– Ogród sensoryczny przy ulicy Czystej? Fakt, rośnie mu konkurencja na Os. Ogrody, ale póki co, jest jedyny w swoim rodzaju, z niepowtarzalnym klubowym klimatem, który tworzą jego stali bywalcy. Ma niewielką powierzchnię, za to bogaty w zieleń i dobrze wyposażony w niezbędny sprzęt do szeroko rozumianego wypoczynku i zabawy. Ważne: miasto nie wydało na jego powstanie ani złotówki. To efekt pracy wolontariuszy przez lata. Znajdziesz tam przewiewne murowane altany, kanapy, naczynia do wszelakiego spożycia oraz całe góry „pamiątek” po bogatej w wydarzenia przeszłości i teraźniejszości klubowej tego miejsca. Czynne całą dobę. Ograniczenia zgromadzeń związane z COVID – nie dotyczy – czytamy w liście.
Czytelniczka dodaje także, że zrujnowany, rozpadający się budynek służy często „za hotel”.
– Gdyby ktoś rozsmakował się w tym miejscu i zapragnął osiąść tam na dłużej nie ma problemu. Ogród w swoich zasobach dysponuje niedużym „2-piętrowym 5 gwiazdkowym hotelem” na kilkanaście pokoi. Rezerwacji nie trzeba dokonywać. Recepcji brak. Klucz za oknem. Pełnia wolności obywatelskiej. Dla mniej wymagających proponuję alternatywne miejsce zamieszkania w graniczącym z Ogrodem, ale tylko trzygwiazdkowym hotelu. Bezpieczeństwo zapewnione. Graniczy z Powiatową Komendą Policji. Jest pewien mankament dotyczący pełnej intymności bywalców tego miejsca. „Ogród” graniczy z dużym blokiem mieszkalnym przy ul. Reja 11, którego balkony i okna wychodzą na ogród. Na szczęście bywalcy nie skarżą się na ten mankament, czego nie można już powiedzieć o mieszkańcach bloku. Wiele razy interweniowali, aby śmietnisko rosnące przez lata ktoś uprzątnął. Bez odzewu – wyjaśnia.
Przypomina także, że jest to teren pożydowski, niezabezpieczony, o który nikt nigdy nie dbał.
– Jest miejscem schadzek i pomieszkiwania w pustostanie. Efektem tego pomieszkiwania, kilka lat temu był pożar, w którym zginęło dwoje młodych ludzi. I co? I nic. Szczególnie latem składowisko odpadów polibacyjnych i odchodów ludzkich daje efekt wyjątkowej „sensoryki”. Gnieżdżą się tam również, jak łatwo się domyśleć gryzonie. Ludzie nie otwierają okien od strony „ogrodu”. Miejsce to stwarza również niebezpieczeństwo epidemiologiczne dla biegających tam dzieci. „Ogród„ graniczy bowiem z małym przyblokowym placem zabaw, który odgradzają tylko krzaki. Zapraszam mieszkańców Ostrowca Św. do zwiedzania tej wyjątkowej w sercu miasta, enklawy przeszłości – kończy Czytelniczka.