– Namiestnicy Kremla, przejmujący w Polsce władzę w drugiej połowie lat czterdziestych XX wieku, aby poradzić sobie z najgroźniejszym przeciwnikiem – niepodległościowym podziemiem – ogłosili latem 1945 roku i zimą 1947 roku tzw. amnestie. Obie te akcje nie były wcale przejawem dobrej woli uzurpatorów. Firmujący je termin „amnestia” posiadał wszelkie znamiona wirtuozerii – szatańskiej! Sugerował, że leśni żołnierze wolnej Polski są tylko pospolitymi przestępcami, destabilizującymi funkcjonowanie „odradzającego się” państwa… „Amnestia to jest dla złodziei, a my jesteśmy Wojsko Polskie” – taka była odpowiedź mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory” na ofensywę propagandową komunistów. W istocie: podkomendni „Warszyca”, „Łupaszki”, „Ognia”, „Młota”, „Bartka”, członkowie Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, Ruchu Oporu Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, Narodowego Zjednoczenia Wojskowego i wielu innych niepodległościowych organizacji byli Wojskiem Polskim. To właśnie nie kto inny jak chłopcy z lasów pojałtańskiej Polski, zwani od roku 1993 Żołnierzami Wyklętymi, wierni – niejednokrotnie aż po grób – idei niepodległości Ojczyzny tworzyli w PRL-u jedyną zbrojną formację zasługującą na zaszczytne miano Wojska Polskiego – przypomniał w słowie wstępnym do Antologii Wierszy Żołnierzy Wyklętych „Płaszcz Chwały” Mariusz Solecki.
„Ale wiedz o tym, że z naszej mogiły
Józef Szczepański, czerwona zaraza, VIII 1944
Nowa się Polska – Zwycięska narodzi
I po tej ziemi nie ty będziesz chodzić,
Czerwony władco rozbestwionej siły”
– Ludziom, którzy oddawali życie za naszą wolność jesteśmy winni pamięć. Żołnierzy Wyklętych potraktowano w najokrutniejszy ze sposobów. Nie tylko pozbawiano ich życia, często strzałem w tył głowy, zamęczono torturami, czy więziono, starano się zabrać im to co najcenniejsze – pamięć przyszłych pokoleń. A wszystko to robiły komunistyczne władze pod dyktando sowietów. Moje pokolenie nie doświadczyło tego cierpienia, ale pokolenie mojej 89-letniej mamy przesiąknięte jest patriotyzmem. To właśnie jej pokolenie, a także pokolenia wcześniejsze najbardziej ucierpiały, najpierw przez niemieckiego okupanta, a później przez totalitaryzm sowiecki. Wspomnienia o bohaterach drugiej konspiracji funkcjonowały w drugim obiegu. Niestety nie wolno było mówić prawdy o Katyniu, prawdy o Żołnierzach Wyklętych. Jeden totalitaryzm został zastąpiony przez kolejny – wyjaśnia Lech Łodej, burmistrz miasta i gminy Kunów.
Dziś (1 marca) z Pawłem Gawronem, kierownikiem Gminnego Centrum Informacji w Kunowie, Pawłem Cieślikiem, a także przedstawicielami Młodzieżowej Rady Miejskiej w Kunowie odwiedził mogiły: st. sierż Jerzego Kudasa oraz ppor AK Danuty Zimoń PS „WERA”, znajdujące się na cmentarzu parafialnym w Kunowie.
– Ważne jest to, abyśmy prawdę o Żołnierzach Wyklętych przekazywali przyszłym pokoleniom: naszym dzieciom, wnukom, uczniom. To oni będą kształtować bowiem przyszłość naszego kraju, a jak wiadomo naród bez własnej tożsamości – ginie. Przeczytałem dziś takie piękne słowa o Żołnierzach Wyklętych, że „chciano ich zakopać, jednak ich kaci nie wiedzieli, że są ziarnem”. Dziś nikt nie zabrania nam ich wspominać. Myślę, że jesteśmy winni im tę pamięć – dodaje Lech Łodej.
O Żołnierzach Wyklętych pamiętała też Jadwiga Banasik, radna z gminy Kunów, która wraz z Adamem Gałęzią, mieszkańcem Janika odwiedziła miejsca spoczynku dwóch Żołnierzy Wyklętych: Bolesława Sadłosa i Antoniego Sowy.
– Wyklęci – spychani na margines naszej narodowej historii, skazywani na śmierć, więzienie lub dramatyczną tułaczkę. Często byli to nasi sąsiedzi, znajomi, krewni. Niektórzy przetrwali w pamięci lokalnych społeczności – wyjaśnia Jadwiga Banasik.
Przypomina, że Bolesław Sadłos, żołnierz AK, mieszkańcem Janika.
– Dostał wiadomość od życzliwej osoby, że jeśli chce przeżyć, musi natychmiast uciekać, bo rano przyjdzie po niego UB. Wsiada w pociąg na stacji w Kunowie, wysiada w Skarżysku. Nie wie, co ma robić dalej. Postanawia więc wsiąść w pierwszy pociąg, jaki nadjedzie. Był to pociąg do Olsztyna. I tak zaczyna się jego wielka tułaczka, byle dalej od tych, którzy donieśli… Olsztyn, Gdańsk, Wrocław… do Janika wraca dopiero na emeryturze – wspomina Jadwiga Banasik.
Antoni Sowa był także mieszkańcem Janika.
– Kiedy po niego przyszli, postanowił się bronić do ostatniego naboju. Strzelaninę wokół domu dobrze pamiętają sąsiedzi. Ostrowiecki UB wezwał na pomoc posiłki z Opatowa. W akcji zginął jeden z funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa, postrzelony w bezładnej strzelaninie przez swoich kolegów. Aby móc zatrzymać Antoniego użyto siatki obezwładniającej. Antoni Sowa spędził wiele lat w komunistycznym więzieniu – podsumowuje Jadwiga Banasik.
Wczoraj (niedziela, 28 lutego) dyrekcja Publicznej Szkoły imienia Antoniego „Hedy” Szarego zapaliła znicze przy pomniku w Jeleńcu – miejscu zwycięskiej bitwy oddziału Antoniego Hedy „Szarego” z żandarmerią niemiecką. W ten sposób, w imieniu społeczności szkolnej, oddano hołd „Żołnierzom Wyklętym”.