręgu Przemysłowego. Oczywiście na tych terenach ludzie mieszkali już wcześniej. To w Nietulisku Dużym odkryto wielkie cmentarzysko, na którego terenie odnaleziono urny ze spopielonymi zwłokami. tego odkrycia dokonał jeden z sołtysów Nietuliska Dużego, a było w miejscu takiej naszej tzw. Kacernej, w kierunku Dołów Biskupich. To najbardziej na wschód wysunięty kraniec Płaskowyżu Suchedniowskiego – mówi Włodzimierz Szczałuba, wiceprezes Stowarzyszenia Nietulisko nad Świśliną.
Dodaje, że Stanisław Staszic wdział możliwość powrotu do świetności państwa polskiego, do odzyskania niepodległości w rozwoju górnictwa, hutnictwa, czyli przemysłu ciężkiego.
– Mając ogromną wiedzę, co do rozmieszczenia rud żelaza i innych metali na naszej Ziemi Świętokrzyskiej, a także mając doświadczenie, ponieważ podróżował po Europie postanowił utworzyć Staropolski Okręg Przemysłowy, głównie lokalizując obiekty nad rzeką Kamienną, czy Czarną Konecką. Ta koncepcja zrodziła się na początku XIX wieku – tłumaczy Włodzimierz Szczałuba.
Stanisław Staszic doprowadził do tego, że utworzono Szkołę Akademiczno-Górniczą w Kielcach w 1816 roku. Miała szkolić fachowców, funkcjonujących w budowanym okręgu przemysłowym.
– Stanisław Staszic miał bardzo rozbudowaną koncepcję tworzenia wielkich zakładów na dużym obszarze, oczywiście głównie zakłady hutnicze i zakłady, które później wytopioną surówkę przerabiały na konkretne wyroby już metalowe. Po śmierci Stanisława Staszica , w 1826 roku przestała funkcjonować Szkoła Akademiczno-Górnicza w Kielcach, ale plany tworzenia Staropolskiego Okręgu Przemysłowego przejął książę Ksawery Drucki-Lubecki. Nieco zmniejszył, zmodyfikował i ograniczył te wielkie plany Stanisława Staszica, jednak w przypadku Nietuliska Dużego plany te nie zostały zmienione – wyjaśnia.
Tak powstała koncepcja utworzenia Kombinatu Starachowickiego, czyli Zakładów Fabryk Ciągłych Żelaza nad Kamienną. W Starachowicach zlokalizowano wielki piec, nad rzeką Kamienną dalej w Michałowie i Brodach były pudlingarnie, czyli miejsca, w których oczyszczano surówkę i produkty, które wyszły z wielkiego pieca. W Nietulisku Dużym znajdował się natomiast zakład końcowy, w którym produkowano konkretne wyroby.
– Tutaj znajdował się szereg nożyc, tokarek, gdzie cięto powiedzmy sztaby, konkretne wyroby, takie jak teowniki, jak szyny, blachy grube. Tu powstawał konkretny wyrób. Zakład budowany był głównie w latach 1834-1846, ale prace rozpoczęto znacznie wcześniej, jeszcze za życia Stanisława Staszica. Z czym to się wiązało? Ponieważ siłą napędową tych wszystkich zakładów była woda. Do Nietuliska Dużego trzeba było doprowadzić wodę. Pomysł był taki, żeby z zapory w Brodach wykopać kanał, a nim doprowadzić wodę do Nietuliska Dużego. Z drugiej strony, nasze rzeki są kapryśne, więc postanowiono, że woda doprowadzona będzie również z naszej Świśliny. Zmieniono nieco jej bieg. Nieco krótszy, 500-metrowy kanał doprowadzał wodę. Zasilanie zbiornika, gromadzącego wodę było więc podwójne – wyjaśnia Włodzimierz Szczałuba.
Przypomina, że w Nietulisku Dużym powstała Walcownia żelaza profili drobnych i blach grubych. Funkcjonowały tam dwa główne ciągi: produkcyjny, od zbiornika z wodą, gdzie znajdowała się mała zapora, która doprowadzała wodę na koła wodne i turbiny wodne, napędzające szereg nożyc i tokarki, a następnie podziemnym kanałem ok. 80-metrowym, a następnie kanałem otwartym, woda odprowadzana była do rzeki Świśliny.
– Drugi ciąg związany był z funkcjonowaniem administracyjnym. Od drogi na trasie Starachowice – Ostrowiec Świętokrzyski mieliśmy po kolei idąc od walcowni: suszarnię, portiernię i wartownię, magazyn wyrobów głównych, a także mały magazyn wyrobów. Z magazynu głównego sprzedawane były materiały. Przy wjeździe na teren zakładu znajdowała się waga. Ważnym obiektem był budynek zarządu walcowni, w którym aktualnie znajduje się szkoła i kty dzięki temu, że był cały czas zagospodarowany, przetrwał – tłumaczy wiceprezes Stowarzyszenia Nietulisko nad Świśliną.
Podkreśla, że w tamtych czasach dbano zarówno o jakość wykonywania obiektów przemysłowych.
– Wiele osób dziwi np. kształt okrągłych okien, takich pięknych, arkadowych. Takie klasycystyczne elementy, które miały wizerunkowo poprawiać wygląd tych obiektów – tłumaczy Włodzimierz Szczałuba.
Dodaje, że zadbano również o pracowników w Nietulisku Dużym. Wybudowano ponad 40 obiektów dla pracowników: 36 dla robotników, 4, w tym jeden główny dla pracowników administrujących zakładem.
– Niestety w 1903 roku wielka powódź w Dolinie Kamiennej zniszczyła urządzenia wodne: przepusty, kanały. W związku z tym odcięto dopływ siły napędowej. Praca zakładów Staropolskiego Okręgu Przemysłowego opierała się na trzech podstawowych elementach: sille napędowej, czyli wodzie, rudach żelaza, które na naszych terenach były niskoprocentowe (30 proc), a także ludziach, których na tych terenach nigdy nie brakowało. Po powodzi funkcjonowało już Zagłębie Dąbrowskie na Śląsku. Tam węgiel kamienny, koks, wyparł węgiel drzewny. Koszty były zdecydowanie niższe. Nie opłacało się tego zakład odbudowywać – tłumaczy.
Wyjaśnia, że jednym z bardziej malowniczych elementów całego układu wodnego jest Jaz Ulgi, a inaczej upust boczny.
– Jak już powiedziałem zmieniono nieco przebieg koryta rzeki Świśliny. Płynęła nieco dalej niż dzisiejszy Jaz Ulgi i skręcała. Do dziś w terenie bardzo dobrze to widać. Wykopano boczny do Świśliny kanał, skracając jej drogę. Równocześnie przedłużono ten fragment rzeki Świśliny, żeby doprowadzić wodę do stawdła, do miejsca, w którym woda gromadzona była na potrzeby walcowni. W stawidle potrzebny był stały poziom wody. Zapora na nowym korycie odprowadzającym wodę rzeki Świśliny pozwalała na regulację wody, jej nadmiar się przelewał. Stąd też upust boczny, albo przelew, jaz ulgi. Wszystko wykonane z pietyzmem, z piaskowca, a do tego półkolumny doryckie – mówi Włodzimierz Szczałuba.
Lech Łodej, burmistrz miasta i gminy w Kunowie przypomina, że przez lata ruiny walcowni nie miały też odpowiedniej opieki ze strony gminy i powiatu.
– Kiedyś były własnością Skarbu Państwa. Częścią tych terenów zarządzał powiat, resztą – gmina. Ciężko było wówczas dojść do porozumienia. Ciągle pojawiały się „przepychanki” kto ma kosić trawę, czy dbać o to miejsce. Gdy już oficjalnie zarządzamy tym obiektem, zajęliśmy się gruntownym czyszczeniem zabudowań z wysokich traw, pokrzyw, krzewów. Docelowe prace zostały już uruchomione, a efekt widać gołym okiem – mówi Lech Łodej.
Dodaje, że gmina ma pomysł jak zadbać i zagospodarować ruiny, aby maksymalnie wyeksponować ich wartość historyczną i piękno dla turystów. Podkreśla, że ma świadomość iż potrzeba czasu, żeby miejsce to doprowadzić do porządku. Teren, na którym znajdowała się walcownia ma około 12 ha, z czego ta najlepiej zachowana część ruin zajmuje powierzchnię ok 9 ha.
– Jesteśmy w trakcie kolejnych ekspertyz, które dotyczą głównych, najlepiej zachowanych obiektów. Wzięliśmy się za konkretne porządki. Firma zewnętrzna wykosiła i odkrzaczyła to miejsce. Mamy na to zgodę konserwatora zabytków. Będziemy zajmować się konserwacją ruin, zabezpieczymy korony murów. Oczyścimy je z napisów i zaimpregnujemy, aby erozja nie robiła większych spustoszeń. W porządki zaangażował się Henryk Jabłoński– sołtys Nietuliska Dużego, Piotr Rakoczy, radny Rady Miejskiej w Kunowie z Nietuliska Dużego. Półkolumny doryckie, które znajdują się przy Jazie Ulgi, przyciągają turystów. Pytają nas skąd greckie kolumny wzięły się Kunowie. Mnóstwo przyjezdnych robi sobie tam zdjęcia, promując naszą gminę. To będzie kolejna z naszych pięknych wizytówek. A na terenie gminy mamy ich wiele – podsumowuje Lech Łodej.