Prof. Samoliński uważa, że wystąpienie drugiej fali epidemii COVID 19 jest wysoce prawdopodobne, co wynika z charakterystyki tego typu epidemii, które miały miejsce w przeszłości.
– Druga fala epidemii uderza zwykle z większą siłą. Tak było w przypadku grypy hiszpanki w 1819 i w 1820 roku. Pierwszy rzut choroby, który miał miejsce wiosną był łagodny, a dopiero drugi – jesienny zebrał potężne żniwo. Podobnie może być z epidemią COVID 19 – powiedział.
Profesor wskazuje, że jesienią zakażenia spowodowane koronawirusem będą występowały równocześnie z innymi zakażeniami o podobnym przebiegu, wywołanymi przez różnego rodzaju wirusy, z których najpopularniejsze to: rinowirusy, rsv wirusy, wirusy Coxsackie.
– W tym roku może dojść do sytuacji, w której olbrzymia ilość chorych będzie wymagała wzmożonej diagnostyki oraz kwarantanny. Istnieją poważne obawy, że nasz system zdrowia może sobie z taką sytuacją nie poradzić. Ocenia się, że jesienią 2019 roku w Polsce ok. 3 mln obywateli miało objawy infekcji grypowej. Problem polega na tym, że jesienią tego roku zarówno jednych, jak i drugich chorych będziemy musieli traktować jako „COVID dodatnich”, czyli jako zakażonych SARS-CoV-2. W związku z tym może nam grozić gigantyczny paraliż – powiedział prof. Samoliński. Jego zdaniem lockdown, który zastosowano przy pierwszej fali epidemii znacznie ograniczył jej rozprzestrzenianie, ale na powtórzenie tego scenariusza ze względów gospodarczych Polacy nie będą mogli sobie już pozwolić. W sytuacji zagrożenia drugą falą pandemii trzeba myśleć również o chorych niezakażonych SARS-COV-2.
– System ochrony zdrowia nie może przestać zajmować się chorymi. Powinien zostać powołany zespół specjalistów, który opracuje standardy postępowania w sytuacji pandemii w stosunku do chorych niezakażonych. To nie może leżeć wyłącznie w gestii sanepidu, bo ten nie ma tak szerokich kompetencji – uważa prof. Samoliński.
O stworzenie odpowiednich procedur prof. Samoliński zaapelował do ministra zdrowia w imieniu Rady Ekspertów działającej przy Rzeczniku Praw Pacjenta.
Zdaniem ekspertów system ochrony zdrowia nie wrócił jeszcze do normalnego funkcjonowania po pierwszej fali zachorowań. Pacjenci z innymi rozpoznaniami niż koronawirus nie mogą liczyć w Polsce na odpowiednie leczenie. Sytuacja jest najgroźniejsza dla pacjentów chorych na nowotwory złośliwe, w leczeniu których czas jest niezwykle ważny. Ale nie tylko. Eksperci zwracają uwagę, że wydłużyły się kolejki do wszystkich specjalistów, ponieważ części osób wizyty z powodu pandemii przepadły, zmniejszyła się również ilość przyjmujących w przychodniach lekarzy.
Rada Ekspertów apeluje, żeby nie zamykać placówek medycznych, zwłaszcza tych udzielających świadczeń z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej w miejscu zamieszkania. „Zamykanie tych placówek jest absurdem. Należy jedynie zmienić organizację pracy POZ-ów, zapewnić izolację pacjentom w poczekalni i zadbać o wietrzenie pomieszczeń” – powiedział prof. Samoliński. Dodał, że schemat organizacyjny powinien uwzględniać rejestrację pacjentów na odległość i ewentualną możliwość teleporady, na podstawie której podejmowane byłyby decyzje dotyczące podjęcia dalszej terapii.
Niezwykle ważne jest wprowadzenie procedur, które nie pozwolą na to, by przypadki zakażenia koronawirusem sparaliżowały pracę szpitali. „Wiele oddziałów szpitalnych zostało okresowo zamkniętych, bo pojawił się pacjent, u którego wynik testu na SARS-CoV-2 był dodatni i takiej sytuacji należy zapobiec” – powiedział prof. Samoliński. Zdaniem Rady Ekspertów trzeba wesprzeć działania menadżerów szpitali, którzy nie radzą sobie w sytuacji zagrożenia epidemicznego.
Eksperci chcą poprawić również funkcjonowanie pogotowia ratunkowego. – Często bez zabezpieczenia w środki ochrony trzeba było transportować pacjenta podejrzanego o zakażenie COVID 19, co paraliżowało działanie całego zespołu, który musiał być poddany kwarantannie. Jeżeli ta kwarantanna jest konieczna, to należy skrócić od minimum czas jej trwania i w tej sprawie również winny być opracowane osobne standardy niż w przypadku zakażenia lub podejrzenia zakażenia SARS-CoV-2 u osób niezatrudnionych w ochronie zdrowia. Każdy pracownik służby zdrowia jest na wagę złota, więc maksymalizacja ich ochrony oraz szybkich powrotów na swoje stanowiska pracy powinny być przedmiotem analiz i stosownych wytycznych – powiedział profesor.
Dodał, że również niedobory kadrowe są w ochronie zdrowia dużym problemem.
– W czasie epidemii to zjawisko się wyraźnie nasila, gdyż część lekarzy i pielęgniarek jest w wieku podeszłym i nie chce narażać się na ryzyko zakażenia. Inni nie mogą pracować jednocześnie w szpitalach jednoimiennych i innych placówkach ochrony zdrowia, co skutkuje odchodzeniem od pracy albo w szpitalach, albo w poradniach, dając niedobory kadrowe jeszcze większe niż przed epidemią. A kolejka chorych rośnie – powiedział prof. Samoliński.
Zdaniem Rady Ekspertów należy również usprawnić system opieki nad osobami starszymi, które znajdują się w domach pomocy społecznej czy innych tego typu placów.
– Tam także nie ma procedur. Jeżeli pojawi się zakażenie koronawirusem w DPS-ie, to nie wiadomo jak izolować chorych od zdrowych, bo system nie jest na to gotowy. W takich momentach konieczne jest wsparcie z zewnątrz, m.in. pozwalające na szybki transport chorych do szpitali jednoimiennych, kwarantannę w dobrych warunkach dla pozostałych pensjonariuszy, jeszcze niezarażonych – powiedział prof. Samoliński.
Konieczne jest już dziś, zdaniem ekspertów, przygotowanie kampanii informacyjnej dla społeczeństwa z jasnym przekazem, mówiącym o tym, jak zachowywać się w czasie pandemii ze wskazaniem, jakich środków zabezpieczenia i dezynfekcji używać, żeby zmniejszyć ryzyko zakażenia. „Bo mimo że zachorowań w Polsce nie jest dużo, to nie wolno ich bagatelizować” – powiedział prof. Samoliński.(PAP)
autorka: Monika Witkowska