Znajdź nas na

FAKTY

Nie okradłbyś czyjegoś domu? Nie kradnij cudzych tekstów!

Żyjemy w epoce, w której poszanowanie praw autorskich spychane jest coraz bardziej na margines. Widać to zwłaszcza w przestrzeni internetowej, kiedy autorzy jednych tekstów bez zahamowań kopiują czyjąś często wieloletnią pracę. Nie inaczej jest w przypadku dzieł drukowanych. Często takim „złodziejom” cudzej myśli intelektualnej wydaje się, że są bezkarni. To tylko zdania, słowa, tabele. Jednak za każdym z nich, kryje się człowiek. Nie okradłbyś czyjegoś mieszkania? Nie kradnij cudzych tekstów! O tym czym są prawa autorskie i w jaki sposób możemy bronić się przed nieuczciwymi plagiatorami zapytaliśmy Paulę Tokarską, radcę prawnego z Ostrowca Świętokrzyskiego, specjalistę w dziedzinie praw autorskich i pokrewnych.

Zdjęcie ilustracyjne

Prawo autorskie jest to dziedzina chroniąca więź twórcy z utworem. Niezależnie od tego czy jest to książka, film, płyta, strona internetowa, czy rzeźba. Ważne aby był to przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze. Jak wyjaśnia Paula Tokarska, dziedzina skupiająca się na tym czym są prawa autorskie, ich podziale na majątkowe i osobiste, także na czym one polegają, kogo i jak chronią a przede wszystkim czym jest utwór określa regulacja prawna – ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

– Prawo autorskie przysługuje np. twórcy obrazu, za to, że go namalował. Twórca ten dysponuje wówczas swoimi osobistymi prawami autorskimi i majątkowymi. Może zbyć tylko i wyłącznie te drugie. Jeżeli sprzeda swój obraz, to może również zbyć do niego swoje prawa autorskie majątkowe, do egzemplarza tego utworu, ale nie można zakłócać więzi autora obrazu z jego dziełem, nie można wymazać imienia i nazwiska tego twórcy, a w jego miejsce wpisać swojego – tłumaczy Paula Tokarska.

Na straży wszystkich twórców, również artystów wykonawców czy producentów stoi Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Jest to rodzima regulacja z lat 90-tych. Aktualna do dziś, choć wielokrotnie nowelizowana. Istnieją także regulacje na poziomie europejskim.

– Taką szczególną ochronę zawierają przepisy od artykułu 115 i następne, które są przepisami karnymi – dodaje radca prawny.

Problem pojawia się w sytuacji, gdy ktoś zrzekając się praw autorskich myśli, że zrzekł się ich na płaszczyźnie twórczej. Nie możemy się zrzec swoich autorskich osobistych praw, tak samo jak nie możemy powiedzieć, że to nie my namalowaliśmy obraz, który w rzeczywistości jest naszym dziełem. To są prawa, których nie da się przenieść, czy zbyć. Możemy dysponować w obrocie tylko i wyłącznie prawami majątkowymi.

Niestety bywa, że można spotkać się z oferowaniem usługi napisania dla kogoś utworu np. pracy dyplomowej – jest to nielegalna forma określana jako ghostwriting (autor widmo). Takie działanie jest niedozwolone i zabronione przez naszą ustawę. Znajduje się to pod kategorią przepisów karnych.

– Istnieje oczywiście możliwość publikowania anonimowego. Takie prawo ma bowiem twórca. Jest to prawo osobiste. Wówczas nie podajemy autora i publicznie nie wiadomo kto nim jest. Jeżeli natomiast ktoś, kto utworu nie stworzył podpisuje się pod nim jako autor – to tego zrobić nie można, bo mamy przepisy, które mówią, że jeżeli przywłaszczamy sobie autorstwo albo wprowadzamy w błąd co do autorstwa utworu, możemy podlegać odpowiedzialności karnej. Nie wolno tego robić. Jest to forma zakazana – tłumaczy Paula Tokarska.

Przyjęte jest w doktrynie i orzecznictwie, że plagiat to kradzież autorstwa i utworu. Co ciekawe plagiat może dotyczyć jednego lub dwóch zdań zapożyczonych.

– Jeżeli nie użyjemy cytatu, a skopiujemy całe dwa lub trzy zdania, które są czyjąś wyrażoną myślą twórczą, również mamy w tym momencie do czynienia z plagiatem. Warto tu zwrócić uwagę nawet na programy antyplagiat stosowane na uczelniach. Potrafią podkreślać całe zdania. I wtedy jeżeli nie napiszemy: cytat i nie wskażemy przypisu, z jakiego utworu zapożyczenie pochodzi, to mamy plagiat częściowy lub całościowy – dodaje Paula Tokarska.

Jeżeli podejrzewamy lub jesteśmy pewni, że ktoś dokonał przywłaszczenia sobie naszego autorstwa poprzez np. wykorzystanie naszej publikacji w swojej książce bez naszej wiedzy i zgody, niestety to my sami musimy udowodnić, że ten proceder miał miejsce.

– To na nas spoczywa obowiązek udowodnienia tego faktu, że to my jesteśmy pierwotnym twórcą, a ktoś od nas te myśli i formy wyrażenia bezprawnie zapożyczył i nie ma tego elementu twórczego po drugiej stronie. Możemy to zrobić udowadniając, że to my pierwsi opublikowaliśmy np. książkę. Nawet jeżeli nigdzie jej nie opublikowaliśmy, to i tak wystarczy, że utwór został rozpowszechniony. Rozpowszechniony tzn. w jakikolwiek sposób udostępniony publicznie – czyli jeżeli pokażemy go chociaż jednej osobie. Nie musi to być publikacja przez wydawnictwo. Nawet jeżeli schowamy utwór do szuflady i nikomu nie pokażemy, a jesteśmy w stanie wykazać cały proces twórczy, mamy datę np. w dokumentach pisanych na komputerze, jesteśmy w stanie wskazać w jaki sposób autor dotarł do finałowego efektu, to może okazać się wystarczające – dodaje radca prawny.

Naruszenia praw autorskich traktowane są jako występki. Dolna granica zagrożenia tą kara jest mniejsza. Jest to kara grzywny, ograniczenia wolności, bądź pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat pięciu, w zależności od popełnionego przestępstwa.

W dzisiejszych czasach mamy do czynienia z plagiatami, z tym, że autorzy dochodzą swoich praw, jednak często sprawy rozwiązywane są poprzez zawieranie ugód, zwłaszcza jeżeli ten plagiat jest jawny. Tylko część spraw ma swój finał w sądzie.

– Mieliśmy taki głośny przykład blogerów, których teksty wykorzystane zostały w opublikowanej przez wydawnictwo książce, jako autora w całości podano inną osobę, nie wskazano blogerów jako autorów tekstów i użytych cytatów – jako cytat. Działanie takie jest naganne w świetle przepisów prawa ale także w odbiorze społecznym – jako kradzież intelektualna – przypomina Paula Tokarska.

Bardzo często dochodzi do zawarcia ugód, jeżeli rzeczywiście taki utwór zawiera plagiat i jest rozpowszechniony na większą skalę. Wydawnictwa zazwyczaj przepraszają i polubownie rozwiązują sprawę. Warto podkreślić, że w naruszeniu praw autorskich osobistych nie chodzi tylko o podpisanie się pod czyimś dziełem swoim nazwiskiem, ale także o ingerencję w utwór, jego zniekształcenie nieuprawnionym działaniem np. poprzez dołożenie grafiki, która nie była uzgodniona z twórcą i może zmienić odbiór dzieła.

– Jeżeli przeniesiemy prawa majątkowe, to także nie oznacza to, że z naszym utworem nabywca może zrobić wszystko według własnego uznania. Tylko i wyłącznie (i w zależności od umowy z autorem) może nim dalej rozporządzać, zarabiać, udostępniać ale szanując pierwotnego autora – przypomina Paula Tokarska.

Dołącz do dyskusji

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama

Connect

Previous Next
Close
Test Caption
Test Description goes like this