Znajdź nas na

FAKTY

Robert Minkina: Pacjenta nie obchodzi dług szpitala, tylko, że będzie miał ulgę w chorobie!

– I jak kiedyś byłem bardzo dumny z Ostrowca, gdzie bym się nie znalazł w Polsce, tutaj kieruję się do Związków Zawodowych, Ostrowcowi bito brawo, w tej chwili, jeżeli wymienia się nazwę Ostrowiec Świętokrzyski, jest ironiczny uśmiech i podawanie, gdzie można sprawy załatwić – tak podczas sesji Rady Powiatu Ostrowieckiego, jaka miała miejsce w piątek 23 sierpnia, mówił Robert Minkina, radny powiatowy niezrzeszony. Wrócił do sprawy z czerwcowej sesji, kiedy oświadczył, że nie może doprosić się od ostrowieckiego szpitala odpowiedzi z pionu administracyjnego. Zwrócił też uwagę, że niektórzy chorzy nie mają czasu na ciągnące się w nieskończoność załatwianie spraw administracyjnych i związane z tym procedury, odsyłanie z pokoju do pokoju, od pracownika do pracownika, aby ostatecznie dowiedzieć się, że dokumenty zaginęły.

fot. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info

Radny Robert Minkina pytał nie o finanse szpitala, lecz podjęte przez nowego dyrektora próby wyeliminowania błędów i wypaczeń związanych z administracją i obsługą pacjentów, tak naprawdę niewymagających wielkich nakładów finansowych. Z opowieści Roberta Minkiny, można bowiem wysnuć wniosek, że to co powinno być poukładane i spełniać najwyższe standardy, jest jednym wielkim bałaganem, nad którym nikt nie panuje. Jako przykład podaje sytuację, w której uczestniczył. Zwykłe podanie, które złożył w trzech szpitalach: Lublinie, Starachowicach i Ostrowcu Świętokrzyskim okazało się nie do przeskoczenia przez pion administracyjny ostrowieckiej placówki. Na odpowiedź z Lublina czekał ok. pięć dni, ze Starachowic – 10, z Ostrowca 32. Skąd taka różnica w standardach?

– Panie dyrektorze zaczynamy od bardzo wzniosłych spraw, szczególnie tutaj chodzi o pieniądze. Mnie interesują inne sprawy. Co pan przez ten okres zrobił, żeby wyeliminować te błędy, czy wypaczenia, które istnieją w tej chwili w szpitalu, a nie wymagają nakładów finansowych. Żalą się lekarze, przed którymi chylę czoła, o załatwianie spraw typowo administracyjnych. I pozwolę sobie takim chłopskim prostym językiem, przytoczyć przykład mój. Identyczne podania i identyczne zapytanie zostało złożone w Lublinie przez jedną z osób, identyczne podanie zostało złożone w Starachowicach i identyczne podanie zostało złożone w Ostrowcu. Na wniosek przedstawiciela Zarządu, kazano mi się skierować z tym zapytaniem do działu kadr, przeszedłem do działu kadr, pani powiedziała, że mam się zgłosić do dyrekcji. Poszedłem do dyrekcji z tym podaniem, pani z dyrekcji powiedziała, że muszę iść do biura podawczego. Poszedłem do biura podawczego, w biurze podawczym powiedzieli mi, żebym zgłosił się za dwa tygodnie do kadr. Zgłosiłem się do działu kadr po dwóch tygodniach, pani powiedziała, że mam się zgłosić do garażu, pytam, no przepraszam do garażu, czyli do kierowcy? Nie, tam jest komórka BHP. Zgłosiłem się do komórki BHP. Komórka BHP przetarła oczy, mówi, że nie zna takiego pojęcia, jak protezownia dentystyczna w Ostrowcu. I teraz przytaczam, gdzie my jesteśmy, jako Ostrowiec, jako załatwianie tych takich prozaicznych, najprostszych spraw? W Lublinie po 5, czy 6 dniach była odpowiedz bardzo merytoryczna na to samo pytanie. W Starachowicach z uwzględnieniem i wyeliminowaniem sprawy sądowej, odpowiedz była po 10 dniach, natomiast w Ostrowcu, odpowiedz była dopiero, gdy ja po 32 dniach, zapytałem na sesji, kiedy moja sprawa zostanie załatwiona. Przepraszam, że mówię o mojej sprawie, ale ta sprawa dotyczy szeregu innych spraw, które można załatwiać bez nakładów finansowych. I byłem pewny, że w przeciągu 2, 3 dni zgłosi się listonosz z odpowiedzią. I wiedziałem, jaka będzie odpowiedz, że nie możemy odpowiedzieć, bo papiery zaginęły. Ja tu poruszam ten temat z tego względu, że takich spraw jest setki – mówił Robert Minkina.

To nie jedyny problem, na jaki zwrócił uwagę ostrowiecki radny. Przytacza przykład, gdy na pytanie do szpitala czy można pobrać krew potrzebną do badań genetycznych, przecierano oczy. Przypomina, że dla chorych liczy się przede wszystkim czas, a są szpitale, gdzie takie sprawy załatwia się „od ręki”.

– Powiedzieli, że muszę się położyć na oddziale, oddział dopiero prześle to wszystko do komórki pytającej i ta sprawa toczyłby się powiedzmy miesiąc. W innym ośrodku ta sprawa trwa trzy godziny, dosłownie trzy godziny. Bo to jest pobranie krwi do probówki, to jest utrzymanie krwi w temperaturze 4 stopni, to jest dokładnie krew wymieszana z antykoagulantami. Ja tu pokazuję sprawy, które omijają miliony, mówię o budżecie szpitala, a sprawy, które można załatwiać w ciągu tygodnia. Proszę państwa osoba 90-letnia, zgłasza się na oddział, bo miała wyznaczony termin i na oddziale jej mówią językiem typowo szpitalnym, że musi się zgłosić na dół, osoba 90-letnia, dwa, czy trzy piętra niżej i wchodzi w tłum ludzi 30 osób. Ma czekać w kolejce, żeby ktoś tylko pyknął palcem i zarejestrował, tylko, że ta osoba jest w szpitalu. Przy tej informatyce, przy tej technice przekazu, to można zrobić na oddziale. I ja bym pytał nie o sprawy wzniosłe, które w przeciągu trzech, czterech lat można rozwiązać. Tylko o te sprawy najprostsze. Wiele rzeczy jest przerzucanych na lekarzy, prawidłowo załatwionej sprawy, chyląc czoła przed chirurgią. Prosiłem, bo osoba chora leżała na chirurgii, przyszło z Katowic, żeby w przeciągu pięciu godzin, zgłosiła się do Katowic. Szanowni państwo dzięki przyjacielowi ta osoba była tam. Czy uwierzycie, w to, że na oddziale była już przywieszona kroplówka z jej nazwiskiem? To jest u nas nie do pomyślenia. Mówię o sprawach takich typowych, administracyjnych. Jedna pyta drugiej pani, trzeciej pani, gdzie zanieść podanie. Wchodzę, nie będę wymieniał nazwisk, na cztery osoby, które siedzą, trzy osoby jedzą obiad, bo to była pora obiadu szpitalnego, a jedna osoba obsługuje. Proszę państwa, gdy nie wyeliminujemy tak prozaicznych, prostych spraw, po diabła my tu gadamy o dziesiątkach milionów? Pacjenta nie obchodzi czy to jest 60, czy 40 milionów, tylko, że on będzie miał ulgę w chorobie. Lekarze robią co mogą, ale w pewnym momencie machają rękami. I jak kiedyś byłem bardzo dumny z Ostrowca, gdzie bym się nie znalazł w Polsce, tutaj kieruję się do Związków Zawodowych, Ostrowcowi bito brawo, w tej chwili, jeżeli wymienia się nazwę Ostrowiec Świętokrzyski, jest ironiczny uśmiech i podawanie, gdzie można sprawy załatwić. I to są te sprawy, które bym skierował do pana dyrektora – tłumaczył radny.

Przypomniał też, że przez ponad 20 lat prowadził firmę. Tego typu sprawy administracyjne, o jakich mówił , w jego firmie rozwiązywało się w godzinę, czy dwie. Zaapelował także, aby Rada Społeczna Szpitala działająca przy ostrowieckim ZOZ nie rozchodziła się po trzech minutach obrad, a podczas jej posiedzenia obecny był dyrektor i radni.

– Jest to kwestia podniesienia ręki. Jaki to jest stosunek do radnych? Jaki to jest stosunek do społeczeństwa ostrowieckiego, no przecież to są śmiechy – podsumował Robert Minkina, pytając Andrzeja Gruzę, dyrektora ostrowieckiego ZOZ-u, o to dlaczego w ostrowieckim szpitalu załatwianie spraw trwało ponad 30 dni, gdy w Lublinie zajęło to pracownikom 5/6 dni, a w Starachowicach 10.

Dyrektor uważa, że to nieporozumienie, jednak radny słowa przepraszam nie usłyszał. Wydaje się, że Andrzej Gruza nie widzi, albo nie chce widzieć problemu, a przyznanie, że z administracją i obsługą pacjentów w ostrowieckim szpitalu jest źle przychodzi mu z olbrzymim trudem. Czy nowy dyrektor przyjął strategię ataku słownego na radnych, zadających mu trudne pytania?

– W szpitalu świadczy się usługi w zakresie hospitalizacji, a nie stomatologii, czy protetyki stomatologicznej. Ja się nie dziwię, że pracownicy szpitala mogli nie wiedzieć, gdzie się mieści pracownia, jakaś protezownia protetyczna w zakresie stomatologii. I gdyby ktoś wiedział, to pewnie by powiedział. Też takie odsyłanie do sekretariatu do dyrektora, no w tej sprawie to wydaje się rzeczywiście nieporozumieniem, jeśli rzeczywiście takie miejsce miało. Dzisiaj mamy postęp technologiczny znaczny, myślę, że 15 minut wizyty w internecie załatwiłoby wszystko. I o tym można by się w tym urządzeniu dowiedzieć, gdzie takie usługi są świadczone na terenie powiatu ostrowieckiego – odpowiedziała radnemu Andrzej Gruza.

Jednak co z osobami starszymi i samotnymi, które dostępu do internetu nie mają? Radny nakreślił ogólny problem poprzez swoją prywatną sytuację, ale tego typu sprawy, które dotykają pacjentów nie zawsze rozbijają się o protezownię. Tym bardziej, że do sądu Robertowi Minkinie potrzebna była opinia przygotowana przez organ, do którego skierowało go starostwo.

– Nic o tym nie wiem w każdym razie – skwitował dyrektor dodając: – Jeszcze jedna uwaga tylko, bo pan wspomniał, że gdzieś tam już czekała na pacjentkę kroplówka z imieniem i nazwiskiem, no to jest oczywiście nielegalne. Nie można umieszczać napisów z imieniem i nazwiskiem pacjenta, ani na łóżku, ani na kroplówce, ani gdzie indziej. Ochrona danych osobowych obowiązuje – podsumował dyrektor.

To co może szokować to także fakt uwieczniony na filmie z ostatniej sesji, gdy podczas wypowiedzi Roberta Minkiny, siedzący za nim Mariusz Łata, naczelnik Wydziału Edukacji, Opieki Zdrowotnej i Spraw Społecznych Ostrowieckiego Starostwa pokazuje wyraźnie prezydium rady w geście sportowym, aby przerwano już wypowiedz radnego (39 minuta 37 sekunda sesji). Kto w takim razie prowadzi sesję? Urzędnik, czy przewodniczący? Czy to kolejna po słynnej „jałmużnie” kompromitacja urzędnika starostwa?

Źródło: Youtube Powiat Ostrowiecki

Jak się okazuje nie tylko radny Robert Minkina miał problem z pozyskaniem informacji. Na sesji w marcu o udzielenie informacji, dotyczącej problemu z osobami uzależnionymi i kosztów z tym związanych prosił Paweł Walesic. Niestety pomimo, że mamy już koniec sierpnia odpowiedzi nie otrzymał.

O problemie jaki poruszył podczas sesji w czerwcu Robert Minkina, pisaliśmy także tutaj:

Dołącz do dyskusji

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama

Connect

Previous Next
Close
Test Caption
Test Description goes like this