W gminie Kunów rolnictwo rozwija się głównie w części południowej w miejscowościach: Bukowie, Biechów, Chocimów, Doły Biskupie, Małe Jodło, Prawęcin, Udziców. Ta część gminy jest cały czas rolnicza, a pola są obsiewane, hodowany jest także żywy inwentarz: trzoda chlewna, czy bydło.
– Część południowa naszej gminy przez te lata tak bardzo się nie zmieniła, natomiast ta północna, w której mieszkam, przekształciła się i dostosowała do wymagań współczesnych czasów. Niestety gleby, które tutaj mamy, to gleby klasy szóstej, pod uprawy mało wymagające, jak ziemniaki, owies, żyto. To także powód, dla którego rolnictwo w tej części gminy zaginęło. Takim przykładem może być Janik. Do niedawno była tam jedna krowa. Teraz, z tego co mi wiadomo, nie ma żadnej. Mamy taki smutny trend na odchodzenie od rolnictwa i nic z tym nie zrobimy. Czasy się zmieniają, jeśli hodowla, czy uprawa są nieopłacalne ludzie szukają innych zajęć – wyjaśnia Lech Łodej, burmistrz Kunowa.
Na południu gminy sytuacja wygląda zgoła inaczej. Tam gleby pszenno-buraczane pozwalają na lepszą uprawę. Rolnicy funkcjonują tam całkiem dobrze. Hodują także zwierzęta.
– Udoskonalają sprzęt rolniczy, co nie oznacza, że mają lekko. Bo tak nie jest. Rolnictwo to nie jest fabryka, którą zamkniemy, odpoczniemy podczas weekendu, czy wyjedziemy na urlop. W rolnictwie tak się nie da. Ktoś musi czuwać. Zwierzęta doskonale czują, kto jest ich gospodarzem. Dobrze, że te dobytki przechodzą z ojca na syna, bo po pierwsze jest ciągłość, po drugie można znaleźć choć chwilkę wytchnienia – dodaje burmistrz.
Jak podkreśla w tym roku strat nie było. Ani nawalne deszcze , ani grad nie zaszkodziły uprawom.
– Oby taka sytuacja była do końca sezonu, bo jeszcze przed nami zbiór owoców miękkich. Szkoda byłoby, gdyby zostały zniszczone. Na pogodę niestety nie mamy wpływu. Opatrzność czuwa nad rolnikami z Kunowa i wszystkie nieszczęścia nas omijają. Wniosek taki, że muszą tu mieszkać dobrzy ludzie i „mają chody” u Pana Boga – śmieje się burmistrz.
To, że praca rolników do najłatwiejszych nie należy, potwierdzają Marta Jedlikowska z Bukowia i Szymon Orczyk z Nietuliska Dużego, starostowie dożynek. Obydwoje mają 8-hektarowe gospodarstwa. Starościna – zajmujące się produkcją roślinną, starosta – zwierzęcą i roślinną. Obydwoje stwierdzają, że najważniejsze w ich pracy jest pogoda. Najbardziej oczekują gwarancji, że to, co wyprodukują, sprzedadzą, a warzywa i owoce się nie zepsują i nie będą gniły w oczekiwaniu na lepsze ceny.
– Dożynki, to bardzo ważna tradycja. Tego dnia świętujemy trud naszej pracy, zbiorów, to także świętowanie naszego zysku z całego roku i podziękowanie Bogu za to, co nam dał – tłumaczą Marta Jedlikowska z Bukowia i Szymon Orczyk z Nietuliska Dużego.
Gospodarstwo Szymona Orczyka z Nietuliska Dużego od wielu jest nastawione na zboże i na hodowlę zwierząt.
– W moim sołectwie jest bardzo mało rolników, można powiedzieć, że z roku na rok ich ubywa. Ludzie odchodzą od rolnictwa, bo to jest bardzo ciężki chleb. Tak naprawdę na plony trzeba czekać cały rok, a czy się pojawią i ile uda się z tej pracy rąk zarobić, zależy od pogody. Pozostali nieliczni. Trzeba kochać to, co się robi. 27 lat prowadzę gospodarstwo po rodzicach, teraz chciałbym i staram się zarazić tym synów. Z różnym rezultatem, bo czasy się zmieniają, ale póki co, bardzo mi pomagają – dodaje.
Przyznaje, że w Nietulisku Dużym z plonami nie jest jeszcze najgorzej, chociaż zebrał o około 60 procent mniej zboża jarego i 80 procent mniej ozimego.
– Gorzej mają w miejscowości Kurki. Susza z wiosny spaliła im zbiory i są one sporo mniejsze. Widać to po innych województwach. Na pewno jest gorzej niż w ubiegłym roku, ale na tle Polski nie możemy narzekać – podsumowuje.
Marta Jedlikowska prowadzi z kolei produkcję roślinną, gównie zboża, niewielką uprawę malin jesiennych i truskawek.
– Jeśli jest tylko produkcja roślinna, to jest troszkę więcej wolnego czasu, bo są to prace, które wykonuje się w określonych okresach czasu. Niestety w przypadku hodowli zwierząt już wygląda to inaczej. Zupełnie jak przy dzieciach, bo nie można im powiedzieć: Nie chce mi się, nie przyjdę i nie dam ci pić, czy jeść. I tak trzy razy w ciągu dnia trzeba te zwierzęta oporządzić. Cały dzień na nogach, oprócz tego trzeba pamiętać o tym, żeby im zapewnić żywność na zimę. Ktoś, kto nie miał kontaktu ze wsią, to wie tylko tyle, że krowa daje mleko, kura jajka, ale ile to zachodu kosztuje osobę, która dba o te zwierzęta niewiele osób się zastanawia. Sami mamy dzieci i trzeba je nakłaniać, żeby przejęły po nas gospodarstwa. Rolnictwo to jest ciężki chleb. Trzeba mieć do tego zapał z pradziada i trzeba to kochać – stwierdza Marta Jedlikowska.
Przyznaje, że dużo ludzi oprócz gospodarstwa ma także pracę, żeby mieć z czego żyć. To już nie tylko rolnictwo, ale i własne działalności gospodarcze. Inaczej byłoby ciężko.
– Są dopłaty, ale wolelibyśmy, żeby ceny były satysfakcjonujące i wtedy dalibyśmy sobie radę bez tych dopłat. Potrzebujemy takiej gwarancji, że coś wyprodukujemy, sprzedamy to, a nasze produkty się nie zepsują. Nie będą gniły, czekając na dobre ceny. W tamtym roku malina była po 1,70 zł za kilogram. Nie pokryło to nawet kosztów produkcji. W tej chwili w tym roku jest troszeczkę lepiej, ale wciąż jest to loteria. Człowiek pracuje, przygotowuje cały rok i nie wiadomo, czy będzie mu się to opłacało. W pracy na etacie mam pewność, że pójdę na osiem godzin i dostanę pensję, czy to będzie mniej, czy więcej, ale zawsze coś pewnego. A do tego nie trzeba się martwić pogodą. Potrzebujemy pewności jutra. Takiej gwarancji, że wyprodukujemy coś i to sprzedamy, potrzebne nam są stałe ceny. Żebyśmy wiedzieli za co pracujemy – tłumaczy Marta Jedlikowska, starościna Kunowskich Dożynek.
Na dożynkach nie mogło zabraknąć tradycyjnych wieńców dożynkowych. Misterny wieniec w kształcie kielichu z Hostią przygotowały gospodynie z Nietuliska Małego.
– Wieniec plotłyśmy około tygodnia, wiadomo, że zboże trzeba zebrać w miarę wcześniej, żeby było ładne, nie ciemne. Konstrukcja jest z drutu zespawana wcześniej. Później oplatamy konstrukcję zbożem. Jest pszenica, pszenżyto, len, który siejemy na tę okazję, proso, a także zioła. Jest też winogrono zielone i granatowe. Nie może zabraknąć elementów religijnych. Tradycyjny wieniec powinien być zwieńczony koroną z krzyżem, ale my zdecydowałyśmy się na kielich – wyjaśnia Teresa Łuczka, przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich z Nietuliska Małego.
Przyznaje, że z członkiniami koła spotykały się codziennie przez tydzień w godzinach popołudniowych. W sumie na uplecenie wieńca poświęciły około 40 godzin.
Okazuje się, że w Nietulisku Małym tradycje rolnicze są wciąż kultywowane, jednak już na mniejszą skalę. Nie ma ugorów, wszystkie pola są obsiewane. Można tam znaleźć wszystkie gatunki zbóż.
– U nas jest zmiana pokoleniowa. Odchodzą starsi rolnicy, ale są młode pokolenia. Są rolnicy którzy scalają grunty, przez to mają coraz większe areały – podsumowuje.
Okazuje się, że nawet w sołectwach, w których nie ma pól uprawnych, czy nie hoduje się zwierząt mieszkańcy pamiętają i czynnie uczestniczą w dożynkach. Tak jest m.in. w Kolonii Inwalidzkiej.
– Dożynki zawsze były najważniejsze w tradycji ludowej, kulturowej, od wieków mimo ogromnego trudu włożonego w to, żeby cokolwiek na polu wyrosło, znajdowali ludzie czas, żeby się pobawić, podziękować panu Bogu za plony i zostało to w tradycji do dzisiejszego dnia. Kolonia Inwalidzka zupełnie nie stoi rolnictwem i uprawami. Mimo naszych poszukiwań nie znalazłyśmy u nas uprawianego nawet kawałka ziemi, żeby rosło na nim zboże. Za to mieszkańcy uprawiają przydomowe ogródki. Mamy rozwiniętą uprawę ziół. I tak naprawdę, ponieważ jesteśmy blisko lasu, nasze panie znają zioła, potrafią je zdobywać, wiedzą kiedy się je zbiera i co z nich robić – dodaje Jadwiga Banasik, członek Koła Gospodyń Wiejskich w Kolonii Inwalidzkiej, a także sołtys i Radna Rady Miejskiej w Kunowie.
Na dzisiejsze dożynki wraz z członkiniami koła przygotowała kosz obfitości ogródkowej, w którym znalazły się warzywa, owoce i zioła. Rolnikom z okazji ich święta życzy zdrowia, dobrej pogody i dobrych czasów dla funkcjonowania rolnictwa.
Tradycje rolnicze zmieniają się także w Nietulisku Dużym.
– Obecnie ludzie, którzy maja duże areały je powiększają. Mój kolega dokupił ziemię i kupił kombajn, do rolnictwa wciągnął dwóch synów. Teraz pola robią się wielohektarowe. Na pewno się to rolnictwo zmieniło. Na 258 numerów domów na wsi są trzy konie i może dwie lub trzy krowy. Ludzie uprawiają pola, bo ziemia jest w cenie. Są też maszyny, tylko młodzież już się do tego nie garnie. Trzeba kochać ziemię, żeby to robić – stwierdza Henryk Jabłoński, sołtys Nietuliska Dużego.
O tym, że dożynki są nieodłączną częścią polskiej tradycji przypomina także Jarosław Rusiecki, Senator RP z Prawa i Sprawiedliwości, który przypomina, że rolnictwo to służba społeczeństwu.
– Dożynki to nasza polska, narodowa tradycja, która wyrasta z polskiej wsi, z ludowego charakteru naszego społeczeństwa. Dożynki, jako święto plonów to ukoronowanie pewnej części pracy rolnika. Są po pierwsze podziękowaniem za trud tej pracy, a chciałoby się powiedzieć nawet służby, bo trudno mówić o pracy rolnika, jako pracy, która rozpoczyna się o jakiejś konkretnej godzinie i trwa osiem godzin. Tak nie ma. Rolnik pracuje i żyje zgodnie z kalendarzem natury. Musi się zatroszczyć o ziemię, żeby w odpowiedni czasie była ona uprawiana, obsiana, nawożona i w końcu w odpowiednim czasie zbiera plony. Służba rolnika trwa cały rok. Niezależnie od warunków pogodowych, a myślę, że wtedy gdy te warunki są gorsze, to ta refleksja rolnika i frasunek o to, jaki będzie plon, jest większy. Dzisiaj mamy radosny dzień. Z informacji, które docierają i rozmów jakie dziś przeprowadziłem, świadczy o tym, że rolnicy mogą być zadowoleni i z plonów, i z możliwości realizacji swoich celów w swoich gospodarstwach. Jest tutaj także niezwykle ważne to, że istnieje zrozumienie i tu chcę w imieniu Ministra Rolnictwa – Jana Krzysztofa Ardanowskiego wyrazić wielkie uszanowanie dla pracy rolnika z miasta i gminy Kunów. Te programy, które są realizowane przez rolnictwa, związane z programami dotyczącymi suszy i programami, które mają wesprzeć możliwość realizowania celów gospodarczych w rolnictwie czy gospodarstwach rolnych, będą z wielką starannością realizowane i to, co zapowiadaliśmy, aby prace rolnika, jego losy ułatwiać – wypełniamy – przypomina Jarosław Rusiecki.
Dodaje, że od początku tego roku jest możliwość prowadzenia sprzedaży bezpośrednio z gospodarstwa dla społeczności lokalnej. Czy to z dostawą do sklepu, czy na targowiskach – jest to możliwe, co daje szansę uzyskiwania dodatkowych dochodów z rolnictwa. Jest także dobra współpraca z agencjami rolnymi, czy to z Agencją Modernizacji czy Wsparcia Rolnictwa.
–Województwo świętokrzyskie, szczególnie w tej części południowej jest terenem wiejskim, rolniczym, więc tutaj ten wysiłek i współpraca są niezbędne. Za to serdecznie dziękuję rolnikom i wszystkim instytucjom rolnym, które na rzecz rolnika pracują – dodaje.
Magdalena Zieleń, radna Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego, która w imieniu Andrzeja Bętkowskiego, Marszałka Województwa Świętokrzyskiego odwiedziła mieszkańców miasta i gminy Kunów składała wszystkim rolnikom życzenia szacunku i uznania za całoroczny, gospodarski trud, za miłość do polskiej ziemi, za chleb na stole. Życzyła wszystkim zebranym wokół dożynkowych wieńców zdrowia, pomyślności i dobrej zabawy, a rolnikom i ich rodzinom obfitych plonów, dobrej pogody w każdym dniu ich pracy. Na ręce Lecha Łodeja, burmistrza gminy Kunów złożyła list okolicznościowy od Marszałka Województwa Świętokrzyskiego.
– Czas dożynkowy jest czasem zabawy, spotkań, prezentacji rękodzieła czy wyrobów pracy kół gospodyń wiejskich. Jest wiele pięknych tradycji, których dziś jesteśmy częścią, jak wieńce dożynkowe, które wiążą się z naszą świętokrzyską wsią z naszą polskością i tradycją – podsumowała Magdalena Zieleń.
W uroczystościach brali także udział: Andrzej Kryj, Poseł na Sejm RP, Andrzej Jabłoński, Wicestarosta Powiatu Ostrowieckiego, radni powiatowi: Beata Duda, Marek Bilski, radni z Kunowa, a przede wszystkim rolnicy i mieszkańcy gminy Kunów.
Nie zabrakło stoisk z rękodziełem, występów zespołów ludowych, straganów z atrakcjami dla najmłodszych. Były też dmuchańce dla najmłodszych uczestników zabawy.
Gwiazdą święta plonów był Zespół Czarno-Czarni.
Powtarzając za starościną dożynek, Martą Jedlikowską: Kupując mleko w sklepie, ser, chleb, czy maliny zastanówmy się ile pracy wymagało to od rolnika, czy hodowcy.
– Ne jest bowiem tak, że idzie się na pole, wyrywa marchewkę i wszystko samo rośnie – podsumowuje Marta Jedlikowska.
Fot. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info