„Czy w 50-tą rocznicę wyciągnięcia na światło dzienne istnienia Kopalni – unikatu na skalę europejską, będziemy się cieszyć i będziemy dumni pokazując turystom naszym i zagranicznym, Krzemionki. Czy nie będzie to jeszcze jeden głos, tymczasem mój, na puszczy „zobojętnienia” marazmu naszych władz konserwatorsko-archeologicznych i organizacyjno-inwestycyjnych? – pytał 53 lata temu doktor Eugeniusz Dziewulski. Dziś, pomimo upływu lat pytanie zadane przez doktora wydaje się niestety wciąż aktualne.
Ostatnio bardzo głośno zrobiło się o Rezerwacie Krzemionki, a to za sprawą umieszczenia Krzemionkowskiego regionu prehistorycznego górnictwa krzemienia pasiastego na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Zamiast radości na plan pierwszy wysunęły się „przepychanki” i dyskusje, kto bardziej przysłużył się do tego niewątpliwie olbrzymiego sukcesu. Jednak w tych wszystkich sporach, debatach i konferencjach zapomniano, a może nie chciano pamiętać, że to historyczne wydarzenie jest udziałem wieloletnich prac mnóstwa osób, których dziś nie wymienia się już z imienia i nazwiska, a bez któych być może obszar rezerwatu byłby dzisiaj ziemią orną. Zdarza się bowiem tak, że największą historię tworzą z pozoru zwykli ludzie. 19 lipca 1922 roku, pod koniec dnia 34-letni wówczas geolog Jan Samsonowicz miał pewność, że dokonał niezwykłego odkrycia kopalni z epoki kamienia. Jednak zanim do tego doszło przed Krzemionkami była długa droga raz przez lepsze, innym razem nieco gorsze, karty historii.
Dzięki materiałom zgromadzonym przez Centrum Krajoznawczo-Historyczne imienia profesora Mieczysława Radwana możemy dziś odtworzyć ze sporą dokładnością, jaką przebyły Krzemionki od momentu odkrycia do Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Od leśniczówki po wieś rolników
Nazwa Krzemionki, pochodzi od słowa krzemień. W XIX w. Krzemionki występowały jako leśniczówka w dobrach Bodzechów. W 1911 r. z dóbr bodzechowskich wydzielono działkę, dla której założono oddzielną księgę wieczystą pod nazwą „Dobra ziemskie – osada leśna Krzemionki”. Aktem z 3 października 1911 r. zakupił ją Leon Baczyński. W jego rękach posiadłość ta znajdowała się do zakończenia II wojny światowej. Trudna sytuacja finansowa właścicieli dóbr bodzechowskich zmusiła ich do parcelacji i częściowej trzebieży lasów bodzechowskich. W latach 1911-1914 wycięto większą część lasu na Krzemionkach. W 1913 r. powstała kolonia Krzemionki, wieś rolników. Według spisu powszechnego z 1921 r. posiadała ona 20 domów i 104 mieszkańców. W latach 60. XX w. ludność wsi została wysiedlona.
Stefan Krukowski w 1937 r. nazywał wieś – Krzemionkami opatowskimi (słowo „opatowskie” pisał małą literą, od nazwy ówczesnego powiatu – opatowskiego – na terenie, której leżała miejscowość). W 1939 r. określał już wieś nazwą Krzemionki Opatowskie. Taką też nazwą po 1945 r. posługiwali się badacze zabytkowych kopalni, głównie Tadeusz Żurowski, a zanim inni archeolodzy. Na najstarszych mapach, spisach, wykazach, a także w tradycji ustnej nigdy przy nazwie Krzemionki nie było przymiotnika „Opatowskie”.
Wielkie odkrycie młodego geologa
W 1922 r. prace terenowe w rejonie Gór Świętokrzyskich prowadził 34-letni Jan Samsonowicz, geolog, urodzony w Klimkiewiczowie, który miał sporządzić mapy geologicznej powiatu opatowskiego. Jako geolog Jan Samsonowicz szczególną uwagę zwracał na łomy, odsłonięcia, studnie, które pozwalały zapoznać się z głębszymi pokładami skorupy ziemskiej. W lipcu 1922 r. penetrował teren położony na lewym brzegu rzeki Kamiennej. We wsi Magonie, miejscowi chłopi trudniący się wydobywaniem wapienia do produkcji wapna budowlanego, pokazali mu dziwne nory, w których znajdywali kawałki poroży oraz kamienne narzędzia. Jan Samsonowicz spenetrował kilka takich podziemnych wyrobisk, a następnie ruszył w kierunku wsi Krzemionki. Jego uwagę zwrócił teren „usłany gęsto dołkami”. W łomach przyjrzał się wyrobiskom i szybom kopalni. Zwiedził także podziemne chodniki. Zebrał znajdujące się w nich narzędzia z rogu i tłuk kamienny. Dokonał pomiarów głębokości i średnicy szybów oraz wysokości i szerokości chodników i filarów. Podczas penetracji kopalni zauważył węgle drzewne, które świadczyły o sposobie oświetlania ich łuczywami. Stwierdził, że surowcem, który wydobywano z tych kopalń był krzemień, występujący wśród wapieni. Tego dnia przebył trasę 19 km, prowadząc notatnik terenowy. Dzięki zapisanym w nim informacjom można odtworzyć trasę jego wędrówki i kolejne etapy odkrywania kopalni. Działo się to w środę 19 lipca 1922 r. Pod koniec dnia Jan Samsonowicz miał już pewności, że kopalnie, które odkrył w godzinach przedpołudniowych, pochodzą z epoki kamienia.
Wkrótce na łamach „Wiadomości Archeologicznych” opublikował informację o dokonanym odkryciu oraz wyniki przeprowadzonych wówczas badań.
O niezwykłym odkryciu Samsonowicz powiadomił archeologa Stefana Krukowskiego. Ten już w 1923 r. przybył do Krzemionek wraz ze swoim uczniem Zygmuntem Szmitem. Wspólnie dokonali oni wstępnego rozpoznania pola górniczego.
Prace wykopaliskowe na tym terenie jako pierwszy podjął w 1925 r. Józef Żurowski – archeolog, prehistoryk, historyk sztuki, konserwator zabytków, wówczas państwowy konserwator zabytków prehistorycznego okręgu zachodnio-pomorskiego i śląskiego. Badania sfinansował ostrowiecki oddział Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego.
Krajoznawcy na straży Krzemionek
Pierwszymi opiekunami zabytkowych kopalni stali się ostrowieccy krajoznawcy. Odkrycie kopalni krzemienia pasiastego w Krzemionkach żywo zainteresowało ostrowiecką inteligencję. Rozbudziło w niej także zainteresowania krajoznawcze, a kontakty z naukowcami prowadzącymi pierwsze badania przekonały ją do konieczności otoczenia tego znaleziska opieką. Odkrycie przyczyniło się także do reaktywacji w Ostrowcu Świętokrzyskim oddziału Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego (PTK), zdecydowało także o głównych kierunkach działalności organizacji na długie lata. W Ostrowcu Św. oddział PTK zawiązał się 13 września 1913 r. W październiku organizacja ruszyła z działalnością i prowadziła ją do wybuchu I wojny światowej. W 1914 r., po niespełna roku funkcjonowania, zawiesiła pracę. Po dziesięcioletniej przerwie, jesienią 1924 r. ostrowiecki oddział PTK wznowił działalność za sprawą Mieczysława Radwana – organizatora i kierownika Biura Technicznego Zakładów Ostrowieckim, któremu z pomocą przyszła grupa dawnych członków PTK: Stanisław Makarewicz, Waleria Makarewicz, Alina Makarewicz, Maria Żakowska, Adam Komornicki. W momencie restytucji oddział PTK liczył 46 osób. Prezesem Zarządu został Mieczysław Radwan.
Reaktywowany oddział PTK zainaugurował swą działalność wyprawą naukową do Krzemionek. Miała ona miejsce od 3 do 17 września 1925 r. Została zorganizowana z inicjatywy Mieczysława Radwana i Jana Samsonowicza. Sfinansował ją oddział PTK. Kierownikiem wyprawy byłdr Józef Żurowski. Głównym celem wyprawy było rozpoznanie obiektu, a także zebranie i zabezpieczenie odnalezionych tam okazów. W tym czasie odgruzowano podziemia 7 szybów znajdujących się w sąsiedztwie zagrody Bolesława Janickiego. Znaleziono w nich narzędzia z kamienia oraz rogów jelenia. Na zachód od wspomnianej zagrody rozkopano jeden z szybów, a przylegające do niego inne szyby odgruzowano, ponadto odgruzowano chodniki dwóch innych, zniszczonych szybów. Przeszukano także kilka hałd rozoranych na polach uprawnych i zebrano znajdujące się na nich zabytki krzemienne i kamienne.
Naukowcy rozpoczęli prace badawcze, a krajoznawcy podjęli starania o ochronę obiektu. Jedni i drudzy przystąpili do gromadzenia eksponatów – zbiorów archeologicznych. Czas nie działał na korzyść. Odgruzowane podczas wyprawy w 1925 r. podziemia zostały wkrótce zniszczone przez wapiennikarzy, a badane na powierzchni obiekty zasypane. Zabytkowe kopalnie znajdowały się na terenach prywatnych, co utrudniało prowadzenie badań.
W głowie Mieczysława Radwana zrodziła się wówczas myśl utworzenia w Krzemionkach rezerwatu archeologicznego. W 1926 r. na łamach miesięcznika „Ziemia” ukazał się jego pierwszy artykuł pt. „Przedhistoryczne kopalnie krzemienia w pow. opatowskim”, w którym pisał: „Nie wiadomo jeszcze, co dla nauki kryje się w podziemiach krzemionkowskich. Praca ta musi być planowa, a każdy wysiłek odkrywczy winien być zabezpieczony, że nie ulegnie zagładzie. Wymaga to konieczności wykupu terenów i założenia choć na niewielkim obszarze 10-15 morgów ścisłego rezerwatu, któryby zabytek sztuki człowieka neolitycznego zachował dla potomności (…) Podkreślić należy okoliczność, że uporządkowane te zrobiska staną się niewątpliwie celem licznych wycieczek nie tylko krajowych lecz i zagranicznych, jak to się dzieje we Francji, Belgii, Anglii i Egipcie. Ze względu więc na wartość naukową i krajoznawczą kopalni krzemienia w Magoni, oddział PTKr postanowił – w miarę sił i możności – przyłączyć się czynnie do akcji utworzenia rezerwatu archeologicznego na Krzemionkach. Dziesięć lat później, w 1936 r. również w „Ziemi” podkreślał: „Pierwszy odruch to zabezpieczyć od zagłady ten zabytek, odbudować go, udostępnić dla zwiedzających. Żywa fantazja rysowała przed nami obraz wielotysięcznych rzesz turystów z całego świata, którzy przyjdą zwiedzać pracownie przedhistoryczne i podziwiać inteligencję ówczesnego górnika”.
Członkowie PTK mając świadomość wielkiej wagi odkrycia, roztoczyli opiekę nad cennym obiektem. Do czasu przejęcia opieki nad kopalniami przez Państwowe Muzeum Archeologiczne (PMA) w Warszawie, ostrowiecki PTK sprawował nad nim patronat. Stale gromadził środki finansowe na prowadzenie badań i zabezpieczenie kopalń, nawet po przejęciu obiektu przez Muzeum.
Kiedy w 1926 r. Stanisław Saski ofiarował organizacji lokal w budynku przy ulicy Górzystej 3, z przeznaczeniem na siedzibę Towarzystwa i muzeum, w oparciu o zgromadzone eksponaty, głównie archeologiczne, przystąpiono do urządzania Muzeum Regionalnego. Jego kierownikiem został Mieczysław Radwan, kustoszem – Maria Żakowska. Oficjalne otwarcie muzeum, a zarazem siedziby Towarzystwa odbyło się 27 marca 1926 r. Pierwszą wystawą urządzoną w muzeum była ekspozycja znalezisk zebranych w Krzemionkach i na Gawrońcu pod Ćmielowem.
Pierwsze fotografie zabytkowych kopalni wykonał Tadeusz Rekwirowicz, zaś rysunki – Maria Żakowska; członkowie władz PTK.
Opieka na Krzemionkami oraz organizacja i prowadzenie muzeum, w którym szczególne miejsce zajmowały eksponaty geologiczne i archeologiczne, stanowiły filar działalności ostrowieckiego PTK do momentu wybuchu II wojny światowej.
Okres międzywojenny – podwaliny pod rezerwat
Pod koniec lat 20. XX w. zabytkowe kopalnie przejęło w administrację Państwowe Muzeum Archeologiczne w Warszawie. W latach 20. i 30. XX w. teren kopalń o powierzchni ok. 24 ha został wykupiony z rąk prywatnych i zabezpieczony. W ten sposób stworzono podwaliny pod rezerwat. Było to możliwe dzięki środkom finansowym uzyskanym z funduszu Kultury Narodowej, od Zakładów Ostrowieckich, sejmiku powiatu opatowskiego, członków ostrowieckiego oddziału PTK oraz prywatnych datków pracowników PMA.
Od 1928 r. merytoryczną opiekę nad kopalniami sprawował Stefan Krukowski, który przez kolejne lata badał je. Wyniki tych badań opisał w dwóch artykułach opublikowanych na łamach „Ziemi” w latach 1933 i 1937.
W artykule „Krzemionki opatowskie pomnik górnictwa pierwotnego, prehistorii i przyrody nieożywionej” z 1937 r. pisał: „Krzemionki op. [opatowskie], jako 200 zabytek nieruchomy i bezcenny, potrzebują stałego ustawowego i faktycznego zabezpieczenia i ochrony, naukowego i oświatowo-turystycznego udostępnienia, oraz wynikającego stąd nowego gospodarczego wyzyskania. Ten przyszły i ostatni okres dziejów krzemionkowskich da się zrealizować pod warunkami upaństwowienia zabytkowego obszaru, kasacji zagród, rolnictwa i nowoczesnego leśnictwa, wysiedlenia dzisiejszych mieszkańców”.
Po korektach i uzupełnieniach artykuły te zostały wydane w 1939 r. w formie książki „Krzemionki Opatowskie”. Przez długie lata publikacja ta stanowiło główne źródło wiedzy o zabytkowych kopalniach.
Wybuch II wojny światowej przerwał prowadzenie badań naukowych na terenie Krzemionek, a działania wojenne spowodowały na nim wiele zniszczeń. Jednak już w 1945 r. archeolodzy powrócili do Krzemionek. 28 września 1945 r. Wojewódzki Konserwator Zabytków w Kielcach wydał orzeczenie o uznaniu terenu neolitycznej kopalni krzemienia za zabytek i o ustanowieniu rezerwatu. W kolejnych latach jego teren został poszerzony drogą wykupu zagród i pól od miejscowych rolników. W latach 50. i 60. XX w. badania naukowe i prace konserwatorskie prowadził tu Tadeusz Żurowski.
Po zakończeniu wojny rezerwatem administrowały kolejno: Państwowe Muzeum Archeologiczne, od lat 50. XX w. Wojewódzki Konserwator Zabytków w Kielcach, od końca lat 60. XX w. ponownie PMA (stanowiły wówczas oddział muzeum, którego kierownikiem był Jerzy Tomasz Bąbel). W 1979 r. „Krzemionki” weszły w skład Muzeum Regionalnego w Ostrowcu Św., które od 1986 r. nosi nazwę Muzeum Historyczno-Archeologicznego w Ostrowcu Św.
Krajoznawcy dla Krzemionek po wojnie
W okresie powojennym sprawa rezerwatu archeologicznego w Krzemionkach była szczególnie bliska członkom ostrowieckiego oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego (PTTK), organizacji nawiązującej do dorobku i tradycji PTK.
Przez całe lata popularyzowali oni wśród społeczeństwa wartość zabytkową i naukową obiektu oraz zabiegali o udostępnienie go zwiedzającym. Problem udostępnienia wycieczkom „Krzemionek” był poruszany przez społecznych opiekunów zabytków: Stanisława Jeżewskiego, Edmunda Gintera, Eugeniusza Dziewulskiego na każdym zebraniu Zarządu Oddziału PTTK i przy każdej okazji.
W 1966 r. na III Milenijnym Kongresie Kultury Polskiej Eugeniusz Dziewulski, lekarz i społecznik, omówił stan badań oraz znaczenie dla nauki neolitycznych kopalni w Krzemionkach.
W 1970 r. ostrowieckie PTTK przejęło obsługę ruchu turystycznego w Krzemionkach. Do zwiedzania zostały udostępnione dwa szyby oraz zbiory muzealne. Towarzystwo organizowało kursy przewodników po Krzemionkach. Podziemna trasa w Krzemionkach została otwarta dopiero w 1985 r.
Pracami archeologicznymi na Krzemionkach kierowali m.in. Stefan Krukowski, Zygmunt Szmit, Stefan Żurowski, Michał Drewko, Tadeusz Żurowski, Jan Kowalczyk, Bogdan Balcer, Zygmunt Krzak, Jerzy Tomasz Bąbel, Sławomir Sałaciński, Wojciech Borkowski, Witold Migal.
Eugeniusz Dziewulski i jego wizja muzeum
W 1966 r. dr Eugeniusz Dziewulski jako jedyny delegat województwa kieleckiego wziął udział w III „Milenijnym” Kongresie Kultury Polskiej, jaki miał miejsce 7-9 października w Warszawie. Pracował w Komisji XI zajmującej się problemami turystyki, krajoznawstwa, ochrony zabytków. Komisja ta obradowała w sali prób chóru Teatru Wielkiego. Przewodniczącym Komisji był Władysław Bieńkowski, z-ca przewodniczącego Rady Ochrony Przyrody. Dyskusje zagaił Włodzimierz Reczek, przewodniczący Głównego Komitety Kultury Fizycznej i Turystyki. Wśród ponad 100 delegatów pracujących w tej komisji byli wybitni znawcy problemu. Mówili oni na temat turystyki, krajoznawstwa i wykorzystania wolnego czasu przez ludzi. Eugeniusz Dziewulski był ostatnim z 31 dyskutantów. W swym wystąpieniu opowiedział o „Krzemionkach” i ich znaczenie dla nauki, a także zgłosił postulat udostępnienia obiektu dla zwiedzających. Po wystąpieniu doktora stało się znów głośno o „Krzemionkach”. W prasie ukazały się artykuły na ten temat, a w radiu został wyemitowany reportaż redaktora Ryszarda Podlewskiego z rozgłośni Polskiego Radia w Kielcach.
Dzięki życzliwości Moniki Bryły-Mazurkiewicz, prezesa Centrum Krajoznawczo-Historycznego imienia Mieczysława Radwana poniżej publikujemy wystąpienie doktora Eugeniusza Dziewulskiego, jakie zachowało się dla przyszłych pokoleń, a które Centrum otrzymało od syna Eugeniusza Dziewulskiego – Janusza.
„Czy w 50-tą rocznicę wyciągnięcia na światło dzienne istnienia Kopalni – unikatu na skalę europejską, będziemy się cieszyć i będziemy dumni pokazując turystom naszym i zagranicznym, Krzemionki. Czy nie będzie to jeszcze jeden głos, tymczasem mój, na puszczy „zobojętnienia” marazmu naszych władz konserwatorsko-archeologicznych i organizacyjno-inwestycyjnych?” – pytał 53 lata temu doktor Eugeniusz Dziewulski. Dziś, pomimo upływu lat pytanie zadane przez doktora wydaje się, niestety, wciąż aktualne.
Miejscem obrad Kongresu Kultury Polskiej był Teatr Wielki. Na Sali obrad XI Komisji zjawili się: Włodzimierz Reczka GKKFiT, Stanisław Ostrowski CRZZ, Jerzy Przeździecki GZ PTTK, jak nazwał ich Eugeniusz Dziewulski – urzędowe osoby, ale zjawili się również: prof. Jan Zachwatowicz, architekt z W-wy, inż. Feliks Kanclerz z Min. Kultury i Sztuki, Aleksander Rybicki z Sanoka, entuzjasta, który ratował resztki budownictwa ludowego w Sanoku i na wschodzie Polski. A także wiele innych osób – znakomitości w dziedzinie Ochrony zabytków i turystyki.
„Będziemy chyba mogli dogadać się w sprawie Krzemionek, ponieważ wielu zapisało się do głosu i przewodniczący wyznaczył przemówienia 6 – 10 minut, – „wykalkulowałem”, że zabierający głos na samym końcu będę w dużo szczęśliwszym położeniu, mając dużo więcej czasu – i tak było rzeczywiście – miałem dużo czasu, a słuchający nie pozwolili mi tak szybko kończyć.
Musiałem też na życzenie delegacji lubelskiej i białostockiej dokładniej i obszerniej mówić o Krzemionkach już w Domu Chłopa, gdzie nocowali, (mój nocleg był w Sejmie w Hotelu Poselskim w 3-osobowym pokoju, wspólnie z profesorem Waldemarem Babiniczem i kierownikiem Wydziału Kultury MRN w Kielcach, Miernikiem.
Mój głos w sprawie Krzemionek na XI Komisji Kongresu Kultury Polskiej
8 października 1966:
– W zagajeniu wstępnym od złotoustego przewodniczącego naszej komisji XI – Władysława Bieńkowskiego, dowiedzieliśmy się, że obradując na sali ćwiczeń dla Orkiestry Filharmonii, sali wyłożonej płytkami dźwiękochłonnymi, możemy śmiało i odważnie występować. Za dodawanie nam otuchy do odwagi, dziękujemy, ale wolelibyśmy, aby te ściany w momencie naszych przemówień odbijały tysięcznym echem poza tę salę na Warszawę i na całą Polskę, żeby rezonowały a nie były właśnie dźwiękochłonne, żeby głos nasz i nasze postulaty doczekały się jak najszybszego pozytywnego załatwienia. Widząc na Sali wiele osób – znakomitości z dziedziny Ochrony Zabytków, turystyki, archeologii i miły klimat narady, pozwolę sobie na wprowadzenie tematu, który chcę poruszyć, metodą zgaduj – zgaduli.
– proszę, zaczynamy !!!
„Krzemionki” !?!?!?
– państwo słyszeli coś o Krzemionkach? (cisza) …
– o Krzemionkach Opatowskich? (cisza)
położonych w odległości 10 km od Ostrowca
Świętokrzyskiego w woj. Kieleckim? (cisza)…
– ach! – widzę już uśmiechniętego profesora Zachwatowicza i zacierającego z radości ręce, inżyniera Feliksa Kanclerza z Ministerstwa Kultury , Ochrony Zabytków, który wielokroć przyjeżdżał do Kielc na odprawy robocze „ochroniarzy zabytków” i wiele razy wręczał nagrody i odznaczenia.
Ci dwaj pojęli jak ta gra zgaduj – zgadula (Krzemionki) potoczy się dalej. Byli zachwyceni metodą bezpośredniego kontaktu, słuchacz – prelegent.
– No więc jeszcze raz: Krzemionki Opatowskie koło Ostrowca w woj. Kieleckim – archeologio ukłon w twą stronę.
– cisza –
– nie słyszeli państwo?
– Hm!?!?
– No to z innej beczki: czy słyszeli państwo o Farras?
…a o Abu Simbel?
Głosy z sali: Tak, tak! Wykopaliska Egiptu i Sudanu prowadzone przez profesora Michałowskiego.
Proszę bardzo! Widzieliście na pewno w telewizji uroczego, rześkiego, szpakowatego, wysokiego profesora Kazimierza Michałowskiego, który niejednokrotnie udzielał wywiadu telewizyjnego o pracach wykopaliskowych w Afryce i o skarbach, które metodą fifty-fifty, (pół na pół), będą podzielone między Nassera i profesora Michałowskiego w równych częściach.
Widzieliście w telewizji i zapamiętaliście dobrze, bo reklama jest dźwignią nie tylko handlu, ale i wiedzy…
– A o Krzemionkach, nie słyszeliście…
– A przecież nestor archeologii polskiej, profesor Józef Kostrzewski z Poznania, Krzemionki Opatowskie zalicza do obiektu równorzędnej wartości archeologicznej z piramidami egipskimi i z tymi piramidami podobnymi w Ameryce, kraju Majów, Inków i Azteków!
No to coś, niecoś Państwu opowiem o Krzemionkach.
– Krzemionki to zespół przeszło tysiąca szybików krzemienia pasiastego, przez które 4 ½ tysiąca lat temu, a więc w okresie neolitu wydobywano buły krzemienne, z których przy umiejętnym rozłupywaniu można było wyrabiać groty krzemienne do strzał, noże krzemienne, skrobaki do skór, młoty itp.
Tam nad rzeką Kamienną, niedaleko do ujścia do Wisły, był wielki przemysł, którego produkty rozchodziły się po całej Europie.
To był okres świetności Egiptu – a więc okres piramid, Sfinksa.
Jakżeż dwie, różne poziomem, kultury biegnące oddzielnymi drogami, (samodzielnymi dla siebie).
Krzemionki, kopalnia neolityczna sprzed 4 ½ tysiąca lat, jedyna taka w Europie, (i chyba na świecie), odkryta przez wędrowca spod znaku PTTK, profesora Jana Samsonowicza, sławnego geologa w 1922 roku.
Obchodzić będziemy w 1972 r., a więc za 6 lat swój jubileusz 50-lecia odkrycia.
– Czy w 50-tą rocznicę wyciągnięcia na światło dzienne istnienia Kopalni – unikatu na skalę europejską, będziemy się cieszyć i będziemy dumni pokazując turystom naszym i zagranicznym, Krzemionki ?
Czy nie będzie to jeszcze jeden głos, tymczasem mój, na puszczy „zobojętnienia” marazmu naszych władz konserwatorsko-archeologicznych i organizacyjno-inwestycyjnych?
Bo proszę Państwa Krzemionki dziś są zamknięte dla zwiedzających.
Wejście przez 2 szybiki obudowane i zabezpieczone kłódką jest obecnie dostępne dla delegacji naukowych i władz bardzo wysoko hen w Warszawie postawionych.
Zwykły śmiertelnik może teraz obejrzeć „muzeum” tj. baraczek drewniany z ulokowanymi eksponatami, może wpisać się do księgi pamiątkowej.
Są w niej wpisy delegacji zagranicznych z Japonii, z Chin, z Belgii, Kanady, Francji, Anglii, jest również wpis naszych Przyjaciół Słowian, Czechów: „ … gdybyśmy mieli taki skarb jak Wy Polacy, wydobylibyśmy go na światło dzienne przed światem i robilibyśmy góry złota”.
„My góry złota robimy przez udostępnienie wielu naszych Jaskiń w Tatrach. Przyjedźcie, nauczycie się może od nas gospodarować – a warto!”.
Rumieniec wstydu zalewa niejednego zapaleńca petetekowca z Ostrowca, ilekroć tę notatkę czyta, … ale co my możemy tam w Ostrowcu poradzić?
Krzemionkami rządzą od chwili odkrycia: krótko prof. Józef Żurawski, potem profesor Krukowski, którego „zasługą” było wywiezienie, podobno około 30 wagonów eksponatów, które bez dokładnego opracowania dokumentacji, tu na miejscu stają się przecież bublami, mało co wartymi – a taki jest przecież sąd innych naukowców o tamtym okresie.
W okresie obecnego zarządzania przez Dr Tadeusza Żurowskiego z W-wy, badania prowadzone są w tempie iście …określcie sami Państwo:
Jest przeszło 1000 szybików z przyległymi korytarzami. Przebadano od 1922 roku do 1966 roku, a więc w okresie 45 lat, zaledwie 3 szybiki.
Matematyczne obliczenie mówi, że na 1 szybik wypada 15 lat „żmudnej” pracy badawczej.
Aby w takim tempie przebadać resztę z 1000 szybików, należy czekać około 15 tysięcy lat.
Jeżeli więc Kongresy Kultury Polskiej będą uroczyście zbierać się co 1000 lat, (tak jak ten obecny w związku z 1000-leciem Państwa Polskiego), to dopiero na 16. (szesnastym) z rzędu takim Kongresie Kultury Polskiej z naręczami kwiatów i laurek pełnych nowych cukierkowych zobowiązań nasze harcerki i młodzież zamelduje nam wiekopomny czyn przebadania wszystkich 1000 szybików! –
– ale my tego przecież wzniosłego i radosnego momentu już nie dożyjemy.
A ci za 15.000 lat, może inne będą mieli zmartwienia, może poważniejsze niż sprawa ta.
Dlatego spieszmy się – dlatego dziś hasłem naszym powinno być: „Na 50-lecie tj. w 1972r. – Krzemionki powinny być muzeum z prawdziwego zdarzenia” !!!
Jak tę rzecz przeprowadzić realnie… ?
Są dwie wersje:
Jedna – dopuścić naukowców z 10 – 15 krajów zamożnych finansowo, którzy dostaliby po 2 – 3 szybiki do badań i zobowiązać ich do wybudowania pawilonów na tych szybikach przebadanych.
Możliwość zwiedzania już przebadanych, dałaby nam około 20 – 45 szybików przebadanych przez obce kraje wnoszące kapitał i nowe metody badań.
Z 1000-ca szybików, ubytek 45-ciu, na rzecz innych uczonych przyniósłby rozreklamowanie Krzemionek w 15-tu krajach zamożnych, z których turystyka z nawiązką pokryłaby rzekomą stratę tych 45-ciu szybików.
O Krzemionkach mówiono by wtedy tak, jak o piramidach w Egipcie, tak jak wg profesora Józefa Kostrzewskiego nestora archeologów polskich, zasługują na to.
Druga wersja Krzemionek – to wersja nieumiędzynarodawiania, ale wtedy musiałoby dojść do zgody, do porzucenia swarów i waśni między archeologami, którzy już „panowali” w Krzemionkach, a którym przypina się łatki w gazetach i innych czasopismach i przejście do pracy konstruktywnej, badawczej dla dobra nauki polskiej w tempie umożliwiającym realizację założenia: na 50-lecie będzie Muzeum w Krzemionkach.
Prawie 6 lat dzieli nas od tej chwili. Nasza gospodarka narodowa w planach 5-cio latek zakłada wiele inwestycji potrzebnych obywatelom, Krajowi – Polsce.
Niechże i ta 5-cio latka obejmie swoim opiekuńczym ramieniem dobra kultury materialnej – Krzemionki Opatowskie pod Ostrowcem a będące pod bezwolną, choć czułą opieką PTTK w Ostrowcu.
A jak takie muzeum można sobie wyobrazić?
Ja na przykład widzę go tak: mamy 54 ha teren częściowo wykupionych gospodarstw rolnych, częściowo zalesionych. Las obecny mający 30-50 lat nie stanowi wartości zabytkowej (4 ½ tys. lat temu może tu była goła ziemia, lub nieporośnięty teren drzewostanem. Niech wypowiedzą się zresztą botanicy.
W miejscu najbardziej dogodnym dla takiego muzeum przeznaczyć należałoby 2 lub 3 szybiki z korytarzami i ten teren o średnicy ok. 25-30 m pokryć szklanym dachem
w kształcie kopuły – parasola.
Jeżeli w sali wyeksponowany będzie chodnik neolitycznej kopalni na wysokości 125 cm od podłogi, a równolegle do przedniej szyby tegoż chodnika zrobimy 5 tarasów metrowej szerokości z balustradkami zabezpieczającymi wysokości 120 cm.
Jeśli ten oszklony chodnik będzie miał w sali długość 10 m, to przy takim założeniu może równocześnie oglądać go 100 osób. Przelotowość będzie bardzo duża umożliwiająca liczne wycieczki.
Jeżeli się zainstaluje magnetofonowe nagrania „przewodnika” w różnych językach, można będzie przyjmować różne wycieczki, nie martwiąc się o lingwistów rodzimego chowu, wystarczy nacisnąć guzik z oznaczeniem danego języka.
W chodniku z przednią ścianą, podwójnie oszkloną i oświetloną jarzeniówkami, powinno się umieścić normalnej wielkości „lalki plastikowe”, lub tp. w strojach A.D. 2.500 A.C.N (Ante Christum Natum), tj. w skórach, (zgodnie z naszymi obecnymi wyobrażeniami naukowymi), o odpowiednich rysach antropologicznych czaszek i kości, trzymające narzędzia pracy potrzebne do wydłubywania buł krzemiennych, wkomponowanych przez naturę w ściany.
Sala podziemna będąca na wysokości poziomu korytarzy podziemnych, w przypadku trudności rozwiązań architektonicznych, mogłaby być podzielona na 3 segmenty oddzielne:
1). Korytarz neolityczny z oszkloną, czołową ścianą – długi na 10 metrów a szeroki o dodatkowo 5 tarasowato podnoszących się 1 metrowej szerokości pasów, (czyli 10 m x 5 m).
2). Właz (studzienka) – oddzielny z wejściem do poziomu korytarza neolitycznego drugiego w stanie surowo – zachowanym i z wyjściem do poziomu do studzienki II (drugiej), służącej do wychodzenia na powierzchnię ziemi.
3). Oddzielne naziemne stanowisko osady Gawroniec z jej wytworami.
W wersji połączonych trzech segmentów pod ziemią na poziomie korytarzy, można by na tych samych fundamentach prowadzić część nadziemną administracyjno – naukową, oczywiście pod warunkiem pełnej 100% dokład-nej roboty wodociągowo – kanalizacyjnej.
Ta sala łącznej ekspozycji 3 segmentów o wielkości 15 x 20 metrów, mogłaby pomieścić:
przy jednej 15-to metrowej ścianie, oszklony chodnik wyżej omówiony z pięcioma równolegle biegnącymi, 1 metrowej szerokości, tarasami dla 20-tu zwiedzających na każdym tarasie. 100 osób w wieku 7 do 77 lat włącznie, mogłoby bez strachu i bez sapania, (zadyszki), być w kopalni.
Druga ściana służyłaby wyłącznie odważnym, młodym. W ścianie tej byłoby wejście – początek i wyjście – koniec, chodnika prawdziwego, którym mogliby sobie „pospacerować” w hełmach, kombinezonach i ochraniaczach na łokcie i kolana.
Obok usytuowana baza ubraniowo – kombinezonowa, byłaby małym stoiskiem na 10 – 15 kompletów opłacanymi oddzielnie.
Przy trzeciej ścianie – Gawroniec i jego produkcja. Wyobrażam sobie Gawroniec, jako osadę malowaną na ścianie, częściowo wychodząca ze ściany, (tak jak Panorama Racławicka przed wojną we Lwowie).
Na froncie mieszkańcy osady Gawroniec, tej spod Ćmielowa, siedzący, lub stojący w różnych pozach. Za naciśnięciem guziczka motorki elektryczne zamontowane w plastikowych lalkach, mogą wykonywać proste ruchy głową, tułowia, kończyn lalek i takie np. jak „borowanie” w młocie granitowym przy pomocy „wiertła” kręconego cięciwą łuku i poruszanego ręką lalki.
Wiertło ówczesne tj. rurka z bzu dzikiego wypełniona piaskiem i wodą. Rurka bzowa poruszana, czyli kręcona metodą małej mechanizacji, tj. ręką ludzką trzymającą łuk do polowań z owiniętą na rurce cięciwą, potrafiła dość szybko jak na ówczesne tempo życia, przewiercić potrzebny otwór w granicie lub tp. kamieniu.
A lalka ruszająca rękami, tak jak gra na basetli, lub wiolonczelli, to radość dla młodych 7 – 10 letnich przyszłych PTTK- owców, ochroniarzy zabytków.
Cała „Osada Gawroniec” za naciśnięciem guzika mogłaby być oświetlona lub poruszać wg harmonogramu elektro – mechaników – i elektroników.
Mogłaby. – Jeżeli mogą dziś sklepy z zabawkami w NRD – to jeden w Krzemionkach nie byłoby nas stać?
Na stanowisku Gawroniec byłyby wystawione wszystkie wytwory ich rzemiosła precyzyjnego, jakimi były z buły krzemiennej otrzymywane noże krzemienne, ostre jak brzytew, ostre jak szydło, skrobaki do skór, którymi można bardzo dokładnie i dziś jeszcze skórę zwierząt oczyścić i przygotować do wyprawy.
Zagalopowałem się trochę w tej swej opowieści o starej, bardzo starej kopalni neolitycznej w Krzemionkach, ale to przecież Wy kochani słuchacze, tej XI-ej Komisji, Komisji Ochrony Zabytków i Turystyki, jesteście temu winni: siedzicie teraz zasłuchani i urzeczeni wizją przyszłości Muzeum w Krzemionkach – prawda ?
Muzeum w kształcie parasola, czy też klosza płaskiego, oszklonego miałoby cel podwójny.
Z jednej strony, klosz szklany dawałby szerokie poza fundamenty koniecznej konstrukcji budynku zabezpieczenie przed przesiąkaniem i zaciekami wody deszczowej z pobliża.
Z drugiej strony, klosz ten oszklony byłby szerokim obszarnym oknem wystawowym, wprowadzającym zwiedzających w sedno zagadnień krzemionkowskich. Byłyby tam scenki rodzajowe z życia ówczesnych górników neolitycznych, scenki z polowań „za mięsem” byłyby scenki z życia na Gawrońcu, osadzie specjalistyczno – wytwórczej, a jednocześnie hodowlano – rolniczej.
Mógłby ponadto klosz taki oszklony służyć jako naturalna ochrona, wielu set-osobowa poczekalnia – przed deszczem, zimnem, śniegiem. Mogłaby wreszcie również służyć jako bar, w którym podawano by kefir, jogurt, zsiadłe mleko z kartoflami, ewentualnie – kawę z ciastkami, lody lub napoje chłodzące. Tak ja wyobrażam sobie Muzeum w Krzemionkach – muzeum w moich marzeniach.
– Architekci być może inaczej będą widzieć to muzeum – niech widzą i niech go budują, ale nie metodą: „za równe 4 ½ tysiąca lat!”
A więc umawiamy się,… a Wy Potentaci od Kultury, od Was to przecież zależy – słuchajcie:
MUZEUM W KRZEMIONKACH w 1972 roku, winno być gotowe i otwarte na 50-lecie Krzemionek !!! ”
53 lata po wystąpieniu doktora Eugeniusza Dziewulskiego większość pytań i spraw jakie wówczas poruszył pozostaje wciąż aktualna. Może warto skorzystać z wiedzy tych, którzy budowali naszą historię, dbali o dziedzictwo pozostawione przyszłym pokoleniom?
Świat biegnie do przodu na stanowiskach zmieniają się politycy, samorządowcy, a Rezerwat Krzemionki – niezmiennie trwa, przechodząc różne koleje losów raz mniej, innym razem bardziej mu przychylnych. Chyba warto pozostawić przyszłym pokoleniom coś więcej niż tylko niesmak kłótni, wyrywania sobie sukcesów, a także wyścigu kto więcej, kto wcześniej.
Patrząc na stronę internetową, aktualizację mediów społecznościowych, czy chociażby gadżety reklamowe Muzeum Archeologicznego i Rezerwatu Krzemionki, a także umiejętność przekucia sukcesu Krzemionek na rozreklamowanie naszego terenu w całej Polsce, ale i poza jej granicami, można odnieść wrażenie, że wciąż pozostajemy w czasach neolitycznych.
Już Eugeniusz Dziewulski podkreślał bowiem w 1966 roku: „Widzieliście w telewizji i zapamiętaliście dobrze, bo reklama jest dźwignią nie tylko handlu, ale i wiedzy… ”
Tola
18 lipca, 2019 at 16:27
Wspaniale słyszeć, że w naszym mieście żyli tacy ludzie, jak Eugeniusz Dziewulski…ludzie, którzy mieli wizje, ideały, pasje….ludzie, którzy potrafili zupełnie bezinteresownie dawać siebie…swój czas… potencjał intelektuakny innym…ludzie, którzy, „mieli wielki sen” i wykorzystali – jak umieli najlepiej – swoje ” pięć minut” (patrz Zjazd w W- wie w 1966 r.) . Czy są tu obecnie jeszcze tacy, czy jedynie wyrobnicy, którzy potrafią tylko brać…niewiele dawać i grzać się w blasku sławy, która tak naprawdę im się nie należy.
Bartek
18 lipca, 2019 at 20:47
Niestety wszystkie te cnoty jak ideowość, honor, uczciwość, bezinteresowność są w obecnych czasach w zaniku. Liczą się zysk wymierny i parcie na szkło.