Z roku na rok w Polsce ubywa małych księgarni. „Zabijają” je wielkie sieciówki, z którymi ciężko im konkurować. W żadnej z nich nie ma jednak takiego klimatu jak w małych, często wielopokoleniowych księgarniach. Dla wielu miłośników książek obowiązkowym miejscem na mapie Ostrowca Św. jest Księgarnia „Odeon”, która powstała w 1972 roku, najpierw jako „Dom Książki”, a od 1998 roku już jako „Odeon”. Nazwa księgarni też nie jest przypadkowa, W starożytności odeon był bowiem budowlą przeznaczoną na występy muzyczne i teatralne. Dziś także i w tej ostrowieckiej księgarni z tradycjami znaleźć można mnóstwo atrakcji dla ducha.
– Zaraz po tym, jak przy ulicy Polnej wybudowany został blok, otwarta została księgarnia. Wtedy na całej długości pasażu handlowego przy ulicy Polnej 27 były dwa sklepy i księgarnia. To była, o ile dobrze pamiętam, 100 taka księgarnia na terenie naszego województwa. Jak na tamte czasy świetnie wyposażona. Wystrój wnętrza też był bardzo ciekawy. Do pracy w księgarni na Polnej, która wówczas była księgarnią „Domu Książki” przyszłam w 1996 roku z innej księgarni, która znajdowała się na Alei 3 Maja. Pracowałam tam od 1982 roku i była to chyba najstarsza księgarnia w Ostrowcu Św. – wspomina Zofia Bieniek.
Przemiany ustrojowe i idąca za tym prywatyzacja sprawiły, że księgarnia trafiła w ręce rodziny Bieńków. To nie były łatwe czasy. Trzeba się było bowiem nauczyć jak taki „książkowy biznes” prowadzić.
– Jednak jak się kocha książki i kontakt z ludźmi, to wszystkiego się można nauczyć. Nasza ksiegarnia bardzo się różniła od tej, którą znamy z dzisiejszych czasów. Wystrój wnętrza też był inny. Towarów nie było za dużo, więc ciężko było zapełnić półki. Nie ma porównania do dzisiejszego asortymentu. Po 2009 roku, gdy powiększyliśmy księgarnię o pomieszczenia, z których wyprowadził się sklep mięsny, zaczęliśmy organizować spotkania autorskie. Wtedy to była nowość, dziś zajmują się tym centra kultury. Gościli u nas m.in. pani Krystyna Łukasik, ostrowiecka poetka, pan Andrzej Pilipiuk – pisarz i publicysta, pan Krzysztof Maj, ostrowiecki plastyk. W naszej księgarni odbywała się wystawa jego obrazów. Dziś do tych tradycji wraca Anita, która wraz z Wojtkiem doglądają naszej księgarni i starają się urozmaicić czas naszym gościom i miłośnikom literatury – wyjaśnia Zofia Bieniek.
W księgarni można było kupić nie tylko książki, ale podręczniki, co było podstawą, aby księgarnia mogła funkcjonować. Od 2017 r. wszyscy uczniowie szkół podstawowych otrzymują komplet darmowych podręczników.
– Gdy taki rodzic przychodził po podręczniki, to przy okazji zawsze kupił jakąś książkę, czy to dla dziecka, czy dla siebie. Zaopatrywały się u nas biblioteki, nauczyciele kupowali nagrody książkowe dla zdolnych uczniów. Dziś zostaliśmy pozbawieni tego typu przywilejów. Część ludzi przeniosła się do sklepów internetowych. Woli w ten sposób zamawiać książki. Na całym świecie księgarnie takie jak nasza, borykają się z tym problemem, walcząc często o przetrwanie. Na szczęście są wierni klienci, którzy „rośli” z naszą księgarnią. Kiedyś kupowali książki dla siebie, dziś kupują swoim wnukom i prawnukom – tłumaczy Zofia Bieniek.
Przyznaje, że ma mnóstwo wspomnień związanych z księgarnią, a zwłaszcza z ludźmi, których poznawała. Niektórych z nich spotyka do dziś.
– Któregoś razu, gdy myłam okna w księgarni, szedł pan w bardzo radosnym nastroju i pyta: „Pani tu pracuje?”. Gdy uzyskał ode mnie twierdzącą odpowiedź dopytywał dalej: „A czytała pani wszystkie te książki?” Oczywiście wszystkich nie byłam w stanie przeczytać, ale pan niewzruszony kontynuował dalej. „Wie pani, ja przeczytałem jedną książkę, „Łyska z pokładu Idy” i nie wiedziałem, że książka tak może wciągnąć”. W ustach tego człowieka, to był bardzo pozytywny przekaz. Czasami lepiej przeczytać mniej, a szczerze. Był też taki autor, który na nazwisko miał Okoń i pisał książki dla młodzieży. Miałam z nim straszny problem. Jak ktoś pytał czy jest coś Okonia, to dawałam książki o koniach, a jak prosił o publikacje o koniach, to dawałam Okonia – śmieje się Zofia Bieniek.
Janina Klepacz wspomina z kolei inną zabawną przygodę.
– Pani Pawlikowska była kierownikiem księgarni przy Alei 3 Maja. Pewnego dnia jeden z naszych klientów, który chciał kupić tomik poezji zapytał: „jest Pawlikowska?” Krzyknęłam „pani Guciu, ktoś do Pani”. Jednak nie o tę Pawlikowską chodziło. Podobnie było w przypadku innego pracownika – pana Tadeusza. Pracowała z nami również Grażynka. Pewnego dnia przyszła do nas koleżanka i pyta: „Jest Grażyna?”, a my na to: „Nie, skończyła się”. Na topie była wtedy lektura „Grażyna”. Żyliśmy tymi książkami, żyliśmy księgarnią – tłumaczy Janina Klepacz.
Zofia Bieniek dodaje, że z okazji jubileuszu „Odeonu” życzyłaby swoim następcom przede wszystkim klientów, a także powrotu bibliotek i szkół do lokalnych księgarń, aby ostrowczanie nie bali się wspierać lokalnych przedsiębiorców.
– Przyszedł czas, że księgarnia naturalną koleją rzeczy trafiła w ręce moich następców. Godnie zastąpiła mnie Anita, która w księgarni pracuje już 21 lat i robi wszystko, żeby powrócił do niej gwar, szum przerzucanych kartek i tego jej życzę – podsumowuje Zofia Bieniek.
Foto: Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info