Znajdź nas na

PO GODZINACH

Driftem przez życie!

Jego przygoda z motoryzacją zaczęła się, gdy jako trzylatek dostał małego quada z silnikiem spalinowym. Dziś zamienił go na BMW e36 z 530 konnym silnikiem pod maską. Drifting to jego największa pasja – z ostrowczaninem Radosławem Gatkowskim rozmawiamy o jego największych sukcesach w driftingu i planach na 2019 rok.

fot. Krzysztof Klimek/Motorsports Zone

Redakcja: Drifting – sposób na życie czy tylko zabawa?

Radosław Gatkowski: Drifting jest póki co dyscypliną sportową mało znaną w Polsce, ludzie bardzo często mylą drifting z wyścigami. Dla zwykłego człowieka nie ma różnicy pomiędzy samochodem do driftu, a samochodem do wyścigów. Na pewno nie da się powiedzieć, że jest to sposób na życie. Uważam, że jest to pasja i rozrywka, przynajmniej dla mnie. Bardzo lubię ten sport, te momenty, kiedy jestem tylko ja i mój samochód, każdy trening czy zawody są nową niepowtarzalną przygodą. Cieszę się, że moi bliscy podzielają moją pasję i mnie w tym wspierają.

R: Jak zaczęła się Twoja historia za kółkiem?

R.G.: Moja historia za kółkiem zaczęła się bardzo wcześnie, rodzice mi mówią, że wcześniej nauczyłem się jeździć niż chodzić. Jak miałem 3 lata dostałem małego quada z silnikiem spalinowym, na którym bardzo szybko nauczyłem się jeździć na dwóch kołach w linii prostej, później zacząłem sam sobie wymyślać tory przeszkód czy różne kręte odcinki do pokonania, właśnie na dwóch kołach. Bardzo lubiłem tym kładem kręcić tzw. bączki przed domem. Następnie był mini cross, mini ścigacz, a także gokart.

R: Pamiętasz swoje pierwsze auto do driftu?

R.G.: Moim pierwszym samochodem do driftu był seryjny, kompletnie nieprzygotowany do driftu polski Polonez. Dlaczego Polonez? To proste – napęd na tylną oś! To właśnie na tym samochodzie podjąłem pierwsze próby driftu, najpierw na własnym podwórku, a później na wybetonowanych placach. Przyznam szczerze, że nawet zdarzyło mi się ten samochód niegroźnie uszkodzić. Obecnie jeżdżę BMW e36, ale mam włożony silnik 6.3 AMG z Mercedesa. Silnik ten ma ok. 530 koni mechanicznych. Obecne auto zostało zbudowane przez chłopaków z Warszawy z firmy „CK Customs by Steve” za co serdecznie dziękuję i do zobaczenia na torze!

fot. archiwum prywatne Radosław Gatkowski

R: Od jak dawna się tym zajmujesz?

R.G: Driftem profesjonalnie zajmuję się od przeszło 4 lat, wtedy rodzice kupili mi samochód marki BMW e36 z silnikiem 2.8 o mocy 193 koni mechanicznych. Na treningi zacząłem jeździć na Tor w Miedzianej Górze, koło Kielc. Na tym właśnie torze pod czujnym okiem Janka Flasińskiego poznawałem techniki i tajniki driftu, za co jestem Jankowi bardzo wdzięczny. Dziękuję! Także w tym miejscu poznałem bardzo wiele osób zajmujących się driftem między innymi Kasię Zdyb – Driftingową Mistrzynię Polski 2018 w klasie kobiet, z którą się przyjaźnię, lubię wspólne treningi. Cieszę się jak notujemy na swoich kontach nowe osiągnięcia! Doświadczeni drifterzy udzielają wielu cennych rad, których warto słuchać. A wiadomo, że podpowiedzi ze strony osób bardziej doświadczonych są potrzebne.

R: Pamiętasz swoje pierwsze zawody?

R.G: Tak, pamiętam. Moje pierwsze zawody, w których brałem udział odbyły się 3 lata temu na Torze w Miedzianej Górze. Wówczas miałem samochód jeszcze z seryjnym silnikiem 2.8L o mocy 193 koni mechanicznych, oczywiście klatka już była zamontowana, auto spełniało wszystkie wymagane normy. Rywalizowałem z kierowcami, którzy byli z samochodami, które miały przynajmniej dwukrotnie większą moc niż moje seryjne e36. Rywalizacja była dość wyrównana. Finalnie udało mi się zająć 4 miejsce, z którego byłem bardzo zadowolony. Widziałem, że mój trener też był zadowolony z mojej 4 lokaty! Dało nam to powera do jeszcze lepszych treningów!

R: Jak takie zawody wyglądają „od kuchni”?

R.G.: Zazwyczaj zawody zaczynają się już w piątki od porannego treningu, później przegląd samochodów uczestników i dopuszczenie ich do zawodów jeżeli spełniają one wszystkie wymagania. Po tym są kwalifikacje, następnie przejazdy w parach np. od TOP 32 do TOP 4. Po zakończeniu zawodów ogłoszenie wyników, dekoracja zawodników oraz wspólne gratulacje.

fot. archiwum prywatne Radosław Gatkowski

R: Na ostatnich zawodach byłeś w… Czy udało Ci się przywieźć jakieś nagrody?

R.G.: Na ostatnich zawodach byłem w Toruniu w dniach 27-28 październik 2018 r. na MotoPark TOR Toruń. Były to moje pierwsze w życiu tak duże zawody, w których zmagałem się z wieloletnimi drifterami. Zmagania nie poszły na marne! Nie chwaląc się, zająłem tam pierwsze miejsce i znalazłem się na podium po raz pierwszy w życiu w tej dyscyplinie. Było to niesamowite przeżycie dla mnie i dla mojej rodziny. Zdobyłem puchar a także inne cenne nagrody!

fot. archiwum prywatne Radosław Gatkowski

R: Na kolejne zawody wybierasz się do… i kiedy?

W nadchodzącym sezonie chciałbym przejechać cały cykl DMP, czyli Driftingowych Mistrzostw Polski. Dodatkowo wziąć udział w kilku rundach Drift Open, które będą się odbywać w niedalekiej odległości. Pierwsze zawody już niebawem bo 6-7 kwietnia 2019 r. w Białej Podlaskiej. Jedna runda będzie również w Kielcach już 14-15 czerwca 2019 r. Zapraszam wszystkich ostrowczan do kibicowania!

R: W jakich miejscach powinno się driftować, aby było to bezpieczne?

R.G.: Jeżeli mamy choć podstawową wiedzę, jak powinno się driftować, jak kontrować kierownicą, kiedy użyć hamulca, to driftować możemy tak na prawdę wszędzie, ale musimy pamiętać, że drogi publiczne czy ronda, parkingi pod marketami to miejsca, w których nie jesteśmy sami i musimy uważać na pozostałych uczestników ruchu. Policja również drift na drogach publicznych traktuje, jako wykroczenie więc za pokaz swoich umiejętności, kierowca może dostać w ,,prezencie” punkty i mandat. W Ostrowcu Św. dużo osób ,,driftuje” na ZOZie, o czym także pisaliście w jednym ze swoich artykułów, osobiście uważam, ze jest to odpowiednie miejsce do tego typu zabaw. Jest to teren prywatny i skoro nie ma nic przeciwko zarządca tego terenu, to może dobrym pomysłem byłoby, aby zrobić w tym miejscu właśnie teren przeznaczony do tego typu treningów. Modernizacja nawierzchni byłaby jednak konieczna. Stworzenie takiego miejsca w Ostrowcu Św. ściągnęło by sporą liczbę osób z całego kraju, które chciałby za opłatą skorzystać z profesjonalnie przygotowanego toru.

R: Czym się różni driftowóz od zwykłego samochodu?

R.G.: Pierwszą podstawową różnicą widoczną od razu jest to, że auto przygotowane do driftu nie posiada wnętrza, są z niego usunięte boczki drzwi, fotele, deska rozdzielcza i wszystkie pozostałe elementy wyposażenia wnętrza. W środku konstrukcja jest wzmocniona, wspawana jest tzw. klatka bezpieczeństwa, która nie dopuści do zgniecenia dachu czy drzwi w przypadku kolizji na zawodach. Samochody takie mają zazwyczaj wstawione silniki o bardzo dużej mocy wspomagane turbinami. Zawieszenie samochodu też jest specjalnie zmienione. Tak na prawdę ze zwykłego samochodu zostaje tylko karoseria, a cała reszta podczas budowania takiego samochodu zostaje zmieniona.

fot. archiwum prywatne Radosław Gatkowski

R: Jakie są cechy doskonałego driftera?

R.G.: Doskonały drifter musi przede wszystkim być spokojny. Musi umieć się zdyscyplinować i wyrobić sobie skalę wartości, która pozwoli posegregować rzeczy w skali od najważniejszych do tych drugorzędnych. Bardzo ważne jest, aby doskonale wyczuwał auto, którym jeździ i w każdej sytuacji potrafił nad nim zapanować. To jest sport, tu nie ma sytuacji identycznych, każda jest nowa i niepowtarzalna dlatego trzeba umieć się skupić na przejeździe.

R: Czy zdarzają się wypadki? Urazy? Może jakaś przygoda szczególnie utkwiła Ci w pamięci?

R.G.: Oczywiście wypadki się zdarzają zarówno w kolarstwie jak i w drifcie. To jest sport, tu gdzie jest rywalizacja nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego. Zdarzają się tak zwane obcierki, w których najczęściej uszkodzone zostają niegroźnie elementy karoserii driftowozów. Jednak nie zawsze jest tak, że na obtarciu się kończy. Pamiętam jak na zawodach w Modlinie 30 września 2018 r. jeden z uczestników dachował swoim driftowozem. Po takich sytuacjach jadąc jako kolejny, masz to w pamięci, więc musisz się jeszcze bardziej skoncentrować na przejeździe i należy ,,myśleć” za współuczestników aby w porę zareagować.

R: Część ludzi uważa, że uprawianie takiego sportu to ryzyko. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?

R.G.: Każdy robi to co lubi. Prawda jest taka, że równie niebezpieczne może się okazać kolarstwo czy pływanie. Sport to sport, w każdej dyscyplinie występują pewne ryzyka, z którymi zawodnik musi się liczyć. W sporcie, podczas rywalizacji nikt nikomu specjalnie na złość nie zrobi, zazwyczaj są to przypadki losowe i wynikają z niecelowego działania. Pamiętać jednak trzeba, że ze wszystkich sytuacji trzeba wyciągnąć wnioski, trzeba je dokładnie przeanalizować i starać się kolejny raz je wyeliminować.

R: Co doradziłbyś młodym chłopakom, którzy też chcieliby spróbować szczęścia w drifcie?

R.G.: Próbujcie! Nie czekajcie i nie bójcie sie, że nie dacie sobie rady. Każda podjęta próba przybliża Was do tego aby profesjonalnie zająć się driftem, nie zrażajcie się, że się nie udało, że ktoś się śmiał. Jak nie spróbujecie to się nie dowiecie nigdy czy ten sport jest dla was czy nie.

Dołącz do dyskusji

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama

Connect

Previous Next
Close
Test Caption
Test Description goes like this