Tak wyglądały ostatnie chwile krwawej bitwy o Monte Cassino, trwającej od stycznia do 19 maja 1944 roku. Bitwy, która otworzyła Aliantom drogę na Rzym. Bitwy, która pochłonęła bardzo wiele ofiar, a dzięki odwadze i ofiarności żołnierzy II Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa zakończyła się sukcesem wojsk koalicji antyhitlerowskiej. Bitwa o Monte Cassino ma dla mnie osobiste znaczenie. Brał w niej udział mój dziadek Michał Śledziński. Dostał się do II Korpusu tak jak każdy z żołnierzy w czasie organizowania go przez gen. Andersa w głębokiej Rosji. Dziadek był lekarzem.
Kiedy jego szpital stacjonował w Campobasso, dziadek poznał tam moją babcię – Józefinę Cocca. Rodowitą Włoszkę z południa. Mogę sobie tylko wyobrażać jak wielkim musieli darzyć się uczuciem od samego początku znajomości, ponieważ babcia zostawiła wszystko i razem z dziadkiem przeszła drogę żołnierza.
W Anconie wzięli ślub. Dochowali się czwórki dzieci, tylko jedno z nich – moja matka, Maria, poszła w ślady babci Włoszki. Swoje serce oddała słonecznej Italii. Tam żyła i tam zmarła. Urodziła się jednak w Polsce. Tak, w Polsce, ponieważ dziadek po zakończeniu wojny wybrał ten kierunek. Powrót do Ojczyzny. Wiedział co go czeka w kraju, w którym ustój komunistyczny wraz z aparatem bezpieczeństwa skutecznie uniemożliwiał życie żołnierzom AK, II Korpusu Polskiego i wszystkim innym, którzy walczyli za Ojczyznę na frontach całego świata, a także ukrytym głęboko w polskich lasach. Taka była decyzja dziadka. Natomiast babcia przyjeżdżając do kraju komunistycznego, automatycznie straciła włoskie obywatelstwo .
Historia babci i dziadka od zawsze bardzo mnie interesowała. To właśnie dzięki niej, sam zacząłem studiować kolejne losy i drogę II Korpusu Polskiego. Po dziadkach zachowało się niewiele pamiątek i zdjęć, tym bardziej od zawsze ciekawiły mnie ich losy. Przeczytałem wiele książek i publikacji na temat samej bitwy o Wzgórze Klasztorne. Koszmar i tempo tej batalii przypominały raczej średniowieczne potyczki niż konwencjonalną, jak na tamte czasy, wojnę. Warunki, w jakich przyszło walczyć ramię w ramię przeciwko Niemcom – Polakom, Amerykanom, Brytyjczykom, Kanadyjczykom, Hindusom, Marokańczykom, Francuzom, a także Włochom i wielu innym narodowościom, zgromadziły wielką liczbę ofiar. Sroga zima i surowość górskiego klimatu codziennie występująca – marznąca mgła. W takich warunkach żołnierze musieli transportować amunicję, żywność, znosić do szpitali polowych rannych, wszystko na własnych barkach i grzbietach mułów, ponieważ żaden transporter nie był wstanie wjechać w ten trudny teren. Ciała martwych leżały często zamarznięte, ponieważ w skale ciężko było kopać groby. Wzgórze Klasztorne przed natarciem Polaków, próbowano zdobyć trzykrotnie. Za każdym razem kończyło się to klęską. Mnie najbardziej w pamięci wyryły się opisy prób sforsowania rzeki Rapido przez 5 Armię Amerykańską dowodzą przez gen. Clarka, które miało miejsce 20 stycznia. Ta próba natarcia na Wzgórze Klasztorne była bardzo krwawa. Zanim żołnierze dotarli do brzegu z łodziami, grzęźli w błocie i ciągle musieli chronić się przed niemieckim ostrzałem.
Po dotarciu do brzegu często nie dało się opuścić łodzi, ponieważ mocny nurt znosił łodzie puste i te, do których udało się wejść przemokniętym lodowatą wodą żołnierzom. Cały czas żołnierze byli wystawieni na ogień ze stanowisk karabinów maszynowych i artylerii wojsk niemieckich. Ze 150 żołnierzy, którym udało się przedostać na drugi brzeg przy życiu zostało 12. To tylko jeden z bardzo wielu momentów w czasie bitwy, który był bardzo tragiczny w skutkach. II Korpus Polski wchodził w skład 8 Armii Brytyjskiej, dowodzonej przez gen. Leese. To właśnie ten generał zaproponował Andersowi, żeby to Polacy przeprowadzili ostateczne natarcie na Monte Cassino. Polski dowódca miał możliwość odmowy. Jednak zdawał sobie sprawę z tego, jak ważne jest zdobycie tego wzgórza dla sprawy polskiej. Mimo, że konferencja w Teheranie, jednoznacznie przesądziła o oddaniu Polski w ręce sowieckie. Argumentował w ten sposób: „Monte Cassino jest znane dziś przez cały świat jako niezdobyta twierdza niemiecka zamykająca drogę na Rzym. Jest tak samo znane i przejdzie do historii tej wojny jak obrona Stalingradu i Tobruku […] Obliczyliśmy możliwe straty korpusu w bitwie o Monte Cassino. Przyszliśmy do zgodnego przekonania, że straty korpusu w razie użycia go do forsowania rzeki Rapido mogą być niewiele mniejsze lub podobne. Zdobycie Monte Cassino przez żołnierza polskiego będzie miało ogromny wpływ na ducha narodu i AK w Kraju.” Następnie wydał rozkaz swoim żołnierzom: „Żołnierze kochani, moi bracia i dzieci! Nadeszła chwila bitwy. Długo czekaliśmy na tę chwilę odwetu i zemsty nad odwiecznym wrogiem. Obok nas walczyć będą dywizje brytyjskie, amerykańskie, kanadyjskie, nowozelandzkie. Walczyć będą Francuzi i Włosi oraz dywizje hinduskie. Zadanie, które nam przypadło, rozsławi na cały świat imię żołnierza polskiego. W chwilach tych będą z nami myśl i serca całego Narodu. Podtrzymywać nas będą duchy naszych towarzyszy broni. Niech lew mieszka w waszym sercu!” Nikt nie może odebrać Polakom odwagi podczas natarcia, kiedy w końcowej fazie bitwy skończyła się amunicja jednemu z oddziałów Andersa, zaczęli rzucać kamieniami w wojska niemieckie śpiewając przy tym pieśni patriotyczne. Gdy dotarła do nich amunicja, wznowili atak. Bez takich postaw nie byłoby zwycięstwa. W tak fatalnych warunkach po trzech próbach natarcia i po bardzo dużym bombardowaniu klasztoru na górze u stóp której roztacza się miasteczko Cassino, żołnierzom II Korpusu Polskiego udało się zdobyć dotąd niezdobytą niemiecką twierdzę, otwierając tym samym drogę na Rzym. W całej tej wojennej zawierusze, w okrucieństwie bitwy o Monte Cassino, w całym tym kotle znaleźli się mój dziadek i babcia. Połączyła ich miłość.
Kiedy byłem w Campobasso wyobrażałem sobie, jak mogli trzymając się za ręce, spacerować po uliczkach tego malowniczego miasteczka. Może wspinali się na wzgórze zamkowe i siedzieli tam na ławce? Tak sobie to wyobrażam i chciałbym móc ich o to zapytać, jak to naprawdę wyglądało? Niestety, nigdy nie będę miał już okazji. Zapale świeczkę na grobie i spróbuję zadać im kilka pytań. Zrozumieć skalę tej bitwy i jej trudność można tylko będąc tam i patrząc na ten rozległy teren. Widok z klasztoru pozwala zrozumieć, dlaczego tak ciężko było go zdobyć. Stojąc na szczycie polskiego cmentarza, na którym pochowani są Polscy żołnierze, którzy polegli w czasie natarcia, czytasz: „Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni jej służbie” i zaczynasz rozumieć kim byli Ci, którzy poświęcili swoje życie dla słusznej sprawy. „Za wolność naszą i waszą my żołnierze polscy oddaliśmy Bogu ducha, ziemi włoskiej ciało, a serca Polsce”.
Monte Cassino
18 maja, 2020 at 18:32
Znam bardzo dobrze historię Twojego Dziadka Michała i Twojej Babci Giuseppiny. Wiele razy byłem u nich na wakacjach w Klimontowie. Franca, Bruno, Zenek i Marysia – dzieci Michała Śledzińskiego i Giuseppiny. Chętnie z Tobą porozmawiam i podzielę się wspomnieniami.
Pozdrawiam serdecznie.
Aleksander Stasiak
aleksanderstasiak@hotmail.com