– Ta historia, która rozegrała się właśnie tutaj, na skraju wsi Wola Grójecka tak naprawdę dotyczy całej gminy Ćmielów, stąd też wielu przybyłych mieszkańców, nie tylko z samej Woli Grójeckiej, ale i okolicznych miejscowości. To ważny dzień, każdego roku, czczony z należytą godnością. Organizatorem wydarzenia jest Środowisko Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej „Ponury”-„Nurt”. Co roku w uroczystościach uczestniczy wielu kombatantów, to też cieszy. Są służby mundurowe. Ilość osób biorących udział w tej uroczystości z roku na rok rośnie. Pamięć o ludziach, którzy oddali swoje życie za ojczyznę należy kultywować – mówi Joanna Suska, burmistrz Ćmielowa.
Przypomina, że dzięki jej inicjatywie udało się pozyskać z rezerwy ogólnej budżetu państwa ponad 100 000 zł na remont mogił zbiorowych żołnierzy AK z Oddziału „Tarzana”, które znajdują się na terenie cmentarza parafialnego w Ćmielowie.
– Ten remont był wskazany i konieczny już od wielu lat. Cieszę się, że udało mi się pozyskać te środki. W tym roku wykonany zostanie remont mogił, nie rozpoczynaliśmy go przed uroczystościami. Remont wykonany będzie do końca jesieni. Chcemy zaakcentować nim, że to miejsce szczególne. To nasze dziedzictwo kulturowe. Chcę również wszystkich uspokoić, nie ucierpią porcelanowe tabliczki. Odbył się spis z natury wraz z dokumentacją fotograficzną. Udało się je zachować, gdy zostaną odnowione, powrócą na swoje miejsce. Niektórych napisów nie było już bowiem widać. Wszystko odbywa się pod okiem konserwatora zabytków, pana Leszka Polanowskiego. Jesteśmy spokojni, że renowacja wykonana zostanie zgodnie z prawem i ku czci poległych – zapewnia Joanna Suska.
– Naszym żołnierzom zależało, aby przekazać pamięć o tym miejscu młodym ludziom. Bo wszystkim nam trzeba wiedzieć, że na całym szlaku bojowym naszych żołnierzy, to miejsce jest najtragiczniejsze. W tym miejscu spotykamy się od szeregu lat, tak jak już powiedziałam, jest to miejsce szczególne, jest to miejsce najtragiczniejsze w historii naszego zgrupowania. Na całym szlaku bojowym właśnie tutaj 7 lipca 1944 roku zginęło najwięcej naszych żołnierzy, aż 37. 78 lat temu wówczas w stopniu wachmistrza, Tomasz Wójcik ps. „Tarzan” przyprowadził tu swój oddział. Oddział wydzielony był z formującego się w ramach Akcji „Burza” 1 Batalionu 2 Pułku Legionów Armii Krajowej. Batalion ten formowany był na bazie naszych legendarnych zgrupowań partyzanckich „Ponury”. Dowodził nim, wówczas w stopniu kapitana Eugeniusz Gedymin Kaszyński ps. Nurt. „Nurt” wysłał do akcji na niemiecki pociąg, przewożący broń i amunicję doborowych żołnierzy, najdzielniejszych, zaprawionych w bojach, czterdziestu jeden. Przyszli tu by dozbroić batalion, a znaleźli śmierć. czterdziestu jeden ich tu przyszło Czterech tylko przeżyło, próbując się przedzierać. Tu w tej niecce, gdy Niemcy z karabinami maszynowymi ustawili się na wzgórzach, bardzo trudno było się przebić. Niemal cały oddział uległ zagładzie. Sam Tomasz Wójcik ps. Tarzan, przeżył. W tym czasie był w terenie, przygotowywał wspólnie z placówką ćmielowską, akcję. Gdy usłyszał odgłosy walki, próbował za wszelką cenę przyjść z pomocą swoim żołnierzom, ostrzeliwał Niemców od tyłu, próbował zorganizować odsiecz, ale w tych dramatycznych warunkach, to nie było możliwe, to nie mogło się udać – dramatyczną historię sprzed 78 lat przypomniała Anna Skibińska, wiceprezes okręgu Środowiska Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich Ponury-Nurt.
O bohaterstwie partyzantów pamiętają mieszkańcy Woli Grójeckiej i okolicznych miejscowości.
– Przez lata te historie, opowiadane nam przez rodziców i dziadków trochę się zacierają. Robimy jednak wszystko, aby pamięć o obrońcach naszej niepodległości nie zaginęła. Tym bardziej warto organizować takie uroczystości, jak ta dzisiejsza. Co roku przyciągają ludzi, choć odchodzi pokolenie, które było bezpośrednim świadkiem tych wydarzeń – mówi Mariola Łacinnik, mieszkanka Woli Grójeckiej.
Ewa Rokita, która mieszka w Brzóstowej, sąsiadującej z Wolą Grójecką miejscowości co roku przyjeżdża na lipcowe uroczystości.
– Przychodzę tutaj co roku. Mój teść pochodzi z Woli Grójeckiej. Ta historia jest mocno związana z naszymi terenami, z rodziną teścia. Kiedy nastąpiły te wydarzenia był młodym chłopcem. Bardzo często wspominał o tych tragicznych wydarzeniach. Cieszę się, że ta tradycja spotkań jest kontynuowana, że mamy ten piękny pomnik, autorstwa naszego świętej pamięci Gustawa Hadyny, naszego rodaka. Przywiodła mnie tu dziś potrzeba serca – wyjaśnia Ewa Rokita.
Z Bałtowa na rowerze przyjechał również Jan Grudniewski, miłośnik i popularyzator lokalnej historii, którego nie odstraszył deszcz.
– Już czwarty rok z rzędu tu jestem. Warto tu być. Trzeba szanować i dbać o naszą lokalną historię. Przekazywać ją młodszym pokoleniom, aby wiedzieli kto za nas oddał życie – podsumowuje Jan Grudniewski.
Dariusz Urbański, nauczyciel historii w Publicznej Szkole Podstawowej nr 1 w Ćmielowie przypomina, że partyzanci, którzy zginęli walcząc w Woli Grójeckiej pochowani zostali na cmentarzu w Ćmielowie. Dodaje, że była to bardzo odważna partyzantka, a jej głównym celem było wówczas zdobycie broni.
– Staram się być tu co roku. W ubiegłym roku na ojczystą ziemię wróciły nareszcie prochy Tomasza Wójcika, który spoczął przy swoich żołnierzach. Trzeba uczcić historię, pamiętać o przeszłości, aby możliwa było kształtować naszą przyszłość. Uczniowie bardzo chętnie sięgają do wiadomości z lokalnej historii. Miejsca, jak ten pomnik w Woli Grójeckiej, to takie żywe lekcje historii – mówi Dariusz Urbański.
W uroczystościach uczestniczyli także bliscy Tomasza Wójcika ps. Tarzan.
– To miejsce, które dotyczy nie tylko „Tarzana” i jego żołnierzy, ale i żołnierzy wszystkich formacji walczących w Górach Świętokrzyskich. Ta partyzantka była tu mocno rozwinięta. W ubiegłym roku „Tarzan” powrócił na swoją ziemię. Przy współpracy koła w Chicago niemożliwe stało się możliwe. Po wielu miesiącach udało się nam sprowadzić jego prochy. Od początku uważaliśmy, że powinien spocząć obok swoich żołnierzy. Tomasz Wójcik z chwilą zakończenia działań na terenie Ćmielowa, został przerzucony do oddziałów wartowniczych na terenie Niemiec w strefie amerykańskiej. Mógł wyjeżdżać do Stanów Zjednoczonych z czego skorzystał. Wyjechał do siostry ciotecznej. Przysłał zdjęcia z pozdrowieniami dla rodziny. Bał się, że jego najbliżsi będą szykanowani przez ówczesną władzę. Miał rację, jego rodzina była „nawiedzana” przez różne osoby niewiadomego pochodzenia. Teściowie mieli duże problemy – wspomina Krzysztof Jakubowski, przedstawiciel rodziny Tomasza Wójcika.
Dodaje, że warto i trzeba pamiętać o tych wydarzeniach.
– Pokolenie naszych rodziców miało trudniej. To był temat tabu, okres powojenny. Teraz należy o tym mówić głośno – podkreśla.
Galeria fot. Marzena Gołębiowska/Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info