Jak czytamy w uzasadnieniu uchwały, której projektodawcą był Jarosław Górczyński, prezydent Ostrowca Św. nieruchomość zabudowana jest budynkiem, w którym mieściła się siedziba Miejskiej Biblioteki Publicznej w Ostrowcu Świętokrzyskim. Dodatkowo na jej terenie znajdują się dwa budynki gospodarcze. Niestety gmina nie planuje tam także realizować zadań gminnych.
– Z uwagi na atrakcyjne położenie, przeznaczenie w planie miejscowym oraz fakt, że przedmiotowa nieruchomość nie jest wykorzystywana, zasadnym jest jej zbycie. W wyniku sprzedaży nieruchomości, Gmina uzyska wpływy do budżetu z tytułu jej zbycia oraz nastąpi wzrost należności podatkowych. Nieruchomość będzie podlegać sprzedaży w drodze przetargu. Szczegółowe warunki przetargu ustali prezydent Ostrowca Świętokrzyskiego w odrębnym zarządzeniu, uwzględniając zasady i tryb postępowania określone w ustawie o gospodarce nieruchomościami oraz w rozporządzeniu Rady Ministrów w sprawie sposobu i trybu przeprowadzania przetargów oraz rokowań na zbycie nieruchomości – tyle dowiedzieć możemy się z uzasadnienia uchwały.
Budynek jest jednak na stałe wpisany w tradycję Ostrowca Św. i zasłużył na lepszy los niż tylko sprzedaż.
– Budynek, który znajduje się przy obecnej ulicy Wardyńskiego 26, lata temu znajdował się przy ulicy Bałtowskiej. Wtedy tak nazywała się dzisiejsza ulica Wardyńskiego. Kiedy budowano ulicę Radwana, zniekształcono całą konfigurację ulic. Wówczas okazało się, że Bałtowska nie ma łączności. W pewnym momencie ta ulica się po prostu urywała. Dochodziła do ulicy Polnej i właśnie tutaj powstało osiedle mieszkaniowe, a także nowy ciąg ulic. Wobec tego, że nie było ciągłości, postanowiono nazwę Bałtowska zlikwidować i kontynuować ją od Radwana. Nazwaną ją ulicą Adama Wardyńskiego, lekarza, który pracował w Zakładach Ostrowieckich, jako szef szpitala fabrycznego – przypomina Waldemar Brociek, historyk, regionalista, kustosz Izby Pamięci Cukrownictwa w Częstocicach.
Budynek przy ulicy Wardyńskiego 26 powstał w 1914 roku i został wybudowany przez projektanta Hermana na polecenie rodziny Saskich . Była to willa o charakterze dworku. Budynek otoczony był ogrodem owocowo-warzywnym. Został wybudowany z cegły i otynkowany o stropie belkowym z podsufitką.
– Cztery kolumny podtrzymywały fronton, na frontonie znajdowała się data rzymska 1914 rok. To był dom budowany dla Saskich. To jest budynek w typie dworku szlacheckiego, bardzo charakterystyczny dla budynków z pierwszej ćwierci XX wieku. W Ostrowcu Św. jest kilka takich budynków, willi typu dworkowego. Budynek jest murowany, z tym, że oczywiście strop jest drewniany, z podsufitką. Mieszkały w nim rodzina Saskich, ale z biegiem czasu powiększała się, zawierane były kolejne małżeństwa, rodziły się nowe dzieci. W latach 80-tych taką główną właścicielką była Zofia Saska, natomiast użytkownikami poza nią były Anna Morawiecka, a także Maria Lierszowa.Z rodziną Lierszów związana jest ciekawa historia. Pojawili się w ostrowcu Św. w XIX wieku w Cukrowni Częstocice. W aktach metrykalnych, które znalazłem był między innymi taki pracownik, jak Jan Liersch i Karol Henryk Liersch. Sporo było wówczas tej kadry technicznej, ale także biurowej, przybyłej do Królestwa Polskiego z różnych okolic. Karol Henryk Liersch pracował razem z Fryderykiem Augustem Andersem. Karol Liersch poślubił Florentynę Anders. Pracował jako buchalter, w pewnym momencie występuje też jako kontroler. Od lat 90-tych XIX wieku aż do I Wojny Światowe był dobrze wynagradzany. Sprawdziłem to, mam informację z początku XX wieku – zarabiał 1800 rubli to była jego roczna pensja. Dla porównania jego kuzyn Julian Liersch, jako kasjer zarabiał 900 rubli rocznie. Otrzymywali coroczne gratyfikacje, jako nagrodę roczną, toteż była dość znacząca suma. Pracownicy mieli mieszkania. Obydwaj Lierschowie mieszkali w Częstocicach. Karol Liersch miał syna także Karola, który ożenił się z Heleną z Saskich. na zasadzie tego związku doszło do wspólnego zamieszkania w wilii przy Wardyńskiego. W okresie międzywojennym odnotowane są urodzenia i zgony ich dzieci: Danuty, Eweliny, Zygmunta. a także ich rodziców chrzestnych: Marii, Zofii, a także Stanisława Saskiego, właściciela browaru i młyna – przypomina Waldemar Brociek.
Rodzina Lierschów się spolonizowała. Niemiecką pisownię zastąpiła polska. W okresie międzywojennym mamy już Lirsza, nie Lierscha.
W czasie remontu pod koniec lat 80-tych, usunięto datę z frontu budynku. Nieruchomość została zakupiona przez Urząd Miasta. W 1988 roku została przeniesiona tam biblioteka. Jej dyrektorem był Grzegorz Wierzbicki. Budynek był wówczas w dobrym stanie. Z biegiem lat przybywało zbiorów, które się nie mieściły, tym bardziej że strop był drewniany, belki nie mogły unieść takiej ilości książek. Przebudowano także wnętrze budynku. Przystosowano go do nowych funkcji. Zachowały się drewniane schody. Obiekt wpisany jest do Gminnej Ewidencji Zabytków, objętych ochroną konserwatorską.
Budynek z bogatą historią, na którego terenie rosła grusza z owocami, których smak mieszkańcy wspominają do dziś zostanie wystawiony na sprzedaż, tym samym olbrzymi kawałek historii miasta trafi w nieznane ręce.
Podzielone były zdania radnych odnośnie uchwały w sprawie zbycia tej nieruchomości. Głosy sprzeciwu pojawiły się ze strony radnego niezależnego, radnego z KWW Jarosława Górczyńskiego i Klubu Radnych z Prawa i Sprawiedliwości.
– Ja bym rzeczywiście zaapelował, żebyśmy się zastanowili nad tym, czy nie mamy rzeczywiście pomysłu zagospodarowania tego obiektu. Od kiedy pamiętam budynek ten należał do gminy Ostrowiec Św. Sytuacja budżetowa miasta jest dobra, więc wydaje się, że uzyskane w ten sposób środki finansowe nie są aż tak już konieczne Koszty utrzymania obiektu, takie pytanie też padło na komisji, wydają się relatywnie niewielkie – mówił Marcin Marzec, radny niezależny.
Podkreślał, że nie chodzi o to, aby budynek stał i niszczał, żeby nie było na niego pomysłu na najbliższe lata, ale any decyzję co z nim zrobić poddać pod publiczną ocenę mieszkańców Ostrowca Św. np. w formie ankiety online, albo plebiscytu.
– Może jakiś pomysł się ciekawy znajdzie na ten obiekt – dodał Marcin Marzec.
Mateusz Czeremcha z Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości poparł radnego niezależnego.
– Uważam, że być może jest to przedwczesna decyzja, że należy może poszukać sposobu na zagospodarowanie tej nieruchomości. Jesteśmy teraz w obiekcie byłego browaru. Jest ten budynek bardzo dobrze zrewitalizowany, wyremontowany, natomiast brakuje tego czegoś co wiąże się z tradycją browarnictwa, Izby Pamięci Browarnictwa. Być może ten budynek, o którym teraz mówimy, położony jest w bliskiej odległości. Może tam by taka izba mogła zostać utworzona. Być może warto przekazać ten budynek pod zarząd instytucji kultury i tym samym kontynuować tradycję tego budynku, gdzie była biblioteka, gdzie wiele osób pamięta to miejsce, jako związane z kulturą – podkreślał Mateusz Czeremcha.
Apelował o przywrócenie właściwego stanu i wyglądu budynku.
– Pomysły związane z budynkiem na ulicy Wardyńskiego mogą być różnorakie, również rozwiązanie kwestii tego budynku może odbyć się z korzyścią dla gminy. Dam przyklad poniewaz podczas ostatnich komisji poprzedzających dzisiejszą sesję rozmawialiśmy o tym chociażby, że istnieje olbrzymia dysproporcja w wysokości środków przeznaczonych na przeciwdziałanie alkoholizmowi i przeciwdziałanie narkomanii. Z rozmowy z panem naczelnikiem Malinowskim wiemy, że ta nikłość środków przeznaczonych na zwalczanie narkomanii jest związana z brakiem na terenie naszego miasta poradni, zajmującej się tego typu sprawami. Myślę, że skoro mamy budynek, możemy wygospodarować pieniądze i skoro mamy na pewno wzrastający problem narkomanii, jak we wszystkich miastach, to chyba za stosowne należałoby uznać zastanowienie się nad tym, czy w takim budynku siedziba takowej poradni nie mogłaby się mieścić – dodał Dariusz Kaszuba, przewodniczący Klubów Radnych z PiS.
Przypomniał, że 1 800 000 zł przeznaczonych jest na przeciwdziałanie alkoholizmowi, a jedynie 120 000 zł na przeciwdziałanie narkomanii. Dysproporcja rzuca się w oczy.
Także Kamil Stelmasik z KWW Jarosława Górczyńskiego przychylił się do głosów swoich przedmówców: radnego niezależnego Marcina Marca i radnych opozycyjnych z Klubu PiS.
– Również przychylam się do głosów poprzednich kolegów, którzy apelują o pewnego rodzaju rozwagę i danie sobie trochę czasu na przemyślenie sprawy przeznaczenia do sprzedaży tegoż obiektu. Ja tylko przypomnę, że to jest obiekt z 1910 roku, który pierwotnie należał do rodziny Saskich, później zamieszkiwała w tym domu znana rodzina Morawieckich i myślę, że czas powinniśmy sobie dać na to, żeby to przemyśleć, zastanowić się, tym bardziej, że rolą miasta jest dbanie o dziedzictwo kulturowe, a ten obiekt niewątpliwie do niego należy. Tym bardziej, że mamy pod nosem przysłowiowym obiekt klasy UNESCO i też do tego to zobowiązuje. Także apeluje o danie sobie czasu na zastanowienie się nad tym problemem – mówił radny, który podczas głosowania ostatecznie „wstrzymał się od głosu”.
Dodał, że dobrym pomysłem mogłyby być konsultacje społeczne, w których mieszkańcy mogliby wypowiedzieć się na temat przyszłości budynku.
Radni zadecydowali jednak inaczej, nawet nie próbując oddać głosu mieszkańcom Ostrowca Św.
Za podjęciem uchwały głosowało 10 radnych (Stanisław Choinka, Kamil Kutryba, Mariusz Łata, Bożenna Morycińska, Joanna Pikus, Włodzimierz Stec, Marta Woźnicka-Kuzdak, Artur Zawadzki, Andrzej Pałka z Klubu KWW Jarosława Górczyńskiego i Karol Wójcik, radny niezależny), 6 radnych było przeciw ( Mateusz Czeremcha, Renata Duda, Artur Głąb, Dariusz Kaszuba, Jerzy Wrona z Klubu Prawa i Sprawiedliwości i radny niezależny Marcin Marzec), wstrzymało się 5 radnych (Aron Pietruszka, Irena Renduda-Dudek, Włodzimierz Sajda, Kamil Stelmasik, Daniel Strojny z KWW Jarosława Górczyńskiego).
Emil
9 lipca, 2020 at 07:05
W naszym mieście wszystko się niszczy i sprzedaje… Panie Kamilu… A Pan się wstrzymał od głosu?