Jadwiga Grąbka członkiem Koła Gospodyń Wiejskich w Piaskach Brzóstowskich była w latach 70-tych i 80-tych. Przyznaje, że ówczesne koła różniły się od tych, które działają współcześnie. A zaczęło się od kursów gotowania i pieczenia, na które uczęszczały m.in. mieszkanki Piasków Brzóstowskich.
– Po kursie pomyślałyśmy, że warto byłoby coś zorganizować. No i tak powstało nasze koło. O ile dobrze pamiętam to był rok 1972. Gospodynie mieszkające na terenach rolniczych śmiały się z nas, że mamy ziemię w wazonach, a zakładamy koło. Gospodarstwa na terenie Pasków Brzóstowskich nie było. Tereny mamy piaszczyste. Było nas około 12 kobiet. Pracowałyśmy społecznie. Organizowałyśmy zabawy, potańcówki, spotkania. Cieszyły się olbrzymią popularnością. Dużo było młodzieży. To co zarobiłyśmy przeznaczałyśmy na nasze lokalne przedszkole, czy na budowę drogi. Pierwsza wyasfaltowana droga to ta, która stanowi dojazd do Piasków Brzóstowskich od drogi wojewódzkiej. Wcześniej były tam tylko kamienie. Wielokrotnie interweniowałyśmy w sprawach mieszkańców. Co mogłyśmy, to robiłyśmy – wspomina Jadwiga Grąbka.
Dodaje, że choć czasy nie były łatwe, lokalna społeczność była bardzo zżyta. Mieszkańcy potrafili się zjednoczyć.
Panie z koła uczestniczyły w wielu dożynkach, nie tylko gminnych, czy powiatowych, ale i krajowych, także tych zorganizowanych w Opolu. Układały piosenki, wymyślały do nich melodie. Otrzymały wiele dyplomów i podziękowań. Koło działało do połowy lat 80-tych. Panie spotykały się w swoich domach. Nie miały bowiem świetlicy. Miały za to piękne kolorowe stroje, które szyła Jadwiga Grąbka. Składały się ze spódnic, zapasek, a także bluzek, które każda z pan kupowała indywidualnie.
– Wiele pań należących do Koła zmarło. Nie było nowych chętnych – mówi Jadwiga Grąbka.
W Piaskach Brzóstowskich mieszka od 5 roku życia. Wraz z rodzicami przeprowadziła się tu z Krzczonowic w 1939 roku. Wspomina, że w latach 50 w sołectwie utworzone powstało przedszkole dla najmłodszych mieszkańców. Dzieci było bowiem bardzo dużo. Funkcjonowało w prywatnym domu. Gospodynie z Koła organizowały dla nich prezenty z okazji Mikołaja, a także zabawy w okresie przedświątecznym.
– Dużo było mam pracujących w zakładach porcelany Ćmielów. To były powojenne czasy. Młode małżeństwa miały dużo dzieci – tłumaczy.
Przyznaje, że czasy wojenne nie przyniosły w Piaskach Brzóstowskich zbyt wielu zniszczeń. W sumie było około 20 mieszkań w całej wsi.
– Była jednak dobrze rozwinięta partyzantka. Mieszkańcy Piasków wielu partyzantów ukrywało u siebie w domach. Przeżyło się to wszystko. Niemcy kwaterowali w tych lepszych domach. Domy były małe, składały się głównie z dwóch pomieszczeń: z pokoju i kuchni. Pamiętam samoloty, ostrzał. Pamiętam dzień, gdy szłam z mamą do Ćmielowa, a chodziło się wówczas wałem. Gdy uciekałyśmy przed ostrzałem, kładłyśmy się wzdłuż wałów, wszyscy tak wtedy robili. Czasami noce spędzało się w lesie, w wykopanych, głębokich schronach. Wchodziło się do nich, jak do budy. Przespało się noc, a rankiem wracało do domu. Później chodziłam do szkoły w Ćmielowie – mówi Jadwiga Grąbka.
Przyznaje, że Piaski Brzóstowskie bardzo się zmieniły od tego czasu. Jest mnóstwo nowych domów. Aktualnie jest ponad 200 numerów. Przyznaje, że był taki okres „boomu na pracę w hucie”. Ludzie z odległych miejscowości gromadzili się na terenie Piasków Brzóstowskich. Była woda, piasek, kamień. Mieszkańcy zaczęli się budować. Kobiety pracowały zaś w fabryce porcelany w Ćmielowie, w papierni w Bodzechowie, czy tak jak pani Jadwiga – w zakładach odzieżowych w Ostrowcu Św.
Mówi, że w życiu wykonywała wiele zawodów, oprócz wychowywania dzieci, pracowała jako krawcowa, a także kucharka, również za granicą – w Anglii. Choć dorastała w trudnych czasach, nauczyło ją to pokory i szacunku.
– Domy były małe, wodę brało się ze studni. Żyliśmy jagodami i kozim mlekiem. Na kolację była kromka chleba i kozie mleko. W każdym domu były po dwie, trzy kozy. Dziś w Piaskach Brzóstowskich nie ma nawet jednej krowy. Ze szkoły leciało się biegiem do lasu na jagody, a w czasie wakacji nawet i po trzy razy. Taka była rozrywka. Dziś ciężko to sobie wyobrazić. Pomimo że było ciężko, żyliśmy zdrowiej. Kobiety zbierały kłosy zboża, które zostały po żniwach. Robiło się z nich mąkę. Jaka byla, taka była, ale pozwalała przetrwać. Zapamiętałam taki jeden ciężki dzień. Mojej mamy brat pracował w Starachowicach. Pamiętam, że nas odwiedził i przyniósł nam chleb, ale ten chleb był pół mąki, pół otrąb. Gdy dał mi kromkę chleba, to tak go pilnowałam, żeby okruszek na ziemię nie upadł. Dałam sobie słowo, że swoim dzieciom i wnukom nie będę opowiadać ani o biedzie, ani o wojnie. Wiedziałam, że jest im dobrze, że żyją w lepszych czasach. Miały ubrania, jedzenie, wszystko co było im potrzebne – podsumowuje.
Wypieki pani Jadwigi słyną w całych Piaskach Brzóstowskich. Mieszkanka jest też określana mianem najlepszej krawcowej. Do dziś szyje samodzielnie szyje sobie stroje i przerabia sukienki.