„Wam w szczególny sposób powierzył Stwórca wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie, by były dla wszystkich pokarmem. Rodzi ta ziemia „cierń i oset”, ale dzięki waszej pracy ma rodzić pokarm, ma przynosić chleb dla człowieka. To jest szczególnym źródłem godności pracy na roli. Waszej godności – mówił święty Jan Paweł II w Niepokalanowie w 1983 r.
Doceniając trud pracy rolników, a także uświadamiając, szczególnie młodszemu pokoleniu, że bez zboża nie byłoby mąki, a bez mąki – chleba, gmina Ćmielów, jako jedna z nielicznych gmin w powiecie ostrowieckim, zdecydowała się na organizację dożynek gminnych.
– W ten sierpniowy dzień spotykamy się, aby oddać szacunek pracy rolników. W organizację wydarzenia, oprócz Domu Kultury imienia Witolda Gombrowicza w Ćmielowie, włączają się także koła gospodyń wiejskich i ochotniczych straży pożarnych. Dzisiejszy dzień to podsumowanie wielu dni pracy rolnika. Ta tradycja powinna być przekazywana z pokolenie na pokolenie, aby każdy, nawet ten najmniejszy mieszkaniec naszej gminy, miał szacunek do chleba. Jesteśmy Polakami i to z rąk pracy naszych rolników na polskim stole możemy spożywać nasz polski chleb. I to jest też najważniejsze, żeby nam tego chleba powszedniego, polskiego, nie sprowadzanego z zagranicy nigdy nie zabrakło. Bez niego żadna potrawa nie miałaby znaczenia. Rolnictwo to ciężka praca zależna od nieprzewidywalnej pogody. Gradobicia i , ulewne deszcze powodują nieprzewidywalność zbiorów. Na początku rodzi się optymizm, że tych planów będzie mnóstwo, potem przychodzi rzeczywistość. Na szczęście są programy, które zwalczają takie usuwanie skutków klęsk żywiołowych, wypłacane są rekompensaty – mówi Joanna Suska, burmistrz Ćmielowa.
Przypomina, że gmina Ćmielów w ponad połowie jest gminą rolniczą.
Dziś rolnicy skupują ziemię, ponieważ pojedynczy rolnik, przy niewielkim areale, niewiele może zrobić, a gospodarować tylko na własne potrzeby.
– Rozwój naszej gminy, to także rozwój rolnictwa. Obserwujemy jak z pokolenia na pokolenie ten trud i znój pracy codziennej jest przekazywany. To młodych nie odstrasza. To cieszy, że ma kto te tradycje przejąć. Nie jest ujmą, że ktoś pracuje, czy mieszka na wsi. Wartość rozpoczyna się bowiem od polskiej wsi, gdyby nie ona nie byłoby miasta. Dla rolników to ciężka praca, dla nas dobrodziejstwo – podkreśla burmistrz.
Przyznaje, że wspólnie z radnymi w tym roku obniżony został podatek rolny. Pandemia dotknęła także rolników.
– Tak jak może, na ile pozwala nam budżet, tak świadczymy pomoc. Dzielimy się z każdym, każdą zaoszczędzoną złotówka – zapewnia burmistrz. Rolnikom życzy bardzo obfitych plonów, jak najmniej burz, a jak najwięcej zbawiennych deszczy.
– Tak samo w życiu, aby nie było burz, a przejściowe kłopoty, żeby mijały bezpowrotnie i żeby społeczeństwo doceniło pracę rolników – podsumowuje Joanna Suska.
Paweł Cieślik, instruktor zespołów ludowych z terenu powiatu ostrowieckiego, z racji pełnionej przez siebie funkcji uczestniczy w niemal wszystkich dożynkach. Podkreśla, że często zdarza się, że dwie sąsiednie gminy mają całkiem inne obyczaje i całkiem inne tradycje dożynkowe.
– Chociaż są też i wspólne cechy i jeden cel – uczczenie pracy rolników i podziękowanie za nią. Dziś mało osób pamięta, że prace polowe powinno się skończyć do Matki Boskiej Zielnej, czyli 15 sierpnia. Z drugiej strony każda z gmin chce się zaprezentować. Gdyby wszystkie organizowały dożynki w jedny czasie, nie byłoby tej wymiany pomiędzy mieszkańcami. Nie mieliby okazji poznać tej różnorodności obchodów – wyjaśnia Paweł Cieślik.
Dodaje, że dziś zdarza się, że młodzi ludzie nie wiedzą z czego jest zrobiony chleb, którego nie brakuje w piekarniach, czy dyskontach spożywczych. Jaki jest początek jego drogi. Skąd się wywodzi i kto uprawia zboże na ten chleb.
– Kiedyś był większy szacunek dla chleba. Gdy upadł na ziemię, to był całowany. Kiedyś było ciężko, a chleb nie był zrobiony z czystej mąki, dodawano do niego ziemniaki groch, otręby pszenne. Zboża było mało i robiono go z tego co dane gospodarstwo miało akurat w spiżarni. Chleb był też wydzielany. W dawnym obrzędzie mówiono: „większy człowiek, większa kromka, mniejszy – mniejsza”. Mój dziadek, który brał udział w bitwie pod Monte Cassino opowiadał, że jego największym marzeniem w czasie wojny było, aby móc się najeść chleba do syta. Więc my dzisiaj tak naprawdę mamy wszystko – podsumowuje Paweł Cieślik.
Podczas ceremoniału dożynkowego nie może zabraknąć wieńca. Tegoroczny był wyjątkowy. Przyjechał bowiem z województwa wielkopolskiego.
– Wykonał go pan Piotr Barańczak z Rozdrażewa. Jest inny, niż te nasze tradycyjne wieńce. W jego centrum znajduje się para żniwiarzy. Całość została udekorowana kwiatami. Wykonali je pracownicy naszego domu kultury – tłumaczy Wioletta Rogala-Mazur, dyrektor ćmielowskiego domu kultury.
Dodaje, że praca rolników nadal nie jest dostatecznie doceniona.
– Dzięki rolnikom mamy co jeść. To podstawa naszej egzystencji, a oni wciąż są marginalizowani – dodaje.
Podobnie uważa Zenon Wziątek, sołtys Grójca.
– Nie docenia się pracy rolników. Ktoś powie zima przychodzi, a rolnik śpi. Niestety tak nie jest. Plony zależą od pogody. Nawet dziś, pomimo że rolnicy powinni świętować, część z nich jest na polach, aby zakończyć żniwa. Niestety jak nie zbiorą na czas, nic z tego mieć nie będą – przypomina sołtys.
Dodaje, że w młodości pomagał rolnikom. Wie jaki to „ciężki kawałek chleba”.
– Dlatego trzeba ten wyprodukowany chleb oszczędzać, trzeba o niego dbać, a dziś za dużo się go niszczy. Kiedyś, gdy się wzięło bochenek chleba do rąk, to robiło się na nim znak krzyża, dziś dużo się niszczy żywności. Nie dba się o nią – zauważa Zenon Wziątek.
Z uroczystości dożynkowych cieszy się Mirosław Rogoziński, radny powiatu ostrowieckiego z Klubu Prawa i Sprawiedliwości.
– To święto, to oddanie hołdu ludziom, którzy oddają się ciężkiej pracy. Tutaj urlopów nie ma. Należy się im wielki szacunek. Chciałbym gorąco podziękować za trud codziennej pracy, za ten chleb powszedni, który otrzymujemy dzięki ich pracy. Mogliśmy wysłuchać pięknej homilii w kościele. Bardzo dobrze się stało, że dziś jesteśmy tutaj na Stadionie Leśnym i możemy świętować razem z rolnikami. Waśnie i kłótnie są niepotrzebne, bo jest się czym cieszyć – mówi Mirosław Rogoziński.
Marek Jońca, członek Zarządu Województwa Świętokrzyskiego przypomina, że dożynki, to ogromnie ważne święto plonów, różnie nazywane, ale zawsze jest to święto dziękczynienia.
– Po zakończonych żniwach spotykają się Ci, którzy tworzą, produkują tę żywność i dziękują Bogu, że udało się zebrać to, co jest ważne, to co w warunkach naszych, świętokrzyskich, jest zdrową żywnością. Nie tylko zboża: żyto, pszenicę, jęczmień, owies, ale i zioła, które są lecznicze, które powinny wchodzić do spektrum naturalnego leczenia. I ta tradycja jest u nas podtrzymywana. Cieszę się ogromnie, że mogę uczestniczyć w tym wydarzeniu w Ćmielowie – mówił Marek Jońca.
Przypomina, że w okresie wojennym, zarówno uprawa, jak i zbiory były utrudnione.
– Nie pamiętam tego, ale znamy to z opowieści, książek, jak trudno było w dużych miastach np. w Warszawie o żywność. Dowożono ją z wiosek: mięso, zboża, a szczególnie chleb. Nie wyobrażam sobie, żeby w okresie pokoju zabrakło chleba, tym bardziej, że mamy bardzo dobrą strukturę upraw. Zboża to jednak nie tylko chleb, ale karma dla zwierząt. Nasza polska kuchnia opiera się na tych dobrach natury. Rząd także stwarza korzystne warunki dla rolników, jak chociażby rolniczy handel detaliczny. Nie brakuje też upraw ekologicznych na terenie województwa świętokrzyskiego. W gminie Ćmielów mamy Farmę Świętokrzyską, którą odwiedziłem. Jestem pod wielki wrażeniem tych upraw. W niedługim czasie, jeśli panowie wyrażą zgodę, to farmę odwiedzi delegacja zagranicznych przedsiębiorców, którzy zainteresowani są żywnością ekologiczną – wyjaśniał Marek Jońca.
Podkreśla, że zdaje sobie sprawę, że rolnictwo, to ciężka praca. Wraz z żoną prowadzi małe gospodarstwo rolne.
– Rolnikom życzę przede wszystkim rekompensaty finansowej za to, co wyprodukują, aby żadne ziarenko się nie zmarnowało. Aby ich dzieci nie musiały wyjeżdżać za chlebem za granicę, bo ten chleb, nasz polski, najlepszy jest właśnie tutaj, w naszym kraju – podsumowuje Marek Jońca.
Iwona Grudzień z Koła Gospodyń Wiejskich w Grójcu dodaje, że w jej miejscowości wciąż nie brakuje rolników.
– Dożynki są bardzo ważne, trzeba uczcić trud pracy rolników, bo od nich się wszystko zaczyna. Wydaje mi się, że ich praca jest doceniona, do poprawy jest na pewno kwestia pośrednictwa w handlu – tłumaczy.
Halina Masternak z Grójca, dziś jest już na emeryturze, ale w przeszłości miała 7 hektarów, zauważa, że rolnicy rezygnują dziś z hodowli zwierząt, przerzucając się na uprawę zbóż.
– Taka gospodarka zwierzęca jest bardziej pracochłonna, roślinna skupia się głównie na maszynach. Praca rolnika jest bardzo ciężką praca i uzależnioną od pogody. Burze, nawałnice, susze – to wszystko oddziałuje na plony – przypomina.
KGW w Grójcu wzięło udział w konkursie na ćmielowską zupę. Gospodynie podkreślają, że nie było to trudne zadanie.
– Nasze koło jest bardzo zróżnicowane, są panie które znają przepisy prababc i babć. Są to przepisy mniej znane, ale bardzo smaczne. Przygotowałyśmy zupę pomidorową, na naturalnych pomidorach z naszej działki – wyjaśnia Iwona Grudzień.
Dorota Małek, przewodnicząca z KGW „Brzóstowskie Czarodziejki” zapewnia, że jako koło, co roku włączają się w dożynki.
– Wydaje mi się jednak, że w tym roku święto to straciło na popularności. Przyszło mniej osób, do zabawy dołączyło mniej kół. My jednak nie zamierzamy się wycofywać – zapewnia.
Dożynki to uroczystość podczas której świętuje inna gospodyni z KGW z Brzóstowej – Ewa Rokita, która prowadzi niewielkie gospodarstwo rolne.
– Dziś to także moje święto, aczkolwiek moje gospodarstwo jest bardzo nieduże. Mam tylko zboża. Był to bardzo trudny rok, ze względu na pogodę, na trudność w żniwach. W ubiegłym tygodniu wreszcie udało się nam zebrać resztkę zboża, wcześniej przeszkadzały deszcze. Korzystamy ze sprzętu wynajmowanego, każdy gospodarz najpierw u siebie chce robić, a dopiero potem świadczyć usługi innym. Miło jest jednak, jeżeli jest ta satysfakcja, gdy trud włożony w uprawę jest zwrócony. Praca rolnika wymaga doglądania plonów i sporo wiedzy, żeby ten plon satysfakcjonujący osiągnąć – tłumaczy.
Wyjaśnia, że na przestrzeni lat świętokrzyskiem rolnictwo bardzo się zmieniło, choć wciąż daleko nam do rolników z Pomorza, czy Dolnego Śląska.
– Gdy zaczynałam pracę w Powiatowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Opatowie w latach 80-tych rolnictwo wyglądało zupełnie inaczej niż aktualnie. Było duże rozdrobnienie małych gospodarstw, nie było parku maszynowego, to wszystko przekładało się na plony. W tej chwili także dzięki funduszom unijnym zmienia się struktura gospodarstw. Stają się większe, lepiej zmechanizowane. W praktyce oznacza to dużo większe plony, niż te z lat 80-tych. Trzeba się z tego cieszyć, ale i pamiętać, że rolnicy pracują przez cały rok. Nie mają wolnego – podsumowuje Ewa Rokita.
„Brzóstowskie Czarodziejki” także wzięły czynny udział w konkursie na zupę ćmielowską.
– Nie ma chyba takiej regionalnej potrawy z gminy Ćmielów, którą można by z ćmielowem utożsamiać. Postanowiliśmy połączyć tradycję z nowoczesnością. I tak powstała zupa z soczewicy z kurkami. Jest to zupa wegetariańska, która wpisuje się nowoczesne trendy żywieniowe. Akcentem ćmielowski są kurki, związane z lasem chmielowski. Oczywiście wszystko podane zostanie na ćmielwskiej porcelanie – wyjaśnia Ewa Rokita.
Zwycięzcą konkursu okazała się natomiast zupa przygotowana przez Koło Gospodyń Wiejskich „Piaskowe Babki”. Znalazły się w niej grzyby, kasza i bulion.
Podczas dożynek nie zabrakło także innych atrakcji. na scenie zaprezentował się kabaret „Nie na Żarty”, a gwiazdą wieczoru był zespół „Zbóje”. Mieszkańcy mogli także spróbować specjałów przygotowanych przez Koła Gospodyń Wiejskich z gminy Ćmielów.
Galeria foto: Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info