Aneta Kudas, sołtys Maksymilianowa w gminie Bałtów o swoim sołectwie wie wszystko. Zna każdy zakamarek, każdy dom, każdą dróżkę. Kontynuuje w ten sposób tradycje rodzinne po tacie, który też był sołtysem. Nie spoczęła jednak na laurach. Stara się jak może, aby zabiegać o rozwój swojej miejscowości.
– Praca sołtysa, to taki pomost pomiędzy mieszkańcami, a gminą. Informujemy mieszkańców o tym, co się we wsi dzieje, załatwiamy różnego rodzaju formalne sprawy: podatki, opłaty za wodę. Zdarza się, że mieszkańcy dzwonią do mnie ze swoimi problemami, na które staramy się wspólnie znaleźć rozwiązanie. Jest dużo spraw codziennych, jak przewrócone przez wichurę drzewo, czy problem z oświetleniem – mówi Aneta Kudas.
Dodaje, że jej zdaniem na przestrzeni lat rola sołtysa bardzo się zmieniła.
– Sołtys musi być bardziej zaangażowany w sprawy wsi. W swojej rodzinie mam tradycje rodzinne, mój tato był sołtysem mam więc porównanie. Wydaje mi się, że wówczas bardziej „urzędowo” podchodziło się do mieszkańców. A teraz ten kontakt jest zdecydowanie inny. Ludzie są też bardziej otwarci, wiedzą czego chcą i o to walczą – mówi sołtys Maksymilianowa.
Uważa, że to bardzo wdzięczna funkcja. Sama jest dla mieszkańców najwiarygodniejszym źródłem informacji.
– Nie mogę narzekać, mam bardzo dobrych mieszkańców. Jeśli mają, jakieś zastrzeżenia, czy uwagi, przychodzą lub dzwonią i mi o tym mówią. Dużo osób dzwoni do mnie, aby pozyskać informacje, także jeśli chodzi o sprawy związane z gminą. Teraz mieszkańcy żyją pomocą dla uchodźców. Pytają mnie o zbiórki, w jaki sposób mogą się włączyć w tę pomoc. Jestem dla nich źródłem informacji. Teraz życie ułatwiają nam środki komunikacji. Jest ten kontakt zdecydowanie lepszy. Kiedyś trzeba było napisać kartkę i puścić ją od domu do domu – wspomina Aneta Kudas.
Tłumaczy, że najbardziej potrzeba jej sił do pracy, zaangażowania i współpracy ze strony mieszkańców.
– Czasami są bowiem oczekiwania, ale jak przychodzi, co do czego, brakuje rąk do pracy i chętnych – podsumowuje.
Henryk Jabłoński, sołtys Nietuliska Dużego w gminie Kunów, funkcję sołtysa sprawuje od 7 lat.
– Nietulisko Duże to dla mnie przede wszystkim dom. Mamy tu ciszę, spokój, wiele pięknych miejsc i zakątków. Wychowałem się tutaj i nie wyobrażam sobie, że mógłbym mieszkać w innym miejscu – mówi Henryk Jabłoński.
Dodaje, że funkcja, jaką pełnią dziś sołtysi bardzo się zmieniła. Pomógł rozwój nowoczesnej technologii. Choć dostrzega też pewne wady.
– Kiedyś sołtys miał większe poważanie, niż teraz. Gdy zaczynałem jako sołtys, płatnicy przychodzili bezpośrednio do mnie, teraz mam książki podatkowe, ale dużo osób płaci przelewami. Jest to zdecydowanie łatwiejsze dla nich, ale nie mamy już takiego kontaktu jak kiedyś. Są i zalety. Jest Messenger, SMS-y więc jak się coś tylko dzieje od razu o tym wiem, ale nic nie zastąpi takiego tradycyjnego kontaktu, czy rozmów. Już po samej minie i gestach osoby, z którą się rozmawia widać, że ma jakiś problem. Wtedy zawsze można pomóc – mówi Henryk Jabłoński.
Podkreśla jednak, że są sprawy niezależne od sołtysa, a mieszkańcy liczą, że uda się je pomyślnie załatwić.
– Nie mam niestety magicznej różdżki, aby rozwiązać wszystkie problemy od ręki. Wiele spraw opiera się na decyzjach administracyjnych na poziomie gminy, powiatu, czy nawet województwa, a ja za nie „obrywam”. Rozmowa, współpraca może przynieść wiele korzyści. Bardzo cenię sobie współpracę z naszym aktualnym burmistrzem Lechem Łodejem i radą miejską. Dobra współpraca jest też ze strony powiatu ostrowieckiego. Jedyne czego nam brakuje teraz to chodnika wzdłuż drogi powiatowej. Kilka lat temu miałem we wsi taki przypadek, że jednej rodzinie odcięto prąd. Zalegała z płatnościami. Udało mi się jednak, po wielu rozmowach sprawić, że zamontowano im licznik na kartę. Mieszkańcy dziękowali mi ze łzami w oczach. To taki mój mały sukces – mówi Henryk Jabłoński.
Dodaje, że kiedyś mieszkańcy wyczekiwali wizyty sołtysa. Można było wówczas opowiedzieć o tym co się złego we wsi dzieje, czy co trzeba zmienić, aby było lepiej.
– Wiele złego zrobiła pandemia. Przez te dwa ostatnie lata kontakt z mieszkańcami był ograniczony. Ludzie bali się zakażenia, bali się o swoje zdrowie i życie. Kiedyś, gdy przychodziłem zwierzali się ze swoich problemów, ale też mówili o swoich radościach. Sołtys musi mieć też twardą skórę, zawsze znajdą się bowiem osoby, którym coś nie odpowiada, ludzie, którzy będą nas oczerniać poprzez rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji. Na to też trzeba być przygotowany, ale przez te siedem lat, odkąd jestem sołtysem więcej było dobrych chwil niż tych złych. Myślę, że mieszkańcy Nietuliska Dużego to doceniają i mają do mnie zaufanie – podsumowuje.
Podkreśla, że z okazji Dnia Sołtysa wszystkim koleżankom i kolegom sołtysom życzy przede wszystkim zgody we wsi, spokoju i zdrowia, aby mieli siły na wypełnianie swoich obowiązków.