Urodził się na Powiślu, w gminie Koprzywnica, w miejscowości Krzcin. Jego rodzice prowadzili gospodarstwo rolne, jednak dość wcześnie zmarli.
– Miałem 14 lat, gdy zmarła mama, a 18 jak zmarł tato. Pamiętam mamę, która pięknie śpiewała i tatę, który grał na harmonii. Po śmierci rodziców zajęła się mną siostra, udało mi się ukończyć szkoły i usamodzielnić się – wspomina Stanisław Jacek Machała.
Ukończył liceum pedagogicznego w Sandomierzu, gdzie po raz pierwszy spotkał się z muzyką, a dokładnie z nauką gry na instrumencie, z przedmiotami muzycznymi, gdyż były to w tej szkole przedmioty obowiązkowe. Podkreśla, że dużą rolę w ukształtowaniu się jego gustu muzycznego odegrał profesor Eugeniusz Lupa, który zauważył, że ma zdolności muzyczne.
– Włączał mnie do zespołów: mandolinistów, do chóru szkolnego, do rozrywkowego zespołu szkolnego. Dodatkowo wybrał mnie do nauki gry na trąbce, no i oczywiście wtedy jeszcze należałem do chóru ziemi sandomierskiej – wyjaśnia mieszkaniec Ćmielowa.
Ukończył studium nauczycielskie w Kielcach na kierunku wychowanie muzyczne.
– Poszedłem do Szkoły Podstawowej w Jałowęsach, tam pracowałem, jako nauczyciel, ucząc muzyki i nie tylko, ponieważ innych przedmiotów też. Po likwidacji tej szkoły, pracowałem w tym samym budynku w ośrodku specjalnym dla dzieci o upośledzeniu umysłowym w stopniu lekkim. Zostałem też dyrektorem tej placówki i pracowałem przez 9 lat na tym stanowisku. Później przeszedłem do pracy w Domu Dziecka w Małachowie i tam na stanowisku dyrektora przepracowałem 13 lat. Jednak od czasów ukończenia liceum pedagogicznego muzyka była towarzyszem mojego życia – wyjaśnia.
Wraz z kolegami z Krzcina założył zespół muzyczny o nazwie „Impuls”. Podkreśla, że jako młodzi ludzie grali muzykę rozrywkową na imprezach okolicznościowych. Stanisław Jacek Machula grał też przez 14 lat w zespole muzycznym „Trojanie” w Opatowie.
– To też była muzyka rozrywkowa, graliśmy na „Choinkach”, na zabawach, na weselach. Była to dla mnie taka odskocznia od codziennej pracy z dziećmi. Placówki takie, jak domy dziecka, specjalne ośrodki szkolno-wychowawcze, to są placówki opieki całodobowej. Piastując to stanowisko, była to jednak troszeczkę męcząca praca. To są specyficzne miejsca. Sama gra, wyjazdy, występy, powodowało, że zmieniałem choć na chwilę klimat i mogłem się zregenerować – dodaje.
Ukończył też studia wyższe na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie na kierunku pedagogika specjalna o specjalnościach tyflopedagog i oligofrenopedagog.
– Pracując, należałem także do chórów nauczycielskich. Do chóru nauczycielskiego w Opatowie, w Ożarowie, a później, gdy przeszedłem już na emeryturę, zapisałem się do Chóru nauczycielskiego „Coro Cantorum” w Ostrowcu Św., a także do Zespołu Ludowego „Kunowianie”. Założyłem także zespół śpiewaczy dla osób starszych o nazwie „Jutrzenka” – wspomina Stanisław Jacek Machała. .
Przyznaje, że muzyka towarzyszyła mu od zawsze.
– Jeszcze w czasach szkoły średniej miałem trzy instrumenty: trąbke, skrzypce i mandolinę, a póżniej po prostu w ramach ciekawości świata i chęci pozyskiwania następnych instrumentów, około 15 lat temu zacząłem je zbierać. Były to instrumenty uszkodzone, które zacząłem naprawiać. Przywracać z powrotem do życia. Udawało się. Wiele tych instrumentów udało się naprawić. Magazynowałem je, składałem. Przez lata udało mi się pozyskać zbiór instrumentów z całego świata: z Afryki, Ameryki, Europy i Azji. W tej chwili jest to dość szeroki wachlarz instrumentów strunowych, perkusyjnych, dętych, smyczkowych i szarpanych – tłumaczy.
W sumie jest ich około 300.
– Jeżeli chodzi o najstarszy instrument w mojej kolekcji, to jest to gitarka, najprawdopodobniej produkcji austriackiej. Jest to jedna z pierwszych gitar produkowanych w ogóle w Europie, licząca sobie około 200 lat. Instrument, który jest muzycznie sprawny, a jednocześnie antyk i eksponat muzealny. Gitara nie jest sygnowana, ale jest jedną z cenniejszych w mojej kolekcji – wyjaśnia muzyk.
Podobna do niej jest inna z gitar z kolekcji, jednak produkcji francuskiej.
– Brakuje jej strun, w tej chwili nie są założone. To są niepozorne gitary, ale ciekawe z racji swojego wieku. Takim lokalnym instrumentem, też bardzo ciekawym, są wykonane przez pana Niedbałę, stolarza z naszej gminy – skrzypce. Te, które mam w swoim zbiorze są przedwojenne – mówi.
W jego kolekcji znajdują się też egzotyczne instrumenty, jak lutnie arabskie, zwane – kora.
– Pudło rezonansowe mają wykonane z dyni, pokryte skórą kozią, do tego dodane struny. Ozdobione muszelkami, są instrumentami wykonywanymi ręcznie. Każdy mógł dla siebie taki instrument wykonać. Takie małe rękodzieła. W kolekcji mam też skrzypce arabskie, których pudło rezonansowe wykonane jest z pancerza żółwia. Próbowałem kiedyś na nich grać, ale to są bardzo proste instrumenty, typowo ludowe – tłumaczy.
Muzyk ma też w swojej kolekcji instrument zaklinacza deszczu Z Afryki, choć przyznaje, że jego właściwości nigdy nie przetestował, ale wydaje przyjemny dla ucha szum.
– Wszystko przez to, że zrobiony jest z bambusa, a w środku są nasiona, które szeleszczą. Mam też . instrument hindusko-perski zwany sitar, można o nim powiedzieć, że jest to narodowy instrument Indii. Spopularyzował go w Europie zespół The Beatles. Był użyty m.in. w utworach „Norwegian Wood” oraz „Love You To”. Inni znani wykonawcy europejscy, którzy zastosowali sitar to The Rolling Stones w utworze „Paint It Black”, czy Traffic w „The Pretty Things”.
W kolekcji ma także harfę arabską.
– Jest także lutnia arabska i mandocello, które charakteryzuje się tym, że ma podwójną deskę górną. jest bardzo dobrze wykonane. Coś pomiędzy gitarą, a mandolą – dodaje.
W kolekcji muzyka z Ćmielowa jest mnóstwo mandolin, bałałajek, czy gitar.
– Jednak Szczególnie cennym instrumentem jest ten,z którym spędzałem całe życie. W moim przypadku to trąbka. To był instrument, na którym mogłem grać w zespole i dodatkowo jeszcze mogłem mieć z tego profity. Bardzo przyzwyczaiłem się do tego instrumentu i służy mi on przez całe życie. Teraz ze względu na to, że mój stan zdrowia już jest słaby, więc nie mogę na nim grać – wyjaśnia.
W swojej kolekcji ma także dwa pozostałe instrumenty, od których zaczęła się jego przygoda z muzyką: mandolinę i skrzypce skrzypce.
– Muzyka jest dla mnie czystą przyjemnością. Skorzystałem bardzo wiele w moim życiu z powodu tego, że żyłem z muzyka na co dzień. Poznałem wielu ludzi, dawało mi to dużo satysfakcji i znajomości – przyznaje.
Muzyka pomogła mu także w pracy z osobami niepełnosprawnymi.
– Dzieci szczególnie niepełnosprawne umysłowo mają potrzebę uczestniczenia w tańcu, muzyce, śpiewie. Pracując z nim nauczyłem chłopców grać na werblach i fanfarach. Pięcioosobowy zespół grał sygnały, hejnały. Był to jedyny zespól fanfarzystów w woejwództwie swiętowkrzyskim. Inny chłopiec lubił śpiewać. Potem gdy dorósł nauczył się grać na pianinie, organach,. Do dziś gra w domu pomocy pod pod Ożarowem – przypomina.
Przyznaje, że muzyka rozładowywała też agresję w ośrodkach socjoterapeutycznych, w których pracował.
– Dzieci nadpobudliwe, mają problemy z utrzymaniem emocji i wtedy jeżeli się ich odpowiednio włączy do zajęć muzycznych, to ta agresja wygasa. Przechodzą na inny sposób zachowania – dodaje Stanisław Machała.
Podkreśla, że nie zamierza zaprzestać w kolekcjonowaniu instrumentów. Kupuje je na bazarach, giełdach staroci, albo w internecie. Mieszkańcy okolicznych miejscowości i gmin również chętnie oddają mu swoje instrumenty.
– Mówią wtedy, że są pewnie, że oddają je w dobre ręce – podsumowuje.
Foto: Marzena Gołębiowska/naOSTRO.info