W prelekcji uczestniczyli także członkowie rodziny Radwanów: Maria Wiktoria Radwan wnuczka profesora, Maciej Radwan – prawnuk, Piotr Wolski, Hanna Bury, wnuczka Mieczysława Wiktora Radwana – notariusza, która przyjechała z dwójką swoich wnucząt.
Dzięki aptekarskiej pracy ostrowieckich badaczy losów rodziny Radwanów: Waldemara Broćka i Agnieszki Barańskiej, Bronisław Radwan i Mieczysław Wiktor Radwan (notariusz) doczekali się pierwszych całościowo opracowanych biogramów, które staną się punktem wyjścia do dalszych badań. Jak podkreślała Monika Marta Bryła-Mazurkiewicz, prezes Centrum Krajoznawczo-Historyczne im. prof. Mieczysława Radwana wybór wykładowców na sobotnią prelekcję nie był przypadkowy.
– Dobierając wykładowców kierujemy się przede wszystkim zasadą, żeby promować nasze lokalne środowisko, dlatego, że nikt spoza Ostrowca Św. nie przyjedzie, żeby pokazywać Ostrowiec Św. To miasto kochamy, czujemy, jesteśmy z nim związani, rozumiemy jego specyfikę. Zawsze się staram, żeby zagadnieniami zajmowali się historycy, albo inne osoby, związane z Ostrowcem Świętokrzyskim. U nas w Ostrowcu Świętokrzyskim mamy kilka osób, które prowadzą badania naukowe na bardzo wysokim poziomie i często nie mają możliwości prezentowania swoich wykładów. Poprosiłam pana Waldemara Broćka, aby przygotował wykład na temat Bronisława Radwana. Dzięki temu, że pan Waldemar Brociek stworzył Izbę Tradycji Cukrownictwa od podstaw, a Bronisław Radwan był związany z Cukrownią w Częstocicach, dlatego też korzystamy z jego olbrzymiego doświadczenia i wiedzy. Podjął się karkołomnej pracy, aby przetłumaczyć Księgi Kościelne z języka rosyjskiego, poszukując informacji o Bronisławie Radwanie. Kolejną osobą, której prelekcji mogliśmy posłuchać był pan Andrzej Broda, człowiek zakochany w kolejnictwie. Jest inżynierem i absolwentem Politechniki Częstochowskiej, ale jego wielka pasją są koleje, a także hutnictwo. Jest wielkim patriotom lokalnym i myślę, że ma wielkie serce dla naszego miasta. Wśród wykładowców znalazła się też pani Agnieszka Barańska, która jest historykiem, pracowała przez wiele lat w muzeum, jest absolwentką Uniwersytetu Jagiellońskiego. Podjęła się bardzo ciężkiej pracy ponieważ przygotowywała biogram Mieczysława Wiktora Radwana, który był sędzią i notariuszem. I tutaj tych materiałów też było mało. Korzystała z wpisów, szukała pamiątek po panu Radwanie na serwisach aukcyjnych, skontaktowała się też z wnuczką, która przez wiele lat pracowała na Politechnice Wrocławskiej, a teraz mieszka w Warszawie. Ona też jej wiele informacji udzieliła. Także dużo takich rzeczy genealogicznych znalazła – tłumaczyła Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Wśród wykładowców znalazł się też dr hab. Szymon Orzechowski prof. Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, który podczas swojej prelekcji przypomniał o nieocenionym wkładzie profesora Mieczysława Radwana w badania starożytnego hutnictwa żelaza w Polsce, a konkretnie na terenach województwa świętokrzyskiego.
Natomiast rolami, jakie odgrywały kobiety w rodzinie Radwanów, zajęła się Monika Bryła-Mazurkiewicz.
– Zajęłam się kobietami, bo kobiety są często pomijane. Chciałam pokazać jaką rolę odgrywały kobiety w rodzinie Radwanów. Były to żony, matki, siostry, często postrzegane są jako osoby pilnujące ogniska domowego, a ja chciałam je pokazać od innej strony, też od działalności społecznej, bo okazuje się, że jedna z sióstr była osobą przedsiębiorczą, wzięła na swoje barki ciężar utrzymania rodziny, założyła sklep na ulicy Kościelnej, który w okresie II Wojny Światowej służył jako skrzynka kontaktowa Armii Krajowej. Cała rodzina była w to zaangażowana. Najmłodsza córka Marii i Bronisława Radwanów, która urodziła się w Częstocicach, aż do zamążpójścia pracowała w szpitalu, była pielęgniarką. Uważam, że za sukcesem mężczyzny stoi zawsze, a może praktycznie zawsze – kobieta. Żona profesora działała w Polskim Towarzystwie Krajoznawczym. Skończyła Szkołę Teatralną w Kijowie. W okresie międzywojennym realizowała się jako aktorka w teatrach amatorskich. Prowadziła działalność harcerską – wylicza Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Przyznaje także, że o Mieczysławie Radwanie ciągle odkrywamy coś nowego, wciąż pojawiają się ciekawe fakty np. jak ten, o tym, że Stanisława i Mieczysław Radwanowie byli jedną ze 140 par rodziców chrzestnych dzwonów, które zostały ufundowane w 1934 roku prze Parafię Najświętszego Serca Jezusowego i wiszą tam do dziś. Wpis na ten temat znalazł się w kronice parafialnej.
Mieczysław Radwan był nie tylko wybitnym badaczem starożytnego hutnictwa, konstruktorem, czy inżynierem. Dla swoich najbliższych był przede wszystkim ciepłym, rodzinnym człowiekiem.
– Wspominam swojego dziadka, jako przede wszystkim eleganckiego mężczyznę. Był przystojny, wysoki, jak na tamte czasy także dobrze ubrany. Taki pamiętam miał tweedowy garnitur i dbał o siebie. Był bardzo usportowionym człowiekiem. Nawet jak tutaj, podczas wykładów mogliśmy usłyszeć, często i bardzo intensywnie chodził po górach. Był takim prawdziwym turystą. Teraz powiedzielibyśmy turystą krajoznawczym. Mieszkając w Ostrowcu Świętokrzyskim, wraz z profesorem Samsonowiczem, profesorem Krukowskim, chodzili piechotą, nazywali to, że idą na wyprawy. Zwiedzili piechotą cały ten obszar wokół Ostrowca Świętokrzyskiego. Tego typu prace archeologiczno-metalurgiczne wymagały przede wszystkim dużej kondycji fizycznej. Chociażby przygotowywanie tych pierwszych wypraw, przecież nie korzystało się z usług prac zleconych, tylko wszystko robiło się samemu. Dziadek cieszył się bardzo dobrym zdrowiem i gdyby tragiczny wypadek, to myślę, że jeszcze długie, długie lata by pracował – powiedziała nam Maria Wiktoria Radwan, wnuczka profesora.
Zapytana o najczęściej przywoływane przez nią wspomnienie z dziadkiem w roli głównej, mówi bez wahania:
– Takie często przeze mnie wspominane, a także to, które zajmuje w mojej pamięci szczególne miejsce, jest jednocześnie jednym z ostatnich wspomnień, jakie mam z dziadkiem. Byłam wtedy młodą studentką i przyjeżdżałam do dziadków do Krakowa. Dziadek bardzo lubił mnie zabierać na spacery i na winko do Jamy Michalikowej. Pamiętam, że tak bardzo lubił zaprosił mnie na winko. Czułam się wtedy bardzo wyróżniona, dorosła, bo wtedy takich kawiarni nie było, gdyż to były lata 60-te. To zupełnie inaczej wyglądało, to były zupełnie inne czasy – wspomina.
Przyznaje, że bardzo chętnie powraca wraz z rodziną do Ostrowca Świętokrzyskiego.
– W okresie poprzedzającym prelekcję, to rozmawialiśmy telefonicznie z panią Moniką Bryłą-Mazurkiewicz niemal codziennie. Kontaktowaliśmy się także z panem Tadeuszem Krawętkowskim. Można powiedzieć, że nasze relacje są bardzo rodzinne. To jest bardzo miłe usłyszeć tyle ciepłych słów na temat mojego dziadka, ale chciałabym też być dobrze zrozumiana, dla mnie jest to poniekąd czymś naturalnym. On taki był. To jest to pokolenie naukowców – przyjaciół. Z profesorem Samsonowiczem, Krukowskim to były wielkie przyjaźnie. Ta rzetelność i uczciwość, to nieprzypisywanie sobie czyichś zasług, to było coś wyjątkowego. Nie podpinanie się pod innych, dziś to jest rzadkość. Pokolenie mojego dziadka reprezentowało etykę i moralność, za którą powinniśmy tęsknić – podsumowuje Maria Wiktoria Radwan.
Zadanie przypominania o wielkich postaciach ziemi ostrowieckiej, jakie na swoje barki przyjęło Centrum Krajoznawczo-Historyczne im. prof. Mieczysława Radwana jest naprawdę bardzo karkołomne. Materiałów archiwalnych jest niewiele. Wiele rzeczy było też zaniedbywanych. Jesteśmy krajem, który dużo przeszedł.
– Te wszystkie wojny powodują, że nawet badając akty metrykalne mamy duże problemy. W Szewnie spłonęła plebania, w Mychowie spłonął strych kościoła, gdzie też znajdowały się dokumenty. Z ksiąg ludności stałej z ksiąg miejskich wyrywane były kartki. Jest to problem wszystkich miast Polski. Wiele dokumentów nie było zabezpieczonych. W 2001 roku powódź zniszczyła księgi wieczyste, zgromadzone w sądzie. Wielu rzeczy już się nie da odtworzyć. Nie były prowadzone badania genealogiczne. Stworzyć biogram ludzi związanych z jakimś terenem konkretnym, to ciężka, karkołomna wręcz praca, wiele dokumentów jest po rosyjsku. W najlepszym stanie są księgi i dokumenty kościelne – tłumaczy Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Jak pokazuje Stowarzyszenie jest to praca, która z pewnością pochłania dużo czasu, ale jednak przynosi efekty i daje olbrzymią satysfakcję, a przyszłym pokoleniom bezcenną szansę na poznanie przodków.