– Wojna się nie skończyła… Nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym Państwie Polskim… Daję Wam ostatni rozkaz. Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości państwa” – pisał w 1945 roku gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek”, ostatni dowódca Armii Krajowej.
Powoływane od 1944 roku polskie rządy nie pochodziły z wyborów i były zależne od władz Związku Radzieckiego. Żołnierze podziemia niepodległościowego decydowali się stawić nowej władzy zbrojny opór. Do odzyskania przez Polskę pełnej suwerenności w 1989 roku władze PRL uznawały ich działalność za zbrodniczą, jednocześnie milcząc o represjach, jakim byli poddawani przede wszystkim w okresie stalinizmu.
– 1 marca 1951 w więzieniu mokotowskim został wykonany wyrok śmierci na członkach IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”: Łukaszu Cieplińskim, Mieczysławie Kawalcu, Józefie Batorym, Adamie Lazarowiczu, Franciszku Błażeju, Karolu Chmielu i Józefie Rzepce. Ta symboliczna data stała się dniem, w którym czcimy pamięć o podziemiu antykomunistycznym – przypomina Michał Ślusarz.
„Żołnierze wyklęci” ginęli nie tylko w walce. Wielu z nich trafiło do więzień, gdzie byli torturowani i mordowani. Wyroki wydawano w sposób odbiegający od demokratycznych norm. Niektórzy zostali wywiezieni do sowieckich łagrów. Często byli skazywani pod fałszywymi zarzutami kolaboracji z Niemcami, nawet jeśli w czasie II wojny światowej aktywnie walczyli z nazistowskim okupantem w strukturach państwa podziemnego.
– Wymodlony, wymarzony i kochany mój synku. Piszę do Ciebie po raz pierwszy i ostatni. W tych dniach bowiem mam być zamordowany. Chciałem być Tobie ojcem i przyjacielem. Bawić się z Tobą i służyć radą i doświadczeniem w kształtowaniu twego umysłu i charakteru. Niestety okrutny los zabiera mnie przedwcześnie a Ciebie zostawia sierotą. Dlatego piszę i płaczę… – pisał w liście do rodziny tuż przed śmiercią Łukasz Ciepliński „Pług”, który 1 marca 1951 roku zginął od strzału w tył głowy.
I choć od tamtych wydarzeń minęło już ponad 70 lat, to wciąż wydaje się, że pamięć o tych bohaterach dla wielu wygodna nie jest. O to, aby przetrwała i kultywowana była przez kolejne pokolenia walczy m.in. Stowarzyszenie Ostrowieccy Patrioci.
„Jest mi smutno, że muszę umierać.Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”
Danuta Siedzikówna „Inka”
– Pamięć o Żołnierzach Wyklętych jest naszym obowiązkiem. Etos tych bohaterów jest zarazem przepiękną, a jednocześnie tragiczną kartą historii, którą trzeba kultywować. Walczyć z „czerwonymi” o godną pamięć dla Żołnierzy Wyklętych – przypomina Michał Ślusarz, prezes Stowarzyszenia Ostrowieckich Patriotów.
Dodaje także, że wyklęci byli wszyscy żołnierze podziemia antykomunistycznego, natomiast niezłomni, jak Rotmistrz Witold Pilecki, sanitariuszka Danuta Siedzikówna, Jan Rodowicz Anoda, August Emil Fieldorf – „Nil”, czy Łukasz Ciepliński, zostali poddani bestialskim przesłuchaniom, a jednak się nie ugięli.
– Nic nie powiedzieli pomimo okropnych przesłuchań, łamania kości, wybijania zębów itd. Nie każdy z Wyklętych podołał przetrwać takie katorgi i nie powiedzieć nic o działalności i kolegach z konspiracji.Nie dziwię się, że nie wytrzymywali, bo to co wymyślała komunistyczna władza, żeby ich złamać, było straszne – dodaje Michał Ślusarz.
Przypomina, że wśród bohaterów antykomunistycznego podziemia byli także ostrowczanie, czy mieszkańcy naszego powiatu.
– W dołach śmierci na Kieleckiej Łączce niedawno odnaleziono działaczy organizacji Młodzieżowej Błyskawica, kilku żołnierzy Brygady Św. NSZ, która to już w 1944 roku zwalczała partyzantkę komunistyczną na terenie naszego regionu. Wielu żołnierzy Brygady pochodziło z Ostrowca Św. i okolic, nawet brat Stanisława Staronia z Błyskawicy był żołnierzem NSZ. Także tato naszej koleżanki ze Stowarzyszenia – Marii był żołnierzem antykomunistycznego podziemia. Było to dla mnie zaskoczeniem, że jest pochowany pod nazwiskiem konspiracyjnym. Zygmunt Krasnowski vel Kasza żołnierz Brygady Św. NSZ po powrocie do Polski, w lutym 1947 zostaje aresztowany pod zarzutem udziału w walkach przeciwko partyzantce komunistycznej, za co został skazany na 10 lat. 1990 r. inicjuje powstanie Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych Okręg Świętokrzyski i zostaje pierwszym prezesem. Zygmunt Krzemiński ps. „Czarny, miał zasądzoną karę śmierci, jednak ostatecznie zmieniona została na więzienie, powodem było kierowanie nielegalną organizacją pod nazwą „Ruch Oporu Kadr Młodzieży Polskiej” – przypomina Michał Ślusarz. Dodaje, że o nazwiskach bohaterów, których wymienił wie garstka ludzi, choć Żołnierze Wyklęci małymi krokami zaczynają wracać na karty historii.
– Według mnie walka o ich godne upamiętnienie nadal trwa i będzie trwać jeszcze długie lata – dodaje.
Dlatego tym bardziej warto wziąć udział w organizowanym przez Stowarzyszenie Ostrowieccy Patrioci V Marszu Żołnierzy Wyklętych, który 29 lutego wyruszy o godzinie 19.00 z ulicy Górzystej, pod Kolegiatą Świętego Michała Archanioła.
– Rozpoczniemy pod pomnikiem AK przy Kolegiacie św. Michała Archanioła, tam złożymy kwiaty oraz znicze. Następnie głównymi ulicami miasta: Starokunowską, Sienkiewicza, Długą, przejdziemy pod Rondo Narodowych Sił Zbrojnych. Pod Rondem NSZ odmówimy modlitwę i złożymy kwiaty oraz znicze – wyjaśnia prezes Stowarzyszenia.
W tym roku Stowarzyszenie przypomni postać Stanisława Ostwinda-Zuzgi, najwyższego stopniem żołnierza pochodzenia żydowskiego w polskiej konspiracji w czasie II Wojny Światowej.
– Był dowódcą komendy powiatowej NSZ w Węgrowie, trzeba podkreślić, że władza komunistyczna, z żołnierzy NSZ robiła antysemitów, żydożerców, natomiast potomkowie „czerwonej swołoczy” starają się nadal przypisywać NSZ-wi antysemityzm. Postać Ostwinda całkowicie zaprzecza tej propagandzie – podsumowuje Michał Ślusarz.