Znajdź nas na

GMINA BAŁTÓW

Sianko pod obrusem, puste miejsce przy stole i pieniążek pod choinką! O świątecznych zwyczajach opowiedziały nam gospodynie z KGW w Wólce Pętkowskiej!

Sianko pod obrusem, pusta zastawa dla niespodziewanego gościa, pieniążek pod choinką, który przynieść ma pomyślność i bogactwo. Każda rodzina ma inne zwyczaje, które kultywuje podczas Świąt Bożego Narodzenia. O swoich tradycjach opowiedziały nam podczas Kiermaszu Bożonarodzeniowego w Bałtowie gospodynie z Koła Gospodyń Wiejskich w Wólce Pętkowskiej. – Ja żyję chyba jeszcze wspomnieniem tamtych świąt, teraz to wszystko się tak bardzo skomercjalizowało. Nie ma już takiego klimatu. Zawsze był śnieg i mróz. Dziś brak śniegu staje się regułą. Rodzina spotykała się z chęcią, choć wcale nie było bogato. Nie o to chodziło. Chodziło o klimat i więź. Dziś są duże bogate prezenty, wystroje jak z katalogów, brakuje jednak tego, co najważniejsze – ducha świąt – mówi Beata Zychnowska z KGW w Wólce Pętkowskiej.

Gospodynie z KGW w Wólce Pętkowskiej fot. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info

Barbara Misiura, przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich w Wólce Pętkowskiej tłumaczy, że na wigilijnym stole musi się znaleźć 12 potraw. Nie może zabraknąć ryb, barszczu czerwonego i kompotu z suszonych owoców.

– W naszym kole mamy panią, która pochodzi ze wschodniej granicy. Ona „przywiozła” ze sobą pyszne potrawy. Pewnie będziemy też korzystać z jej przepisów – mówi Barbara Misiura. 

Wspomina, że u niej w rodzinie od pokoleń wkłada się pieniążek pod choinkę, musi być też siano na stole i pusta zastawa dla niespodziewanych gości.

– Dla mnie w tym roku taką niespodzianką będzie córka, która przyjedzie ze Szkocji wraz z rodziną. To będzie taki wyglądany i oczekiwany gość – mówi.

Dodaje, że prezenty pod choinkę podkłada Święty Mikołaj, a jeden opłatek zostaje zawsze dla zwierząt.

– Nie słyszeliśmy jednak, aby nasze zwierzę mówiły. Mąż zawsze niesie im opłatek, śmiejemy się, że gdy otwiera drzwi od obory, one cichną – wyjaśnia Barbara Misiura.

Karolina Misura, przypomina, że na wigilijnym stole w jej rodzinnym domu nie może zabraknąć czerwonego barszczu z uszkami, koniecznie na zakwasie.  

Karolina Misiura z KGW w Wólce Pętkowskiej
fot. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info

– Wtedy ten smak jest chyba najbardziej wydobyty. Najlepiej przygotować go na dwa tygodnie przed Wigilią. Musi parę dni postać, żeby nabrał swojej mocy. Nie może zabraknąć też pierniczków. Wykonywałyśmy je wspólnie w kole, a później trafiały w ręce dzieci, aby je udekorować.  Ważne jest to, żeby tę tradycję przekazywać z pokolenia na pokolenie – mówi Karolina Misiura. 

Na stole musi być 12 dań składających się z ryb, barszcz, pierogi, a na święta obowiązkowo bigos. 

– Taką  tradycją, która kultywowana jest w moim domu z pokolenia na pokolenie to sianko, które musi znaleźć się pod obrusem lub pod serwetką. Moja babcia zawsze powtarzała, że przynosi szczęście – mówi. 

 Z okazji Świąt Bożego Narodzenia mieszkańcom gminy Bałtów  życzy zdrowia, radości, uśmiechu, pogody ducha, a tym najmłodszym – śniegu.

Pochodząca z Ostrowca Świętokrzyskiego Beata Zychnowska, która od czterech lat mieszka w gminie Bałtów tłumaczy, że w jej rodzinnym domu zawsze musiało być 12 potraw na wigilijnym stole, a także talerzyk pozostawiony dla osoby, która mogłaby zapukać, szukając schronienia.

– Raz zdarzyło się, że ktoś zapukał do naszych drzwi. Fakt, że w nieco nietypowej sytuacji, ponieważ okazało się, że pani chciała skorzystać z toalety, ale jednak. Zaprosiliśmy ją do stołu, skorzystała z naszego zaproszenia. Pamiętam to z dzieciństwa – mówi Beata Zychnowska.

fot. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info

Dodaje, że wykonywanie masy do ciast wiązało się z pewnym „rytuałem”, 

– Gdy przygotowywało się masę do ciast: makowca, sernika, to wolno było kręcić ją tylko w jedną stronę w makutrze. Gdy mamanie widziała, to z tatą kręciliśmy w obydwie strony, ale gdy tylko wchodziła do kuchni, robiliśmy wszystko według jej zaleceń. Rzekomo miało to wpływ na późniejsze pieczenie – mówi Beata Zychnowska.

Na wigilijnym stole nie mogło zabraknąć uszek, pierogów, ryb, kompotu z suszu i sianka pod obrusem.

– Po tym, jak zjedliśmy już ciepłe potrawy, wyciągaliśmy spod obrusu ździebełka siana. Mówiło się  wówczas, że ten kto wyciągnie najdłuższe, ten będzie cieszył się najlepszym zdrowiem lub bogactwem, w zależności od tego, czego najbardziej potrzebował. Nie mogło zabraknąć dzielenia się opłatkiem i wyjścia na „Pasterkę”. Pierwszego dnia świąt organizowaliśmy uroczysty obiad, a drugiego dnia odwiedzało się najbliższych. Myślę, że teraz te tradycje pomału umierają. Podobnie jak wieszanie na choince cukierków, które systematycznie się podjadało, a na samym końcu na drzewku wisiały już tylko papierki po cukierkach – śmieje się Beata Zychnowska.  

Tradycją zbliżających się świąt było robienie ozdób ze złotek po czekoladzie i cukierkach.

– Ja żyję chyba jeszcze wspomnieniem tamtych świąt, teraz to wszystko się tak bardzo skomercjalizowało.  Nie ma już takiego klimatu. Zawsze był śnieg i mróz. Dziś jego brak staje się regułą. Rodzina spotykała się z chęcią, choć wcale nie było bogato. Nie o to chodziło. Chodziło o klimat i więź. Dziś są duże bogate prezenty, wystroje jak z katalogów, brakuje jednak tego, co najważniejsze – ducha świąt – podsumowuje Beata Zychnowska. 

fot. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info

O tym, że w jej rodzinnym domu nie można było ubierać choinki wcześniej, jak w Wigilię, przypomina Kamila Kurek.

– To bardzo ważna tradycja dla mojego taty. Staramy się go namawiać do zmiany przyzwyczajeń. Na koniec, 24 grudnia,  jest bowiem zawsze najwięcej pracy. Pomału go do tego  przekonujemy. Tak jak chyba w każdym domu przy wigilijnym stole przygotowane jest miejsce dla podróżnego. U nas kiedyś zdarzyło się, że ktoś zapukał do drzwi w wigilijny wieczór. Tym podróżnym okazał się brat, który przyjechał z rodziną z Anglii. Najpierw zadzwonił do nas z pytaniem, czy siedzimy już przy stole. Tato powiedział, że tak i że za chwilę będziemy odsmażać pierogi. Na to brat: „To zróbcie ich więcej, bo zaraz będziemy.”  To były chyba najfajniejsze święta – tłumaczy Kamila Kurek. 

Co roku zawsze jest karp, a także 12 tradycyjnych potraw, sianko pod białą serwetką, prezenty pod choinką, które przynosi Święty Mikołaj. 

– Zawsze czytamy Pismo Święte, a także śpiewamy kolędę „Bóg się rodzi”, a ktoś gra ją na flecie. Teraz uczę tego swoją córkę, aby tradycję tę  przekazać kolejnemu pokoleniu. Na razie idzie mi to mozolnie, ale myślę, że się uda – mówi Kamila Kurek. 

Przyznaje, że z dań, jakie znajdują się na  wigilijnym stole  najbardziej lubi  barszcz wigilijny z kaszy gryczanej, kapusty kiszonej i grzybów. Oczywiście nie może w nim zabraknąć swojskiego oleju rzepakowego. Przypomina, że mówi się, iż w wigilijny wieczór ludzkim głosem przemawiają zwierzęta. 

– Ich głosu nie słyszała, ale w naszym domu, to pies śpiewa ludzkim głosem kolędy, zwłaszcza „Lulajże Jezuniu”, co nie raz zostało udowodnione i nagrane na filmach – śmieje się. 

Wszystkim mieszkańcom gminy Bałtów, życzy zrozumienia, miłości, a także wzajemnego szacunku.

–  Abyśmy dbali o kultywowanie naszej pięknej polskiej  tradycji. Życzę też zdrowia, bo ono jest nam najbardziej potrzebne i miłości człowieka do człowieka – podsumowuje Kamila Kurek.   

Dołącz do dyskusji

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama

Connect

Previous Next
Close
Test Caption
Test Description goes like this