Dziś nieogrodzony pomnik autorstwa Beaty Karaś – pętla wyrywająca się symbolicznie spod kostki brukowej, zwłaszcza w sezonie letnim, stanowi element „placu zabaw” dla przebiegających tamtędy dzieci. Nikt ich nie zatrzymuje. Nieświadome swojego zachowania dzieci przebiegają przez pętle, w zimie – zjeżdżają z niej na sankach. Bawią się w miejscu, „pod okiem kamer”, w którym 79 lat temu stała szubienica, na której powieszono: Leona Braziulewicza – pracownika Zakładów Ostrowieckich, nauczyciela Jerzego Cywińskiego, Józefa Dudę – lekarza miejskiego, kupca Jana Dzienniaka, Kazimierza Gałkę – robotnika Zakładów Ostrowieckich, kupca Józefa Gierdalskiego, kupca Antoniego Grada, Jana Gronwalda – szefa administracji Zakładów Ostrowieckich, Tadeusza Gryglewicza – pracownika centrali telefonicznej Zakładów Ostrowieckich, kupca Stefana Kosmacińskiego, Teodora Kosmacińskiego – urzędnika Zakładów Ostrowieckich, Stanisława Liburskiego – nauczyciel, Stafana Łosińskiego – pracownika Urzędu Skarbowego, Zbigniewa Madejskiego – nauczyciela, kupca Stanisława Martina, Stanisława Matyasa – naczelnika wydziału finansowego Zarządu Miasta, Władysława Opałę – kupca, Michała Pakułę – urzędnika Zakładów Ostrowieckich, Feliksa Pieterka – urzędnika wydziału opieki społecznej Zarządu Miejskiego, Jana Plaskotę – kierownika działu ekspedycji Urzędu Pocztowego, Zygmunta Salmonowicza – inżynier Zakładów Ostrowieckich, Stanisława Saskiego – właściciela browaru, Leona Smoleńskiego – właściciela drogerii, Franciszka Spätha – naczelnika Urzędu Skarbowego, Bronisława Szymczyka – pracownika Urzędu Skarbowego, Józefa Szymczyka – kierownika wydziału opieki społecznej Zarządu Miejskiego, Józefa Trepczyńskiego – kierownika wydziału opieki społecznej Zarządu Miejskiego, Jana Widmańskiego – pracownika Ubezpieczalni Społecznej i Witolda Wróblewskiego – pracownika Ubezpieczalni Społecznej. To 29 nazwisk, które powinien znać każdy ostrowczanin.
29 września 1942 r. kierownikowi wydziału technicznego Zarządu Miasta, pod groźbą kary śmierci Niemcy zlecili, wykonanie szubienicy. Posiadała sześć przęseł. „Pozwalała” na powieszenie 5 skazanych zakładników na jednym przęśle.
– O godzinie 3.00 po południu powieszono na rynku w Ostrowcu z wyroku Sądu Specjalnego w Radomiu 29 Polaków – zakładników za zburzony most i spalenie stert zboża w Bodzechowie. Między innymi był: kuzyn Grad Antoni oraz posiadacz browaru Stanisław Saski, właściciel składu aptecznego Smoliński (Leon Smoleński) i inni. O godzinie 6.00 po południu spuszczono ich z szubienicy i zakopano bez ubioru i obuwia w dole obok cmentarza w Ostrowcu. Wieszało podobno 7 Żydów wyznaczonych przez Niemców. W czasie wieszania była wielka moc żandarmów, żołnierzy, Ukraińców i policji polskiej – tak 30 września 1942 roku wspominał z kolei Marian Kacała w latach 1939-1941 robotnik sezonowy w Cukrowni „Częstocice”, a następnie pracownik gminy Częstocice. Jego zapiski także znalazły się w „Dzienniku z okupacji niemieckiej” autorstwa Waldemara Broćka.
Najmłodszą ofiarą egzekucji był Tadeusz Gryglewicz – pracownik centrali telefonicznej Zakładów Ostrowieckich, najstarszą – Jan Dzienniak.
– Trzech pierwszych skazańców wieszano bez użycia stołka. Żyd zakładał pętle na szyję stojącemu na ziemi, następnie wieszanego podciągano powrozem ku górze, co się niezbyt udawało. Obwiązywano więc dodatkowym sznurem nogi skazańca i podciągano tak, aby nie dotykały ziemi. Wówczas dwóch oprawców w maskach uczepiało się na skazańcu i ciągnęło ofiarę w dół. Mordowani w sposób bestialski skazańcy ponosili okrutne męczarnie. Na polecenie jednego z gestapowców przyniesiono stołek i dalszy ciąg egzekucji przebiegał w sposób następujący: pętle na szyję skazańca zakładał zamaskowany oprawca, a stołek spod nóg wytrącał gestapowiec. Kiedy jeden ze skazańców był wieszany, w momencie usunięcia stołka spod nóg, zerwał się powróz krępujący ręce, wówczas uchwycił się konstrukcji szubienicy, zaczął się po niej wspinać, a gdy pętla zaciskająca szyję poluzowała się, usiłował zdjąć ją z szyi, wówczas jeden z gestapowców strzałami z pistoletu pozbawił go życia. Zastrzelony osunął się ze słupa i zawisł na sznurze. Dziś nie wiadomo do końca, którego ze skazanych dotyczyło to wydarzenie. Wymieniane są nazwiska: Stanisław Łosiński, Józef Gierdalski albo Antoni Grad. W takiej sytuacji zastosowano by zazwyczaj prawo łaski, niestety nie w przypadku skazańca z Ostrowca Św. – przypomina Monika Bryła-Mazurkiewicz, prezes Centrum Krajoznawczo-Historycznego imienia profesora Mieczysława Radwana w Ostrowcu Św.
Wyrok śmierci przez powieszenie, po polsku odczytał Erwin Raczyński. Kolejność wieszania skazanych była zgodna z porządkiem alfabetycznym. Do wieszania Niemcy zaangażowali Żydów z miejscowego getta. Po ogłoszeniu wyroku skazani zachowywali się spokojnie i z godnością. Każdy z wezwanych idąc pod szubienicę, żegnał pozostałych słowami „do widzenia Panom”. Pierwszy wezwany został mjr Braziulewicz. Przed wykonaniem wyroku powiedział, co myśli o wysługiwaniu się Niemców – Żydami, a na koniec dodał: „Za dzisiejsze widowisko niech wam Pan Bóg zapłaci”. Po egzekucji Niemcy zdjęli posterunki i odjechali. Dopiero wówczas mieszkańcom miasta pozwolono wyjść na Rynek, gdzie do godziny 18.00 wisiały ciała zamordowanych.
Po egzekucji nie oddano rodzinom ciał pomordowanych.
– Na prośbę pracowników Zarządu Miasta, Niemcy zgodzili się ich pochować. Zdjęte z szubienicy ciała położono na platformie konnej z browaru Saskiego i przewieziono je na cmentarz przy ul. Denkowskiej, na teren wyrobiska piasku. Tu, pod nadzorem gestapo, bez pogrzebu i trumien, zostały złożone we wspólnej mogile. W maju 1944 r. specjalna ekipa niemiecka przystąpiła do usuwania śladów zbrodni. Rozkopała grób i żrącą substancją polała szczątki pomordowanych. W bestialski sposób zniszczyła ciała bohaterów, ale nie pamięć o nich – wyjaśnia Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Wśród powieszonych większość stanowili ostrowczanie, jednak były wśród nich także osoby spoza Ostrowca Św. jak Stanisław Liburski – nauczyciel szkoły w Czajęcicach, Zbigniew Madejski – nauczyciel szkoły w Bukowiu. Większość aresztowanych osób była związana z konspiracją. Nie wszystkie osoby, które stracono na Rynku były aresztowane w tym samym czasie. Stanisław Liburski i Zbigniew Madejski, którzy byli nauczycielami, zostali aresztowani jako oficerowie rezerwy jeszcze w czerwcu 1942 roku.
Jak przed rokiem wyjaśniał nam Waldemar Brociek, ostrowiecki historyk, autor licznych publikacji o Ostrowcu Św. i jego historii, wśród aresztowanych była także kobieta, Janina Straszyńska. Miała szczęście w nieszczęściu. Nie umieszczono jej w celi ogólnej z mężczyznami, tylko osobno z innymi kobietami. Miała problemy z oczami, była doprowadzana do okulisty doktora Metelskiego. Następnie przebywała w szpitalu. Prawdopodobnie dzięki temu uniknęła powieszenia.
Zatrzymani, przetrzymywani byli w areszcie miejskim w budynku, w którym aktualnie mieści się Urząd Miasta Ostrowca Św. Trzymano tam oskarżonych o przestępstwa kryminalne, oszustwa, kradzieże. Prowadzone były korespondencję pomiędzy zatrzymanymi, a ich rodzinami. Doprowadzani byli na przesłuchania do Gestapo. W ich domach przeprowadzono przy zatrzymaniu rewizję. U lekarza miejskiego Józefa Dudy znaleziono dwa czasopisma konspiracyjne. Był torturowany w czasie przesłuchań. Aresztanci mieli możliwość ucieczki, jednak obawiali się, że na rodzinę lub innych mieszkańców spadną jeszcze większe restrykcje. Osobą, która zatwierdziła wyrok był najprawdopodobniej Fritz Liphardt, szef SS i Policji w Radomiu.
Represje dotknęły rodziny powieszonych. Część z nich wyjechała, część kobiet po śmierci mężów, pozostała bez środków do życia i dachów nad głową. Wiele rodzin zostało wyrzuconych z mieszkań.
– Po wojnie, w kościołach pod wezwaniem Świętego Michała i Najświętszego Serca Jezusowego odprawiano Msze Święte w intencji pomordowanych, a potem przez lata po wojnie w kościele Najświętszego Serca Jezusowego, wdowa po Leonie Braziulewiczu, Eugenia, zamawiała zawsze mszę w intencji wszystkich ofiar. Miejscem, w którym pamiętano o ofiarach był także kościół pod wezwaniem Świętego Michała. W latach 50-tych, w okresie powojennym, komuniści usunęli z rynku krzyż, który postawiony został w miejscu kaźni. Następnie pojawił się tam pomnik wdzięczności z napisem „1945 -1955 Bohaterom i wyzwolicielom mieszkańcy Ostrowca”. W 1972 roku pojawiła się tablica pamiątkowa w kościele Świętego Michała. Pomnik wdzięczności zamieniono na symboliczną pętle wyrywającą bruk – przypomina Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Dodaje, że kilka lat temu miała okazję, aby porozmawiać z Anną Retmaniak, córką Leona Braziulewicza.
– Przekazała mi wspomnienia rodzinne, podzieliła się ze mną z tą straszliwą historią. Gdy dokonano mordu nie było jej wówczas w Ostrowcu Św. Była jednak jej mama i siostra. To, co było najtrudniejsze i to co w rozmowie ze mną podkreślała, to fakt, że po mordzie nie można było zabrać ciał najbliższych. Jedyne, co mogła zrobić jej mama, to zdjąć obrączkę z ręki męża – wyjaśnia Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Relację z 30 września 1942 roku zna także z opowieści swojej babci.
– Przekazała mi ją mama. Pokazuje to, jak bardzo tragedia ta wstrząsnęła mieszkańcami naszego miasta. Seneka Młodszy powiedział kiedyś, że „Ojczyznę kocha się nie dlatego, że wielka, ale dlatego, że własna”. To nasza najbliższa historia. Dziś możemy już tylko wysłuchać przekazów o tych tragicznych wydarzeniach od dzieci, wnuków, tych, których stracono na ostrowieckim Rynku. Nie zapominajmy o historii naszej „małej ojczyzny”, pamiętajmy o tym, co wydarzyło się w miejscach, które codziennie mijamy w drodze do pracy, szkoły, czy sklepu – apeluje Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Uroczystości upamiętniające pomordowanych mieszkańców naszego powiatu rozpoczną się o godzinie 17.30 na cmentarzu przy ulicy Denkowskiej, na 18.00 zaplanowano natomiast Mszę Świętą w kolegiacie Świętego Michała Archanioła w Ostrowcu Św. Po mszy św. nastąpi przemarsz na ostrowiecki Rynek, gdzie poszczególne delegacje zapalą znicze i złożą wieńce.
Pingback: Skandal czy niefortunny zbieg okoliczności? Wracamy do tematu fotografii uczniów PSP nr 7! - naOSTRO.info