– Oddział wewnętrzny II nadal pozostaje oddziałem zamkniętym. Pacjenci z wynikiem dodatnim w kierunku koronawirusa są przetransportowywani do szpitala jednoimiennego w Starachowicach. W godzinach nocnych udało się takich pacjentów przetransportować 9. Do przetransportowania pozostaje nadal 5 osób. Logistycznie jest to zadanie dość trudne, ponieważ do tego celu służy specjalna karetka, która musi odległość Starachowice – Ostrowiec Św. pokonać wiele razy. Akcja trwała całą noc. Teraz jest przerwa w transportowaniu pacjentów spowodowana tym, że szpital w Starachowicach krótko mówiąc się zapełnił. Oni szykują miejsca, kolejny oddział szykują jako oddział zakaźny. Rozmawiałem z panem dyrektorem Kopanią (Dariusz Kopania, dyrektor ds. leczniczych szpitala w Starachowicach przyp. red.). Od godzin południowych ta akcja przewożenia pacjentów w ilości pięciu, którzy pozostali, do godzin wieczornych mam nadzieję się skończy – wyjaśniała Adam Karolik, dyrektor ds. leczniczych ZOZ w Ostrowcu Św.
Ze szpitala w Ostrowcu św. zabrani zostaliby wszyscy pacjenci z testem dodatnim. Na oddziale pozostanie 8 pacjentów, u których testy na obecność koronawirusa zostały ocenione jako ujemne. Te osoby muszą pozostać w szpitalu, aż do zakończenia leczenia.
– My ich nie jesteśmy w stanie przekazać do innego szpitala, ponieważ żaden inny szpital nie zgodzi się przyjąć pacjentów z ogniska zakażenia. Tak samo szpital w Starachowicach pacjentów z ujemnym badaniem, nie jest w stanie przyjąć z powodu braku miejsc – dodaje Adam Karolik.
Stacja dializ będzie pracowała nadal. Nie da się jej zamknąć ze względu na 71 pacjentów, którzy z niej korzystali. Stacja będzie pracowała w szczególnych warunkach sanitarnych, ze szczególnym reżimem. Pacjenci, jak i personel stacji, przebywający na kwarantannie, na czas dializ będzie zaopatrzony w specjalne przepustki.
– To jest bardzo ważna informacja, chodzi o to, aby ktoś ze społeczeństwa nie telefonował na policję, że osoba z kwarantanny opuściła dom. Te osoby będa miały oficjalną przepustkę na czas kwarantanny. Nie da się zrobić dializy w warunkach domowych – podkreślał Adam Karolik.
Taka sama sytuacja dotyczy części personelu medycznego, który jest zatrudniony i dedykowany dla stacji dializ. Są to osoby o wysokich kwalifikacjach, nie da się ich zastąpić przesunięciem personelu z innego odcinka. Te osoby też będą zwolnione na czas swojej pracy w szpitalu, z kwarantanny.
Oddział II wewnętrzny po opuszczeniu go przez ostatniego pacjenta będzie poddany dokładnej dezynfekcji i zamgławianiu. Będzie gotowy do pracy. Powtórzy się jednak scenariusz z oddziału chirurgii, czyli oczekiwanie na powrót personelu z kwarantanny.
– Na ten moment 100 procent lekarzy z oddziału wewnętrznego II ulegnie kwarantannie. Nie mamy personelu, którym moglibyśmy ich zastąpić. Oddział pozostanie pusty. Po siedmiu dniach nastąpi kolejne badanie – dodaje Adam Karolik.
Stan zdrowia wszystkich zakażonych w ostrowieckim szpitalu osób jest dobry.
– Spośród tych wszystkich osób, włącznie z pierwszymi testami sprzed kilku dni, a jest 18 dodatnich testów, zaledwie jedna osoba demonstruje objawy kliniczne choroby – wyjaśnia Adam Karolik. Jest to pracownik stacji dializ.
Wszystkie pozostałe 17 osób zarówno wśród pacjentów dializowanych, jak i personelu nie mają jakichkolwiek dolegliwości, wskazujących na zakażenie koronawirusem. Adam Karolik podkreśla, że na tym polega także podstępność koronawirusa. Dlatego też tak ciężko jest z nim walczyć, nawet zachowując wszelkie procedury.
Dodaje, że tych ostatnie szpital przestrzega rygorystycznie. Pacjenci najpierw trafiają do punktu segregacyjny przy wejściu do szpitala, gdzie żołnierze WOT-u mierzą temperaturę. Następnie trafiają do namiotu, a stamtąd na SOR. Tam stan zdrowia pacjentów sprawdza wkwalifikowany personel. Dopiero po podwójny sprawdzeniu pacjenci trafiają na ścieżkę czystą SOR-u lub do izolatorium.
– Nasze izolatorium szpitalne zorganizowaliśmy, nie obawiam się powiedzieć, w sposób perfekcyjny. W wielu szpitalach jest to namiot rozłożony, gdzie są trzy lub cztery leżanki. Nasze izolatorium to jest 15 izolatek, większośc znich ma własne węzły sanitarne. W naszym izolatorium można robić podstawowe badania diagnostyczne i lecznicze. W naszym izolatorium mamy własne USG, własny aparat rentgenowski, mamy aparat EKG, aparaturę do podtrzymywania życia, w postaci respiratorów, a także dedykowany personel, który jest przeszkolony do podtrzymywania życia przy pomocy sztucznej wentylacji – zapewnia Adam Karolik.
W tej chwili największym problemem dla ostrowieckiego szpitala pozostaje brak personelu spowodowany wewnątrzszpitalnym zakażeniem.
– Każdy taki przypadek wyłącza kilkadziesiąt osób spośród naszego personelu. To są różne ilości. Dla przykładu dwa tygodnie temu wyłączonych z pracy szpitala było ponad 70 osób. W tej chwili brakuje internistów, anestezjologów, zaczynamy odczuwać brak neurologów, chirurgów – wylicza dyrektor ds. lecznictwa..
W tej sprawie zarówno Adam Karolik, jak i Andrzej Gruza wystosowali dziś pismo do Zbigniewa Koniusza, Wojewody Świętokrzyskiego, informujące o sytuacji kadrowej szpitala i prosząc o wsparcie ostrowieckiej placówki na zasadzie skierowania lekarzy do pracy z innych jednostek.
– W tej sytuacji w jakiej znaleźliśmy się dzisiaj, będziemy oczekiwali wsparcia ze strony wojewody – dodał Adam Karolik.
Brak lekarzy spowodowany jest nie tylko kwarantanną, która wyłączyła wszystkich chirurgów. W proces leczenia zaangażowaniu są różni lekarze. Wszystkie osoby, które były w kontakcie z zakażonymi pacjentami podlegają kwarantannie. W tej chwili na oddziale neurologii nie ma ogniska zakażenia, ale z powodów proceduralnych wyłączeni są neurolodzy, Podobnie jest w przypadku anestezjologii. W sumie z pracy wyłączonych jest około 20 lekarzy i około 50 pielęgniarek. To 10 procent personelu szpitala.
– Innym powodem dlaczego lekarzy w Ostrowcu Św.. brakuje to są powody niezwiązane z sytuacją kwarantanny Otóż było takie zalecenie wydane kiedyś przez Ministerstwo Zdrowia, aby pracownicy medyczni ograniczyli miejsca pracy do jednego miejsca podstawowego. Żeby nie migrowali po prostu pomiędzy różnymi szpitalami, czy różnymi jednostkami – podsumowuje Adam Karolik.
Zarządzenia, aby nie rozprzestrzeniać epidemii powodowało, że zmniejszyła się liczba lekarzy, pielęgniarek i specjalistów. Na początku epidemii kilka osób zrezygnowało z pracy w ostrowieckim szpitalu. Wstępnie taką decyzję podjęło siedem osób, później część z tych osób wróciła do pracy.
Adam Karolik tłumaczy także, że pomimo sygnałów od personelu dyrekcja nie planuje przeprowadzenia testów u wszystkich pracowników szpitala. Jest to zadanie logistycznie trudne. Nie chodzi o koszty. Ważność takiego testu wynosi kilka dni. Epidemia trwa, mówi się, że będzie jej jesienny powrót, żeby taki test był miarodajny i miał sens należałoby wykonywać go co siedem dni. Gdyby dyrektorzy wszystkich placówek medycznych tak postąpili, brakłoby testów dla chorych pacjentów.
Andrzej Gruza apeluje natomiast do Wojewody Świętokrzyskiego i zespołów wyjazdowych pogotowia ratunkowego, aby ze względu na brak chirurgów do szpitala w Ostrowcu Św. nie przywozić i odsyłać pacjentów, którzy mają problemy ogólnochirurgiczne np. urazy czaszkowe lub krwawienie z przewodu pokarmowego.
– Tacy pacjenci nie będą mogli po prostu być u nas zaopatrzeni. Jedynym naszym wyjściem jest odtransportowanie takich pacjentów do innego szpitala specjalistycznego, gdzie będą mogli znaleźć pomoc – dodaje Andrzej Gruza.